Jego siła tkwi w obsadzie, która jest wyśmienita - nie przypominam sobie drugiego obrazu, w którym aż tylu aktorów zagrałoby tak świetnie.
Najbardziej podobali mi się Julianne Moore i (o dziwo!) Tom Cruise. Fantastyczni byli także: Melinda Dillon, Jason Robards i Melora Walters. Tak naprawdę to wszyscy byli niesamowici, włącznie z dzieciakiem z teleturnieju.
Te trzy godziny byłyby nudą gdyby nie oni. Wiele osób narzeka na czas trwania - nie dziwię się - jednak nie wyobrażam sobie tegio filmu w skróconej wersji, chyba żeby wyciąć jakieś wątki, ale wtedy nie byłoby to sam i tytuł nie miałby sensu ;P
Prawdopodobnie jest to jeden z najpiękniejszych filmów jakie w życiu widziałem, a wielka szkoda, że miał premierę w tym samym roku co "American Beauty", chociaż gdyby spojrzeć na to z innej strony szacowna akademia dała mu zaledwie 3 nominacje, więc chyba i tak by to nic nie zmieniło.
W każdym razie wielki - ale nie idealny - film.