Jak w tytule, film nie zasługuje na ocenę wyższą niż 6. Moim zdaniem muzyka była kiepska, a scenariusz beznadziejny (dla mnie to najważniejszy aspekt filmu). Tak właściwie "Malowany welon" jest warty obejrzenia tylko dla wspaniałych plenerów, przystojnego Edwarda Nortona i niezłej fabuły. Jednak ten film napewno nie zadowoli wyrafinowanych guścików kinomaniaków.
Nawet się cieszę, że film nie zakończył się happy end'em, bo dzięki temu miał morał: (spojler)
Walter z zemsty na Kitty wyjechał z nią do przesiąkniętej zarazami i chorobami osady, a to obróciło się przeciwko niemu, bo sam zachorował i zmarł.
Słaby ten morał, ale jest.
A mam jeszcze pytanie: ten film był już emitowany w telewizji publicznej?
Muzyka kiepska...? Znaczy, Eric Satie "kiepski"?
No, no...rzeczywiscie "wyrafinowany guscik".
Zgadza się, muzyka fatalna. Nie rozumiem za co ten złoty glob. Ale w końcu o gustach się nie dyskutuje.
Moim zdaniem Walter nie do końca zabrał ją z zemsty do osady . Myślę , że przez cały czas ją kochał [ gdyby chodziło mu tylko o zemstę to , po co jadłby sałatkę , którą jadła Kitty , z warzywami które prawdopodobnie były umyte w zakażonej wodzie? ] . Nie rozumiem dlaczego uważasz , że muzyka jest słaba. Sądzę , że jest wręcz świetnie skomponowana do filmu , no i fenomenalny utwór E. Satiego .
Na pewno Walter zabrał Kitty do osady z zemsty, a właściwie z nienawiści, przecież jeszcze po przyjeździe mówił, że specjalnie wybrali drogę pieszą, żeby nabrać "trochę słoneczka", Kitty przyzwyczajona do luksusu dostała pokój w okropnym stanie, brudny i zaszczurzony (na pewno to było jego dowodem miłości). A zjadzenie sałatki to zwyczajna męska duma.
Muzyka była słaba, ale to moja subiektywna opinia (i nie dręczcie mnie już o to)
a ja uważam wręcz przeciwnie. Film zasługuje na więcej. Walterem nie kierowała chęć zemsty, tylko pewnego rodzaju rozgoryczenie, chciał jej pokazać, że dalej jest jego żoną. Podziwiam go za to, że w ogóle dopuszczał myśl o ratowaniu tego małżeństwa, mimo że może nie widać tego na pierwszy rzut oka... wątpię czy na jego miejscu potrafiłabym zrobić to samo. Oni obydwoje byli pokrzywdzeni: on, bo nie miał z jej strony wzajemności, a ona, bo nie wyszła za niego z miłości. Szkoda, że na początku nie zawalczyła o swoje szczęście, nie przeciwstawiła się presji rodziny i tak szybko się zdecydowała...
Widać, że obydwoje musieli się zmienić, aby być razem...
Takie filmy zdecydowanie nie są dla Ciebie, skoro nie potrafisz sięgnąć po głębsze wnioski. Z tego co widzę wszystko jest dla Ciebie czarno-białe. Uważasz ze morał tyczył się Waltera i tego jakie skutki ponosi się za zemstę..? płytkie myślenie. Trzeba zwracać uwagę na szczegóły. Wg mnie Walter kochał ją cały czas. Sam zresztą przyznał, że gardzi jedynie sobą, a nie nią.
Muzyka była genialna, już na początku widząc nazwisko Desplat , podejrzewałam ze to będzie dobry film:) Ale to już kwestia upodobań
Może ty masz rację, a może ja...
Poza tym skup się na dyskusji o filmie i daruj sobie osobiste wycieczki i oskarżenia, że mam płytkie, czarno-białe myślenie (bo wogóle mnie nie znasz i nie masz prawa oceniać) i nie dyktuj mi jakie filmy są dla mnie a jakie nie.
"Takie filmy zdecydowanie nie są dla Ciebie, skoro nie potrafisz sięgnąć po głębsze wnioski" - a takie zdanie zawsze pisze osoba której film się podobał do osoby o odmiennej opinni, są różne gusta i to, że mi się film podobał średnio, nie oznacza, że jestem od Ciebie gorsza (taka lekcja etyki i dobrego wychowania, wyraźnie Tobie potrzebna).
Wybacz, nie miałam na celu Cię urazić. Mówiąc płytkie myślenie, chodziło mi o opinie wyłącznie na temat filmu. Nie wiem jak tam ogólnie z Twoim myśleniem jest. Jednak ciągle podtrzymuję, że filmu nie zrozumiałaś do końca, nic w tym złego. Ja też wielu filmów nie rozumiem. I nikt nie powiedział, że jesteś gorsza. Nie beirz wszystkiego tak do siebie.Jeszcze raz przepraszam, jeśli Cię uraziłam.
Ja na muzykę nie zwróciłam jakoś specjalnej uwagi - a to chyba źle.
Genialny Norton, dobra Watts, historia jest na pewno ciekawa i w zasadzie wciągająca... Ale nie na tyle, by było więcej, niż 6/10, to prawda.
wedlug mnie film zasluguje na conajmniej 8 i tak tez ocenilam.muzyka piekna,szczegolnie niektore utwory,moge sluchac nieustannie;d według mnie Wolter nigdy nie przestal kochac Kitty a ona przez tą podroz tylko zyskala.poznala prawdziwe zycie,zaznala cudownej milosci.dobrze ze nie ma happy endu tak do konca bo bylo by to zbyt banalne a tak jest to naprawde wzruszający film
Walter dotknięty zdradą Kitty postanawia wyjechać do chińskiej wsi, grożąc, że jeśli z nim nie pojedzie rozwiodą się w atmosferze skandalu. Myślę, że była to swego rodzaju zemsta i szantaż. Próba pokazania, że skoro jesteś moją żoną pojedziesz ze mną tam gdzie będę chciał. Chciał jej pokazać jak bardzo czuje się skrzywdzony, przez większą część pobytu tam traktował ją jak powietrze, nawet na nią nie patrzył, wiedział że jest zakochana w innym i chciał żeby cierpiała jak on w swojej nie mogącej mieć racji bytu miłości do Charliego. Walter wiedział przecież jak to jest kogoś kochać w niespełnionej miłości. Sam Weddington powiedział także po przyjeździe obojga, że to nie jest miejsce dla takiej kobiety jak Kitty żyjącej do tej pory w luksusie. Niestety kiedy zakochali się w sobie tak naprawdę ponownie (Kitty chyba dopiero wtedy) Walter umarł. Taka podróż w głąb ludzkiego cierpienia, chorób, biedy odmieniła oboje, i myślę, że pomimo śmierci męża stała się dzięki temu innym, lepszym człowiekiem, nie zapatrzonym tylko i wyłącznie w siebie jak wcześniej.
Film zapowiadał się ciekawie, wciągnął mnie od początku jednak momentami trochę się dłużył dlatego oglądałam go na 2 raty , ale ogólnie fabuła, piękne widoki, morał i świetny Edward Norton sprawiły że film bardziej zyskał w moich oczach. A co najlepsze muzyka w ogóle nie zapadła mi w pamięć.... (jak to możliwe?.. nie wiem)