No właśnie. To jeden z tych filmów, które swoim blaskiem przyćmiewają literacki pierwowzór. To ciekawe, bo film zaliczono do kategorii "dramat" i "romans". W przypadku książki byłby to już tylko "dramat". Zamysł jest kompletnie inny, opowiada ona o przemianie duchowej kobiety i wstrząsającej zmianie w postrzeganiu świata. Bez żadnej miłości i wzruszającego, lecz pełnego nadziei endu. W tej chwili nie wiem, co oceniłabym wyżej. Z jednej strony ciepły, wzruszający, nasycony emocjami film, a z drugiej książka - wstrząsająca, smutna, tragiczna. Ale też bardziej życiowa.
Nie mam pojęcia, co zrobiłabym na miejscu Kitty. W momencie kiedy postanawia zrobić wszystko, byle tylko odzyskać szacunek do siebie, myślałam, że wybuchnę płaczem z żalu nad tą kobietą.
A co wy na to?
hmm ja mogę powiedzieć, że zgadzam się z opinią poprzedniczki - film zdecydowanie lepszy od książki. Zwłaszcza dużą rolę odgrywa w nim zakończenie - inteligentne niedopowiedzenie znacznie przerasta nachalnie dydaktyczną papkę.
Zgadzam się(zresztą już pisałam na forum o tym). Naprawde, to prawie się nie zdarza, ale tu tak się stało. Film jest lepszy od książki!
móc porównać to coś super. Dlatego niedługo sięgnę po książkę i się przekonam czy rzeczywiście tak jest :)
Na wstępie powiem, że film mi się bardzo podobał. Klimatem, czasami trochę mi jeszcze jakiś film przypominał. O miłości na tle epidemii...hm.
Jane Eyre? Co prawda inny klimat, ale..