Ja sie rozczarowalem. Jedyny plus tego obrazu to naprawde ladne i udane zdjecia. Rozczarowali mnie aktorzy (gdzie ten Edward z genialnego Iluzjonisty ?), muzyka i przede wszystkim mega banalna fabula. Oczywiscie wiem ze film powstal na bazie adaptowanego z ksiazki scenariusza wiec rezyser nie mial mozliwosci wielkich ruchow, ale dziwnym trafem najlepszym fragmentem filmu jest ostatnie 90 sekund. Jak na blisko 2 godziny pelnych dluzyzn i czesto wiejacej nudy to zdecydowanie zbyt malo. Przypomnieli mi sie "Kochankowie roku Tygrya" ktorzy podobnie zanudzili mnie na smierc. U mnie Malowany Welon otrzymuje note 2.
aż mi się smutno zrobiło czytając tą opinie. jest to jeden z najlepszych filmów jakie widziałam (z tego gatunku). oglądałam go już 4 razy i nie zamierzam na tym zakończyć.. A Norton? rola jakby napisana dla niego.
Zastrzelilas mnie. Basiu co takiego urzeklo Cie w tym filmie ? Moze ja czegos nie wychwycilem albo nie wyczulem ? Chetnie zapoznam sie z bardziej szczegolowa opinia fana tego obrazu. Role stworzone dla Nortona widzialem w zyciu dwie - w starenkim Leku Pierwotnym gdzie widzialem po raz pierwszy i zrobil na mnie ogromne wrazenie i oczywicie Iluzjoniscie. Uwazam ze Edward marnuje sie w zbyt spokojnych filmach jak Malowany Welon - chyba jest stworzony do bardziej "twardych" rol.
co takiego urzekło mnie w tym filmie? hm.. chyba całokształt. nie ukrywam ze: po pierwsze - lubię melodramaty, dramaty, romanse itp. i uważam ten film za najlepszy jaki kiedykolwiek widziałam (z tego gatunku). po drugie - uwielbiam Nortona. widziałam większość jego filmów.pisząc moją opinie nie chciałam powiedzieć iż jest to jego najlepsza rola ale po prostu nie wyobrażam sobie kogoś innego grającego Waltera (dla mnie sam Edward sprawia wrażenie osoby spokojnej, zrównoważonej, trochę nieśmiałej, tajemniczej - tak jak i Walter). wiem że grając w innych filmach Norton miał większą możliwość zaprezentowania swojego talentu. ale czy aby film można było uzać za dobry, aktorzy w nim grający muszą koniecznie "gimnastykować się", tworzyć wielkie kreacje?
no więc tak oto spotkał sie mój ulubiony gatunek z aktorem którego naprawdę podziwiam. i nic dziwnego że taki właśnie film mi sie spodobał. szczerze przyznaje się, że czasami mam wrażenie iż żaden film w którym gra Norton nie jest w stanie wydać mi się zły. chociaż chciałabym być bardziej obiektywna.
nie zamierzam udawać że jestem wielkim koneserem sztuki filmowej. jestem szarym człowieczkiem który lubi czasem popłakać, podziwiać piękne zdjęcia, muzykę, dobrą grę aktorską.
Rozumiem, że niektórym ten film się nie podoba. do ich grona mogę zaliczyć moją rodzinę, która stwierdziła że film jest powolny, nudny itp.
Ale mnie ten spokój bardzo się podoba.
To by było na tyle :)
W pełni się zgadzam. Zależy co się chce dostać na filmie. Mi w "Malowanym welonie" te przez innych nazwane dłużyzny, nudy, najbardziej urzekły... Jest to film bardzo delikatny z przepiękną ścieżką dźwiękową, zdjęciami oraz wspaniałymi aktorami. Tak samo jak moja przedmówczyni, nie wyobrażam sobie nikogo innego w rolach Waltera i Kitty, niż Norton i Watts.
Nie wiem czy ktoś z was czytał książkę na której bazował film ale ja ją przeczytałam 2dni przed obejrzeniem filmu i sądzę, że dzięki temu zupełnie inaczej go odebrałam.
Może wyjaśnię o co mi chodzi: uważam ,że przeczytanie książki wiele zmienia i bardzo wzbogaca odbiór filmu. W filmie pojawiło się oczywiście kilka "rzeczy" których nie było w książce i jest trochę inne zakończenie. Film mi się bardzo podobał(włączam w to przeczytanie książki), dostałam tą "nutkę" nadziei której mi brakowało w książce gdyż tam wszystko kończy się jeszcze bardziej dramatycznie moim zdaniem(a ja preferuję jednak szczęśliwe zakończenia;-) ). Na początku film wydawał mi się nudny i rozumiem jeśli kogoś znudził - sądzę ,że jest to spowodowane brakiem znajomości książki a film nie pokazał wszystkiego tzn. nie są tu tak dobrze przedstawione uczucia i myśli Kitty i Waltera. Uważam nawet , że czasem brakuje bardzo ważnych dialogów np. w rozmowie miedzy Kitty a Charliem zabrakło mi tego gdy przekonywał ją do wyjazdu ,tego jak mówił, że nic jej się nie stanie żeby tylko jadła gotowane potrawy itd- a było to przecież tak dobitne pokazanie tego , że nie zależało mu na niej, jak strasznym był egoistą itd. Całą historia Kitty to dramat jaki przeżywa nad "ślepym" uczuciem do Charlsa, którego nie może przestać kochać chociaż bardzo tego pragnie.Widziała i rozumiała zalety Waltera ale nie potrafiła go pokochać - różnili się bardzo do siebie można by rzec ,że byli przeciwieństwami. W filmie nie ukazano też stosunków między Kitty a jej rodzicami (które nie były dobre) bo tak naprawdę była ona bardzo samotna - nie mogła liczyć na niczyje wsparcie.
Troszkę może za bardzo piszę o książce ale uważam , że dzięki jej poznaniu lepiej mi było obejrzeć film i patrzeć na przemianę Kitty gdyż "znałam jej myśli i uczucia". W filmie poznałam inne zakończenie tej historii , które mi się podobało. Gdyby Walter przeżył moglibyśmy zarzucać obrazowi przewidywalność i schematyczność = kolejne romansidło hollywodzkie.
Zachwycił mnie klimat filmu, piękne widoki, muzyka. Uważam ,że gra aktorów była bardzo dobra i świetnie przedstawili postacie z książki.
Sądzę, ze jeszcze wrócę do tego filmu.
Sądzę, że osobno każde smakuje przeciętnie ale razem tworzą coś dobrego ;-)Wzajemnie się uzupełniają.
pozdrawiam wszystkich!
no nie mogę się zgodzić z niczym co napisałeś. Film jest b.dobry(8/10, jak na ten gatunek ofc), Norton zagrał też wyśmienicie (ale on mnie głosem zabija :D). Piszesz genialnego Iluzjonisty? akurat Iluzjonistę zaliczyłabym do jednego ze słabszych filmów z Nortonem....ehh...ale niech będzie że o gustach się nie dyskutuje...
a mi się wyjątkowo podobał:>
co prawda nie czytałam książki, która ponoć różni się trochę od adaptacji, jednakże ku mojemu własnemu zdziwieniu urzekł mnie taki specyficzny, niesamowity klimat 'Malowanemu welonowi' towarzyszący. i również nie rozczarowali mnie aktorzy, chociaż tu może zwyczajnie wzięła górę moja ogromna sympatia dla Nortona, jak również dla Watts. całkiem przyzwoita ścieżka dźwiękowa; fabuła być może faktycznie przewidywalna, ale jakby nie patrzeć jest to jakiegoś rodzaju studium ludzkiej psychiki i zachowań, zresztą bardzo do gustu przypadła mi filmowa postać Waltera Fane'a.
czasem potrzebuję zobaczyć podobny film, po fakcie zostawia całkiem pozytywne odczucia, aczkolwiek zbytnią fanką melodramatów nie jestem.
ale rozumiem, że film mógł się nie podobać i rozumiem doskonale dlaczego. gdyby zbyt często oglądało się podobne produkcje możnaby się zaplątać w jakiejś błędne koło, ale od czasu do czasu nie zaszkodzi, zwłaszcza że 'Malowany welon' jest całkiem przyzwoicie zrobiony;]
Pozdrawiam!:>
przykro to czytać Twoją opinie, ponieważ Malowany Welon to naprawdę dobry film. Zawiera całą palete uczuć, fascynuje i nie pozwala pozostać obojętnym wobec głównym bohaterów. Stwierdzenie prawidłowe to, że nie każdy dorósł do tego filmu i ty jesteś tego dobrym przykładem. Pozostało ci pozostać przy filmach akcji.
Porównując filmy Nortona Iluzjonista i Malowany Welon to oba są dobre, ale jak dla mnie 3 do 1 dla Welona, bo jego oglądałam już trzy razy, a Iluzjoniste tylko raz z ciekawości.
Ja się akurat po części zgodzę z BATmanem :) fakt jak było wspomniane wcześniej o gustach się nie dyskutuje...no ale po to jest to forum. Osobiście uważam,że na pewno inaczej odbierze ten film kobieta a zupełnie inaczej mężczyzna. Miałam ten film już od kilku miesięcy ale zdecydowałam się go oglądnąć dopiero wczoraj włączyłam i urzekły mnie tylko zdjęcia MUZYKA i Norton nie wiem czego mi zabrakło w tym filmie zastanawiałam się potem długo bo niby wszystko ok...historia...kreacje bohaterów...malownicza sceneria...nastrój...delikatność...dramatyzm sytuacji. Jak dla mnie chyba to przerost formy nad treścią za dużo krajobrazów za mało no wiem jak to nazwać psychologizacji postaci?? przemyśleń jak kto tam chce dlatego chyba przeczytam książkę. Na pewno to nie jest najsłabszy film z Nortonem za to jedna z lepszych ról Naomi. Moja ocena 6/10
zgadzam sie ze bohaterowie byli za prosci, brak skaplikowanych postaci. Ogolem film mi sie podobal, ale oprocz faktu ze Walter umiera na koncu to tak na prawde wszystko bylo do przewenia, nawet czasem lapalam sie na tym ze wypowiadalam frazy przed bohaterami... ale mimo wszystko podobala mi sie sceneria, muzyka i gra zarozno Nortona jak i Watts
film jest powolny - dzięki temu oddaje klimat, uczucia - marazm, frustrację, niedostosowanie obojga bohaterów. Czyli: piękne obrazy, duże kadry, takie spowolnienie są znakiem- oboje są zagubieni. On wychodzi za kobietę bo uważa, że ją kocha (choć w rzeczywistości jej w ogóle nie zna). Ona rozpieszczona, przez małżeństwo chce uciec z domu.
Tak się toczy, jakoś rozproszeniu ulega ich uwaga, nie dostrzegają nawet tego marazmu, znudzenia, tego,że coś nie pasuje i tak sobie tkwią - stąd moim zdaniem film może się ciągnąć, ale dla mnie "powolność" to tylko atut. Zamiast czekać na akcje, obroty, skoki, krzyki należy sobie pomyśleć i się odłączyć od tego co szybkie. Kitty właśnie potrzebowała takiego wyłączenia, podobnie Walter, choć on zagubił się dopiero przy niej.
Ja jestem estetką, a w tym filmie obrazy mnie urzekły, podobnie jak dżwięk, żal mi jedynie, że tak po macoszemu potraktwano kulturową i społeczna kwestię Chin owego okresu.
Ale najpiękniejsze w tym film jest jego wymiarowość, bo to film o:
-konwenansach, myślicie, że dziś nie ma presji z powodu norma obczajowych?one się tylko przesunęły choć nadal istnieją (czemu jak para wpadnie, to w Polsce, od razu biorą ślub?)
-o tym, że jak nie wiem czego chcemy, to tylko unieszczęśliwiamy nie tylko siebie ale innnych
-prawdziwa wiedza o sobie wynika z naszych doświadczeń "wiemy sobie tylko tyle o ile nas sprawdzono"
-nawet gdy nas upokorzono, możemy wybaczyć, nie warto mścić się wszelką cenę
-trzeba doceniac to co posiadamy
-sprawa religii (siostry), nie bądzcie naiwni, kazdy ma jakiś interes
-kolonializm, kogo można nazwać prawdziwym obywatelem, kim są "obcy"
-kto ma rację tradycja i kultura czy nauka? czy mamy prawo, twierdzić, że jakaś tradycja jest zła i głupia?czy mamy prawo domagac się wyższości naszej kultury nad inną? może i chowanie ludzi przy wodzie to niejest najlepszy pomysł, ale czy nasza tradycja-która sprawiła, że kattie zdecydowała się wyjść za waltera jest lepsza?
-czy my europejczycy możemy się czuć dumni z naszej historii?
Tragedia!!! Co prawda po hollywoodzkich produkcjach nie można spodziewać się zbyt wiele, ale ten film to kompletna klapa.
Do tego Chińczycy tylko jako statyści, bo przecież p. Norton i ta chuda małpa musieli lśnić na ekranie.
Nie no, żenada.
Spokojnie daję 1 i nikomu nie polecam!
Gdyby nie to że poszedłem do kina za darmo to bym żałował stracone forsy za bilet!
Dla mnie Norton jest świetny w każdym filmie,ale nigdy w życiu nie zgodzę się z Tobą BATman, że Iluzjonista był genialny.Widziałeś "Lęk Pierwotny" albo "Więźnia nienawiści"?
Ja nie lubie takich filmów jak właśnie "Malowany Welon" obejrzałam go tylko ze względu na Nortona i tylko na gre Nortona zwracałam uwagę.Może nie była genialna,ale też nie aż taka straszna.
Tutaj taki mały gratis..bardzo podobał mi się "Pamiętnik" z Ryanem Goslingiem,który notabene też jest b.dobry.
mi przeciwnie, film się nad wyraz podobał. urzekł mnie przede wszystkim klimat i prosta ale dobitna historia, a gdzieś w międzyczasie spozierał na mnie Norton. idealnie.
miłość sama w sobie podobno jest banałem opisanym na miliardy sposobów a jednak tematem całej ludzkiej kultury niezmiennym.
zresztą, gusta i guściki ;)
Ed Norton odnajduje się chyba w każej roli której zagrania się podejmu - to po prostu niewiarygodny talent. W mojej ocenie jego rola w "Malowanym Welonie" jest równie dobra jak w "Iluzjoniście", "Lęky pierwotnym" itd, tylko nieco inna... Moim zdaniem stworzył bardzo dobrą kreację, zaryzykuję, stwierdzenie, że ratuje film. Nie łudźmy się - historia sama w sobie jest bardzo banalna, film trwa 120 minut i się ciągnie i ciągnie ... choć nie powiem - spokojna muzyka genialnie koponuje się ze zdjęciami. Tak naprawde to Norton ratuje ten film. Gdyby jego miejsce zajął słaby aktorzyna to film byłby nie do zniesienia. I nie pomogłaby przyzwoita rola Naomi Watts, właśnie dlatego,że była tylko przyzwoita ...
Druga połowa filmu jest nieco - o ironio - "żywsza"...
Podsumowując - całkiem ładny film, który można spokojnie polecić kobietom na długi jesienny wieczór, kiedy ich mężczyżni będą oddawali się iście męskim rozrywkom ... bo to chyba nie jest film dla facetów ...