Film bardzo się dłuży. Przewidywalna, schematyczna fabuła.
Na początku obie "mamy" się nie znoszą, a potem z czasem pomimo tarć
i sprzeczek zaczynają szanować się nawzajem i rozumieć trudne położenie drugiej
strony. Tylko czy w prawdziwym życiu też by tak było?
Jak dla mnie sztucznie wypadło końcowe pożegnanie Jackie z dziećmi
w święta Bożego Narodzenia. Każde z nich wchodzi osobno do jej pokoju,
z każdym prowadzi rozmowę na temat przemijania itd. Być może scena ta miała
spowodować u widza wzruszenie, według mnie była męcząca i za długa.
Gra aktorska Eda Harrisa też taka bez wyrazu. Wprawdzie wzruszył się chorobą żony,
jednakże powiedział tylko: "co my teraz bez ciebie zrobimy" i życzył jej wesołych świąt.
Przecież ta umierająca kobieta to matka jego dwójki wspaniałych dzieci!
Facet bardziej powinien przejąc się tym faktem. Za mało prawdziwych emocji.
Moja ocena 5/10.
Zapewniam Cię, że szacunek i sympatia między byłymi małżonkami istnieje.Lubię nową żonę mego byłego męża, odwiedzam ich oboje i jest fajnie. Nie każdy chowa siekierę za plecami po rozwodzie. Wiem to , nie ja jedna tak czuję. A film świetny, dobrze zagrany a zarzut do postawy i gry Eda Harrisa raczej bezzasadny. Scenariusz przewidywał taki tekst i w gruncie rzeczy ..cóż więcej można było powiedzieć?