Przede wszystkim dobre role Sarandon i Roberts, które zupełnie przyćmiły Eda Harrisa. A film , cóż trochę lepiej niż przeciętnie, a to z tego względu że jest czasem zbyt sentymentalny i pompatyczny. Reżyser za wszelką cenę stara się wycisnąć z widzów parę łez i pewnie mamy które go oglądały trochę ich uroniły.