To smutny film, pomimo bezustannych uśmiechów Juli R., ale to też kolejny (który to już) przykład,że amerykańscy (no ci z Lasu Holly) scenarzyści cierpią na brak weny. Historie się powtarzają, bo my chcemy to oglądać, bo gwiazda ma ochotę zagrać taką rolę. bo jedna chce z drugą itd itd.
Reasumują - to dobry film do TV, ale nie na miarę Susan Sarandon (a nawet, niech jej będzie, nie na miarę J. Roberts)