nudne, cudem wytrzymałem do końca, skąd te zachwyty nie rozumiem naprawdę..
Dziękuje, miło mi to czytać. Może sama również zechciałabyś się podzielić swoimi odczuciami związanymi z tą produkcją, z chęcią przeczytam.
Nie rozumiem. Wszyscy doszukują się w tym filmie morału, potrzebują go, ale przecież żadnego morału tu nie ma i nigdy, nigdy nie miało go być. To nie jest film moralizatorski, który tchnie w was nowe życie, nauczy czegoś czy uważnie będzie roztrząsał dany problem.
To film życiowy o tragedii normalnego człowieka którego jedynym przeslaniem jest to, że z takimi wydarzeniami po prostu nie da się pogodzić, że, fakt, trzeba żyć dalej, ale jest to niemożliwe w takim stopniu jak przed tragedią
Lee nie odnawia swojego życia, nie usuwa traumy po przez realizowanie wzniosłych celów, nie staje sie znowu dawnym sobą i nie odzyskuje życia...bo tak się nie dzieje w normalnym życiu. On wie, że spalił swoje dzieci, stracił żone i brata (z którym w ostatnich jego latach zaniedbał kontakty) i nawet nie próbuje z tym walczyć tylko zwyczajnie żyje dalej. Nawet bratanek nie zwraca nu sensu życia bo po takich zdarzeniach nie da się go odzyskac.
Chłopak natomiast próbuje walczyć z trauma zupełnie inaczej, otwierajac sie na spoleczeństwo, bawiąc się, ale mimo to potwornie cierpi wewnątrz, na jego plus wychodzi to, że od dawna był pogodzony ze śmiercią ojca która byla kwestią czasu.
Tak, ten film jest "nudny" bo życie jest "nudne".
no wszystko rozumiem..to po jaka cholere w ogole ten film powstal ? nudny az rzygac sie chce..bez moralu..w sumie nic ciekawego w nim nie ma..no porazka..wez mi wytlumacz co ci sie tak podobalo ze dales 10...?
widocznie lubisz ogladac nudne filmy bez sensu..jakby oceniac w kategorii nudne glupie filmy bez sensu to tez bym dal 10
Może bym się nawet kłócił, gdybyś choć zadbał o estetyke zapisu, na tyle by dało się twoje posty czytać.
Napisałem już dlaczego ten film głupi nie jest, wyszukaj między wierszami. Ja wychodzę.
Czasami czlowiek sadzi,
ze ujrzal juz dno studni ludzkiej glupoty,
ale spotyka kogos, dzieki komu dowiaduje sie,
ze ta studnia jednak nie ma dna..
Poł treści wywalone i cenzura bo ktoś uważa film za gówno...
Zresztą słusznie. To już nie można mieć własnego zdania i wypowiadać je we własny sposób bez tych wszystkich udawanych grzeczności ?
Mnie obrażają bezmózgie nonsensy które czemuś temu oddają pokłony i ludzie którzy tworzą ten serwis a powinni to obowiązkowo rozumieć.
Poza możliwością wypowiedzenia własnego zdania jest coś takiego jak szacunek dla tych co mają te zdanie odmienne. Uważasz że ty masz prawo stwierdzić że to gówniany film a ci którym ten film się spodobał nie mają prawa wyrazić tego w swój wyszukany sposób. Troche egoistyczna ta twoja logika.
Nie pamiętam o co mi chodził te 2 lata temu popolupo, filmu też nie pamiętam bo wyparował bardzo szybko. Cos tam o czarnoskórych homoseksualistach. Teraz nie rozumiem zachwytu nad Lady Gagą i filmem o shallow-piosence :) Nie uważam też żebym była jakimś wyjątkowym widzem, wręcz przeciwnie, subiektywnie wydaje mi się że odbieram filmy jak typowy przedstawiciel popkultury. Na pewno jestem w błędzie.
Tu masz racje. To zwyczajna proza życia, które potoczyło się fatalnie. Choć trzeba przyznać, że aniołkiem to on nie był. Fakt, nie każdy takie fimly lubi. Mnie nawet zaciekawił, ale tempo nieco za wolne. Przyznam też, że brakuje mi lepszego zakończenia. No ale często tak własnie w życiu jest.
Spoko ;) Taką argumentacje, na spokojnie, rozumiem. Faktycznie, zakończenie jest takie sobie, na dodatek dołujące, osobiście jestem ciekaw jak potoczyło im się to życie dalej.
kwintesencją filmu jest krótkie zdanie które wypowiada Casey do bratanka
"can't beat it"
masz rację to nie jest film dający wiarę nadzieję cokolwiek
to film o człowieku pokonanym przez los, swój błąd, życie...
też mnie to wynudziło, no i zupełnie nie rozumiem albo za słabo pokazali czemu ta matka sobie zaczęła gdzies indziej życie, bez syna, do tego ten spokoj na widok aflecka, no przeciez to morderca
Wydaje mi się, że matka nie udźwignęła ciężaru świadomości, że jej mąż umrze za kilka lat i z tego powodu popadła w alkoholizm. Oczywiście mogło być inaczej - już w scenie w szpitalu widać, że jest rozchwiana emocjonalnie i nieszczególnie przepada za szwagrem, może piła wcześniej. W każdym razie to była alkoholiczka, być może "poszła w tango" i zostawiła męża z synem.
Świetna gra aktorska, ale film za długi za sprawą scen, które można by sobie podarować, typu wsadzanie kanapek do mikrofalówki, jej ustawianie i wyłącznie czy dwukrotnie pokazywanie próby zespołu i bębniarza grającego nie w takt, czy szukanie zostawionego samochodu.
Nic dodać, nic ująć. Dawno sie tak rozczarowałam i nie przejechałam na ocenie, nagrodach i opiniach.
No to pogratulować wytrzymałości, ja wytrwałem do 40 minuty i dłużej się nie dało... życie to ja mam na co dzień.
Dokładnie się zgadzam, widziałam lepsze filmy! Ok, motyw śmierci dzieci bardzo smutny i tyle. Często krytycy filmowi zachwycają się filmami, które dla przeciętnego widza są nudne i przeciętne. Rozumiem, że trzeba docenić montaż, dźwięk, zdjęcia itp. i sama się tym w wielu filmach zachwycam ale dobry film tworzy całość, jedność, powala na kolana, wbija w fotel, robi wrażenie i nie daje spać a ten film taki nie jest niestety. Poza tym film nie jest dla krytyków tylko dla nas.. widzów. Widziałam bardzo dużo filmów niedocenionych przez krytyków a naprawdę świetnych i odwrotnie. Nie znoszę słuchać wypowiedzi tych " znawców" którzy usiłują wytłumaczyć co reżyser miła na myśli kręcąc dane sceny a przecież każdy z nas jest inny i każdy odbiera film zupełnie inaczej w zależności od tego czy mamy dobry dzień, czy jesteśmy zmęczeni itd. i nie ma co na siłę nikogo przekonywać po prostu jednemu się film podoba drugiemu nie:)
No właśnie,nie ma żadnego przekazu,morału czy głębi..nie ma w nim nic ciekawego..niczego nie uczy..jest smutny i dołujący..nie rozumiem po co ten film powstał w ogole..? Tragedia..
Ci którzy dali 10/9 możecie mi powiedzieć, co w tym filmie dla was jest, że daliście mu tak wysoką ocenę? Pytam z czystej ciekawości, co wami kierowało.
Poczucie nudy niekoniecznie jest dowodem na to, że film nędzny. Jakie wrażenia odniesie słaby widz, który nie umie docenić znakomitego kina?
Niestety jest. Liczy się osobiste wrażenie widza. W końcu on jest ostatecznym odbiorcą. Oczywiście zawsze może udawać, że jest znawcą kina i beczeć jak reszta mainstreamu określając coś słabego jako dobre. Miliony much w końcu nie mogą się mylić :)
Absurd. Słaby widz to realna perspektywa. A w niej mamy jak amen w pacierzu odbiór filmu, który jest adekwatny do poziomu tego widza. Żadna filozofia.
Skoro realna to podaj mi przykład jak odróżnić słabego widza od dobrego. Jakie kryterium oceny przyjąć. Według jakiej miary to określać?
To po prostu widać. Podobnie jak możesz bez problemu odróżnić znakomitego kierownice od kiepskiego, osobę która świetnie mówi po angielsku od tej, która ledwie duka, albo językowego erudytę od niemowy. Nie ma różnicy, czy jest kolosalna?
No właśnie nie. To tylko twoja subiektywna opinia oparta o soczewkę przez, którą patrzysz na świat. Jeżeli ktoś ocenia coś jako słabe bądź dobre to patrzy dokładnie przez taką samą soczewkę.
Wracając do twojego wcześniejszego pytania, które sugeruje odpowiedź. Skróćmy je lekko: "Jakie wrażenia odniesie słaby widz?". Może stwierdzić, że film jest słaby. Może stwierdzić, że film jest dobry. 50:50. To samo może stwierdzić dobry widz. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.
Czy naprawdę trzeba być wybitnym znawca kina, żeby stwierdzić, że film jest słaby? A może, "to po prostu widać?" ? :)
Nie, np. Michał Anioł nie może być jednocześnie artystą beznadziejnym i wybitnym, zależnie od oka konkretnego widza. Albo-albo. Nie każda opinia waży tyle samo, tu demokracja nie działa, choć każdy może wypowiadać się swobodnie, nie każdy może mieć taką sama rację. Ktoś ma rację, ale też ktoś inny musi się mylić, dlatego, ze nie wie, nie rozumie, nie zna się - nie ma innego wyjścia.
Nie każdy zna się równie dobrze na silnikach samochodowych, hodowli kurczaków czy malarstwie albo filmie. A może w kwestii hodowli kurczaków czujesz się równie pewnie jak w przypadku kina?
Nie zgodzę się z tobą. Kino to nie budowa silników samochodowych. Nie zgodzę się też, że trzeba być ekspertem, żeby stwierdzić, że film jest słaby.
W każdej dziedzinie fachowiec i znawca ma przewagę nad laikiem czy wręcz nieukiem.
Przykładowo: jeśli reżyser umieści w filmie symbole i alegorie, których nie dość wyedukowany widz nie jest w stanie wychwycić - w efekcie widz taki z poziomu swojej ignorancji ocenia motyw jako głupi lub bez znaczenia. Niewiedza i brak rozeznania to kiepskie klucze do zrozumienia filmu.
Proszę odpowiedź w kwestii Michała Anioła i hodowli kurczaków.
Idąc twoim tokiem rozumowania nie powinieneś prowadzić samochodu, gdyż nie znasz się na budowie silników samochodowych. Nie powinieneś wsiadać do samolotu, gdyż nie jesteś ekspertem od lotnictwa. Nie powinieneś krytykować kina, gdyż nie jesteś reżyserem. Jest to absolutna bzdura. Nie trzeba być ekspertem od silników samochodowych by prowadzić samochód. Najlepsze, że dobrze o tym wiesz i nadal brniesz w tą bzdurną argumentację. Czy fachowiec zawsze ma przewagę? Kolejna bzdura. Gdyby tak było nie mielibyśmy przypadków odkryć naukowych przez kompletnie nie powiązanych z daną dziedziną ludzi. W przypadku sztuki czy filmów argumentacja "nie wypowiadaj się, gdyż nie jesteś ekspertem" to żaden argument. Najczęściej służy do zdysgredytowania czyjejś opinii, gdy ma się inną i podbudowania własnego ego. Nie wiem czy masz jakiś kompleks niższości czy chcesz się dowartościować tą dyskusją. To nie mój problem. Samo umieszczenie alegorii, nawiązań i symboliki nie sprawia, że film będzie uznany za dobry. Ba! Nie trzeba nawet zrozumieć wszystkich nawiązań i symboliki, gdyż najczęściej nie jesteś w stanie uchwycić wszystkiego. Jest to subiektywny experience widza. Skoro sięgnął po dany film i w jego odczuciu zmarnował czas, to ma prawo wyrazić swoją opinię. I nie musi być ekspertem kinematografii. Eksperci mylą się częściej niż myślisz. Każdy ma prawo do własnej oceny. Może być inna niż twoja i musisz się z tym pogodzić.
"Idąc twoim tokiem rozumowania nie powinieneś prowadzić samochodu, gdyż nie znasz się na budowie silników samochodowych."
Błąd logiczny, dość oczywisty. Nie korzystam z samochodu jako znawca silników, tylko jako użytkownik auta, który w razie większych problemów zwraca się do fachowców. Użytkownik, który nie będzie udawał, ze zna się na samochodach, skoro się nie zna. Ty nie masz problemu aby twierdzić, ze każdy równie dobrze zna się na kinie i cokolwiek o nim powie jest równie mądre i sensowne, a to już jest jest oczywistym absurdem.
Decyduje wiedza, doświadczenie, rozum, serce - niemożliwe, żeby każdy z nas miał tego po równo. Jasne, fajnie by było, gdyby wszyscy byli piękni, młodzi, bogaci i mieli świetny gust, ale to niemożliwe. Podobnie jak to, ze każdy - kimkolwiek by nie był w sensie mentalnym, psychicznym, wiekowym, intelektualnym - równie dobrze zna się na kinie.
Tak, każdy ma prawo do własnej oceny, ale nie każda ocena waży tyle samo.
Co z hodowlą kurczaków i Michałem Aniołem?
Co niby odpowiedziałeś? Że każdy, kto nie ma bladego pojęcia o hodowli kurczaków, będzie ją prowadził równie udanie jak ten, kto ma doświadczenie i wiedzę w tym zakresie?
Że Michał Anioł będzie - do koloru, do wyboru - tak dobrym albo tak fatalnym artystą, jak będzie tego chciał dowolny, przypadkowy widz? Że kierowcy, kimkolwiek by nie byli, maja identyczną wiedzę z zakresu konstrukcji samochodu i budowy silnika?
Jakieś inne mądrości, których nie przyswoiłem? ;)