PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=488953}

Mapa dźwięków Tokio

Map of the Sounds of Tokyo
2009
6,3 1,9 tys. ocen
6,3 10 1 1875
Mapa dźwięków Tokio
powrót do forum filmu Mapa dźwięków Tokio

Coixet zdecydowała się nakręcić swój nowy film w Tokio. I właśnie lokalizacja tego obrazu jest jego najmocniejszym punktem. Piękne zdjęcia mieniącego się wszystkimi kolorami tęczy zarówno w nocy jak i w dzień Tokio uzupełnione świetną ścieżką dźwiękową tworzą całkiem przyjemne opakowanie dla naiwnej, niespójnej warstwy fabularnej.

Co reżyserka chciała przemycić opowiadając historię (SPOILER) zabójczyni, która zakochana w swoim celu umiera w jego ramionach z rąk zleceniodawcy? Prawdopodobnie ilustrację mapy ludzkich uczuć, od miłości przez przyjaźń, pożądanie aż po gniew, smutek, samotność... Wyszło przeciętnie.

Irytujące w tym filmie są również sceny żywcem wyjęte z innych obrazów, jak choćby Lost In Translation.

ocenił(a) film na 3
chef_

Właściwie po obejrzeniu filmu mogę się podpisać pod Twoim komentarzem, aczkolwiek nie podzielam Twoich pochwał dla jak to ująłeś "najmocniejszych stron" filmu ( bo fabuła, rzecz jasna, jest naiwna i niespójna). Szczerze mówiąc, po "tokijskim" filmie spodziewałem się duuużo więcej w warstwie wizualnej. Tymczasem tu powielane są wszelkie schematy... Kilka szybkich ujęć zakorkowanych ulic, małe, ustronne japońskie knajpy, stacja metra... i tyle. Bez pomysłu. Twórcy tego filmu powinni najpierw odrobic lekcje zanim usiedli za kamerą i pooglądać, nie wiem, choćby Kim Ki Duka czy Wong Kar Waia, zobaczyliby jak fotografuje się azjatycką rzeczywistość. Zresztą momentami miałem wrażenie, że "Map of the.." próbuje nieudolnie przypominać filmy tego drugiego. W niektórych scenach wkurwiający jest też sposób samego filmowania - przy statycznej kamerze na przestrzeni całego filmu, w niektórych scenach niepotrzebnie nabiera dynamiki, akurat w tych chwilach gdzie kręcenie z ręki jest najmniej potrzebne. Muzyka też nie czaruje, zauważ, że nie ma tu prawie oryginalnej ścieżki, 90% dźwięków to znane utwory tudzież ich japońskie covery.

A poza tym... historia bez historii, przeciągane dialogi o niczym, pozujące na rozważania o metasprawach. Jedyne co mi się podobało, to wprowadzana niekiedy narracja "dźwiękowca", który w prostych słowach mówił o pięknych rzeczach - jego relacjach (a raczej ich braku) z główną bohaterką.

użytkownik usunięty
rSmo

w tym filmie funkcje muzyki przejmuja mocno wysuniete na plan pierwszy atmosfery dzwiekowe pokazywanych miejsc, czy wrecz poszczegolnych przebitek i ujęć, tworzą barwny mariaz i faktyczną "mapę" dźwiękową Tokio. Słuchamy przez pryzmat narratora