Bardzo podobała mi się zapowiedź tego filmu, którą widziałam na płytce z jakimś innym filmem i postanowiłam obejrzeć "Marzycieli". Rozczarowałam się. Jest parę bardzo fajnych rzeczy w tym filmie: podoba mi się muzyka, wiele kadrów jest pięknych... Jednak nie przemówiło to do mnie. Historyczne tło nie ma za dużo wspólnego z tym co się dzieje wewnątrz domu Isabell i Theo, nawet nie oczekiwałabym tego. To film o trochę zblazowanych, znudzonych dzieciakach, którym wydaje się, że wiedzą wiele, choć naprawdę - nie wiedzą niczego. Całkiem dobrze przedstawiono tu ich naiwność, brak konfrontacji z rzeczywistością, co najlepiej udowadnia scena, kiedy Theo mówi o rewolucji. Dalej, to film, który mówi o kazirodztwie i perwersjach. Być może celem reżysera było pokazanie realiów, jakichśtam perwersji, ale to wszystko razem wg mnie tworzy obraz niekompletny, chaotyczny i nieprzemawiający do mnie. Tak jakby autor wrzucił do stawu garść kamieni i zmącił wodę. Ani nie dał nam porządnego obrazu któregokolwiek z tych "kamieni", ani ogólnej panoramy. Zamęt.