Zachęcony wysoką (jak na komedię romantyczną) średnią ocen i sympatią do Toma Hanksa postanowiłem obejrzeć ten, emitowany w telewizji TCM, film. Może to kwestia nastawienia i kondycji psychofizycznej (ostatnio z powodu aury wieczorami jestem przeważnie senny) ale przeszedłem przez ten film bez emocji. Oczekiwałem wzruszeń i śmiechu i się nie doczekałem. Podobnie jak w przypadku ”Czarownic z Eastwick” kiedyś będę musiał obejrzeć ponownie. Może mi się spodoba. Tymczasem 5/10
a ja się zawsze przy nim wzruszam, od pierwszego obejrzenia; zawsze ryczę - kiedy bohaterka Meg wspomina siebie jako małą dziewczynkę i ze swoją, teraz zmarłą, mamą tańczy - to już wręcz "obowiązkowo" płaczę ! :)
film bardzo mi się podoba....
jest wzruszający, ciepły, delikatny, pełen uczuć....
lubię Toma Hanksa, ale jakoś nie "pasuje mi" do roli "mydłkowatego" amanta... sama nie wiem, czemu?....
Meg uwielbiam! jej oczy są niepowtarzalnie piękne i zawsze pełne łez....
moim zdaniem - oboje dość dobrze poradzili sobie z tymi rolami....
pozdro! :)
Utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że "przeszedłem obok filmu". Wrócę kiedyś do niego
Pozdrawiam!
:)
nie, nie!... czasami coś ogląda się i potem ocenia właśnie celowo w taki sposób, aby mieć jakąś ... czy ja wiem?... hmmm.... "wewnętrzną równowagę"... może dzięki temu inny film też CELOWO miałeś ocenić wyżej?...
ja wczoraj wybrałam się do kina w PKZ w Dąbrowie Górniczej na "Odlot" (wiesz, to letnie kino, jak co roku...), spodziewając się lekkiej komedyjki dla dzieci... a film rozwalił mnie, nieoczekiwanie nawet dla mnie samej (o mojej zgorszonej rodzinie, towarzyszącej mi podczas tego seansu, to już nawet nie wspomnę... ha-ha-ha!) - ryczałam, jak bóbr prawie przez cały czas...
akurat wczoraj miałam taki nastrój, że chciałam obejrzeć jakiś niezbyt ambitny, wesoły filmik.. a tu takie MELODRAMACISKO dla małolatów!...
;)
dziś obiecałam dziecku, że na "Disco robaczkach" już beczeć nie będę... :)))
pozdrawiam!
Coś jest na rzeczy z tą wewnętrzną równowagą. Czasami, zanim obejrzę jakiś film, to mam już w głowie jakąś wyjściową ocenę a potem staram się do niej dorobić uzasadnienie. Niemniej jednak czasami mam wrażenie, że film potraktowałem po macoszemu, np. oglądając go np. jednym okiem. Stąd chęć ponownego obejrzenia.
Również zamierzam obejrzeć "Odlot". Dzięki Tobie wiem na co się nastawiać:)
:) ja tak mam z ocenami wielu filmów... np. przesadnie często czytam recenzje w lokalnej prasie i już przed filmem jestem do niego przygotowana w pewien sposób... to nie zawsze jest dobre...
Dokładnie. Najlepiej byłoby najpierw obejrzeć film, ocenić a potem przeczytać recenzję. Chociaż z drugiej strony często sięgamy po film właśnie dzięki recenzji lub ocenie na filmwebie.
:D to prawda...
dawniej było mi łatwiej... mój starszy brat po prostu mówił: "To jest dobre, zabieram dziecko (czyli mnie :D) do kina!" i dzięki temu obejrzałam jako nastolatka kawał dobrego kina lat 80/90-tych...
a współczesne recenzje są tak dziwaczne...
tu, na filmwebie, też łatwo się pogubić, czasami ewidentny klasyk ma ocenę żenująco niską...
wiele recenzji i ocen jest krańcowo różnych, co ciekawi, ale też czasami zniechęca do obejrzenia jakiegoś filmu...
bardzo wiele zależy od indywidualnego odbioru każdego widza...
np. na wspomnianym "Odlocie" raczej nikt tak się nie wzruszał, jak ja... tylko jeden mały chłopczyk, siedzący obok mnie, płakał podobnie i wyszedł ze swoją mamą w trakcie filmu... nawet rodzinka, znająca moje "rozklejanie się" oraz całkowicie nietypowe reakcje na pewne filmy, była zdumiona:... "przecież to taki fajny filmik dla dzieci!"
a ja jego przesłaniem byłam zdruzgotana - realizacja marzeń za wszelką cenę , po trupach, kosztem przyjaciół i ideałów... - tak ja odebrałam ten film... i na razie nie mam zamiaru oglądać go więcej...
:)