jakże mi przykro...
niestety swoją recenzje daje późnym popołudniem, bo niestety wczorajsza noc zaskoczyła mnie. Czytając powyższe wypowiedzi jak najbardziej sie z nimi zgadzam i podobnie jak w/w odczuwam niedosyt. Niedosyt? A może po prostu zlekceważenie widza. (??) Co to do cholery było - Matrix?! Na pewno nie nie było w nim nic z Reaktywacji, która przecież powinna pobudzić aktywację i powage tematu z pierwszej części. Z pierwotnej filozofii nie pozostało nic, wzmocniono za to wątki ze Zbuntowanego Anioła (ja ciebie kocham, a ty mnie też, choć o tym nie wiesz), dalej latającego super-bohatera rodem z polskiej "Hydrozagadki" (tylko mniej inteligentnie), wartka akcja - niby misz-masz "Karate po polsku" z "Shaolin Soccer" (polecam jednokomórkowcom !!), a końcówka z Głównym Programistą to istna łamigłówka umysłowa i gra słów specjalnie napisana dla mojego wykładowcy - dr ekonometrii, prognozowania i symulacji (dialogi wyjęte z jego podręcznika). Powatarzane do dziś słynne zdania "Matrix has you" z części pierwszej zastąpiono: "Jest przyczyna i skutek" co w efekcie prowadzi do konsesusu rodem z "American Pie "- "Zrobiłam to dlatego, bo miałeś ślady szminki." i "...wcale nie powiedziałam, że była ona na twarzy."
Ehhh, klapa po całej linii i nie wynagrodzą mi tego ani bajeczne efekty specjalne, ani 300mln$ budżet filmu, ani autostrada za 80mln$, ani 100 agentów Smith'ów, ani Bellucci...Co się stało z rzeczywistością z którą się identyfikowałem?
Spadł z piedestału film-owoc moich pragnień, śniony od roku 1999 - czasu nagrania przez bracia Wachowskich filmu "Matrix"
Pozdrawiam wszystkich sucho