Większa, szybsza, ale niekoniecznie lepsza kontynuacja. Poprawione efekty specjalne, multum spektakularnych pojedynków, strzelanin i wybuchów. Wszystko kosztem fabularnym, a mianowicie brakiem rozwinięcia uniwersum. Jedynie dwie rozmowy: z Wyrocznią i Architektem sprawiają, że Matrix sięga głębiej, dalej i rozbudowuje swoją mitologię. Mnóstwo w filmie zapchaj dziur i scen zupełnie niepotrzebnych: balanga w Zionie.
Cała reszta to odpinanie kolejnych questów aż do wrednego zawieszeni akcji. Neo zaczyna przypominać Boga, który daje życie wtedy, gdy scenariusz milczy. Jego postać zyskuje nagle niesamowitych umiejętności i to poza Matrixem, gdzie zasady świata, jak i scenariusz, przestają działać.
Nic tylko obejrzeć Rewolucje i zobaczyć jak skończy się trylogia.