Bigger, better, faster! To trzy słowa które przychodzą mi do głowy po obejrzeniu tego filmu. I przyznam się, zę na samym początku (sceny w siedzibie ludzi - Zion) troszkę sie rozczarowałem. Zupełnie niepotzrebnie bo zaraz zaczęło sie to co najlepsze w Matrix. Walka pościgi, i filozoficzne przesłanie. Czy coś sie wyjaśniło? Jeszcze bardziej pogmatwało. Noe znowu musiał dokonać wyboru, znowu losy jego przyjaciół (i ludzkości) przez chwilę były w jego rękach! Moja ulubiona postać - Agent Smith - jak zwykle spektakularna i charakterystyczna. Hugo Weaving jest po prostu niesamowity. Stanowi doskonałą przeciwwagę dla "dobra" w tym filmie. No i do tego kopiuje się! Właściwy człowiek na właściwym miejscu. Za to zupełnie nie mogę zrozumieć zachwytu dla Monici Belluci! Przecież ona w tym filmie jest tylko dodatkiem! Ba, powie cio niektóry, ale jakim! Mnie jakoś nie olśniła! Za to fantastyczna była aktorka grająca Niobe! Szkoda że tak marnie skończyła! Neo może latać, nie jest wybrańcem, Wyrocznia jest programem - w to mi graj! Nic nie jest takie oczywiste jakby sie wydawało. Ah, i na koniec zakamuflowany Agent na statku rebeliantów! Ciekawie zapowiada się MAtrix Rewolucje. ponoć wszystko się wyjaśni....