bryndza, zero ciarek na plecach. Koniec z przebojowością ten film po prostu nic nie wnosi do materii matrixa. Według mnie nie powinien sie nawet nazywać matrix bo primo nie jest to juz platforma rozgrywek główntch bohaterów, secundo nawet agent smith nie jest juz agentem matrixa, a jego kumpel nieudolnie wpieprza się między wódkę a zakąskę (czytaj: rozgrywkę ludzi i klonów). Spersonifikowanie głównego architekta jest już jak dla mnie największym minusem tej produkcji. W pierwszej części można bylo wysnuć jakąś teorię która w specyficzny sposób utożsamiala sens naszego existenzu z pomysłem braci wachowski. Tutaj mamy juz niestety jakas szitową koncepcję rodem z planety małp, gdzie ludziska sluchaja jakiejs rady, morfeusz jest rebeliantem-generalem, pierdolenie (sorki). W PARU SLOWACH MOWIE: TYLKO SCENY WALK SA REWELACYJNE! Niwkonsekwencja umierania w tym filmie tez zabija. Ochroniarze-klony kolesia od francuskich uciech i moniki beluczi nie daja sie zabic kulką, nie dają sie zabić przyjebką z "TIRA" ale giną bezpowrotnie pod wpływem płomieni rzygających z przeciętych przewodów paliwowych i pękniętych baków. Dobra koniec....'