Paradoks ? Ale tak właśnie było ! Okazuje się, że od początku do końca smith i neo są nierozerwalnie połączeni. Powiem więcej: Wybrańcem nie jest neo ale ich duet ! No cóż, taka koncepcja dobra i zła nie jest czymś łatwym do łyknięcia dla ludzi, którzy lubią stawiać grubą kreskę między jednym a drugim ... Ale "każdy medal ma dwie strony", jak to lubią powtarzać na Dalekim Wschodzie ... Tym, co uważają, że filozofia matriksa to jedynie jakieś wypocone na siłę pustosłowie, powiem:
Niech będzie, o wychowankowie idealistycznej kultury europejskiej ! Bierzcie ołówek i oddzielajcie Dobro od Zła !
Ale warto też czasem zajrzeć w inne rejony świata i zobaczyć, co tam na ten temat myślą.
Prawdę prawisz...
...lecz w demagogię nie popadaj... ;) Trylogia Matrixa i jej fundamenty intelektualne to nie tylko Daleki Wschód, ale miszmasz z przewagą myśli dalekowschodniej, więc...nie przesadzajmy. Ale i tak, cieszę się, że chce ci się o tym w ogóle myśleć...
Demagogia spreparowana ...
Zgadza się, ta odrobina demagogi ma zadanie prowokacyjne. To "daleko posunięty skrót myślowy lekko naostrzony w kierunku filozofii idealistycznych". Tak mi się wymsknęło. A, że miszmasz to się zgadza - trochę buddyzmu zen, trochę buddyzmu tradycyjnej mahajany, do tego wpływy zdecydowanie hinduskie i na koniec Neo umierający(?) z krzyżem na piersiach ... :)
Ale jak dla mnie bajka, jakiej dawno nie widziałem ! Ten film nie służy przecież rozważaniom egzystencjalnym, tylko rozrywce !
golden ratio
Mam na to taki wykres:
MATRIX braci Wachowskich:
Złożona, filozoficzna opowieść bohaterska na kanwie myśli wielu kultur <<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<< złoty środek >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> estetycznie cyberpunkowa, emocjonalnie nam współczesna amerykańska superprodukcja.
:D
Jedna mala prosba
Dobra, to juz wytlumaczyles mi filozofie filmu, ktora i tak rozumialem. Teraz wytlumacz mi jeszcze patos w dialogach, ktorego pojac nie moge ;D Pozdro i - w razie czego - bez obrazy.
ależ proszę :)
Nawet nie zaczął tłumaczyć - rozłożył tylko na czynniki pierwsze (jeszcze chyba nie do końca nawet ;) - to co wpłynęło na Wachowskich i na ostateczny kształt fabuły.
A patos?
Patos w dialogach jest - tak się przynajmniej Wachowskim wydawało, podejrzewam - konieczny, ponieważ historia, którą opowiadają, też jest niejako patetyczna. Chcą, żeby była epicka, to na pewno, i jest, tyle że podskórnie ;)
Pierwszy plan wychodzi po prostu armagedonowo i pearlharborowo, właśnie przez ten patos, który na większość z nas działa już odstraszająco, ale...jest konieczny przede wszystkim dlatego, że historia jest bardzo wzniosła. Opowiada o społeczności ludzkiej, walczącej z przeważającymi siłami i stojącej na autentycznej krawędzi zagłady...
Widzisz, nawet to moje zdanie było niejako wzniosłe. ;)
alez dziekuje ;)
Patos jest konieczny wlasciwie tylko w greckich dramatach. Filmom sci-fi jest tak samo potrzebny, jak miotacz ognia pieciolatkowi. A i efekt koncowy sie by zgadzal...
Zdolny rezyser potrafi opowiedziec wielka, epicka historie tak, zeby byla wielka, epicka a jednoczesnie pozstala w swoim gatunku, nie cofajac sie do starozytnosci. Przyklady - "Braveheart", "Truman Show", "The Wall", "Natural Born Killers", "Forrest Gump"... Madrze, poruszajaco, bez patosu. Jak sie nie umi to sie nie robi. Pierwszy "Matrix" byl epicki w swojej skromnosci, niemal klaustrofobicznosci. Dwojka glebie paradoksalnie osiagala przez swoja plytkosc. Ale Wachowscy koniecznie musieli wiecej, bardziej, lepiej...
A juz od dawna wiadomo, ze lepsze jest wrogiem dobre. Tu okazalo sie wrogiem smiertelnym. Revelations poszlo na dno i pociagnelo poprzednikow za soba. "Reaktywacja" juz poleciala z mojej listy ulubionych, "Matrixa" uznaje tylko jako osobna calosc. Ot i. Bierz mnie za fanatyka jak chcesz.
yeah
To najwyżej ja mogę tu być uznany za fanatyka, gdyż obstaję, że istnieje coś, czego istnienia nie zanotowałeś - fabuła w Reloaded i Revolutions. ;)
Ajajaj
Zanotowalem, zanotowalem. Fabula Reloaded nawet mi sie podobala. Zas czegos tak slabego jak fabula Revolutions po prostu nie sposob nie zauwazyc :D
Patos w dialogach, chrupki w kinie
Wg. mnie nie ma tu czego tłumaczyć. Mnie dialogi matrixa generalnie nie irytują, są typowe dla tego typu produkcji. Patos ? Mnie zdecydowanie bardziej irytowała głośna "nieodporna na patos" publiczność w kinie ze swoimi komentarzami. Ale generalnie luz. Zabawy sobie nie psułem, bo ogólnie widowisko przyniosło mi wystarczająco dużą satysfakcję.
Dlaczego jednych "patos matrixa" irytuje a innych nie ?
Może to kwestia wieku, stanu cywilnego i liczby posiadanych dzieci ?
Lampa w podlodze, drzwi pod pradem
O jakim typie produkcji w tej chwili mowimy? Ew. podaj od razu przyklady innych pokrewnych filmow nasyconych w tym stopniu napuszonymi dialogami. To kolejna mala prosba.
Nie wiem, dlaczego jednych to irytuje a drugich nie. Na pewno nie wiazalbym tego ani z wiekiem ani z sytuacja rodzinna. Forum filmwebu jest najlepszym kontrargumentem. Osoby w tym samym wieku potrafia serwowac diametralnie rozne poglady. To raczej kwesttia podejscia do "Matrixa", do science-fiction i do kina ogolnie.
Przygnebienie.
Słuchaj stary, nie mam ochoty podnosić Cię ze stanu przygnębienia i poczucia straconego czasu. Moja ocena jest absolutnie subiektywna i podobnie Twoja (mimo, że potrafisz wymieniać mnóstwo tytułów innych filmów). Ja nie jestem znawcą filmu (moja kuzynka jest, może z nią pogadam ...), natomiast potrafię szczerze opisywać swój stan emocjonalny. Bez zbytniego patosu, którym Ty faszerujesz swoją recenzję (oczywiście w negatywnym wydaniu). Twoja recenzja zamieszczona w innym wątku jest teatralna i osobista - nie ma nic wspólnego z rzetelną pracą krytyka filmowego. Miej to na uwadze, zanim zaczniesz "obiektywnie" podważać treści innych moich wypowiedzi. Taka recenzja byłaby dobra w "NIE" ale nie w czasopiśmie zajmującym się filmem profesjonalnie. ZA DUŻO NIEZDROWYCH EMOCJI, stary. Nie proszę, byś nie brał tego osobiście, ale zachęcam także do trzeźwych przemyśleń.
W poście zatytułowanym "Wycinanka" (w tym wątku) piszę więcej o tym, dlaczego oceniam, tak jak oceniam, jeśli Cię to interesuje.
Ech tam...
Nie chce, zebys podnosil mnie z jakiegokolwiek stanu. Zwlaszcza, ze generalnie jestem zadowolony :) Po prostu pomyslalem sobie - jak widze, bezpodstawnie - ze wypowiadajac sie na liscie dyskusyjnej chcesz podyskutowac. Ale nie to nie. Oczywiscie dalej nie rozumiem, skad wiesz, ze "Matrix 3" jest typowy dla swojego gatunku, skoro nie znasz innych produkcji tego typu. Ale na odpowiedz juz nie licze.
Denerwuje mnie tylko podejscie obroncow "Matrixa 3" do tematu - o ile Väinämöinen caly czas reprezentuje ludzki poziom i uzywa logicznych argumentow, to juz inni od pewnego momentu robia sie po prostu prymitywni. Ty chcialbys mnie wcisnac do "NIE", kto inny robi ze mnie fana seriali wenezuelskich. Zeby bylo smieszniej, zarzucasz mi patos. OK, wiec mi go pokaz. Ja moge pokazac Tobie, gdzie sam go uzyles - ze zacytuje: "Tym, co uważają, że filozofia matriksa to jedynie jakieś wypocone na siłę pustosłowie, powiem: Niech będzie, o wychowankowie idealistycznej kultury europejskiej ! Bierzcie ołówek i oddzielajcie Dobro od Zła !" A ponoc bylo od serca i bez zbednego dramatyzowania...
I na koniec - nie pracuje dla pisma profesjonalnego, bo nie jestem profesjonalista. Wiem o tym. Uspokojony?
Po dłuzszym zastanowieniu ...
Batman, Spiderman, X-Men, Gladiator, Bylismy żołnierzami, Armageddon ... Brakowało tam patosu ? Może nie był to pasos, tylko trochę zbyt szablonowe kwestie o patriotyźmie, słusznej walce, miłości absolutnej. Nie wszędzie i nie zawsze właśnie tak, ale ogólnie dialogi egzystencjalne nie są mocną stroną tych widowiskowych filmów.
To wiele wyjasnia
No coz, troche mnie dziwi, ze kladziesz "Matrixy" na jednej polce ze "Spidermanem", "Armageddonem" czy chocby "Gladiatorem". Ale w takim ukladzie - fakt - film jest jak najbardziej w swoim typie. Ten sam patos, ta sama sztucznosc i napuszenie ("Gladiator" byl troszke lepszy, "Bylismy zolnierzami" nie ogladalem, ale reszta filmow zgadza sie w stu procentach). Humor rownie kiepski. Bylo tego co prawda nieco mniej, ale w koncu "Matrix 3" mial byc rewolucja w swoim gatunku, wiec Wachowscy musieli przeskoczyc konkurencje.
Ja "Matrixa" 1ke uwazam za ambitne sci-fi, stad rozbieznosc naszych opinii.
generalnie luz
<<<<<<<< Może to kwestia wieku, stanu cywilnego i liczby posiadanych dzieci ? >>>>>>>>
:))
Musisz liczyć się z tym, że Twoje poczucie humoru spotka się na tym forum z dużym niezrozumieniem. ;)
<<<<<<<< Ale generalnie luz. >>>>>>>>
Jakże odświeżająco brzmiące słowa...
I z trochę innej beczki: co musiałoby się dziać w Rewolucjach, abyś nie wyszedł z seansu usatysfakcjonowany?
Wycinanka.
Hmm... Pytania są coraz bardziej osobiste, ale w końcu nie po to tu piszę, by moja ocena była uznawana za obiektywną ... :)
Jest dużo rzeczy, które mogłyby ujemnie wpłynąć wg. mnie na film. Choćby gdyby zabrakło kilku scen, i szczególików, które utkwiły mi w pamięci: w szczególności chodzi mi o wyprawę do Miasta Maszyn.
Motyw z gigantycznymi "pancernikami"(?) wystrzeliwującymi niezliczone roboty-pociski (ach, właśnie takie rzeczy lubię: zrobione z rozmachem i ogromną wyobraźnią monumentalne sceny wyciskające na maksa możliwości efektów specjalnych, a jednocześnie z odpowiednim własnym rytmem - odpowiednim do wielkości pancernych "aktorów", nienatarczywe, rozgrywające się powoli).
Inny szczególik: Neo stojący w oczekiwaniu na Architekta a wokół niego bogate "robocie życie" - roboty zamiast owadów, ale jak idealnie zrobione, znów zaprezentowane nienatarczywie - jako tło zasadniczej akcji.
Do tego kwestia walki z mątwami. Można się tutaj spotkać z zarzutem, że coś mało inteligentne były te mątwy w swoim działaniu przy tak ogromnej przewadze liczebnej. Bingo ! One właśnie były mało inteligentne - ich siła opierała się na tym samym, co siła roju mrówek i szerszeni. Kto nigdy dłużej nie obserwował zachowania tych zwierząt oraz nie zna badań naukowych, szczególnie w dziedzinie informatyki na temat zachowania rojów składających się z prostych organizmów to może w ogóle nie zrozumieć, o czym ja mówię.
Ale nie ukrywam - jestem zboczonym informatykiem, który w dodatku spędził duuużo czasu na bezpośrednim przyglądaniu się mówkom, osom i szerszeniom, który ma pewne doświadczenie w komputerowym symulowaniu pewnych zjawisk.
Dodatkowym zboczeniem jest to, że od wieeelu lat jestem ŻYWO zainteresowany kulturą Tybetańczyków, nie tylko ściśle buddyjską.
No - mam na dzieję, że moje zboczenia wiele wyjaśniają - absolutnie nie uważam, że to co mówię jest obiektywne. Jedyne co chcę powiedzieć to to, że film mi się podobał bo w wielu punktach uderzył w moje osobiste zainteresowania. I innym też tego mogę tylko życzyć: rozwijajcie swoje zainteresowania i bawcie się dobrze !
Nastrój popsułyby mi także na pewno ostre sceny seksu w jednym albo i drugim statku kosmicznym ... Nie dlatego, że ich nie lubię, ale dlatego, że by zupełnie nie pasowały do całego widowiska. Matriks nie byłby wtedy matriksem. I o tym właśnie mówię: wg. mnie Matriks nie zawierał niczego, co byłoby tam wstawione na siłę z zupełnie innej beczki. Pod względem filozofii, podejścia do przemocy i efektów specjalnych oraz wątków miłosnych był po prostu konsekwentny od początku do końca, we wszystkich częściach. Bywały może lekkie przegięcia w tę lub tamtą, ale to nie są "różne filmy" sprzedawane pod jedną etykietką. Stanowią całość. Idąc na trzecią część wiedziałem, że wątek miłosny Neo i Trynity jest pokazany nieco infantylnie (dla młodych widzów ?), że Wyrocznia lubi dużo gadać (nie wspominając już nawet o Architektcie ...) itp. Ale dlaczego miałoby mi to popsuć zabawę ? Wiedziałem, że tak będzie ... :)
aż przyklasnąłem
Dzięki, odpowiedź jest bardziej niż satysfakcjonująca... Nie pozostawia mi wręcz nic do dodania...
Co do roju sentineli - nie znam sie ani na informatyce (zaawansowanej), ani na entomologii, ale zrozumienie, na jakich mniej więcej zasadach funkcjonować będzie rój, niezbyt skomplikowanych solo, organizmów, nie przekracza moich zdolności pojmowania w przeciwieństwie do tak wielkiej rzeszy widzów, narzekających na ten właśnie szczegół... :I
Co do wszystkich uwag na temat szczegółów - zgadzam się całkowicie (tak jak bitwa o Zion nie zrobiła na mnie wcale wrażenia, tak podróż nad powierzchnią i 'pancerniki'...to było coś...). Aha, i tak a propos Miasta Maszyn - AI, z którą rozmawiał Neo, to nie był - z pewnością - Architekt... Myślałem, że to raczej jakaś manifestacja kolektywnego umysłu maszyn z mainframe'u, czy coś...to ty się znasz, zaproponuj coś. :)
Zresztą, to jest akurat nieważne (chociaż muszę przyznać, że 'mątewki' układające się w twarz nie wydały mi się dobrym rozwiązaniem...)
Ja w ten film uwierzyłem dlatego, że perfekcyjnie zamknął opowieść, nad którą ślęczałem bardzo długo, próbując ją rozszyfrować. W takim stopniu, że nie byłem w stanie opanować rozbuchanych, kosmicznych oczekiwań, nie do zaspokojenia, i dlatego, na początku, machnąłem na Rewolucje ręką. Na chłodno, po głębokim zastanowieniu i drugim obejrzeniu, zmieniłem zdanie o 180 stopni - udzielono odpowiedzi na wszystkie moje pytania, tak że nie muszę niczego sobie sam dopowiadać...
I oczywiście to prowadzi do fundamentalnego wniosku, który dzielimy wspólnie, aczkolwiek z odrobinę innych pobudek - że trylogia jest konsekwentna od początku do końca, w każdej z dziedzin, zarówno emocjonalnych, wizualnych i intelektualnych. Tą konsekwencję niektórzy postrzegają jako brak inwencji, który miałby polegać na tym, aby tworzyć coraz bardziej niesamowite historie w każdej kolejnej części...
Reasumując, po Reloaded wiedziałem na pewno tylko jedno, że w Rewolucjach dojdzie - w jakiś sposób - do przymierza/zjednoczenia/pokoju (tylko które wybrać?...) pomiędzy ludźmi i maszynami. Resztę wyjaśnił film, wykazując rzeczywiście żelazną konsekwencję w trzymaniu się pewnych faktów... Tym mnie ostatecznie urzekł.
[Błędów jeszcze nie szukałem, ale na to przyjdzie czas w święta, jak będę miał jakikolwiek czas w ogóle...]
Pozdrowienia, sielim :)