Niektórzy krytycy zdecydowanie przesadzili; nie jest to wcale zła produkcja, zasługująca na Złote Maliny. Owszem, scenariusz już nie tak błyskotliwy jak w pierwszej części, ale mimo wszystko jest to ciekawy film. Sekwencje w Zionie i końcowa walka Neo ze Smithem są naprawdę niczego sobie, wg mnie Akademia popełniła wielki błąd, nie przyznając "Rewolucjom" nominacji za efekty.
W sumie nie jest to doskonałe kino, ale kiedy nie ma innej alternatywy, "Rewolucje" można obejrzeć bez poczucia straconego czasu. Choć nie ma się co oszukiwać; do "Matriksa" z 1999 jest tej części daleko. Ale nie tak daleko, jak twierdzą niektórzy, mieszając film z błotem.