Trzy słowa do mojej poprzedniej wypowiedzi: podczas czytania książki spotyka się pewne wątki, które są ważne dla treści ale próba przeniesienia ich na ekran wydaje się z góry skazana na niepowodzenie. Gdyby pierwowzorem filmu Matrix było jakieś dzieło literackie, to wątek kolejarza byłby właśnie takim elementem - niezwykle istotnym elementem całości układanki, ale niemal niemożliwym do przeniesienia na ekran, bo to element niewidowiskowy, bez akcji, statyczny klocek. Bez niego jednak całość się chwieje.
A jednak! A jednak autorom Matrixa udało się ten wątek wpleść w film! Chwała im za to. Umieszczenie go zaraz na początku trzeciej, zamykającej całość, części trylogii sugeruje jego istotność - dlatego warto wsłuchać się w rozmowę Neo na stacji, warto wychwycić trzy lub cztery momenty w Rewolucjach, które bezpośrednio i pośrednio dotyczą wątku kolejarza. Nie będę tu się starał odmalować tego tematu, bo to praca indywidualna każdego Poszukiwacza Sensu, polecam tylko zwrócić uwagę na fakt istnienia świata pomiędzy - świata pomiędzy Matrixem i światem realnym. Fakt istnienia świata, który nie rządzi się prawami ani Matrixa ani prawami świata realnego. Jedyne prawa to prawa twórcy tego świata - Kolejarza właśnie. Warto przed lub po seansie zbadać temat mechanizmu ludzkiej percepcji świata, i to nie tylko w sferze materialnych zmysłów
ale także, a może zwłaszcza, w sferze umysłu, w sferze mentalnej - bo to o niej właśnie mowa w wątku kolejarza.
No i ten wspaniały kawałek układanki, dotyczący życia programów w Matrixie. Tego, co robią, gdy postanowią przeciwstawić się twórcom. I wspaniała 'definicja' miłości - aż strach takie głębokie sprawy pakować do filmu, który może zostać potraktowany jako film akcji. Brawo bracia Wachowscy! Brawo!
i może
I może o Kolejarzu była też mowa, aby zanzanczyć, że istnieje świat w którym jest ktoś nie do pokonania. Co miałoby sens w końcowej sekwencji filmu, kiedy agent Smith przerobił już w Matrixie wszystkich na swoje klony tworząc w ten sposób swój świat, w którym jest nie do pokonania - teoretycznie!
Miłość i karma
Tak, wypowiedzi na tym forum pokazują, że wielu filozofię matriksa uważa za jakiś dziwoląg i pusty frazes, na siłę wepchnięty w film a nie docierający do słuchacza. Ale
1. Matriks nie jest filmem roztrząsającym problemy egzystencjalne ! Dajcie luz ludzie, to mają być fajerwerki, fantastyczna wizja innego świata a filozofia jest tylko dodatkowym smaczkiem.
2. Filozofia prezentowana na białym peronie przez program komputerowy może być zupełnie niezrozumiana na gruncie judeochrześcijańskim. Bo to filozofia zakorzeniona w dalekim wschodzie. Rozważania na temat miłości, karmy ("to tylko słowa, liczą się ZWIĄZKI") są wg. mnie fantastycznie wplecione w film, nie zmienia to jednak faktu, że trzeba by chyba mieć głębsze pojęcie, co to jest karma i też inaczej patrzeć na miłość, która w tym kontekście ma mało wspólnego z ideami promowanymi na gruncie chrześcijańskim, głeboko wrytym w całą kulturę europejską.