Tak jak jestem fanatycznym wielbicielem 'jedynki', tak ostania część "Matrixa" pozostawiła we mnie uczucie rozczarowania i żalu. Nigdy nie wychodzę przed końcem seansu, a w tym wypadku miałem wielką ochotę to zrobić. Zostałem do końca, czekając na jakąś sensowną pointę. Ale się nie doczekałem.
A żal mi 25 pln za bilet...
Nie zmienia to jednak faktu, że "M" z 99 roku uważam i będę uważał za najbardziej buddyjski film od czasu "Wyjścia robotników z fabryki braci Lumiere...