Cały sens filmu można byłoby zmieścić w max 30 minutach. Po wydobyciu naszej (wiadomej) dwójki, ruszyć w nieznane aby ponownie zawalczyć o ludzkość lub coś innego, co miałoby jakakolwiek sens. Niestety, film jest o niczym, strzępy przewijającej się trylogii w postaci retrospekcji, przypominają o czymś interesującym, sensownym, nowoczesnym (jak na tamte czasy) i kompletnie nie pasują do czwartej odsłony.
W filmie nie ma niczego zaskakującego, porywającego, nie ma ciekawego soundtracku - nawet na koniec odnawiają coś co już było. Nie ma ciekawych, mających S E N S walk.
Wszystko w tym filmie jest praktycznie bez celu, bez polotu, be finezji, bez sensu...
No i oczywiście nie mogło zabraknąć wątków "tęczowych agresorów". Jakiś koleś lecący na odmłodzonego Morpheusza, stara Niobe ze swoją dziewczyną (chociaż z tego co pamiętam, kiedyś wolała facetów) no i wszędobylska feminizacja wszystkiego. W końcu to nie Neo był wybrańcem, najważniejsza była Trinity... szkoda mi już czasu na to. Liczby jakie kosztował ten film i ile zarobił mówią sporo.