Ten film to idealny przykład straw-mana, włącznie z twoim postem. Nie sięga właściwie żadnej poprzeczki, chyba że mówić o ostatnich wyczynach Baya lub Emmericha, ale potem się dziwi, że nikt go nie kocha, więc wykonuje przeróżne desperackie, pozorowane manewry, pokroju syndromu oblężonej twierdzy, żeby ludzie myśleli, że jest inaczej. I oczywiście są tacy, co się nabierają.

Stosujesz projekcje do wywrócenia konkluzji do góry nogami. Czysty absurd. Mówisz o widzach niezadowolonych z tego filmu jako "pokoleniu Marvela" tymczasem ten film jest gniotem bo dosłownie reprezentuje te masowe Hollywood gdzie trzepie się filmy na szybko bez wielomiesięcznej choreografii, tak jak Marvele (O IRONIO!), o czym wiele razy ubolewał Jackie Chan. Oryginalna trylogia Matrixa była jednym z chlubnych WYJĄTKÓW, które tego NIE robiły, a zamiast tego korzystały z najwybitniejszych specjalistów kina kung fu, pokazując tym samym wielki respekt dla osiągnięć kultury spoza USA, czerpiąc z niej garściami i tym tworząc wielkie dzieło. Wachowscy wtedy zachowali się jak najwyższej klasy badacze adaptujący i rozumiejący wizje z krajów azjatyckich. A żeby udowodnić, że to nie jest kwestia "gustu" czy "innej opinii" to przytoczę prosty fakt. Ten film stosuje umyślne błędy montażowe podczas scen akcji. Takowe się czasem stosuje w drobnych ilościach dla dodania dyskomfortu i dramaturgii, jak np. złamanie osi w Matrix 1 podczas walki Neo i Smitha. Problem w tym, że w Matrix 4 Lana zdecydowała się zastosować umyślnie chaotyczne błędy (niepopełniane nawet przez studentów) na wielka skalę, które normlanie występują wyłącznie w amatorskich produkcjach i klasie B, prawdopodobnie jako zagranie na nosie "naiwnym fanom akcji i kung fu", których teraz nienawidzi (ten pajac krzyczący: "we need bullet time! wooo!! "- i tym podobne komentarze wyjaśniają jej intencje). Innymi słowy: dokonała umyślnego auto-sabotażu jako meta-komentarz ideologiczny. Ktoś absurdalnie może to pochwalić jako coś oryginalnego. Ale ja myślę, że zastosowanie tego zabiegu w filmie, który dosłownie wyzywa "fanów matrixa" na różne sposoby raczej świadczy o typowych problemach z kontrolowaniem agresji i popuszczaniu nerwów. Jest tylko i wyłącznie jedno racjonalne wyjaśnienie odnośnie fanów oryginału którym podobało się to coś: MASOCHIZM.

to w takim razie czy to nie dobry film, skoro jest tak pięknie strollowany, a do tego mimo wszystko daje "coś" z trylogii?

Pierwszym najwaźniejszym bledem bylo zrobienie z tego filmu pastiszem a wrecz nasmiewanie sie z trylogii tu juz byl pierwszy strzal w kolano.W trylogii stawka byla wielka,bylo to czuc,te emocje,zas tu wrecz to splycono,obrocono w zart.Kazda kwestia w trylogii byla wazna,na wage zlota.Dalej postacie,drugi strzal w kolano,w trylogii,kazda wrecz cos wnosila ale jak tez byly zagrane,architekt,wyrocznia,Morfeusz nawet taki kkucznik+glowni antagonisci zas w 4-ce dostajemy bande malolatow i antagonistoow zgrywusow.Kolejny strzal tym razem w pupe, nie tak dotkliwy ale jednak to efekkty specjalne marnej jakosci wlacznie z horeografia walk...Nikt nie liczyl na jakis WIELKI film ale na jakis akceptowalny pozion jakosci dorownujacy 2 i 3 czesci.

Niestety prawda.

Sama prawda. Ludzie oczekiwali nie wiadomo czego i teraz wypisują głupoty że niby w filmie okazuje się ze matrix to gry.