Pierwsze co, to zacznę od pochwał. Nie, nie jest to zły film, powiem więcej, jeśli popatrzymy na końcówkę rewolucji, które znakomicie domykały całą serię, to trzeba pochwalić scenarzystów, bo musieli się ostro nagimnastykować, by z takiego zakończenia zrobić jakąś logiczną kontynuację. I to zrobili.
Historia w filmie jest logiczna, nie kłóci się z poprzednimi częściami, może jest nawet trochę zbyt prosta, choć Matrix 1 też skomplikowany nie jest. Jedyne zagmatwanie w fabule jest w pierwszej fazie filmu, dla mnie najgorszej, ta rozmowa o Warner Brosie naprawdę brzmiała jak jakaś parodia matrixa.
Najbardziej mi się podobała o dziwo faza druga w prawdziwym świecie. Ta historia tego co się działo przez 60 lat nieobecności Neo naprawdę była ciekawa, mogliby się pokusić o jakiegoś Animatrixa, który rozbudowałby wątki z tego okresu.
Faza trzecia w "dawnym" Matrixie była średnia. Skoro niby Matrix się tam zrestartował do poprzedniej wersji, to powinniśmy dostać dawny zielonkawy filtr, a dostaliśmy kompletną ciemność z oczojebnymi zielonymi neonami.
I choć jako całość historia jest dosyć dobra, to z realizacją jest już o wiele gorzej.
Muzyka? Jest dobra, ale nie zostanie zapamiętana, a powinna.
Akcja? Ciężko zrobić w dzisiejszych czasach coś rewolucyjnego, aczkolwiek trzeba przyznać, że próbowali. Ten nowy bullet-time na przykład.
Nie wiem, czy któraś akcja zapisze się w historii kina, ale ucieczka na motocyklu ma na to największe szanse. Większym problemem jest reszta bijatyk. Ta z Morfeuszem w symulacji jeszcze była fajna, ale reszta to tragedia. Nie chodzi mi o choreografię, praca kamery była tak badziewna, że aż hańbi tą serię. Przecież akcja z pociągu to jest je**ny teledysk, aż dziw że nie podłożyli tam jakiegoś popu.
Lecz jest coś, co psuje ten film tak bardzo, że rozumiem te mocno negatywne opinie. I nie, nie chodzi i Smitha, w tym przypadku bardziej mnie boli to, że sam Hugo Weaving dostał propozycję zagrania, także ta część była też z myślą o nim. Niestety był potrzebny wtedy na innych planach i twórcy musieli ratować się czym innym. I choć nie mam nic do Groffa, to niestety, ale Smith jest tylko jeden. Myślę, że popełnili ogromny błąd kręcąc to bez oryginalnego aktora, Hugo na pewno w jakimś stopniu uratowałby ten film przed klęską. Lecz najgorszą postacią jest w tym filmie... Morfeusz.
Boże Święty, co oni zrobili z tą postacią. Rozumiem, że był to program komputerowy (czego się kompletnie nie spodziewałem, choć popieram pomysł, widać, że zapomniany już the matrix online jednak miał jakiś wkład do filmowej fabuły), ale błagam was, dawny Morfeusz to był totalny badass w Matrixie, tutaj rzuca żarcikami na lewo i prawo, ubiera się w jakieś szlafroki i rozdaje wszystkim tabletki. Może i był potrzebny do przebudzenia Neo, ale potem jego postać już tylko drażni. W sumie nie tylko widzów, bo reszta statku nie zwracała na niego zbytnio uwagi jakby go tam wcale nie było. Niby brał udział w akcjach, ale jakby tam go zniszczyli, to w sumie nikt by się nie zorientował, że ktoś poległ.
Także podsumowując całość, to jest dobry film, ale słaby matrix. Niby nie ma aż takiej katastrofy, na jaką sugerują oceny (średnia 5.1 podczas gdy terminator 6 ma 6.0, trochę niesprawiedliwe), ale daleko mu do ideału. Tylko czy dałoby się wykrzesać coś więcej z filmu ewidentnie robionego na siłę? Warner Bros podobno już myśli o piątce. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale jeśli by doszło, to mam nadzieję, że Wachowski znów stanie za kamerą. Wiem, że po tym filmie wielu z nas chciałoby oddać matrixa w ręce kogoś innego, ale boję się jak bardzo wtedy stoczy się ta seria, kiedy wejdzie w niepowołane ręce. Szczególnie, że historia z czwórki nie jest zła, także to dowodzi, że Wachowski jednak nadal potrafi pisać scenariusze i pewnie miałaby w zanadrzu jakiś pomysł na piątkę. Furtka na dalszą kontynuację teoretycznie jest otwarta, pytanie czy warto po takiej klapie ze zmartwychwstaniem...