Jak nie ma wzmianki o Kubricku to znaczy, że autorzy niewiele rozumieją z tamtego filmu tak naprawdę. Bo powinien być. To 2001 gdy powstał w czasie gdy Dick napisał Ubika - swoją najważniejszą książkę - był pierwszym filmem o symulacji. Na dodatek najpełniejszym bo odnoszącym się do całego kosmosu i najbardziej realistycznym bo to żadne komputery ani programy telewizyjne tylko podejrzenia co do natury rzeczywistości w której żyjemy z pytaniem czy istnieje wyższa rzeczywistość. Gdzie mieszka Bóg? - pyta film między innymi jeśli założyć, że coś takiego istnieje. A jak nie istnieje to czy my zmierzamy ku boskości? Jesteśmy wstanie to osiągnąć?

Cały ostatni rozdział obywający się bez słów, był na tyle wieloznaczny, że trudno nie uznać Bowmana za człowieka, którego kosmici umieścili w czymś na kształt rzeczywistości wirtualnej. Ale też wszystkie obrazy wszechświata pokazane wcześniej tuż za wylotem z tunelu mają charakter refleksyjny. Czy coś, ktoś, steruje i tworzy światy? Czy jest więcej wszechświatów? Czy mógłby wyglądać zupełnie inaczej? Nie było takich pytań w żadnych Matrixach. 2001 przewyższa wszystkie tego typu podobne filmy bo nikt nie drążył tego głębiej i nie odnosił się do tego tematu na taką skalę.