Porównywanie MATRIXA do Blade Runnera to co najmniej profanacja. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na to, że Matrix to dobrze zrealizowane kino akcji w rytmie cyberpunk, otoczone zarazem pseudofilozofią. Film jest dosyć schematyczny, aktorzy nie zagrali najlepiej (Keanu Reeves po raz kolejny wystąpił w filmie, który jeszcze zwielokrotni jego sławę, mimo że jest tak naprawdę słabym aktorem), ale reżyseria i efekty specjalne stoją na wysokim poziomie. Nie należy jednak wpadać w zachwyt nad tym filmem - wykorzystany został bowiem stary już wiele razy stosowany pomysł - nic nie istnieje, wszystko co widzimy to fikcja. Ten zwykły tandetny koncept (chociaż można go doskonale zrealizować) został w ultrakonwencjonalny sposób zamieszczony w tym dziele Wachowskich. Wracając do gry aktorskiej to muszę przyznać, że świetnie się spisał Hugo Weaving, grający czarnego charaktera. Blade Runner to opowieść o człowieku, która została owiana nastrojem s-fi. Natomiast Matrix to zupełnie inny film (Robert Nozick powinien pozwać Wachowskich o kradzież pomysłu z wanną!). Dla mnie za bardzo teledyskowy, a za mało w nim fabuły - wszystko na jedna standardowe kopyto ("MATRIX Cię zniewoli" - już się boję!).
PS Ma tyle wpsólnego z Łowcą Androidów" co "The beach" z "Fight clubem". (podobno ten pierwszy TEŻ opowiada o społeczeństwie)