Zdaje mi się że 90% tych komentarzy że zaje... i rewe... i super i hiper oraz ultra, pochodzi od maniakalnych graczy komp-owych spędzających kilkanaście godzin dziennie przed monitorami, w światach Quakeowo-Diablowych, wówczas taka historia jak Matrix zwala z nóg i wydaje się że nie wiadomo co. Przyznaje że pomysł jest niezły, klimat filmu jest OK, efekty też, ale ludzie, to nie wszystko!!! Aby film czy opowiadana historia były dobre potrzeba jeszcze kilku rzeczu, a te wymienione w poprzednim zdaniu należą do tych raczej drugorzędnych (może poza pomysłem). Kino to nie gra przygodowa z elementami kung-fu i strzelaninki! Zbierz kilka elementów i postępuj według wskazówek a dojdziesz do ostatniego poziomu. To dobre dla przedszkolaków. Przecież sami wiecie, że dobry pomysł na grę to mało, liczy się scenariusz, charakter postaci (nie tylko to że fajnie wyglądają i się poruszają), komplikacje i zakręty, a jak ktoś leci ze schematem i proponuje Wam grę nie wymagającą ruchów kopułą, to tego nie łykacie. Wiadomo, raz na jakiś czas można zarzucić coś w stylu Quake'a czy Dooma, mroczny klimat, niezła grafa i nawalanka do wszystkich ale żeby całymi dniami i od razu zaje..., najlepsza gra wszechczasów itp! Dla kogo, no właśnie dla kogo? Tak samo jest z Matrixem. Spójrzcie na to trochę z boku i wyłączcie na chwilę te fale ogólnych zachwytów.
Obejrzyjcie Łowcę androidów, Obcego 1, oba Terminatory, poczytajcie Dicka, Lema, Tolkiena, a nawet niektóre kniżki Stefa Kinga itp. Potem możecie zapodać Matrix i napisać z niego recenzję.