Teraz, gdy szczęśliwie zostałem włączony w poczet studentów i mroczne widmo wojska choc na trochę się ode mnie oddaliło, z uśmiechem wspominam moją nieporadną prezentację ustną z polskiego. Wszystko robiłem na ostatnią chwilę, tekst prezentacji zacząłem przygotowywac w nocy poprzedzającej egzamin, tekstu uczyłem się jeszcze w drodze do szkoły, a przed szanowną komisją ani jednego zdania nie wypowiedziałem płynnie. xD Miałem wielkie szczęście trafic na tak wyrozumiałe i spokojne osoby.
Ale przechodząc do rzeczy. Oczywiście temat wybrałem związany z motywami fantastycznymi, by choc literaturę podmiotu miec przeczytaną/obejrzaną.
I tu pojawił się pewien problem - W swojej prezentacji chciałem podeprzec się "Matrixem", więc musiałem go wpisac do konspektu. Tylko, że od czasu premiery, szeroko rozsławieni bracia Wachowscy stali się rodzeństwem Wachowskich.
Pytanie brzmi:
Czy w takim razie podpierając się "Matrixem" należy napisac, że jest to dzieło:
a) Andy'ego i Larry'ego Wachowskich,
b) Andy'ego i Lany Wachowskich?
Jakie jest Wasze zdanie? :)
Kogo, czego.
Andy'ego i Larry'ego.
Ewentualnie wybrnęłabym "film stworzyli Andy Wachowski i Larry Wachowski",
bo jakoś mi to "Andy i Larry Wach..." kojarzy się z małżeństwem, a nie z rodzeństwem.
Dobra. Faktycznie.
Nie spojrzałem na jego stronę i nie zauważałem, że plotka jest zdementowana. Mój błąd. :]
Ale hipotetycznie - które imię należy pisac, jeśli autor filmu zmieni sobie płec? Albo inna sytuacja - gdy autorka wyjdzie za mąż i zmieni nazwisko?
O, losie... ;)
Chyba aktualne w chwili powstania utworu.
Kevin, obecnie znany jako Hildegarda Brzęczyszczykiewicz?
Autorki raczej nie zmieniają, albo dodają drugie...
Ale zakrętka...
Profesurze Mnjodek, chelp!
Uznac go za męrzczyznę, komisja i tak ma to gdzieś.
Ja moją prezentację - to jest bibliografię i ten "planik" napisałem w 15 minut na dzień przed ostatecznym terminem złożenia. Tekst wymyśliłem sobie w drugi pietnaście na dzień przed ustnym - bo mnie Matka opieprzyła że się nie uczę%) więc przysiadłęm i wykombinowałem
Efekt? 30 minut roboty = 19/20 pkt. A inni miesiącami pisali i kuli się na pamięc, a wystarczyła ekwilibrystyka języka i co tu duzo mówic - temat obcy dla komisji, w moim przypadku Fenomen
literatury Fantasy na pdst..."
Moje gratulacje! :)
U mnie:
dzień/2 - 17pkt
Ja go uznałem za kobietę. Jakby komisja zapytała, to bym wytknął jej brak wiedzy na temat autora. :)
Tylko, że już po fakcie, to miło by było się dowiedzieć jak to prawidłowo być powinno.
Szacun dla ciebie!
Chwała odwiecznemu żołniersko-szkolnemu olewactwu!
Jak umiesz posługiwac się językiem ojczystym to już połowa sukcesu.
Szacun jak Batorego komin!
Ano, jak zdawałam maturę (w czasach dinozaurów, ale jednak), przyszła do mnie polonistka (piła koszmarna i babsztyl) i rzekła: 'Najwyższej oceny pani chyba nie dam (to zadrżałam - wizja pytania z Oświecenia na ustnej i niechybnej poprawki), bo użyła Pani przykładów do których nie mogę się odnieść... A może umówmy, się, ja panią ocenię na 6, a pani mi te książki pożyczy?"
No i very Klever. Ja w Liceum z lektur przeczytałem tylko Kordiana%) [Pana Tadeusza z własnej nieprzymuszonej woli czytałęm w gimnazjum]
Jechałem non stop na opracowaniach, bo doszedłem do wniosku że czytanie na siłę nie ma sensu. Lepiej przerabiac to co się aktualnie chce a na niektóre książki przyjdzie czas potem - na niektóre nigdy. Miałem od groma swoich czytadeł i nie chciałem poświęcac czasu na inne - co nie znaczy że nie szanuję autorów lektur. Zreszta wiadomo - objętośc tekstów, czasem zbyt wielka, bo nie pozostawia miejsca na czytelniczą inicjatywę i zmusza do zapoznania się "Tylko Z Tym". A i nie wszystko powinno byc na liście lektur.
W takim razie szacunek dla Was obydwu! :)
Chwała olewactwu, chwała, ale na pytanie odpowiedziec żaden nie umie... x)
Co do opracowań - niewiele lektur przeczytałem, ale po tym jak zmarnowałem wakacje przymuszając się do "Potopu", a i tak dostałem taką samą ocenę jak Ci co jechali z opracowań, to mój zapał do lektur stanowczo stopniał... Ale "Giaur" był przeczytania warty.
...szkołą niszczy wiele dobrych książek. Np ten potop. A Giaur? Właśnie dlatego się znim nie zapoznałem bo był lektura - i by mozę zrobiłem wielki błąd który mogę naprawi jedynie lektórą tegoż.
Ale ma też pozytywną rolę - Opowieści o pilocie Pirxie zacząłem czytac z własnej inicjatywy po olaniu ich w szkole. A do lema skłoniły mnie fragmenty Dzienników Gwiazdowych, i tak zakołałem się w mózgu jednego z najwybitniejszych lachów jakich znam.
Podobnie z Mrożkiem. Zaczęło się odn Wesela w Atomicach ( Jak to czytałem to normalnie coś mi huczało w głowie - że takie fajne bystre dali na lektur%) )
"Podobnie z Mrożkiem. Zaczęło się odn Wesela w Atomicach ( Jak to czytałem to normalnie coś mi huczało w głowie - że takie fajne bystre dali na lektur%) )"
Ożesz... Faktycznie. xD
A ja cały czas nie lubiłem Lema za jego okropne "Wesele w Atomicach"... Dzięki za wyprowadzenie z błędu. Jakoś przy jednej okazji obu autorów u nas wymienili i tak mu przypisałem. xD
To teraz w ramach rehabilitacji wypadałoby się naszemu fantaście bliżej przyjrzec... xD
ponieważ to tak jest: jak się na coś nastawiasz, że czytasz/oglądasz arcydzieło jakiegoś genialnego autora i jeszcze mówiące o jakichś bliżej nieokreślonych rzeczach najistotniejszych... to klapa (u mnie np. Gwiezdne wojny, Władca pierścieni, czy z książek Lem), a jak chwytasz coś z zaskoczenia, to od razu się w tym zakochujesz (chociażby Matrix lub "Limes inferior" Zajdla).
Książki właśnie znielubiłem przez to, że wymagały więcej uwagi niż filmy, a istotnych treści przekazywały tyle samo, tyle że w przeciwieństwie do filmów zawsze były bardziej cenione.
Moje ulubione zespoły dlatego są ulubione, że najpierw je olałem widząc błędy, a dopiero potem, w miarę słuchania zacząłem coś w nich odkrywac.
I co do lektur: "Giaur" to w sumie takie czytadło, ale spodobał mi się motyw skorpiona gdzieś na początku powieści i jej konstrukcja. A że lekko się czytało, to dobre zdanie nie minęło. Ciekawsza jest "Lalka" Prusa, choc chyba nawet do połowy nie doszedłem (przed omawianiem nie zdążyłem przeczytac, a głupio się czyta jak się już zna zakończenie) i mimo trochę cięższego języka "Zbrodnia i kara". Przynajmniej te miło mi się czytało. (tak właściwie "Potop" też nie był zły, ale trochę za gruby :) )
P.S. Czy jest tu oprócz wypowiadających się ktoś zainteresowany, komu przeszkadza mały off-top? xD
trudno, najwyżej będą baty. ja mam 5 półek każda metr 70 z knigami, w tym dwie mają "podwójne rządki" to jest dwie warstwy knig. Oprócz tego knigi pod telewizorem i na szafkach. Nie ukrywam że gromadzę dobra kultury z zakresu fantastyki, sf i historii, a także "podróze" czyli... jakby o kulturze i geografii danych części świata - Syberia i ogólnie Wschód. No i komiks. Jak dostanę wypłatę to zamówię nowego Orbitowskiego i właśnie komiks Marzi - bo niezłe podobno. Osttno wgniótł mnie w ziemie Gipi - sala prób.
A wracając do tematu - matrix to zlepek popkultury i kilku idei zawartych w KSIĄŻKACH WŁAŚNIE. Pokazuje mniej więcej ile bracia czytali i oglądali. Tego drugiego więcej.
Czy książi są lepsze/gorsze od filmów? To dwa różne media, w książkę można więcej wsadzic - ale to zalezy od jej koncepcji.
No, wróciłęm z roboty po ponad 36 godzinach niespania. Pospałem. ale chyba jeszcze mi mało.
"Czy książi są lepsze/gorsze od filmów? To dwa różne media, w książkę można więcej wsadzic - ale to zalezy od jej koncepcji."
I to jest właśnie moje zdanie. :)
Jednak z racji tego, że ciężko jest mi się skupic na jednej rzeczy czytanie idzie mi opornie - zbyt często wybiegam skojarzeniami gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie... :) Dlatego preferuję filmy.
Książka może dokładniej wyjaśnic motywację i psychikę bohaterów oraz drobne aspekty świata przedstawionego, ale nie może tak dobrze operowac obrazem i jego drobnymi, niezauważalnymi elementami. Ale jak autor zdolny, to i na to znajdzie sposób. :)
Bez snu długo nie pociągniesz - na pracoholizm jeszcze przyjdzie czas. ;)
...wiesz, trzeba jeśc. Alkohol, fajki i łatwe kobiety to potężne wydatki %) [joke oczywista]
Co do knig - to kiedyś opowiadacze musieli radzi sobie jedynie za pomocą słowa - i wszyscy siedzieli skupieni wokół takiego typa. Pozatym, wtedy więcej się opowiadąło historii...
"kiedyś opowiadacze musieli radzi sobie jedynie za pomocą słowa"
A nie prawda! Używali jeszcze intonacji i gestykulacji. Możliwe, że Ci bardziej zaawansowani nawet mimiki. :)
Ale historie wtedy faktycznie były bardziej celebrowane... (sto lat temu jeszcze! Pamiętam jakby to było wczoraj. :) )
"..wiesz, trzeba jeśc. Alkohol, fajki i łatwe kobiety to potężne wydatki %)" Fajne menu. Kuchnia neourbańska? ;)
A i owszem uzywali ale z Alibabą i 40stoma rozbójnikami musieli mie problem%) Pomijajjac już wogóle sceny batalistyczne:)
Neurobuńska- ? Okreslenie mi nieznane - nawet na google brak%)
"kiedyś opowiadacze musieli radzi sobie jedynie za pomocą słowa"
Teraz nawet takich pisarzy już trudno znaleźć, hehe. Chociaż przecież logicznie rzecz biorąc, każdy niuans ma swoje słowo. A niuans między niuansami można wyrazić przenośnią.
Kiedyś było to rzemiosło podciągnięte do wyżyn sztuki, a dziś uważa się to za dar, talent... Nikt nas tego nie uczy - po co, skoro nie mamy daru?
Takie głupie myślenie - nie rozwijać, bo na pewno się nie nauczy.
Masowy pęd do przekazu wizualnego.
I co mamy? Czytanie ze zrozumieniem leży. Gorzej, bo stąd blisko do rozmawiania bez zrozumienia.
I będziemy musieli oddawać mimiką i intonacją Waterloo, bo wyginięcie dinozaurów to jeszcze jakoś idzie...