Dlaczego? Otóż smutne jest w nim to, że gdy się go zaczyna oglądać, pierwsze minuty, pierwszej części, wstępuje w człowieka refleksja i zarazem nadzieja: "ok, z tym światem jest coś nie w porządku i nie tylko ja to dostrzegłem, ale wystarczy połknąć czerwoną pigułkę (w jakiejkolwiek postaci by się ona przejawiała), przebudzić i zacząć żyć w prawdziwym świecie (jakkolwiek byłby on straszny, niekomfortowy i trudny). Wreszcie żyć własnym życiem i samemu decydować o swoim losie - tak jak pragnął tego Neo, który nie wierzył (na początku) w przeznaczenie." Lecz w miarę trwania filmu: wyrocznia i głęboka wiara Morfeusza i Triniti w wybrańca coraz bardziej gaszą nadzieję, że człowiek decyduje o własnym losie i nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie. Końcówka 3. części: Matrix Rewolucje, kiedy Neo musi zginąć i jawnie mówi się o tym, że od samego początku było mu to przeznaczone - zabiera nadzieję całkowicie. Oznacza bowiem, że ludzie nie mają wpływu na swoje życie i swój los i że którąkolwiek ścieżką swojego życia by podążali zawsze będzie ona prowadzić do celu, który jest człowiekowi przeznaczony od samego początku.