PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=628}

Matrix

The Matrix
1999
7,6 851 tys. ocen
7,6 10 1 850759
8,0 86 krytyków
Matrix
powrót do forum filmu Matrix

czy któraś z osób piszących, ze jest to film z szalenie głebokim przesłaniem jest w stanie mi to przesłanie przybliżyć (opisać) ?

za odpowiedzi w stylu "obejrzyj jeszcze raz" oraz inwektywy z góry bardzo serdecznie dziekuję

birkin

Ok. Przeczytaj poprzednie wątki. ;D
Poważnie. Wystarczy kierować się schematem '>5 postów - czytamy', poza tym mnóstwo tego można znaleźć w Necie czy innych książkach (zbiór esejów 'Wybierz czerwoną pigułkę', polecam).
Wiem, że nie tego się spodziewałeś i przepraszam z góry, ale trochę mam za mało czasu na pisanie elaboratów.

ocenił(a) film na 10
Szlafrok

pięknie się dyskusja rozwinęła- tym niemniej dla mnie podstawowym przesłaniem filmu było to że człowiek w ten czy w inny sposób znajdzie sposób na samozagładę wierząc w technikę, co zresztą zupełnie mnie nie przekonało, choć film ogląda się z olbrzymią dozą przyjemności. Tym niemniej mam problemy z interpretacją niektórych wydarzeń i postaci, jak chociażby wspomniani wcześniej rodzice.. programy które postępują irracjonalnie? o ile "jedynka" była strawna, o tyle pozostałe części zgubiły sens w zalewie nawiązań i wątków, które nie miały nic innego na celu jak prowokowanie skojarzeń-sami Wachowscy nie umieli by zapewne powiedzieć ocb

birkin

Oczywiście, już spieszę z wyjaśnieniami!

Zacznę od tego, że jako „przesłanie” rozumiem nie przepis na życie czy znalezienie końca tęczy, a jakiś istotny pomysł, na jakim film jest oparty, coś, co wyróżnia go spośród innych i daje przyjemność ze szperania pomiędzy wierszami, jak również nawiązania do innych istotnych dzieł i tradycji kultury. Uprzedzam też, że zamierzam się w sposób potworny powtórzyć, bo raz już w innym temacie o tym pisałam, a to będzie jedynie zedytowana i rozszerszona wersja tamtego postu :)

Moją uwagę przykuła ostatnio koncepcja „nowego człowieka”, przedstawiona na jednym z wykładów podczas warszawskiego Festiwalu Nauki, a mówiąca o wszelakich tworach człowiekopodobnych, które pojawiają się w dzisiejszym kinie – i, jak się okazuje, nie tylko, ponieważ ludzie od wieków tworzyli istoty na swoje podobieństwo (patrz: Golem, potwór dr. Frankensteina i tym podobne). Tworom tym towarzyszą zawsze skrajne uczucia: miłość i nienawiść, podziw i lęk… Z jednej strony stanowią wyraz dążenia człowieka do boskiego potencjału twórczego (czasem również prób dorównania przez mężczyzn kobiecej zdolności dawania życia), z drugiej strony zawsze towarzyszy im element demoniczny, szaleńczy, mroczny – a zatem groźny. Jako że są owocem ludzkiego niezadowolenia z własnej niedoskonałości i lęku przed nią, rodzi się w ich genezie kolejna dwoistość: z jednej strony, dążąc do doskonałości, człowiek marzy o stworzeniu czegoś lepszego od siebie, przez co udowodniłby swój ogromny potencjał, z drugiej strony – lęka się, co mogłoby się zdarzyć, gdyby ludzka kreacja istotnie okazała się lepsza od swego stwórcy.

Tu wkracza więc bardzo istotny problem władzy: priorytetem jest wpisanie maszynom (czy też innym, podobnym stworzeniom) bezwarunkowego posłuszeństwa człowiekowi. Dopóki tak będzie, jesteśmy, a przynajmniej czujemy się, bezpieczni. Maszyny są więc naszymi niewolnikami, ograniczamy je na wszelkie możliwe sposoby, wyręczamy się nimi w zadaniach, których sami nie chcielibyśmy wykonywać. Świat jest milusi i wygodny, prawda? Zanim się człowiek obejrzy, sam również staje się niewolnikiem technologii, bez której praktycznie w ogóle nie potrafi już funkcjonować. Szybko też zapomina, że sztuczna inteligencja nazywa się tak nie od parady i prędzej czy później maszyny orientują się, że pozycja uległości wobec człowieka podoba im się coraz mniej i skoro ludziom nie tylko dorównują, ale i przewyższają ich w wielu dziedzinach, to fajnie by było, żeby tak, jak oni, mieć wolną wolę i móc o sobie decydować. Wtedy zaczyna się bunt, wojna, obsesyjny, niepowstrzymany marsz do przodu, do wolności i niezależności.

W „Matrixie” ten schemat został odwrócony o 180 stopni i pojawia się niejako w formie lustrzanego odbicia. Część opisana powyżej już się dopełniła, a ludzie zajmują teraz pozycję, w której wcześniej stawiali maszyny: sami są niewolnikami, sami są ograniczani i stawiani w charakterze przedmiotu (źródła energii). Teraz to maszyny kombinują, jak sprawić, żeby ludzie nie zorientowali się, co się naprawdę dzieje, bo mogłoby to zagrozić ich (maszyn) egzystencji, prowadząc do buntu i może z powrotem do panowania ludzi. I rzeczywiście: ludzie zaczynają wyzwalać się spod wpływu maszyn, walczyć o wolność – tak, jak wcześniej one same. Jednocześnie wciąż pozostając zależnymi od technologii. Uważają, że wolność i niezależność im się należą – bo przecież są ludźmi, dobrymi, inteligentnymi i wspaniałymi, a to, że wcześniej zrobili dokładnie to samo, co teraz im się przytrafia, jakoś zupełnie nie gra dla nich roli.

Jeżeli więc miałabym sformułować jakieś pytania, które ten film porusza, byłyby to chyba przede wszystkim pytania o to, co się komu „należy” w tym świecie i na ile człowiek ma prawo stwarzać istoty inteligentne celem zrobienia z nich swoich niewolników. Porusza też zapewne kwestię pewnego relatywizmu wartości oraz podwójnej moralności: ta sama rzecz może być działaniem pozytywnym albo przynajmniej usprawiedliwionym w wykonaniu człowieka, jednak w wykonaniu innych istot w stosunku do człowieka staje się złem. Jak dla mnie – wystarczająco ciekawe.

Tyle udało mi się wyjaśnić z pamięci (bo moje notatki jak zwykle pokazały, że nadają się tylko, by je potłuc o kant wiadomej części ciała), więcej może będę mogła powiedzieć, jak wreszcie dostanę traktującą o tej koncepcji książkę (a polskie Bóstwa Pocztowe niestety konsekwentnie mnie w tej sprawie olewają). Książka nazywa się „Od Golema do Terminatora”, jakby ktoś się interesował. Z w/w wymienionych przyczyn nie wiem, czy jest tam coś bezpośrednio o „Matrixie” (na wykładzie nie było), ale samodzielne zastosowanie tej teorii do filmu i tak nie powinno sprawiać problemów.

A teraz coś z jeszcze innej beczki, mianowicie z literatury.

Film bez wątpienia ma mnóstwo metafor i ukrytych znaczeń. Do tego zupełnie co innego odczytają z niego humaniści, a co innego osoby z umysłem ścisłym. Kiedyś pewien informatyk tłumaczył mi swój punkt widzenia na ten film i naprawdę mocno mnie zaskoczył, teraz jednak żeby nie namieszać, powołam się na własną interpretację. UWAGA, BĘDĘ TROCHĘ SPOILEROWAĆ, o ile trafi się jeszcze ktoś, kto do tej pory nie zna fabuły.



Niektórzy zarzucają „Matrixowi” brak oryginalnej fabuły i powtarzalność motywów, ja zaś postaram się udowodnić, że ta powtarzalność nie jest wcale żadnym minusem, a do tego jest absolutnie zamierzona (niestety, jako że źródła będące „pod ręką” zdecydowanie mnie nie satysfakcjonują, będę się produkować z pamięci). Jest to bowiem fabuła oparta na schemacie epickim (o ile kojarzę w tym momencie, to dokładniej secondary epic, czyli bardziej współczesny, ale ręki sobie za to nie dam uciąć), który towarzyszy naszej kulturze właściwie od zarania dziejów przez co tak, faktycznie, jest powtarzalny. Czymże się on charakteryzuje?

1. Akcja dotyczy wydarzeń przełomowych dla ludzkości – trudno zaprzeczyć. Tak, jak w „Iliadzie” mieliśmy wojnę trojańską, w „Odysei” wędrówkę, tak tu mamy moment przebudzenia, odkrycia prawdy, dążenie do zmiany stanu rzeczy, wręcz do przewrotu. Jak również i do początku, do przywrócenia porządku sprzed wojny.

2. Konfrontacja świata ludzkiego ze światem nadludzkim – też dość wyraźne, choć zamiast bogów i im podobnych stworzeń mamy tu maszyny, ale w dalszym ciągu jest to ktoś potężniejszy, niż ludzie.

3. Sceny batalistyczne – potrzeby wyjaśnień nie czuję.

4. O ostatecznym wyniku walki decyduje Przeznaczenie – i znów, o istnieniu Wyroczni nikogo chyba nie trzeba przekonywać :) Bohaterowie spod Troi, Odyseusz, Eneasz, czy choćby Frodo Baggins (tak, to też jest epos!) dokładnie wiedzieli, co muszą zrobić. Inna sprawa, jak miało się to stać. Bohaterom nie zawsze starczało siły, by wytrwać („Inna sprawa znać drogę, a inna nią podążać”, prawda?) – wtedy do akcji wkraczało Przeznaczenie. Tutaj podobnie jak w tradycyjnej epice, Wyrocznia nie mówi wprost, lecz daje jedynie wskazówki, wyraźnie rysując właściwą ścieżkę, lecz pozornie pozostawiając wolne wybory. Pozornie, bo wszelkie przepowiednie tego typu są z reguły „self-fulfilling”, że się tak wyrażę bliższą mi terminologią – czyli zawierają w sobie absurdalny wprost szczegół, który sprawi, że nieszczęśnik choćby na rzęsach stanął i zatańczył, to i tak nic nie poradzi. Pamiętamy Achillesa, chowającego się w przebraniu dziewczynki? Golluma wpadającego z Pierścieniem w Szczeliny Zagłady? No właśnie. Gdyby Trinity się nie zakochała, guzik by był, nie Wybraniec. To nie dzięki sobie samemu Neo odkrył prawdę. Oczywiście, kwestia losu i przepowiedni stawia bohatera przed licznymi wyborami i konfliktami wewnętrznymi – nieodłączną rzeczą jest poświęcenie. Żaden wybór nigdy nie będzie tym do końca właściwym, ponieważ dobro ogółu zawsze będzie sprzeczne z dobrem bohatera jako jednostki. To go właśnie czyni tym, kim jest – bohaterstwo leży nie w ilości zatłuczonych wrogów, lecz w poświęceniu siebie samego dla dobra sprawy. To jest ten punkt, gdzie liczy się tylko jego wolna wola, nawet jeżeli ostatecznie ktoś jej dyskretnie dopomoże.

5. Bohater epicki – no i tu się zacznie. Bohater epicki (pomijając rzecz jasna tutaj tych bohaterów z definicji – herosów, półbogów, bo to już trochę inna bajka) często zostaje takim zupełnie niezależnie od swojej woli. Z początku jest zwykłym, niepozornym człowiekiem, który pewnego pięknego dnia spotyka jakiegoś dziwnego typka, który wciągnie go za chwilę w milion podejrzanych spraw (jakąś wyprawę przeciwko smokowi albo łykanie kolorowych pigułek). Bohater będzie przez dłuższy czas najzupełniej przekonany, że wszystko to jakaś pomyłka („Nie jestem żadnym wybrańcem” i czego wy w ogóle ode mnie chcecie?!), a jego nadzwyczajne zdolności ujawnią się same z siebie w miarę rozwoju wydarzeń, niejako „przy okazji”. Jego cechy wyróżniają go spośród reszty towarzyszy – bohater zawsze jest samotny, pomimo posiadania wiernej drużyny. Taki jest Beowulf, taki sam jest Neo – nikt nie może pójść tam, gdzie oni, mimo że są tacy, którzy z chęcią rzucą się za nimi w ogień. I to jest kolejna ważna cecha: bohater ma jednego najbliższego towarzysza. Jakiegoś Patroklosa albo inną Trinity. Towarzysz ten często staje się narzędziem wpływu na los bohatera: kiedy wszystkie inne środki zawodzą, delikwenta się uśmierca, bo wiadomo, że oszalały z rozpaczy bohater zrobi wtedy dokładnie to, co od dłuższego czasu wszyscy próbowali mu bezskutecznie wyperswadować w mniej lub bardziej dobitny sposób. Najczęściej czytaj: sam da się zabić. Dlaczego? Bo bohater nigdy nie ratuje świata dla siebie. W momencie, kiedy misja się kończy, nie ma już dłużej dla niego miejsca ani funkcji w społeczeństwie. Bohater ma przecież odejść w chwale, a nie zestarzeć się prozaicznie jak wszyscy inni. A gdyby nie daj Boże został wodzem, to już w ogóle armagedon: jednoczesne bycie królem i bohaterem nigdy, ale to NIGDY, nie wróży nic dobrego. I tak Neo serwuje nam efektowne zniknięcie w błysku światła (o ile dobrze pamiętam), do tego w pozie ukrzyżowanego, jakby ktoś jeszcze był za mało domyślny, by się doszukać analogii. Zanim jednak efektownie się ulotni, stoczy Wielki Pokazowy Pojedynek. Zgadza się? Zgadza. Aha, Neo serwuje nam również swoistą wizytę w świecie umarłych, wskrzeszony pocałunkiem i wyznaniem miłosnym Trinity (patrz punkt 4).

Tyle ode mnie, mam nadzieję, że trochę wyjaśniłam. Fajnie by było, jakby mógł też coś powiedzieć ktoś, kto się zna na filozofii i informatyce, bo o ile wiem, z tych dziedzin też jest w tym filmie kopalnia, ale sama się niestety na tym nie znam.

Pozdrawiam i dziękuję za uwagę :)

ocenił(a) film na 4
Ilmariel

to ja dziękuję za monstrualny post :)
jednak, mimo analogii do dziedzictwa kulturowego naszej planety i wciśnięcia maxymalnej ilości odniesień do symboli z wielu kultur nie wyłania się z tego żaden konkretny wniosek, myśl czy idea. wszystkich cieszy wyszukiwanie na własna rękę lub w oparciu o źródła zapożyczeń użytych w tym filmie i można je mnozyć w nieskończoność. a mnie nad tymi spisami analogii wciaz świeci pytanie "co z tego wynika?"

dxięki jeszcze raz i udanego weekendu

birkin

A to już jest "praca domowa" dla każdego indywidualnie. Dla każdego może wynikać coś innego, dlatego powinno się podjąć wysiłek i czasem się zastanowić. Jeśli dla Ciebie nie wynika, to nie jest bynajmniej problem filmu :)

ocenił(a) film na 4
Ilmariel

owszem, zgadzam sie ze to nie problem filmu :). zapytam zatem inaczej: co Wachowscy chcieli nam (widzom) przekazać (nie mylić z pokazać). zdaję sobie sprawę ze swej upierdliwości :)
dla mnie film ten jest kopią kalką, na której co prawda odbiło sie większość liter ale brak kontekstu tworzy pseudo - pole do popisu dla wolnej interpretacji odbiorcy, a ścieżka którą widz podązy już ich nie interesuje. nie jestem zwolennikiem jedynej słusznej interpretacji, po prostu irytujące jest dla mnie pianie z zachwytu nad głębia i świeżościa tego filmu. zwłaszcza, gdy pienia te wydaja osoby dla których ksiązka jest reliktem minionej epoki - bo jak sama dobrze wiesz i ciekawie o tym piszesz idee zaprezentowane w filmie to "nihil novi". natomiast podanie ich na tacy bez minimalnych wskazówek co z nimi zrobić sprawia własnie, ze "matrix' dla młodocianych odbiorców w zupełnosci wystarczy jako zbiór odnośników do dzieł o wiele istotniejszych i - co najgorsza - bez potrzeby do tych dzieł sięgnięcia. bo wszystko jest w "matriksie" - to po co mam czytać te grube nudne ksiażki bez dialogów?
jak myślisz, ile osób wychwala to, ze biały królik jest wzięty z "Alicji w krainie czarów" a sięgneło po tę wyśmienitą notabene ksiazkę? i tu tkwi moim zdaniem problem. moja nauczycielka od geografii w szkole średniej określała to zjawisko zdaniem "jasny pogląd nie zmącony bliższą znajomościa rzeczy". i to moim zdaniem trafia w sedno. 80% fanów matrixa nie zauwazyło tych paraleli oglądając film. wiedza o nich z ciekawostek na filmwebie (lub innych internetowych źródeł). i to własnie wywołuje u nich poczucie wyzszosci tego filmu nad innymi - wszak odnosi sie do oszałamiającej wręcz dla nich ilości ksiazek o których wcześniej nie słyszeli, a teraz powołuja sie na nie. szkoda tylko że w tak ograniczonym stopniu na jaki pozwala kolejne ogladanie "matrixa".

birkin

Więc moim zdaniem chcieli pokazać, że pewne rzeczy są uniwersalne i ponadczasowe. Chociażby to, że epicka konwencja nie umarła po Homerze i Miltonie, których wagi chyba nie można zakwestionować. Oczywiście jest tam o wiele więcej poziomów, niż tradycja literacka, ale nie wypowiadam się z zasady na tematy, o których nie wiem dostatecznie dużo. Poza tym, jak pisałam, "przesłanie" nie jest równoznaczne z prawdą objawioną i odpowiedzią na pytania o sens wszechświata :)

Brak kontekstu, powiadasz? Światowa klasyka nie jest dla Ciebie dostatecznie konkretnym kontekstem? No nie wiem, dla mnie jest :) Wachowscy nikomu nie zabronili sięgnąć do książek, z których czerpali inspirację - jak na mój gust jest wręcz odwrotnie. Ten film mówi: "Daję Ci jakieś wskazówki. Chcesz zrozumieć, wiedzieć więcej - poczytaj!" I to tylko wybór widza, czy faktycznie to zrobi, czy ograniczy się do stron z ciekawostkami. Moim zdaniem, bez sięgnięcia do korzeni nie da się w pełni tego zrozumieć, i zdaję sobie sprawę, że sama też nie rozumiem wszystkiego, ograniczając się do znajomej mi dziedziny. I zapewniam, że kiedy będę chciała zrozumieć te poziomy, na pewno do ciekawostek filmwebu się nie ograniczę - niestety, w żaden sposób nie sprawię, żeby wszyscy podeszli do tego w ten sposób, podobnie jak nie mogą tego uczynić twórcy filmu.

Ilmariel

A, jeszcze jedno, żeby dla kogoś idee te były podane na tacy, naprawdę, ale to naprawdę, musi COŚ wiedzieć. Gdyby tak nie było, nie mogłoby być prawdą, że nie zauważyło ich 80% widzów, o których piszesz :)

Ilmariel

Matrix pokazuje m.in. potencjał człowieka. Próbuje nam uświadomić naszą wartość.
W końcu jesteśmy wynikiem ewolucji miliardów lat, mamy miliardy przodków, z których my się wywodzimy, od których jesteśmy do przodu w egzystencjii. Rządzą nami niesamowicie skomplikowane procesy. Prawda jest tak blisko nas, a tak mało kto jest jej świadom.

Albo: nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone. ;)

ocenił(a) film na 3
rafiraf2

Potencjał człowieka? To ma być przesłanie? No faktycznie, to skłania do zadumy :D

ocenił(a) film na 10
rafiraf2

hmm czytając twoją wypowiedź doszłam do wniosku, że w filmie dominuje teoria arhetypów (tych od Junga) - każda (no, może prawie każda) ma swoje odbicie w przeszłości.

Większość postaci potrafie przyporzadkować arhetypicznie, jednak nie moge znaleść odpowiednich dla rodzicow Sati - byc może to symbol rodzicow, ktorzy w trosce o życie córki oddają ją do swiata, gdzie bedzie mogla być bezpieczna? Chyba, ze to nie o to chodzi..

ocenił(a) film na 10
ankafanka

oczywiście, miało byc arCHetyp.
nie bijcie ;)

ankafanka

Bić nie będziemy <wręcza ułaskawienie> ;D

ocenił(a) film na 10
Ilmariel

ooo dzięki Ci, łaskawco :D
<padam na kolana oddaję hołd>
:D

ocenił(a) film na 7
Ilmariel

I w tym stwierdzeniu właściwie koło się zamyka. Każdy w tym filmie zobaczy to co będzie chciał bo tak naprawdę wszystkie odniesienia zostały wrzucone w większości bez konkretnego celu. Więc jak komu wiatr powieje i jak w danym momencie zatrzęsie się worek z nawiązaniami - tak widz będzie interpretował film. Można o odniesieniach napisać wiele (co zostało udowodnione Twoim postem) ale tak na dobrą sprawę nic z tego nie wynika. Jeżeli konkretna treść miała by się za tymi nawiącaniami kryć, był by to przekaz jasny... a tak to poza filmową fabułą, która niewątpliwie jest czytelna, mamy kilka nawiązań, których znalezienie jest frajdą ale nie przekazuje nic głębszego.

Crazy_Ivan

Każdy postrzega rzeczy na swój sposób - w tym wypadku to, co dla jednych jest wadą, dla innych jest zaletą, i zapewne niczego nie uda nam się tu wyjaśnić. Na mnie to, żeby zmieścić w filmie wielopoziomowe nawiązania i odniesienia z różnych dziedzin, pokazać złożoność tego, co składa się chcąc nie chcąc na naszą świadomość świata i siebie w nim, a potem ten świat zakwestionować jako iluzję - robi wrażenie. Na Tobie i innych widzach nie musi. Ale to, że niektórzy czegoś nie widzą nie znaczy, że tego tam nie ma :) Inna rzecz powiedzieć, że do Ciebie coś nie przemawia, a inna twierdzić, że autor niczego w środku nie umieścił.

ocenił(a) film na 7
Ilmariel

Czasami właśnie trzeba sobie powiedzieć, że czegoś własnie nie ma. W większości przypadków takie polowanie na nawiązania i "drugiw dno" wiąże się z doszukiwaniem się na siłę czegoś pod wpływem chwilowej fascynacji dziełem. Owszem, refleksyjne i abstrakcyjne myślenie definiuje nas jako człwieka. Niekiedy jednak robimy to na siłę. Widocznie jest nam to potrzebne. W większości przypadków zbyteczne.

Crazy_Ivan

Zgadzam się, też jestem przeciwniczką szukania na siłę. Ale w przypadku "Matrixa" jest to akurat dość oczywiste i wcale nie wymaga szczególnego wysiłku, by to zobaczyć :) A o chwilowej fascynacji można było mówić powiedzmy przez pierwszych parę miesięcy, rok... Ale dekada to jednak trochę dłużej, niż chwila :)

ocenił(a) film na 9
birkin

Ja tu widzę jeszcze coś takiego jak chęć pokazania widzowi, że nie wszystko jest takie na jakie wygląda. Żyjemy sobie w naszym świecie wierząc we wszystko co nam przekazują media i tak dalej, a naprawdę wiele z tych rzeczy mogą być nieprawdziwe. Żyjemy w świecie wykreowanym przez innych ludzi może maszyny, jesteśmy manipulowani. Widzimy co chcemy widzieć. Nie wiem czy dobrze kombinuję :P

ocenił(a) film na 10
Michal88

"Ja tu widzę jeszcze coś takiego jak chęć pokazania widzowi, że nie wszystko jest takie na jakie wygląda. Żyjemy sobie w naszym świecie wierząc we wszystko co nam przekazują media i tak dalej, a naprawdę wiele z tych rzeczy mogą być nieprawdziwe. Żyjemy w świecie wykreowanym przez innych ludzi może maszyny, jesteśmy manipulowani. Widzimy co chcemy widzieć. Nie wiem czy dobrze kombinuję :P"

Myslę, ze dobrze kombinujesz :) szczególnie w zdaniu "żyjemy sobie w naszym świecie wierząc we wszystko co nam przekazują media" - bo prawdą jest, że to, co pokazują nam media nie zawsze jesteśmy w stanie zweryfikować - nie pojedziemy do Afganistanu i nie zobaczymy, jak tam naprawdę jest, tylko patrzymy w ekran telewizora i niejako jesteśmy skazani na media i na to, co one nam pokazują.

ankafanka

Jeśli już o sposobach kontroli mowa, cytacik z Morfeusza:
"The Matrix is everywhere. It's all around us, even in this
very room. You can see it when you look out your window or
when you turn on your television. You feel it when you
go to work, or go to church, when you pay your taxes.
It is the world that has been pulled over your eyes
to blind you from the truth."
Wniosek : prawda jest ukrywana bądź modyfikowana (co samo w sobie jest absurdem i z miejsca zamienia się w obłudę i fałsz) nie tylko przez media. Mentor Neo pięknie punktuje (choć oczywiście nie wystawiając bezpośrednich wniosków) kolejne metody na "zniewolenie": media, praca, religia, rządy. Ciekawa rzecz.

->Ilmariel
Bardzo ciekawa interpretacja, dobra robota. :)

Szlafrok

Bardzo dziękuję za uznanie - miło przeczytać takie słowa :)

Swoją drogą, temat się bardzo ciekawie rozwinął, jak się okazuje co widz, to inny punkt widzenia. Już chyba samo to świadczy, że film ma COŚ w sobie. I jak to dobrze, że dyskusja zwolenników i sceptyków na Filmwebie jednak potrafi być kulturalna i konstruktywna! Pozdrawiam wszystkich! :)

ocenił(a) film na 10
birkin

Wachowscy ponoć kiedyś powiedzieli ,że ludzie zaczną rozumieć ten film dopiero za 10 lat. Dokładnie po 10 latach zacząłem się nad nim zastanawiać. Oto parę moich przemyśleń,które pewnego dnia mnie dopadły:)

To film o Nas . Tu i teraz , o dzisiejszym świecie , nie żadnym odległym, świecie przyszłości.

To film o tym jak zniewolona jednostka społeczna ,(nie ważne kto) będąca małym trybikiem w machinie kapitalizmu- zaczyna szukać.
Nie wie dokładnie czego ,ale "czuje ,że coś jest z tym światem nie tak". Nie wie dokładnie czego zaczyna szukać: objawienia , olśnienia , prawdy , wolności , Boga ? Może wszystkiego po trochu? Na pewno wie ,że w miejscu w którym jest teraz nie może już dłużej pozostać,że ma tego dosyć.
Na pewno każdy z nas się tak kiedyś czuł.

I tu ktoś odpowiada na jego wołanie. Poznaje ludzi ,którzy chcą mu pomóc. Nie mogą mu na razie objawić wszystkiego .
Bardzo ważny i kluczowy jest tu wątek niewolnictwa-jako pracy dla systemu, jako sposób myślenia opartego- na STRACHU przed Władzą (Smith i maszyny) i lewopółkulowym myśleniu -w którym nie ma dobrych uczuć ani emocji, w którym wszystko można zmierzyć a każde rozwiązanie nieracjonalne,nierozumowe -jest odrzucane. Co najważniejsze niewolnictwo to polega przede wszystkim na tym ,że człowiek nie zdaje sobie sprawy z potęgi możliwości,swojego umysłu jako narzędzia kreowania świata. I z tego właśnie powodu (,że nie zdaje sobie sprawy ) żyje w ciągłej iluzji wyglądu świata -żyje we śnie .A sen to tytułowy Matrix.

I dalej szybciutko: najpierw Neo sprzeciwia się władzy/odrzuca strach (w scenie przesłuchania) , potem trafia do "króliczej nory" gdzie dokonuje wyboru swojej drogi (pigułka
)i odrzuca wszystko co stanowiło jego dotychczasowe życie po to by poznać "prawde". I następuje najlepsza scena filmu. Metaforyczna scena z lustrem . Neo patrzy najpierw na swój obraz w lustrze -niedokładny , pełen "rys", gdy jednak parzy dłużej rysy znikają i zaczyna widzieć siebie w pełnej krasie -widzi prawdziwego siebie. Dopóki nie zobaczysz i poznasz siebie i nie zobaczysz pełnego obrazu siebie -nie możesz pójść dalej w rozwoju . Gdy ty sam i obraz Ciebie samego(prawdziwego) stanie sę jednym i tym samym - następuje przebudzenie.

Budzisz się i widzisz prawdziwy swiat dookoła Ciebie. Widzisz ,przede wszystkim ,że wszyscy śpią. Cierpisz. Męczysz się. I powoli zaczynasz się uczyć. Stajesz przeciwko systemowi,nie masz wyjścia,wiesz,że jest zły-chcesz pomagać innym wyjść. Poznajesz moc uczuć -miłości , i właśnie ona czyni Cię nieśmiertelnym. Jesteś wybrańcem i wybawicielem przed wszystkim siebie samego.Masz ogromną moc tylko musisz zdać sobie z niej sprawę. "Musisz wyzbyć się wszystkiego:strachu ,wątpliwości i niedowierzania - musisz uwolnić swój umysł." to chyba najlepsza kwestia filmu.

W ogromnym uproszczeniu film odwołuje się do gnostycznych poglądów panujących w pierwszym wieku po Chrystusie, w którym nie było jednolitej doktryny Kościoła a rozwój każdego człowieka miał opierać się na INDYWIDUALNEJ drodze uwalniania umysłu , braku strachu jak nasienia każdego zła świata i na kontakcie Bogiem jako miłością oraz zbawicielu ,który jest w każdym z nas ,który budzi się dzięki osobie "christos"-nauczyciela, mentora.