Powiedzcie jak należy zinterpretować ostatni rozdział książki. Według mnie Alex był złym człowiekiem gdyż nie miał miłości- nie rozmawiał z rodzicami, widział ich jedynie przy śniadaniu. I jeszcze drugie co jest lepsze film czy książka. Z wielu komentarzy wyczytałem że film jest kiczowaty, tandetny.
Myślę, że ocena Alexa w kategoriach dobro - zło nie jest taka ważna, a już na pewno taka psychoanaliza na podstawie relacji z rodzicami ;) Poza tym jego stosunek do muzyki, no jest to w pewnym sensie miłość. Ja stawiam na film. Fakt, jest nieco kiczu, ale dla mnie podkreśla on ten absurd, i na pewno tandetnym bym go nie nazwała. Sporo osób mogło się zawieść, bo przemocy, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni w kinie, nie ma, przecież to lata '70. Książka jest na pewno pod względem językowym ciekawa, można zgłupieć :)
Książka jest dużo lepsza choćby dlatego że najlepszy jest język używany przez Alexa (Rosyjsko-Niemiecko-Angielski) w filmie jest tego tylko namiastka. ps. są dwie książki wersja USA bez ostatniego rozdziału i późniejsze pełne wydanie autora.
Ja właśnie czytałem tą pełną wersję z ostatnim działem w którym Alex zakłada nową grupę i spotyka w restauracji Petego z żoną i dochodzi do przełomu w życiu bohatera. Dla mnie jedna z najlepszych książek jaką miałem poznać, czyta się ją z przyjemnością. Szkoda że tak mądre książki nie są w kanonie lektur np w gimnazjum lub liceum :(... Język w książce też jest ciekawy, początkowo myślałem że to jakiś błąd w druku :E.
najlepsze jest to że czytaliśmy tą książkę jednocześnie w tym samym czasie razem z moim najlepszym kumplem, (wydrukowała ją gazeta Fantastyka pod koniec lat 80) po przeczytaniu jej przez jakiś czas używaliśmy "slangu" z książki, zresztą po kilkudziesięciu stronach książki zaczyna się rozumieć ten język jako "swój" ps. "Rakotwory" i "Małako z żyletami" pozostały nam do dziś.
no to sorry, książki chyba też nie czytałeś bo w filmie tego nie było tylko w książce w tej pełnej wersji Burgess-a....
Czytałem ksiażkę i to pełną wersję (pełna to chyba ta w której alex spotyka się z petem, w niepełnej akcja kończy się na tym że puszczają mu tą muzykę Beethovena i jest już "wyleczony" z eksperymentu).
Rozpatrywanie, czy Aleks był złym człowiekiem nie jest do końca właściwe. Popełniał złe uczynki, ale tylko dlatego, że brakowało mu empatii. Rodzice go nie wychowali tylko ulica i poprawczak, stąd takie antyspołeczne i autodestrukcyjne zachowania. Dla mnie film idealnie pokazuje jak stereotypy są tylko stereotypami i nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Bo masz przedstawiony kraj walczący z narastającym problemem przestępczości wśród młodzieży. Ta młodzież jest przedstawiana jako sprawca wszelkich nieszczęść a reszta narodu to ofiary. Lecz w rzeczywistości całe społeczeństwo jest zgniłe (scena, w której "zresocjalizowany" Aleks jest katowany przez szanowanych obywateli, profesorów - zachowują się przecież nie mniej bestialsko od Aleksa przed resocjalizacją oraz tortury psychiczne prowadzone z zemsty przez grupę ludzi walczących z systemem, który przecież jest zły).
A sama przemiana na końcu jest bardzo łatwa do wytłumaczenia. Po prostu dorósł i dojrzał emocjonalnie. Okres dziecięcy się skończył - miały na to wpływ w wielkim stopniu jego przeżycia w więzieniu - i zaczęła dorosłość.
Sorry że tak późno odpowiadam ale masz w stu procentach rację. Znam wiele osób z biedniejszych rodzin którzy są porządnymi ludźmi ale opinia ludzi czasami przesłania ludziom prawdziwą opinię o człowieku- "bo jak on nie ma pracy i domu siedzi to leń z niego i pasożyt", "bo jak dziecko łona ma i ojca nie ma to dziwka". Takie mamy wybiórcze myślenie o ludziach i potrafimy oceniać według szablonu; biedny- zły i cham bogaty- miły i uprzejmy często jednak jest na odwrót.
moim zdaniem książkajest dużo lepsza od filmu (choć film też jest dobry) i stawia w innym świetle Alexa. No i brakuje w filmie sporo ważnych fragmentów, np. życia w więzieniu.
Nie przywiązywałbym zbyt dużej wagi do ostatniego rozdziału, został on napisany tylko i wyłącznie z powodu nacisków brytyjskiego wydawcy który chciał żeby główny bohater stał się na końcu praworządnym obywatelem. Burgess nigdy nie planował umieszczania takiego zakończenia w swojej powieści. W rozmowie z Malcolmem McDowellem przyznał nawet kiedyś, że napisał ten rozdział w kilka godzin jedynie po to by usatysfakcjonować wydawce i nigdy nie miał on być integralną częścią powieści.
W tym wywiadzie jest wszystko wyjaśnione:
http://www.youtube.com/watch?v=zMfVkPqbh0Y
Panowi McDowellowi na stare lata pamięć widać płata figle. Skąd to wiem? Otóż w przedmowie do nowego (czyt. z 1986 roku) wydania amerykańskiego książki, w której znajdował się ostatni rozdział Burgess wyjaśnił, że kiedy szukał wydawcy książki w w Stanach jedyne wydawnictwo, które chciało wydać Pomarańczę nalegało, by wyciąć ostatni rozdział licząc na rozgłos związany z kontrowersjami jakie książka wywołała (z uwagi na te kontrowersje nikt inny nie chciał wtedy wydać Pomarańczy). Burgess napisał, że zgodził się na to tylko z uwagi, że borykał się w tych czasach z problemami finansowymi. Dodał też, że jego zamiarem było stworzenie historii, która opowiada głównie o dorastaniu, o czym ma świadczyć symbolika zawarta w ilości rozdziałów (21). Tą krótką przedmowę można przeczytać w wersji A polskiego tłumaczenia Pomarańczy (zwaną tam Nakręcaną Pomarańczą).
Jeśli mi nie wierzysz, to w tym króciutkim wywiadzie sam Burgess krytykuje film Kubricka - http://www.youtube.com/watch?v=9fAuONyo6kA
A odnośnie tego, czy lepsza jest książka czy film, to zdecydowanie muszę postawić na książkę, która dzięki nienaturalnie zdeformowanemu językowi o wiele lepiej pokazuje dziwną, groteskową i z lekka nawet cyberpunkową przyszłość niż zbliżająca się do wręcz parodii (wielki penis? really?) ekranizacja...
Ktoś tu pociska bzdury, albo McDowell, albo Burgess. Nie mam zamiaru dociekać kto, bo nieszczególnie mnie to interesuje, a co do ostatniego rozdziału książki to mam takie samo zdanie jak Kubrick w przytoczonym przeze mnie wywiadzie.
czyli skoro kubrick jest ignorantem to ty tez bedziesz? mam nadzieje ze chociaz zarobiony na tym wyszedles jak kubrick...
Jeżeli według ciebie przejawem ignorancji jest pominięcie fatalnego, ostatniego rozdziału książki, który całkowicie psuje odbiór całości? To tak, jestem takim samym ignorantem jak Stanley Kubrick.
Z tego co pamiętam w ostatnim rozdziale książki Alex po latach spotyka swojego kumpla, który wysławia się zwyczajnie i zachowuje jak dorosły człowiek. Główny bohater zaczyna zastanawiać się czy sam nie powinien się zmienić w ten sposób, porzucić slang, specyficzny ubiór oraz styl życia. Czyli zakończenie sugeruje iż to opowieść o dojrzewaniu. Całe zło jakie buzowało w Alexie było wytworem młodzieńczego buntu i braku poczucia drogi życiowej. Z czasem każda z tych złych postaci stanie się dobra, bo dojrzeje. Tak przynajmniej to odbieram, ale mówię to z wielkiego dystansu bo "Nakręconą pomarańczę" czytałem jeszcze w gimnazjum czyli dobre 10 lat temu.