PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1275}

Mechaniczna pomarańcza

A Clockwork Orange
1971
7,9 223 tys. ocen
7,9 10 1 222663
8,8 85 krytyków
Mechaniczna pomarańcza
powrót do forum filmu Mechaniczna pomarańcza

... bez wątpienia dla mnie jest to film w którym możemy znaleźć masę ukrytych sensów, tyle morałów i przekazów. Fantastyczny i napewno niełatwy w odbiorze film.

ocenił(a) film na 10
eadamiec1

Na potwierdzenie Twoich słów dam pewien link, głęboka analiza od strony filozoficznej:
http://www.nowakrytyka.pl/spip.php?article295

eadamiec1

"Oczy szeroko zamknięte" i "Odyseja kosmiczna" mimo wszystko głębsze

ocenił(a) film na 7
rev1337

Dla mnie jest bardzo głupie stwierdzenie "najgłębszy film w historii" i sam nigdy w życiu nie odważyłbym się na wskazanie takiego tytułu, jednak z cala pewnością mogę stwierdzić iż Mechaniczna pomarańcza na pewno takim filmem nie jest, gdyż co drugi film Bunuela, Bergmana czy Felliniego jest głębszy a jeśli chodzi Kubricka to "Oczy szeroko zamknięte" i "Odyseja kosmiczna" w sumie tez, choc za tym drugim nie przepadam

ocenił(a) film na 10
ApolloCreed_

Szczerze wątpię aby w ogóle jakiś film Felliniego był bardziej głęboki od Odysei czy Pomarańczy. Bunuel też nie wypada pod tym względem lepiej. Jedynie Bergman tudzież Tarkowski przebijają lekko Kubricka jeżeli chodzi o "głębię" ale to wynika z tego że Stanley robił filmy dla wielu ludzi, a np. Bergman już nie.

ocenił(a) film na 7
Kamileki

to obejrzyj sobie 8 i 1/2 Felliniego

ocenił(a) film na 10
ApolloCreed_

Obejrzę. To chyba jedyny film, który może być trudny w odbiorze patrząc na filmografię Felliniego.

ocenił(a) film na 7
Kamileki

no jest ciężki, ja przyznam sie bez bicia ze wymiękłem

ocenił(a) film na 10
ApolloCreed_

Ale chyba pooglądałeś do końca?

ocenił(a) film na 10
Kamileki

Z filmów Felliniego, 8 1/2 oglądało mi się najprzyjemniej, są cięższe ;)

użytkownik usunięty
ApolloCreed_

Przekrzykujecie się, który film jest głębszy... to naprawdę jest zabawne. Bo powiedz mi co to znaczy, że film jest "głęboki"? To pojęcie względne.

użytkownik usunięty
Kamileki

Bergman w przeciwieństwie do Kubricka bredził na okrągło, bo jego filmy są zbyt proste i zarazem ciężkie w wymowie. Kubrick połączył lekkość narracji i poważną tematykę.

ocenił(a) film na 10

He trochę mocny zarzut z bredzeniem na okrągło, chociaż fakt nie raz mu się to zdarzało np. w Milczeniu . Denerwować może też sztuczność gry aktorskiej w jego filmach.

użytkownik usunięty
Kamileki

O sztuczności gry u Kubricka też można dużo powiedzieć bo jest u niego wiele słabo zagranych ról. Shelley Duvall w "Lśnieniu" to istny koszmar, aktorstwo w "Pomarańczy" też nie powala, szeregowiec Pyla czasami dobry, czasami beznadziejny. Kubrick nie miał nosa do kierowania aktorami... Dobre role można wymienić na palcach jednej ręki - Nicholson, Cruise, O'Neal, Douglas i ew. Sellers.

ocenił(a) film na 10

Mnie wręcz McDowell powalił, w ogóle sztuczność w Pomarańczy mnie nie razi, ale jak to bywa każdy widzi to inaczej. Vincent D'Onofrio jako Pyle zagrał moim zdaniem idealnie, a jego mina tuż przed morderstwem jest łudząco podobna do tej Nicholsona z Lśnienia. To nie jest przypadek. Z kolei Cruise wyglądał zwyczajnie (ciągłe lekkie niepotrzebne uśmieszki przy wielu scenach ) chociaż jak na niego to i tak jedna z lepszych ról w karierze. O'Neal był bardziej sztuczny niż McDowell a nie wykazał się niczym wyróżniającym. Tak na marginesie, oglądając niedawno Ścieżki Chwały zauważyłem spore podobieństwo w grze Stallona ze sceny wylewania żalu z końcówki Rambo 1, a grą Timothy Careya ze sceny tuż przez egzekucją (podciąganie nosem, ton głosu) :)

ocenił(a) film na 10

Kubrick chyba celowo zatrudniał mniej znanych aktorów żeby nie skupiać się na gwiazdach a na samym filmie. Wg mnie pokierował aktorów genialnie właśnie w Pomarańczy gdzie pasują do tej odrealnionej wizji.

Sellers w "Lolicie" i "Dr Strangelove" to absolutny geniusz. Najlepsze role u Kubricka

ocenił(a) film na 10

a McDowell?

użytkownik usunięty
eadamiec1

McDowell bardzo nierówny, ale przez większość czasu sztuczny i pretensjonalny. Ale to głównie przez taką kreacją, bo wszechobecny kicz daje się we znaki również poprzez role.

użytkownik usunięty
eadamiec1

A Stalkera widział?

ocenił(a) film na 7

Stalker to bardziej pseudofilozofia w stylu Paulo Coelho niz jakaś ukryta głębia

ocenił(a) film na 10
ApolloCreed_

http://www.filmweb.pl/film/Stalker-1979-30808/discussion/STALKER%3A+ARCYDZIE%C5% 81O%2C+KT%C3%93RE+JEST+ARCYDZIE%C5%81EM,1254104

ocenił(a) film na 7
Kamileki

nie ma to jak doszukiwanie sie w filmie czegoś czego tak na prawdę tam nie ma

ocenił(a) film na 10
ApolloCreed_

W interpretacji marscorpio wszystko jest logiczne i poukładane.

użytkownik usunięty
ApolloCreed_

Popieram, "Stalker" pseudo głębia, która ogólnie sprawa wrażenie bełkotu. Podobnie jak Bergman.

ocenił(a) film na 7

u Bergmana to przynajmniej filmy sa z życia wzięte a bohaterowie nie głoszą tam żadnych pseudofilozoficznych tekstów

użytkownik usunięty
ApolloCreed_

Nie? A "Tam, gdzie rosną poziomki" ? A "Szepty i krzyki"? Nie ma to jak pseudointelektualny bełkot, a snoby gadają swoje, że to są wielkie filmy.

ocenił(a) film na 7

Szepty i krzyki to właśnie film z życia winiety, nie jest żadnym pseudointelektualnym bełkotem, jednak z drugiej strony jest tak ciężki i surowy ze ciężko go strawić

użytkownik usunięty
ApolloCreed_

"Szepty i krzyki" to pretensjonalny gniot, z czystym sumieniem wystawiłem ocenę 1/10 czyli nieporozumienie. Bo zaszło tutaj jakieś nieporozumienie, Bergman próbuje przytłoczyć widza sztucznym cierpieniem, jakimiś krzykami, próbuje sprawić wrażenie głębszej treści, ale jedyne co mu wychodzi to nieznośny kicz. Tacy są właśnie Ci reżyserzy z Europy, kinematografia to prawie tylko USA, bo tam w głównej mierze powstają dobre filmy, to jest motor napędowy tej dziedziny sztuki. Nie sposób zapomnieć o wybitnych produkcjach z naszego kontynentu jak "Pianistka", "Barry Lyndon", "Cinema Paradiso" czy też "Lokator", ale nie jest tych dobrych produkcji tak dużo jak w USA.

ocenił(a) film na 7

Akurat kiczu w kinie europejskim raczej się nie doświadczy, jednak problem polega w tym ze kręcą tam filmy zupełnie bez polotu, toporne które nie potrafią się stać kultowymi, o których szybko się zapomina. np czy potrafił by ktoś wymienić jakoś mega kultowa postać kina europejskiego... raczej nie. zaś w kinie USA owszem: Hannibal Lecter, Corleone, Joker, Indiana Jones, Ellen Ripley, John McClane, Vincent Vega... można wymieniać bez końca. Jedyny reżyser który w europie naprawdę dobre filmy, ktore kultowoscia nie ustępują tym amerykańskim to Sergio Leone, pozostali to raczej nudziarze

ocenił(a) film na 10
ApolloCreed_

Jack Carter, Harry Angel, Stalker, Śmierć z 7 pieczęci, Tajômaru nie wspominając o postaciach z filmów Kubricka takich jak Alex De Large. Możemy sie licytować ale to nie ma chyba sensu - twierdzenie, że tylko w USA tworzy sie kultowe postacie jest moim zdaniem bez sensu bo w Europie/Azji również takie występują.

ocenił(a) film na 7
Kamileki

Carter - nie znam, Harry Angel - bardziej kultowe jest samo imię i nazwisko, które jest jednocześnie tytułem niż sama postać, Stalker - raczej nie, Śmierć - tu się moge zgodzic, nawet kojarzę postac ta byla parodiowana w jakim serialu, Tajômaru - nie kojarzę. Kubrick to przecież amerykański twórca podobnie, wiec podając jego nazwisko jako argument strzelasz sobie samobója.

ocenił(a) film na 10
ApolloCreed_

Takiego z niego amerykański twórca,który kręcił większość filmów na terenie w Wielkiej Brytanii i w przeważającej większości z aktorami Brytyjskimi. To, że dostawał kasę od Warner Bros nie świadczy chyba o tym, że film jest amerykański?

ocenił(a) film na 10

"Tacy są właśnie Ci reżyserzy z Europy, kinematografia to prawie tylko USA, bo tam w głównej mierze powstają dobre filmy, to jest motor napędowy tej dziedziny sztuki" - USA było, ale motorem hamującym sztukę jaką jest film:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Kodeks_Haysa

użytkownik usunięty
Kamileki

Aha, czyli w USA nie ma odważnych filmów?

ocenił(a) film na 10

Odważne zaczęły się wtedy kiedy Europa czy Azja pokazała już wszystko co można określić jako "odważne".

chyba wszystko zależy od tego, czego tak naprawdę oczekuje się od kina. ja mam zupełnie odmienne odczucia- kino amerykańskie, które można chyba określić jako "gatunkowe", nie jest w stanie mnie zachwycić. zdarzają się pojedyncze dobre filmy, ale właściwie jedynie Jarmusch i Allen wypracowali własny styl. bardziej wolę europejskie, indywidualne kino wielkich reżyserów. na dobry film składa się coś więcej niż kreacja wzbudzającego emocje głównego bohatera. wielkie kino jest subtelne, reżyserom bliżej do artystów posługujących się wybitnymi zdjęciami (tego bardzo brakuje w amerykańskim kinie), muzyką. scenariusze Bergmana wydaje się jako książki. a zdecydowanie nie zgadzam się z Twoją opinią na temat Szeptów i krzyków. to jeden z moich ukochanych filmów, a o tym, jak świetnie wykorzystano w nim kolor ( jest to jeden z niewielu filmów Bergmana w kolorze) można by mówić.

ocenił(a) film na 10
wikktorka

Jeszcze Cassavetes czy Coppola mają swój własny styl jeżeli chodzi o USA. Ale zbyt wielu tam artystów to nie ma. A Europa - by wspomnieć jedynie włoskich reżyserów - Fellini, Pasolini, Antonioni, De Sica, Rossellini czy Visconti :). Kto dziś zna takich panów.

użytkownik usunięty
Kamileki

Ja znam takich Panów i stwierdzam, że wolę sobie obejrzeć już Scorsese, Coppole, Kubricka, Pollacka, Lumeta, Lee, Wildera czy Zinnemana niż snobistycznych "intelektów" z Europy.

użytkownik usunięty
wikktorka

I tym się różnimy. Ty nie widzisz ujmijmy to "wadliwej" strony filmów Europejskich, a ja widzę. Otóż, film to jest przede wszystkim rozrywka. Wszystkie te filmy pokroju "Stalkera" czy "Poziomek" może i są (albo są) merytorycznie dobre, jednakże to seans na jeden raz. Otóż cały sens tworzenia filmu polega na tym, by z pozoru trywialnej historii stworzyć film dobry (czyli jak to wspomniałaś - kreacja aktorska itp.) ale i opowiedzieć coś ciekawego. A tacy twórcy jak Bergman to piszą scenariusze pod to co chcą opowiedzieć i to jest błąd, dlatego ich filmy nie mają fabuły i są po prostu słabe. Nie zmuszają do refleksji, bo nie ma tam nawet formy, która potrafiłaby wzbudzić by w widzu (czyli mnie) jakiekolwiek emocje. Dlatego film powinien być przede wszystkim ciekawy - mieć dobrą fabułę, a z tego wydobyć powszechne prawdy. Przykład: "No country for Old Men" - morderca i złodziej, oboje walczą ze sobą, z pozoru nic, a jednak Coenowie idealnie na tym tle pokazali jak światem rządzi pieniądz oraz wprowadzili kilka scen symbolicznych. Takich przykładów jest wiele i chętnie bym wymienił, ale to się mija z celem.

ocenił(a) film na 10

Ja oglądałem Stalkera 2 razy i podczas drugiego seansu wciągnął mnie jeszcze bardziej. Powiększenie Antonioniego chyba już ze 4 i za każdym razem było napięcie podczas oglądania. Bergman jak dotąd znudził mnie jedynie przy Milczeniu, ale i tak do niego kiedyś wrócę. Ty mówisz, że w Tobie takie kino (autorskie) nie wzbudza emocji, a mi czasami nawet pojedyncze sceny z takich filmów dostarczają olbrzymią dawkę. Nie można skreślać danego rodzaju kina tylko ze względu na własne odczucia. Gdyby podziwiać jedynie same amerykańskie filmy, albo odwrotnie - same europejskie czy azjatyckie z pewnością czegoś by zabrakło - pewnej równowagi w spojrzeniu twórców filmowych na świat. A tak można się przekonać w jak różny czasem sposób można przedstawić dany problem.

"Dlatego film powinien być przede wszystkim ciekawy - mieć dobrą fabułę, a z tego wydobyć powszechne prawdy."- tu by się można zastanowić, czym właściwie jest powszechna prawda, i skoro jest taka powszechna, to po co ją wydobywać ;) może dlatego kino europejskie wzbudza taką niechęć jako przeintelektualizowane, bo u jego podstawy leży egzystencjalizm i wydobywanie rzeczy nieoczywistych i nieprzystających do "powszechnych" wyobrażeń? amerykańskie kino lubi uogólnienia, pewne stałe punkty, na których można oprzeć swój światopogląd. upraszczają one odbiór ale też spłycają film intelektualnie. nie mówię w tym momencie o wszystkich filmach, ale nieraz mam poczucie, iż te wspomniane przez Ciebie symboliczne sceny na siłę wtłacza mi reżyser łopatą do głowy, bym na pewno nie przeoczyła danego fragmentu i mogła zachwycić się jego głębią. a wspomniany przez Ciebie film braci Coen oparty jest zresztą na dosyć niezłej powieści Cormaca McCarthyego, więc ciężko tu mówić o przerabianiu trywialnej historii na arcydzieło kinematografii. i jakoś nie pamiętam, by moją konkluzja po jego obejrzeniu było stwierdzenie "światem rządzą pieniądze". jakoś w ogóle nie przypominam sobie jakichś szczególnych przemyśleń po tym konkretnym obrazie. kołatający mi się po głowie wiersz Yeatsa nijak nie przystawał do historii, którą otrzymałam od braci Coen. ale w tym miejscu się nie upieram, ten film oglądałam jedynie raz i dosyć dawno. ciekawi mnie, co rozumiesz pod pojęciem Formy? Można by zaryzykować twierdzenie, iż to właśnie zdolność europejskich reżyserów do ucieczki od utartych schematów i ograniczeń, z których nie może czy też nie chce wyzwolić się kino zza oceanu, świadczy o ich wielkości i bardziej skłania do przemyśleń.

użytkownik usunięty
wikktorka

Co rozumiem pod pojęciem formy? Szczerze mówiąc wszystko. Forma dla mnie to i gra aktorska, to i dobrana muzyka, to i dobre zdjęcia, ciekawa sceneria jak i wyszukana scenografia. Forma to to co widzimy, a treść co słyszymy.
Mnie mało który film zmusił do refleksji, "No Country for Old Men" tego nie zrobił, ale nie da się mu odmówić świetnej formy i treści. Jest trochę za bardzo refleksyjny, ale w przeciwieństwie do filmów z Europy można oglądać po kroć. To tylko jeden przykład, bo jest bardzo wiele dobrych amerykańskich filmów, ale taki akurat mi wpadł w głowę na zawołanie.