Jest to film nad którym najdłużej zastanawiałem się nad oceną. Film sam w sobie uważam za bardzo dobry. Problem wynika stąd, że w porównaniu z książką dzieło Kubricka wypada blado. Nie wiem czy to dobre słowo, ale moim zdaniem reżyser strasznie ten film spłaszczył. Oglądając ten film, co rusz łapałem się na tym, że myślałem: "nie, to nie tak, miało być inaczej", nie mogłem się nim całkowicie cieszyć. Alex filmowy, a książkowy to nie te same osoby.
Ale taka już rola ekranizacji. ;)
Dalem 7, choć po ponownym zbadaniu zastanawiam się nad 8, ze względu na książkę.
Przed powieścią biję pokłony, przed filmem nie.
Krótko, reżyser nie dał rady! Nie umywa się do Anthony'ego Burgessa.
UWAGA SPOILER!
Totalnie wkurzył mnie koniec filmu, w powieści Alex wygłasza monolog. Dokonuje się przemiana bohatera, nie cieszą go dawne "zabawy". Rozpoczyna nowe życie.
Natomiast film kończy się dalszą częścią rozgrywek politycznych, hała!
Nie czytałem książki, ale jestem zdania, że nie ma sensu porównywać filmu do książki. Piszesz, że film wypada blado przy książce, a sam w sobie uważasz go za bardzo dobry. Oznacza to mniej więcej tyle, że genialny film sam w sobie oznaczałby dla Ciebie film "dobry" w porównaniu do książki. Wynika z tego jasno - książka zawsze będzie lepsza niż jej ekranizacja i tak jest prawie zawsze. Film nie pobudza naszej wyobraźni, przedstawia nam wszystko gotowe i musimy chcąc nie chcąc to zaakceptować. Przez fakt przeczytania książki nie mogłeś jak to określiłeś całkowicie się cieszyć. Ja nie miałem tego problemu bo nie czytałem powieści Burgessa he. Czy to nie paradoks?
Dziwi mnie Twoje twierdzenie, że Kubrick nie umywa się do Burgessa. Przecież wiadomo - Stanley nie był pisarzem, lecz reżyserem więc o co kaman?:) Ja mogę odwrócic kota ogonem i napisać, że Burgess nie umywa się do Kubricka jeżeli chodzi o reżyserkę, ale to chyba nie ma sensu przyznasz prawda?
Co do zakończeia to słyszałem, że Kubrick postanowił nie zawrzeć dość ważnej kwestii z powieści - przemiany Alexa. Moim zdaniem ta zmiana powoduje to, że film ukazuje bezsens leczenia ukazanego w filmie (Alex znów chce czynić zło) oraz podkreśla, że tacy zwyrodnialcy jak Alex nigdy nie zmieniają swojego zachowania i zawsze pozostaną bandytami.
Niestety. Czasem ekranizacje potrafią wkurzyć. Nie możesz cieszyć się własną wizją świata, bo zaraz zaczynasz widzieć np. pedałkowatą kreację Blooma zamiast Legolasa, o którym czytałeś w książce.
Napisałem, że Kubrick nie umywa się do Burgessa bo po prostu nie podołał ekranizacji tej powieści, która jest wielokrotnie głębsza od filmu. Po prostu mam poczucie totalnego niedosytu. Podszedłem zbyt entuzjastycznie do tego filmu.
Warto nauczyć się nie robić sobie zbyt wygórowanych oczekiwań, bo potem człowiek tylko kręci nosem, tak jak ja. ;)
Napiszę tak, również miałem wygórowane oczekiwania wobec Mechanicznej Pomarańczy na płaszczyźnie czysto filmowej (książki jak wspomniałem nie czytałem). Był to mój 5 film Kubricka więc wiedziałem również czego mogę się spodziewać mniej więcej czyli jak kręci, jakiej muzyki używa itd. Mimo tego film wywarł na mnie spore wrażenie, a moim jedynym niedosytem był fakt, że film się skończył.
Ja planuję zrobić tak: przeczytać książki na których są oparte słynne ekranizacje, ale dopiero po oglądnięciu filmów. Wydaje mi się, że taka kolejność jest lepsza. Jeśli się czyta najpierw książkę to kreuje się samemu wszystkie wydarzenia i film często może nieco zawieść - i tak się stało w Twoim przypadku. Do tego dochodzi dość ważny aspekt - ta powieść jest dość eksperymentalna więc i sam Kubrick musiał pokazać na ekranie różne wariackie elementy (scenografia, kostiumy, sposób mówienia itd.) aby oddać przekaz książki Burgessa. Mogę się założyć, że nikt kto czytał książkę przed oglądaniem filmu nie wyobrażał sobie w taki sposób owych elementów . Pewne jest jedno: autor książki nie był zachwycony z ze zmiany zakończenia w filmie i nie ma się co dziwić, sam pewnie bym się wkurzył gdyby ktoś ekranizował moją powieść i zmienił zakończenie , ale cóż :)