PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1275}

Mechaniczna pomarańcza

A Clockwork Orange
7,9 218 692
oceny
7,9 10 1 218692
8,7 38
ocen krytyków
Mechaniczna pomarańcza
powrót do forum filmu Mechaniczna pomarańcza

Moim zdaniem bardzo dobry, ukazuje wiele trudnych tematów! Film zadaje nam jedno ważne pytanie,czy w każdym z nas uśpione są dwie różne, sprzeczne ze sobą natury, dlaczego wszyscy ludzie nie potrafią panować nad swoimi złymi cechami a eksterioryzację ich zwalają na bodźce zewnętrzne, które rzekomo mają na nas - nich zły wpływ - tu mleko z dodatkami...
W zależności od klasy do której przynależymy wyrządzane zło jest pośrednie (Fred) , bezpośrednie (Alex) bądź w dobrej wierze (druhowie, którzy zostali policjantami). W filmie ukazanych jest dużo symboli sexualnych, z którymi mamy do czynienia na co dzień, natomiast potrafimy (nie wszyscy) zapanować nad swoimi odruchami, nie poddawać się im, nie ulegać.Od początku ukazana jest obłuda ludzka, nie każdy kto mówi "mamciu, tatku" jest osobą życzliwą i potrafiącą szanować innych, jak i interesowność n.p. rodzice, są w stanie wybaczyć wszystko, zmienić punkt myślenia, w zależności od tego jakie profity będą z tego mieli.
...dlaczego "mechaniczna pomarańcza" ? Nie wiem, być może dlatego że" jest to zespół współpracujących ze sobą części maszyny lub przyrządu, wykonujących jakąś pracę", tutaj zło , którego uruchomienie "jednej części" powoduje nieustająco lawinę innych, których niemożna powstrzymać a pomarańcza dlatego, że jest okrągła - nie da się tego mechanizmu zatrzymać a jako owoc potrafi być słodka, kwaśna,soczysta, jak i sucha...tak jak i zło, które wyrządzamy, jego ocena zależy od punktu naszego siedzenia!!!

ocenił(a) film na 9
beatazielinska

Nadal ten film zostawia mi sporo do myślenia . Dlaczego kolory wlosu jego matki ulegały zmianie czyżby te kolory coś symbolizowały ( miłość do syna , tęsknotę , żal [?]).Dlaczego w tym filmie było tak dużo tej nagości , nie żeby mnie to przytłaczało , ale Jezus nago itd. Może miało to na celu udowodnienie , że nagość to nie temat tabu. Clockwork orange (clock- zegarek work-praca orange-pomarańcza) moim zdaniem oznacza to , że główny bohater został poddany praniu mózgu , żeby robił wszystko na zawołanie jak w jednej z końcowych scen ( lizanie buta itd.). Działający/pracujący jak zegarek niezawodnie pomarańcza chyba miała symbolizować głowę . Pranie mózgu , moje zdanie na ten temat :)

użytkownik usunięty
emceka

Oj... Dobrze, gdy szukamy znaczenia filmu, ale nie mogę się z Wami zgodzić w kilku znaczących kwestiach. Taką jest na przykład interpretacja tytułu. Znaczenie jest niestety inne i jest dogłębnie wytłumaczone w genialnej książce Burgessa. W ogóle polecam przeczytanie jej, jeśli interesuje Was temat, bo film zaniedbuje pewne kwestie, zupełnie jak plotka. Kubrick w ekranizacji pominął chociażby ostatni, bardzo ważny rozdział. W wydaniu vis-a-vis/etiuda jest dodatkowe kilkadziesiąt stron od Roberta Stillera, wybitnego tłumacza tejże, gdzie porusza on sporo interesujących kwestii.

A lektura krótka ;)

Pozdrawiam.

użytkownik usunięty

Dodam fragment wywiadu z autorem książki:
“The book I am best known for, or only known for, is a novel I am prepared to repudiate: written a quarter of a century ago, a jeu d’esprit knocked off for money in three weeks, it became known as the raw material for a film which seemed to glorify sex and violence. The film made it easy for readers of the book to misunderstand what it was about, and the misunderstanding will pursue me till I die. I should not have written the book because of this danger of misinterpretation.” — Anthony Burgess on A Clockwork Orange (from A Flame Into Being: The Life and Works of D.H. Lawrence)

Moje wolne tłumaczenie
"Książka dzięki której jestem najlepiej lub w ogóle znany, jest powieścią którą gotów jestem odrzucić: napisaną ćwierć wieku temu rozrywką umysłową ukończoną w trzy tygodnie dla pieniędzy; stała się sławna jako surowy materiał do filmu, który wydaje się gloryfikować seks i przemoc. Film uczynił łatwym dla czytelników niezrozumienie o czym jest książka, to niezrozumienie będzie mnie ścigać do śmierci. Nie powinienem był pisać książki ze względu na niebezpieczeństwo jej niezrozumienia."

Dodam, że z filmem łączone były akty przemocy (mało powiedziane) w GB przez co wycofano go z kin.

ocenił(a) film na 10

Burgess to straszny hipokryta. Gdyby nie film jego książka byłaby zapomniana, a on sam mniej znany. Przecież to właśnie książka gloryfikuje o wiele bardzie przemoc i seks, a jej fenomen polega głównie na świetnym zabiegu lingwistycznym. Kubrick ma do zaoferowanie znacznie więcej treści, dodatkowo złagodził wiele kwestii które były bardzo kontrowersyjne( np. wiek Alexa ) a film jest arcydziełem które miało ogromny wpływ na kinematografię światową. Co do tych aktów przemocy to pisały o nich gazety ale nie wiadomo czy miały one jakikolwiek związek z filmem.

użytkownik usunięty
Kamileki

Dostał kasę więc powinien trzymać być cicho, inaczej będzie hipokrytą? Jak uwielbiam Kubricka, tak nie mogę się zgodzić. Wydanie dzieła według własnego "widzimisię" to święte prawo twórcy! Winę ponosi oczywiście wydawca, a reżyser podobno nawet nie wiedział o wersji "kompletnej" w chwili kręcenia filmu.
Książka to dystopia, ona nie gloryfikuje tego co przedstawia, lecz ukazuje sceny tak obrzydliwe, że do nich zniechęca. To tak jak stwierdzenie, że Orwell popiera totalitaryzm a Huxley niemoralne wykorzystywanie postępów nauki. W wersji z obciętym ostatnim rozdziałem mamy obraz bardziej przerażający, bo pozbawiony bardzo ważnego fragmentu. Tego, gdzie Alex dostrzega zmianę w swoim charakterze i potrzebę wydoroślenia. Ponoć Kubrick, kiedy już dowiedział się o ostatnim rozdziale dalej popierał swój wybór, twierdząc że to za krótki fragment na pokazanie zupełnie nowych uczuć. Pomijając całą dyskusję na ten temat - aż dziw, że jeden artysta nie uszanował twórczości drugiego. Dlatego właśnie, jeśli kogoś już mam tu nazwać hipokrytą, to właśnie Kubricka. Nakręcił skandaliczny, promujący jeszcze jego nazwisko film na podstawie książki, której nie akceptował w całości.

Co do łagodzenia treści - nie widzisz w tym pewnej niekonsekwencji? Nakręcił film nastawiony na szok, tworząc psychodeliczną scenografię, sceny pełne krwi, gwałtu, pakując Alexa przymusowo na resocjalizację, umieszczając w jego pokoju węża, z Deltoida robiąc pedofila a z atakujących go staruszków bezdomnych. Łagodzi z jednej, przerysowuje z drugiej i być może tak jak powiedziała osoba najlepiej rozumiejąca "Mechaniczną Pomarańczę", czyli sam Burgess, źle ją interpretuje.

Mając w pamięci poważne problemy zdrowotne autora książki i negatywne nastawienie do Anglików raczej niewiele obeszła go sława. Rodzą się za to inne pytania, np. czy mniej znany twórca ma mniejsze prawo do swych dzieł? Czy sława i pieniądze są ważniejsze od treści, które chcemy przekazać? To zastanawiające w kwestii moralności, o której de facto myślimy interpretując książkę, czy film.

Interesujące jest co mówisz o sławie spowodowanej zabiegiem stylistycznym, bo Stiller w posłowiu tu dopatrywał się słabości lektury. Nie czytałem jej w wersji oryginalnej, bo za słabo znam język, dlatego nawet nie mogłem poznać się na tym o czym pisze tłumacz. Polskie wydanie jest w końcu arcydziełem przekładu. To właśnie w treści dopatrywał się on wartości, a w języku wpływaniu na czytelnika, co dogłębnie opisał. Podkreślam wprawdzie swoją niekompetencję i nie zamierzam drążyć tematu.

Proszę, nie myśl jednak, że krytykuję Kubricka. Zdaję sobie sprawę jak maluczki jestem w stosunku do tego wielkiego reżysera. Nie mam także negatywnych odczuć do jego "Mechanicznej Pomarańczy", która dokładnie tak jak napisałeś, jest bardzo ważnym dla kina arcydziełem.
Tu muszę też przyznać, że jestem z tych leniwych, którzy wolą kino ponad książkę ;).
Temat poruszyłem jednak w kwestii interpretacji dzieła. Zabiegi polegające na rozszyfrowywaniu tytułu bez jej przeczytania kojarzą mi się z błądzeniem w ciemności mając w kieszeni latarkę. Wolałbym się odciąć od wojny Burgess vs. Kubrick i skłonić ku najbardziej pokojowemu podejściu, jakim jest zapoznanie się z obydwoma dziełami, co daje dużo pełniejszy obraz "Mechanicznej..." w ogóle.

ocenił(a) film na 10

Ja jestem leniwy jeszcze bardziej od Ciebie i dlatego mój post to będą bardziej odpowiedzi do Twoich fragmentów wypowiedzi.

"Dostał kasę więc powinien trzymać być cicho, inaczej będzie hipokrytą? Jak uwielbiam Kubricka, tak nie mogę się zgodzić. Wydanie dzieła według własnego "widzimisię" to święte prawo twórcy! Winę ponosi oczywiście wydawca, a reżyser podobno nawet nie wiedział o wersji "kompletnej" w chwili kręcenia filmu. "

Z tego co czytałem to Burgess chyba aż takich dużych pieniędzy nawet nie dostał. Ale oczywiście miał prawo krytykować wizję Kubricka, ale pisząc o hipokryzji miałem na myśli tę sytuację:
"Film uczynił łatwym dla czytelników niezrozumienie o czym jest książka, to niezrozumienie będzie mnie ścigać do śmierci."
Nie dziwiłbym się gdyby książka była bestsellerem. Jednak jak dla mnie gdyby nie film to dziś Mechaniczna Pomarańcza stałaby zakurzona na półkach w bibliotekach i tylko naprawdę zapaleni czytelnicy sięgaliby po tę powieść. To miałem na myśli - Burgess wolałby aby jego książka była o wiele mniej znana, ale rozumiana czy znana i lubiana ale rzekomo przez film miej rozumiana? To wg mnie jest hipokryzją. Może przesadziłem bo to tylko jedna sytuacja, a z mojego twierdzenia można wywnioskować, że sam Burgess to spory hipokryta.

"Książka to dystopia, ona nie gloryfikuje tego co przedstawia, lecz ukazuje sceny tak obrzydliwe, że do nich zniechęca. To tak jak stwierdzenie, że Orwell popiera totalitaryzm a Huxley niemoralne wykorzystywanie postępów nauki. W wersji z obciętym ostatnim rozdziałem mamy obraz bardziej przerażający, bo pozbawiony bardzo ważnego fragmentu. Tego, gdzie Alex dostrzega zmianę w swoim charakterze i potrzebę wydoroślenia. Ponoć Kubrick, kiedy już dowiedział się o ostatnim rozdziale dalej popierał swój wybór, twierdząc że to za krótki fragment na pokazanie zupełnie nowych uczuć. Pomijając całą dyskusję na ten temat - aż dziw, że jeden artysta nie uszanował twórczości drugiego. Dlatego właśnie, jeśli kogoś już mam tu nazwać hipokrytą, to właśnie Kubricka. Nakręcił skandaliczny, promujący jeszcze jego nazwisko film na podstawie książki, której nie akceptował w całości. "

Tak, Kubrick prawdopodobnie dowiedział się o ostatnim rozdziale po tym jak skończył pisać scenariusz mimo to zdecydował, że negatywny koniec filmu pasuje lepiej do jego wizji (zło jako immanentna część człowieka). Czy to źle? Powiem tak, analizując filmy Kubricka to chyba w każdym modyfikował wielce treść powieści na podstawie których kręcił. Może to pyszne z jego strony, ale wydaje mi się że tak było. Wolał mieć gotowych bohaterów, historię (kto jak kto, ale pisarze robią to najlepiej) - tworzył z tego scenariusz a jeśli chodzi o treść dokładał sporo własny wizji redukując wręcz te książkowe (tak jak np. w przypadku Lśnienia).

"Co do łagodzenia treści - nie widzisz w tym pewnej niekonsekwencji? Nakręcił film nastawiony na szok, tworząc psychodeliczną scenografię, sceny pełne krwi, gwałtu, pakując Alexa przymusowo na resocjalizację, umieszczając w jego pokoju węża, z Deltoida robiąc pedofila a z atakujących go staruszków bezdomnych. Łagodzi z jednej, przerysowuje z drugiej i być może tak jak powiedziała osoba najlepiej rozumiejąca "Mechaniczną Pomarańczę", czyli sam Burgess, źle ją interpretuje. "

W filmie mamy użyte elementy pop-artu modnego w tamtych czasach. Oczywiście to nie przypadek bo jest on dość wulgarny, ale czy to jest Twoim zdaniem tylko wywoływanie szoku? To jest zabieg polegający na stworzeniu specyficznej atmosfery w filmie. Pokazując bandę nastolatków rabujących i gwałcących ludzi trzeba wręcz użyć perwersyjnych scenografii czy atrybutów (zazwyczaj fallicznych). Bez tego moim zdaniem psychodeliczny klimat nieco by stracił. Może za bardzo piszę "pod siebie" bo ja akceptuję wiele na ekranie, ale w tym wypadku nie ma żadnego przegięcia. Czasami jest nawet więcej możliwości jeśli chodzi o analizowanie scen. Dajmy na to scena w domu starszej kobiety. Jej kolekcja obrazów wydaje się jednakowa - wszystkie są podsycone erotyką. Morderstwo (nie było celowe) porcelanowym fallusem można odbierać jako karę za jej niegodziwe postępowanie. Dlaczego niegodziwe? Bo wielbi ona tandetę. Kubrick rozdziela sztuki - wysoką (np. Beethoven) i niską (np. wiele elementów pop-artu). Nie będę jednak wchodził dalej w szczegóły - jak chcesz to możesz przeczytać więcej, kilka tematów niżej dałem 2 świetne artykuły.

"Interesujące jest co mówisz o sławie spowodowanej zabiegiem stylistycznym, bo Stiller w posłowiu tu dopatrywał się słabości lektury. Nie czytałem jej w wersji oryginalnej, bo za słabo znam język, dlatego nawet nie mogłem poznać się na tym o czym pisze tłumacz. Polskie wydanie jest w końcu arcydziełem przekładu. To właśnie w treści dopatrywał się on wartości, a w języku wpływaniu na czytelnika, co dogłębnie opisał. Podkreślam wprawdzie swoją niekompetencję i nie zamierzam drążyć tematu. "
Dalej upierał się będę, że książka Burgessa jest tak lubiana głównie ze względu na język. Dlatego nazywam to fenomenem. A treść.. niestety nie oszukujmy się, ale ludzie nie zwracają na nią aż tak uwagi i może dlatego King jest bardzo chętnie czytany, a dajmy na to choćby Ci dwaj panowie o których wspomniałeś - Huxley i Orwell już mniej. Chociaż podobnie jak Ty nie znam się w tej sprawie, może to Stiller ma rację i Mechaniczna Pomarańcza jest bardziej wyjątkowa ze
względu na treść niż formę.

"Proszę, nie myśl jednak, że krytykuję Kubricka. Zdaję sobie sprawę jak maluczki jestem w stosunku do tego wielkiego reżysera. Nie mam także negatywnych odczuć do jego "Mechanicznej Pomarańczy", która dokładnie tak jak napisałeś, jest bardzo ważnym dla kina arcydziełem.
Tu muszę też przyznać, że jestem z tych leniwych, którzy wolą kino ponad książkę ;). "

Bardziej rzuciło mi się w oczy to, że przedstawiłeś film tylko z perspektywy szerzenia przemocy i dlatego odpisałem. Jak już pisałem na początku jestem leniwszy od Ciebie i też wolę kino od książek [może jak już nie będę miał zaległości to przerzucą się na książki, choć mówiąc z rozbrajająca szczerością - zabierają sporo czasu:)] Na koniec napiszę jeszcze tyle, że film Kubricka jest wg mnie jednym z lepszych jeśli chodzi o wykorzystanie muzyki. Genialny przykład: nie wiem czy wiesz, ale początkowe dźwięki V symfonii Beethovena są dzwonkiem do drzwi w domu pisarza. Zapowiada niejako straszliwe wydarzenia, które będą mieć miejsce. Za to kocham tego reżysera - perfekcjonizm dzięki któremu można praktycznie rozkładać na czynniki pierwsze nawet nie scenę, 1 kadr:)
"Wolałbym się odciąć od wojny Burgess vs. Kubrick i skłonić ku najbardziej pokojowemu podejściu, jakim jest zapoznanie się z obydwoma dziełami, co daje dużo pełniejszy obraz "Mechanicznej..." w ogóle. "

Te artykuły poniżej o których pisałem jeśli chcesz możesz przeczytać. Pokazują one jak bardzo Kubrick odciął się od wizji Burgessa (oczywiście nie oceniam która jest lepsza)a co może nie być tak widoczne na pierwszy rzut oka i na pewno tworzą bardzo szeroki obraz Mechanicznej Pomarańczy.

użytkownik usunięty
Kamileki

Z pewnością stoję na straconej pozycji jeśli chodzi o film, bo od razu widać Twoje spore pojęcie o nim. Chętnie przeczytam te artykuły, choć już pierwszy akapit mocno mnie zniechęca. Nie cierpię tak "autorytarnych" sądów jak te w nawiasach o każdym filmie. W ogóle lubię bawić się dziełem z dala od skali ocen. Niemniej - obszerność tekstu i bibliografia przekonują mnie, iż nie stracę czasu.

Cóż. Ja mam wrażenie, że ta książka dalej stoi zakurzona na półkach i mało kto w ogóle wie o jej istnieniu. Nawet taki obraz kształtuje mi się przed oczami - jak kupowałem ją w księgarni, to była taka mała, cienka książeczka ściśnięta innymi na najniższej półce. Sądząc po serwisach typu czytaj.pl jestem oczywiście w błędzie, ale upieram się iż kwestii filmu, zbyt rzadko wspominana.
Nie dostrzegam wciąż hipokryzji u Burgessa. Problem typu "jeden lubi...". Nie dogadamy się ;-)

Z "samowolką" Kubricka spotkałem się już na przykładzie "Lolity". Tylko tam sprawa wyglądała inaczej - reżyser spłycił postać Humberta (głównego bohatera i narratora de facto), aby uwypuklić postać Quiltiego, gdzie pole do popisu miał genialny Sellers. W efekcie Kubrick nie otrzymał takiego dysonansu między pierwowzorem a adaptacją, ale też tak silnego obrazu. Myślę, że ta odwrotna proporcjonalność nie jest przypadkiem i dlatego z całego serca wybaczam mu "Mechaniczną...". Na podstawie tych obserwacji można się też odnieść do porównania "Lolity" Lyne'a i Kubricka. Można było uzyskać dzieło nie do końca wierne książce, ale jednak dzieło albo płaczliwe przeniesienie ważniejszych wątków na ekran, co zawsze będzie tylko przeniesieniem.

A czy Orwell i Huxley są rzadziej wybierani od Kinga... To porównanie nie podoba mi się o tyle, że King nie ma wstępu na półkę najwybitniejszych powieści XX wieku i w porównaniu do wymienionych będzie "tylko" poczytnym autorem horrorów. Nie uważam go za słabego pisarza i część jego książek to dużo więcej niż horrory, ale to jednak wyższy poziom rozrywki niż głębszej treści. Przynajmniej porównując to dzieła tak ważnego jak "Rok 1984". Z tych powodów większa popularność Kinga nie jest dla mnie argumentem. Jeśli ktoś mi kiedyś powie, że "Mechaniczną" przeczytał tylko ze względu na język a jej treść, podobnie jak Orwella i Huxleya odpuścił na rzecz Kinga, utnę dyskusję w tym punkcie.

Moje przedstawienie filmu jako szerzącego przemoc nie jest moim zdaniem, a jedynie kontekstem wypowiedzi Burgessa. Sam nie wiem jak bym reagował w 1971, ale widz XXI w. jest mocno znieczulony na takowy wpływ i ja go nie odczułem.

Nachodzi mnie teraz myśl, że może książka jest wyjątkowa właśnie za niezwykłe połączenie treści i formy ;) Zupełnie jak film.

Tak jak już wspominałem, odcinam się od walki, ale uważam iż książka jest zbyt rzadko wspominana. To bowiem Burgess jest twórcą "Mechanicznej Pomarańczy", a mała popularność nie czyni z niego tylko wyrobnika scenariusza dla Kubricka. To co trudniej przyswoić jest często deprecjonowane, a osoba w której umyśle zrodziła się wspaniała myśl, bezczelnie pomijana. Tak jest z "Mechaniczną", choć przykłady można mnożyć. Kiedyś ręce mi opadły jak powiedziano mi, że "Behind Blue Eyes" można uznać za dzieło Limp Bizkit, bo wersja The Who jest słabsza.


ocenił(a) film na 5
Kamileki

to jakim malym czlowiekiem musi byc kubrick skoro nie zaplacil mu za wykorzystanie tej nic nie wartej i nikomu nie znanej ksiazki funta klakow. film spieprzyl ksiazke, chocby przez lagodzenie tresci. chedozona poprawnosc tfu polityczna tfu!

ocenił(a) film na 10
scupakus

Łagodzenie treści? U Kubricka mamy wielkie penisy, ogólną goliznę czy profanację symbolów religijnych. Rzeczywiście spora poprawność. Popatrz teraz: oceniasz Skazanych na Shawshank na 10. Mimo tego, że film można oglądać przy obiedzie z całą rodziną. Ale w ekranizacji Kinga nie ma łagodzenia treści i poprawności co nie ? Jak takie podejście się nazywa? Hipokryzja?:)
A co do niepłacenia to jest to portal filmowy i nie będę pisał o tym jakim Kubrick był człowiekiem. Szczerze pisząc to i gdzie indziej też bym tego nie zrobił bo nie znałem go prywatnie, a tylko taka osoba może coś więcej na ten temat powiedzieć. A książka do czasu filmu naprawdę była bardzo mało znana.

ocenił(a) film na 5

wycofali z kin za zyczenie Kubricka...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones