Scenariuszowo jest to podróż do fabryki czekolady Willego Wonki w wersji dla dorosłych. Co w cale nie znaczy, że to źle.
Można się rozpisywać o krytyce konsumpcjonizmu, rozwarstwienia społecznego, o kondycji człowieczeństwa, przypisywaniu ról społecznych itp, tylko po co?
Jeżeli, zupełnie niepotrzebnie, będziemy uślinie wciskać temu filmowi humanistyczną głębię, ryzykujemy, że na wierzch wyjdzie banał. A to jest na prawdę dobry film.
Po obejrzeniu zwiastuna pomyślałem: kurna i po co to oglądałem, teraz nie ma po co iść do kina.
Mimo, że niby już wiemy o co chodzi, to film potrafi zaskoczyć do ostatnich chwil. I nie jest to zaskoczenie typu deus ex machina, tylko zaskoczenie spowodowane dobrymi rozwiązaniami fabularnymi.
Szef kuchni odgrywa przed nami swój spektakl na swoich zasadach, czy nam się one podobają czy nie, a także czy jemu się podobają czy nie.
Oprócz dobrej gry aktorskiej głównej trójki Finnes, Joy, Hoult film jest też wizualnie bardzo ładny.
Warto!
Ale na ROZWARSTWIENIA SPOŁECZNE jedynym sposobem jest... komunizm. Czyli zrobić tak, żeby cześć zarobków ludzi bogatszych, dać biedniejszym (np. 500+). Żeby wszyscy mieli po równo.
Póki co, ludzkość nie wymyśliła nic innego. bo "kapitalizm" polega właśnie na tym, że ci co potrafią kombinować, maja więcej, a ci co nie potrafią, mają mniej.