PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=430823}
6,7 8,3 tys. ocen
6,7 10 1 8284
6,4 8 krytyków
Metropia
powrót do forum filmu Metropia

Od strony graficznej film ogromnie mi się podoba. Te zbyt duże głowy są jak dla mnie na plus. Kolorystyka, nastrój, do tego jeszcze piękna muzyka - wszystko to daje wspaniały klimat. Dziewczyna Rogera ma nieco irytująco wytrzeszczone - jakby w ciągłym zdziwieniu - oczy, ale mogę to przeboleć. Jednak zupełnie nie rozumiem sensu całej historii. Jakie jest jej przesłanie? I dlaczego właściwie to metro miało być takim świetnym rozwiązaniem kryzysu? Tzn. chodzi mi o tekst na początku filmu. Nawet tego nie rozumiem. Mamy ogólnoświatowy kryzys i rozwiązaniem jego, albo przynajmniej jakimś chwilowym zażegnaniem jest budowa łączącego kraje metra? A co to daje? Ta dziewczyna od szamponu rozumiem, że została skrzywdzona przez ojca, ale w sumie gdyby chciała miałaby mnóstwo okazji i sposobności by dokonać tego samego, co Roger bez jego pomocy. Nie rozumiem po co go w to wszystko wciąga i o co chodzi, gdy kontaktuje się z kimś i wygląda na to, że działa przeciwko Rogerowi. Rogera wpuszczają do tego gmachu bo jest podobny do zdjęcia w legitymacji - ok, to kupuję, ale potem jest scena, gdy sprawdzają jego linie papilarne i mimo wszystko nadal jest wszystko w porządku i wpuszczają go dalej. Jest multum takich nielogicznych elementów. No i sama ta kwestia kierowania ludźmi - jednymi ludźmi kierują inni i właściwie co to daje? Może to plan na przyszłość i w przyszłości jakos sensownie by to wykorzystywano (sensownie w znaczeniu - dla jakichś konkretnych własnych korzyści), ale póki co, to jakoś nie widzę tego wykorzystywania. Do tego jeszcze podglądają im żony :) i nie wiem czy cos źle zrozumiałam, ale miałam wrażenie, że te żony nie są kontrolowane, a tylko ich mężowie. Żony nie myją włosów tym szamponem?

No nie rozumiem tego filmu. A na pewno ma jakiś sens, no bo nie tworzy się takich rzeczy tak kompletnie bez pomysłu. Tak więc będzie mi miło jak ktoś bardziej rozgarnięty wyłoży mi ideę tej animacji. Może być chociaż objaśnienie jakiegoś wątku. Może mi coś pomoże.

Podobała mi się ta scenka z rybą, kiedy człowiek z pociągu wlewa jej wody. Takie jakby przywrócenie porządku/zwyczajności i mała a znacząca pomoc. Zwykła woda, a dla rybki życie. Ta rybka chyba miała być jakąś pamiątką po tamtym "obserwatorze" i ponieważ Roger nic więcej nie mógł dla niego zrobić to chociaż uratował jego rybkę. Brzmi to głupio i naiwnie, więc może faktycznie ma to inny sens, no ale ja tego jakoś nie widzę.


Wpisujcie się choćby z niepewnymi pomysłami interpretacji. Chętnie je poznam i może pod ich wpływem także sama na coś wpadnę. Zwłaszcza, że wizualnie i klimatycznie bardzo mi ten film przypadł do gustu i w sumie chciałabym by do mnie jakos przemówił.

Aaaa i świetna jest tam ta rzeźba stylizowana na klasyczny posąg przedstawiająca mężczyznę pod prysznicem i z szamponem. Fantastyczny pomysł.

ocenił(a) film na 8
2222

Ale identyfikator, to mały pikuś - to to betka, mi chodziło o skanowanie linii papilarnych. Chodziło o to, że podobieństwo podobieństwem, ale linii papilarnych Roger nie miał takich samych jak Stefan. Aczkolwiek może ten czytnik dłoni sygnalizował niezgodność linii jedynie sprawdzającemu (osobie obecnej na posterunku) i wtedy jeśli była wprowadzona w spisek, to przepuściła Rogera. Jak mówię, nie pamiętam jak to dokładnie wyglądało.

ocenił(a) film na 6
Eleonora

Tak to właśnie wyglądało jak piszesz. Co do identyfikatora to w sumie nie widać było żeby Roger do czegoś go używał.

W kwestii niedociągnięć logicznych zastanawia mnie jedna rzecz. Na początku filmu jest reklama "Może nasze klimatyzowane metro? z Paryża do Sztokholmu. 45 minut..." Roger zdaje się mieszkał w Sztokholmie. W pewnym momencie akcja dzieje się w Paryżu (jadą na skuterze z Niną obok wierzy Eifla). Również Stefan w rozmowie z Rogerem każe mu wracać do Sztokholmu.
Dziwne. Uwzględniając odległość między tymi miastami w linii prostej około 2tys km, to metro musiało by jechać ze średnia prędkością (jeśli się nie mylę) około 2666km na godzinę bez zatrzymywania się na stacjach żeby się w 45 minut wyrobić. Jak to możliwe tymi rozklekotanymi wagonikami? Nie wiem. Rekord prędkości na Ziemi w tej chwili to zdaje się coś około 1300km na godzinę i to nie pociągiem a rakietą na kołach, pociąg to coś około 590 km na godzinę. To chyba jedyny moment w scenariuszu przeczący zdrowemu rozsądkowi.

ocenił(a) film na 8
2222

hehe no to metro faktycznie nieźle wyglądało. Super nowoczesne i mega wytrzymałe :)

Wiesz, no ta kwestia monitorowania ludzi - to jak oni to robili - że była jedna osoba monitorująca na jedną monitorowaną. To też nie było wielce sensowne i nie wiem dlaczego monitorowali samych facetów i to za pomocą szamponu reklamowanego jak dla kobiet. No i sama ta dość absurdalna kwestia, że właśnie robili to za pomocą szamponu. Już o tym pisałam, więc nie ma co powtarzać. Są takie różne lekko mówiąc dziwne rzeczy i dlatego ta schizofrenia nieźle do tego pasuje.

ocenił(a) film na 6
Eleonora

Teraz zauważyłem że jest jedna scena która by częściowo otwierała schizofrenii drogę, ale nie do końca.
Kiedy Roger wchodzi na prezentację dla vipów ochroniarz nie chce go wpuścić. Po chwili ktoś mu mówi na słuchawkę u uchu (pewnie Ralph) żeby go (Rogera) przepuścił. Drugi ochroniarz karze Rogerowi przyłożyć rękę do czytnika. Wtedy nieoczekiwanie na monitorze (u Ralpha prawdopodobnie) pokazuje się zdjęcie Stefana. Ten ktoś (Ralph) szybko coś wciska i zmienia to zdjęcie na zdjęcie Rogera. To mogło by sugerować że Roger i Stefan to jedna i ta sama osoba lub że już zawczasu zamieniono ich dane w systemie żeby Rogerowi łatwo było wykonać zadanie wejścia do budynku z bombą.
Jednak jeśli Roger i Stefan to jest jeden człowiek to by znaczyło że od momentu jak mu ktoś rozwalił rower stworzył sobie w głowie rzeczywistość równoległą. Tylko w takim razie kiedy wrócił w końcu do domu no i teoretycznie powinno mu już przejść skąd u licha wziął akwarium?
Czytałem gdzieś że autor filmu zapożyczył niektóre watki z innych filmów. Wątek z rybą w akwarium (mimo że nie gadającą:) mógł być wzięty z filmu "Spokojny człowiek" . To w połączeniu z wątkiem zamiany twarzy na monitorze i niebagatelna prędkością pociągu:) może być kluczem do interpretacji ze schizofrenią bohatera. Całkiem tez możliwe że reżyser celowo popełnił kilka "błędów" żebyśmy mogli na ten temat sobie podyskutować.

ocenił(a) film na 8
2222

Aż tak dokładnie - tej sceny z wpuszczaniem do budynku, skanowaniem ręki - to ja nie pamiętam. Jeśli chodzi o wizję ze schizofrenią, to mi ona pasuje najbardziej i jak to postrzegam - co jest rzeczywistością, co jego rojeniami - tak według mojego odbioru - wyłożyłam w poście z "26 lipca 21:43".

W tej chwili wydaje mi się, że obie interpretacje - i ta całkiem spiskowa i ta schizofreniczna - dają radę. Z tym skanowaniem linii papilarnych, to bardziej jestem za tym, że osoba przekupiona/będąca w spisku po prostu olała niezgodność danych, a urządzenie tę niezgodność alarmowało tylko jej, a nie jakimś ogólnie słyszalnym dźwiękiem alarmowym. To jest takie najprostsze, więc tak bym na to patrzyła, bo podmienianie w systemie danych typu linie papilarne mi nie pasuje, bo najpierw musieliby zdobyć linie papilarne Rogera, a nie mieli kiedy tego zrobić i ogólnie to zbyt zagmatwane.

Eleonora

Dane systemowe dotyczące linii papilarnych mogły zostać podmienione przed spotkaniem dla VIPów -- o czym pisze wyżej 2222.

ocenił(a) film na 6
Eleonora

O tym monitorowaniu też myślałem bo wtedy pół społeczeństwa musiało by monitorować druga połowę. A kto monitorował by tych monitorujących? :D
Doszedłem do wniosku że monitorowani są tylko pracownicy zajmujący się jak Roger bezpośrednim kontaktem z innymi. Czyli mający możliwość siania wrogiej propagandy :)

ocenił(a) film na 8
2222

heh nie wiem czy on mógł siać wroga propagandę, bo funkcje miał raczej takie przyziemne - jakieś informacyjne, czy coś sprzedawał? - już nie pamiętam. W każdym razie ja z kolei założyłam, że może monitorują tak na próbę jakąś tam ilość osób, żeby po prostu obczaić do czego da się to wykorzystać. A to, że ta Nina ściemniała (bo chyba tak było) Rogerowi, że cała Europa jest monitorowana, to tylko mogło służyć jego urabianiu, żeby łatwiej dał się namówić na by jej pomóc i żeby poczuł się bohaterem. Z innych dziwnych rzeczy, to to, że tam jeszcze były kamerki w telewizorach (czy na telewizorach), umożliwiające obserwację domu Rogera (i innych monitorowanych) i jego dziewczyny o ile siedziała przed telewizorem. To też było nieco dziwne, bo nie wiadomo jak zainstalowali te kamery i po co i dlaczego ta jego dziewczyna i żony, i dziewczyny innych nie korzystały z tego szamponu. No nie wiem - trochę chore były te pomysły ogólnie rzecz biorąc.

ocenił(a) film na 6
Eleonora

Są dwie sceny skanowania w tym filmie. Podmiana zdjęcia była w tej pierwszej scenie kiedy Roger chciał jej (Ninie) oddać torebkę i nie chcieli go wpuścić.
Inwigilować mogli każdego kto mył włosy tym szamponem. Zasięg inwigilacji kończył się poza metrem stąd kamery w mieszkaniach. Dla mnie raczej ten film jest logiczny i nie skłaniam się ku wersji z chorobą psychiczną bo mi akwarium do tej choroby nie pasuje.

Jeśli chcesz się bawić w interpretację fabuły to obejrzyj koniecznie wspomniany już film "Spokojny człowiek". Po jego obejrzeniu przeczytałem na forum kilkanaście interpretacji i trudno mi się było z nimi nie zgodzić. Szczęka opada.

ocenił(a) film na 8
2222

No zobaczę tego "Spokojnego człowieka". Ale mi to akwarium całkowicie pasuje do wersji z chorobą psychiczną. W ogóle do takowej wersji wszystko bardzo pięknie pasuje i sama ta kwestia wielkiej abstrakcyjności pomysłu inwigilowania ludzi za pomocą szamponu i nawet same plakaty do filmu.
Co do inwigilacji, to nie masz racji, że miała miejsce tylko w granicach metra. Przykładowo, gdy Roger siedzi przy biurku Stefana i zaskakuje go "delegacja" z szefem (czy kimś tam nadzorującym), to najpierw zamyka oczy, a potem gdy je otwiera, to wszystko, co widzi wyświetla się na ekranie. Jest poza metrem, a jednak inwigilacja działa. Z samym metrem działanie szamponu nie miało raczej nic wspólnego. Była też przecież mowa, że wiedzą, co mu się śni (gdy jest w swoim domu - poza metrem). Natomiast te kamerki przy telewizorach musieli jakoś poumieszczać i dalej pozostaje pytanie po co i też jak - bo to przecież musiałaby być akcja na sporą skalę. Akcja pracochłonna w przeciwieństwie do korzystania z tego, że ktoś sam z siebie używa szamponu. Musieliby dostać się do mieszkania każdego delikwenta i zamontować te kamerki. I najbardziej w tym wszystkim dziwi w jakim celu? Gdy patrzy się na to wszystko jak na wytwór mani związanej z psychozą, to cel, ani metodyka wykonania tej sieci inwigilacyjnej nie wydają się dziwne. To chore pomysły, więc są ok.

No i ogólnie film wydaje się dość naiwny i wtórny, gdy patrzy się na niego jako na historię rzeczywistą, a przy spojrzeniu dopuszczającym schizofrenię przedstawia bardzo celne (wierne rzeczywistemu obrazowi tego rodzaju psychoz) studium przypadku.

Wydaje mi się, że to już kwestia nastawienia - tzn. bardziej przypadła Ci do gustu wersja z traktowaniem wszystkiego jako rzeczywistości, więc nie masz już specjalnie popędu, by rozwijać to spojrzenie schizofreniczne.

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Pozwolę sobie dorzucić swoje trzy grosze, skoro już odgrzebałem ten, skądinąd interesujący, - pokryty warstwą dwuletniego, bez mała, kurzu - temat.

Otóż moim nieskromnym zdaniem w filmie nie ma żadnych nielogiczności, trzeba wręcz przyznać autorom wyjątkową dbałość o szczegóły...
Linie papilarne zdjęto, jak zauważył Dwadzieścia Dwa, podczas pierwszej kontroli Rogera, gdy ten trafił na spotkanie dla VIPów chcąc oddać Ninie jej torbę. Uwiedziony przez nią Ralph, szef ochrony, wprowadził je do systemu tuż przed drugą kontrolą, która to wzbudziła wątpliwości mojej przedmówczyni. Przypuszczam, że babka, która nadzoruje przebieg kontroli też dostała jakieś "instrukcje" od swego przełożonego, tak na wszelki wypadek, o czym może świadczyć jej wystraszone spojrzenie.
Kontrola myśli działa na terenie metra (dlatego właśnie nielegalne są inne środki transportu, jak rower), co wyraźnie zaznaczył Bahn oprowadzając VIPów po swoich włościach. "Think tank" czyli strefa przeznaczona dla "call center" korporacji Bahna jest częścią metra, właściwie jest jego sercem, mózgiem, czy centrum dowodzenia. Zdarzają się jednak faktycznie słabe przebicia poza teren metra, czego dowodem są pierwsze przebłyski "obcych myśli" w głowie bohatera, których doznaje we własnym łóżku, w swoim mieszkaniu.
Kamery w telewizorach umieszczono prawdopodobnie jeszcze zanim znalazły się one w mieszkaniach inwigilowanych. Bahn prezentując VIPom swoją firmę nadmienia, że była to ich główna metoda inwigilacji (korzystali z niej od końca lat 90-tych), dopóki nie wynaleźli genialnego szamponu.

Największym atutem filmu jest jednak to, że pomimo powyższego odrzwia interpretacji wciąż pozostają niedomknięte, nic nie stoi na przeszkodzie, by stwierdzić, że to wszystko jest urojeniem głównego bohatera. W subtelny sposób autor pozostawił interpretacyjną furtkę, dzięki której obraz pozornie zadowolić może skrajnie różnych odbiorców. Zarówno takiego widza, który postrzega korporacyjną, kapitalistyczną rzeczywistość naszego świata jako realne zagrożenie: taki widz dostrzeże krytykę rządów, które manipulują nieświadomym ludem, całkiem czytelną parabolę Unii Europejskiej manipulującej narodami europy za pomocą mediów, jak i tego, który traktuje "teorie spiskowe" jako absurdalne urojenia chorych, buntowniczych umysłów. Pozornie, ponieważ film nie przypadkiem jest tak mroczny, tragiczny, kafkowski. Nie przypadkiem tak bezpośrednio nawiązuje do powszechnie znanych metod manipulacji i brutalnie ukazuje ich cyniczną plugawość.
Im mniej dosłowności, im bardziej zawoalowane przesłanie w tego typu produkcji, tym wyżej ją cenię, dlatego też dałem 8, nie więcej.

ocenił(a) film na 8
Fauda

Tak, zdecydowanie wielkim atutem tego filmu jest możliwość różnych jego interpretacji. Niestety nie pamiętam już tych szczegółów z niego. Chętnie bym go widziała w swojej kolekcji - jakieś ładne wydanie na dvd :)

W każdym razie dzięki za ten wpis, bo zawiera szereg nowych uwag. Poza tym też chyba pierwszy napisałeś o kafkowych charakterze tego dzieła (nie jestem pewna, bo nie chce mi się w tej chwili czytać tej dyskusji od początku), a to jest dość mocno wyraźne - podobieństwo szczególnie do "Procesu" choć także i "Zamku" - i też jest to bardzo ciekawe z tego względu, że choć Kafka z jednej strony piętnował faktyczne wady ludzkich zachowań - te wszelkie biurokratyczno totalitarne popędy (a i zapędy bardziej indywidualne tkwiące w mniej więcej każdym człowieku do ustanowienia z siebie jakiejś wyższej władzy choćby wobec dwóch czy trzech osób - taki pęd do tworzenia szczebli jakości/ważności/rangi), to równocześnie jego twórczość wynikała także z poczucia braku podstawowego bezpieczeństwa ontologicznego i jako taka była świetnym studium myśli człowieka pozbawionego poczucia bezpieczeństwa, wiecznie zagrożonego, niepewnego, zagubionego wśród innych ludzi, samotnego w tłumie (o krok schizofrenii jeśli już nie w niej). Tak więc w jednym utworze zawierały się dwa oddzielne problemy - i ten natury bardziej psychicznej czy społecznej z punktu widzenia samopoczucia jednostki, i ten związany z wszelkimi totalitarnymi czy korporacyjnymi manipulacjami całymi masami ludzi. I ten film też właśnie taki jest - z jedną i drugą kwestią wzajemnie się przenikającymi i przedstawionymi tak, że tylko od widza zależy, który sposób interpretacji uzna za bardziej mu odpowiadający. Dopełnieniem są też świetne plakaty. I w tym nawet sam tytuł filmu pisany czcionką choć angielską to jednak stylizowaną na kształty cyrylicy, co od razu daje skojarzenia z ZSRR. Naprawdę fajna dbałość o szczegóły. Zapewne poświęcając jeszcze trochę uwagi dałoby się wypatrzeć tu jeszcze więcej ciekawych symboli czy nawiązań.

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Tak, jeśli miałbym wskazać, z czego, moim zdaniem, autorzy czerpali inspirację, to na pierwszym miejscu postawiłbym właśnie "Proces" Kafki. Ta alienacja bohatera i bunt wobec systemu, którego jest przecież trybikiem. Bunt, który zresztą wywołał system właśnie... a wywołał nie przypadkiem. Ogólnie rzecz biorąc depresyjny, mroczny klimat, w którym odbiorca pogrąża się z każdą kolejną sceną coraz bardziej...
Mimo wszystko jednak wolę Kafkę, tutaj czegoś jeszcze mi zabrakło. No i odrobinę zbyt czytelny przekaz, no ale cóż, w dzisiejszych czasach nawet podane na tacy, pod nos, zjadaczowi popkulturowej papki, oczywiste przesłanie okazuje się niewystarczająco jasne.

ocenił(a) film na 9
Fauda

Zmieniłem zdanie co do oceny, na tle innych tego typu produkcji wypada wcale nieźle, za innowacyjność, oryginalność, dbałość o szczegóły i tyle gorzką co trafną parabolę naszego świata - nota w górę.

ocenił(a) film na 8
Fauda

A tak a propos nawiązań do Kafki, nie wiem czy widziałeś, ale jeśli nie, to bardzo polecam "Synekdocha. Nowy Jork". "Być jak John Malkovich" cenisz tak samo jak ja, więc myślę, że i "Synekdocha" Ci się spodoba, choć istnieje spore prawdopodobieństwo, że już go znasz, bo to także film Charliego Kaufmana.

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Faktycznie, widziałem, bardzo dobry...

ocenił(a) film na 7
Fauda

schizofrenia odpada, to fakt ale...
wszystko jest jasne prócz jednego... tego faceta w ochraniaczach przed metrem... ale może to pierwszy "przebudzony"? w każdym razie mamy lekkie zawirowanie... może ktoś odgadnie lub zasugeruje coś tu jeszcze?
i jeszcze 1 szczegół aby ciut gmatwać film - facet z wodą na końcu to ten sam co siedział na fotelu w tym quiz'ie o Europie... nie lubię 'przypadków'... :)

ogólnie - ładnie, ciekawie zrobiony jest ten film

ocenił(a) film na 7
2222

Fajna interpretacje i w sumie ma sens.

ocenił(a) film na 7
Agus_21

rzeczywiście przy tej interpretacji wszystko ma sens...

Eleonora

film ten nie opowiada. film ten porusza tylko pewne kwestie; do indywidualnego rozkminienia.

ocenił(a) film na 8
sajtafari

Ten wpis to dla podbicia tematu czy jak?

użytkownik usunięty
Eleonora

Mnie niespecjalnie spodobała się interpretacja przez pryzmat choroby psychicznej głównego bohatera, idąc tym tropem możnaby uznać większość dzieł science fiction za wytwór choroby psychicznej postaci, jesli autor wyraźnie tego ie zaznaczył. Myslę, że to dość niesprawiedliwe wobec tego typu konwencji. Widzenie wszędzie choroby psychicznej nie pasuje mi za bardzo, to tak jakby Twoje komentarze ze względu na ich niezwykłą długość uznać za słowotok, który też towarzyszy takim schorzniom jak schizofrenia. Oczywiście może sie to kojarzyć komuś z chorobą, ale tak jak nie posadzam Cię o nią, tak też i myślę, że traktowanie bohatera filmu science fiction, jako wariata świadczy troche o niezrozumieniu konwencji tego typu filmów, bo dojdziemyw końcu do tego, że bajki też będziemy interpretować w ten sposób.

ocenił(a) film na 8

Akurat bajki mają w sobie bardzo często głęboką treść psychologiczną, co siłą rzeczy często zahacza także o tematykę związaną z chorobami psychicznymi. Co do słowotoku, to nie definiuje się go na podstawie długości wypowiedzi, więc raczej Twoja wypowiedź świadczy o niezrozumieniu tego, o czym piszesz. Natomiast co do filmów science fiction to ja osobiście nie mam takiego wrażenia, że wszystkie lub choćby większość z nich można interpretować jako studium jakiejś choroby psychicznej. Przy czym dla mnie to zdecydowanie na plus, że dany film daje możliwość wielu interpretacji. Łatwo zrobić film, do którego pasuje jedna interpretacja. Taki, do którego pasuje więcej, to prawdziwa rzadkość. Z tymże oczywiście chodzi mi o faktyczne interpretacje, a nie w ten sposób, że jedną trzecią filmu opisuje się jedną "interpretacją", a pozostałe innymi, bo do całości żaden z pomysłów nie pasuje. Prawdziwa interpretacja musi pasować do całości utworu.

No i nikt nikogo nie zmusza do zainteresowania się daną interpretacją lub też do jej przyjęcia tak więc stwierdzenie, że dana interpretacja Ci się nie podoba, albo do czegoś Ci nie pasuje, byłoby ok, ale te słabe docinki (z których zapewne będziesz się zaraz wycofywać, udając że miałaś co innego na myśli) ani tu nie pasują, ani nie sprawiają inteligentnego wrażenia.

W temacie zostało poruszonych więcej sposobów interpretacji. Ja stwierdziłam, że ta ze schizofrenią bardzo mi się podoba, ale inne też są świetne. Nawet nie ja wpadłam na ten sposób postrzegania tego filmu, więc zupełnie nie rozumiem tonu Twojego wpisu.

użytkownik usunięty
Eleonora

Sądząc po Twojej reakcji moja wypowiedź musiała bardzo Cię dotknąć, ale raczej nie mam sie z czego wycofywać, bo moje "docinki" jak je nazywasz sprowadzają sie jedynie do użycia słowa "słowotok" wobec Twoich wypowiedzi.

Oczywiście, że nie użyłam tego w sensie stricte klinicznym, ale potocznym, wskazując na to, że jest zupełnie bezzasadne wkładanie choroby psychicznej do filmu, który zakłada w swojej konwencji fantastykę, a realizm jest na drugim planie, tak jak i przesadą byłoby uznanie Twoich długich wypowiedzi za chorobliwy słowotok,. Jest to po prostu gadulstwo, zwane potocznie "słowotokiem". Myślę, że dość jasno to napisałam i nie wiem jak można było to zrozumieć inaczej.

W przykładzie z bajkami nie chodziło mi o to, że brak tam rysu psychologicznego, ale o to, że idąc interpretacją, która wzbudziła tu taki aplauz, z łatwością moznaby było bohaterom bajek też przypisać chorobę, bo np. mają halucynacje i widzą krasnoludki.

To samo, z filmami sci-fi, nigdy nie napisałam, że "wszystkie można interpretować jako studium choroby" napisałam, że właśnie taka interpretacja jaka tu się spodobała, przypisana filmowi o konwencji, w której funkcja rzeczywistości nie jest wyznacznikiem budowania fabuły ani postaci, doprowadziłaby właśnie do patrzenia na każdego innego bohatera tego typu filmów bądź literatury jak na wariata. Nie spotałam się z tym, żeby np. groteskowe sytuacje w jakich Kafka stawia swoje postacie były interpretowane przez pryzmat ich chorób psychicznych. Może ktos tak kiedyś to widział, ja się ne spotakałam z takim tłumaczeniem kafkowskiej fabuły.

Napisałam dokładnie to samo co przedtem, tylko innymi słowami, lepiej tego już nie umiem wyjaśnic. Nie chcę nawet sugerować, że może po prostu nie zrozumiałas, bo znów będę posądzona o zły ton wypowiedzi i "docinki". Mam nadzieję, że ten mój kometarz dla Ciebie "sprawia bardziej inteligentne wrażenie" , mimo że znów użyłam określenia "słowotok" w tym samym celu co wcześniej.

ocenił(a) film na 8

Tak, ogromnie mnie to wszystko dotknęło. Wysnuwasz kolejne wnioski tak trafne jak te z poprzedniego Twojego wpisu, a prawda jest taka, że po prostu akurat jestem przy komputerze, to raz, a dwa, to to że nie lubię takich wypowiedzi nic nie wnoszących do dyskusji skupionych jedynie na dojechaniu komuś. A nie reagować równa się przyzwalać.

Co do Twoich tłumaczeń to trochę bez sensu jest pisać o potocznym znaczeniu słowotoku jako objawu schizofrenii, bo to pociąga za sobą twierdzenie, że była mowa o schizofrenii w potocznym znaczeniu tego określenia, a obie wiemy, że to nieprawda, bo zaczęło się przecież od konkretnej interpretacji filmu, gdzie nie było miejsca na żadne potoczne rozumienie choroby psychicznej. To już jest po prostu udawanie, że chodziło o co innego niż chodziło, a skoro odpisałam, to widać ogromnie mnie dotknęło itd. To nic innego jak kolejne złośliwości niskiego lotu, a ja dalej jestem zdania, że ton Twojego wpisu pełen pretensji jest tu zupełnie nie na miejscu. Nikt tu nikomu nic nie narzucał. Ludzie wymieniali się pomysłami na interpretacje. Nie rozumiem dlaczego Ty nie możesz też w ten sposób - na temat filmu i bez osobistych wycieczek.

I żeby być dokładnym, to jednak znowuż nie masz racji z tym gadulstwem, bo parę długich wpisów nijak nie musi się przekładać na gadulstwo. Pisarze i dziennikarze są gadułami? Niekoniecznie. No i nie spotkałam się z czymś takim, by gadulstwo nazywane było słowotokiem. Weź sprawdź najpierw co oznaczają te słowa, bo używasz ich zupełnie bez sensu.

@ "W przykładzie z bajkami nie chodziło mi o to, że brak tam rysu psychologicznego, ale o to, że idąc interpretacją, która wzbudziła tu taki aplauz, z łatwością moznaby było bohaterom bajek też przypisać chorobę, bo np. mają halucynacje i widzą krasnoludki. "

Jeśli tak płytko postrzegasz tą interpretację to faktycznie jej nie rozumiesz. Tu bynajmniej nie chodziło o coś tak płytkiego. Aplauz był i owszem, a to dlatego, że to bardzo dobre studium schizofrenii. I nawet jeśli to zupełny przypadek - nie było to zamiarem twórców - to nie zmienia to tego faktu. I powtarzam, nie ma wielu filmów, które by coś takiego zawierały, bo nie chodzi o jakieś proste rzeczy jak to przytoczone przez Ciebie widzenie krasnoludków. Tu chodziło o całe studium zachowania schizofrenika i jego wizji świata - naprawdę bogaty obraz z różnymi niuansami, a nie tyle że tylko jakieś proste halucynacje i to wszystko.

@ "To samo, z filmami sci-fi, nigdy nie napisałam, że "wszystkie można interpretować jako studium choroby" napisałam, że właśnie taka interpretacja jaka tu się spodobała, przypisana filmowi o konwencji, w której funkcja rzeczywistości nie jest wyznacznikiem budowania fabuły ani postaci, doprowadziłaby właśnie do patrzenia na każdego innego bohatera tego typu filmów bądź literatury jak na wariata."

Nie napisałaś, że wszystkie, napisałaś, że większość. Słowo "wszystkie" pochodzi z mojej wypowiedzi. Tak dla ścisłości. Z tymże teraz napisałaś "każdego innego bohatera tego typu filmów bądź literatury", a to już oznacza, że wszystkie utwory s-f (bo piszesz o _każdej_ postaci tej kategorii utworów), według Ciebie można w ten sposób zinterpretować. Sama zastąpiłaś więc teraz "większość" przez "wszystkie". A ja się nadal z tym nie zgadzam. Nie znam wielu utworów s-f, dla których funkcjonowałaby tego typu interpretacja (w sensie takiej jak ta dla "Metropii"omawiana w tym temacie, czyli dokładna, a nie jakaś byle jaka, po łepkach). W tej chwili z filmów do głowy przychodzi mi tylko "Metropia".

@ "Nie spotałam się z tym, żeby np. groteskowe sytuacje w jakich Kafka stawia swoje postacie były interpretowane przez pryzmat ich chorób psychicznych."

No widzisz, a ja się spotkałam z takimi stwierdzeniami i odnośnie bohaterów Kafki, i odnośnie samego Kafki. Rzecz w tym, że w psychiatrii jak i psychologii chętnie sięgają po jego twórczość jako przykład opisu lęków, stanu umysłu i zachowań osób o nieprawidłowo wykształconym poczuciu bezpieczeństwa ontologicznego, a nawet jako przykład osobowości schizoidalnej lub zapadającej na schizofrenię. Z tym więc zupełnie nie trafiłaś. No a poza tym to nie jest s-f, jeśli już, to fantasy.

użytkownik usunięty
Eleonora

Ok, myślę, że jest mała szansa, żebyśmy się zrozumiały, więc ostatni raz napiszę o tym samym. Więcej tego robić nie bedę, cokolwiek odpowiesz, bo niespecjalnie bawią mnie internetowe pyskówki. Znów będzie, mimo Towjej niechęci do mojej "prostoty" -prosto, bo wydaje mi się, że to jedyna droga do wyjaśnienia swoich poglądu.

Znajdź różnicę w zdaniach:
1. Masz słowotok, powinnaś sie leczyć
2. Taka interpretacja jak wyżej, mogłaby doprowadzić do tego, że chorobę widzimy wszędzie, nawet w długości Twoich wpisów, które mógłby ktoś uznać za słowotok, przypisując Ci chorobę, co oczywiście jest absurdalne
Jeśli nie widzisz różnicy w zdaniach to juz tłumaczę, pierwsze - obraźliwe, słowotok w znaczeniu czysto klinicznym, drugie - podające przykład, wyolbrzymiony, do czego może doprowadzić taka interpretacja, słowotok, w podwójnym znaczeniu, również potocznym (zachecam do zobaczenia w megasłowniku synonimy: gadulstwo, słowotok)

Znajdź różnicę w zdaniu:
1. W bajkach można znależć osoby chore psychiczne, bo maja halucynacje
2. Taka interpretacja utworów, które z założenia przedstawiają sytuacje nierealne mogłaby doprowadzić do patrzenia na bohaterów bajek jak na osoby chore.
Mam nadzieje, że tej róznicy nie muszę tłumaczyc, bo trzeci raz musiałabym pisać to samo

Znajdź różnicę w zdaniu:
1. wszystkie postacie sci-fi można tak interpretować
2. Takie rozumowanie może doprowadzić do tego, że wszystkim bohaterom tego typu dzieł mozna przypisac chorobę psychiczną
"wszystkie utwory s-f (bo piszesz o _każdej_ postaci tej kategorii utworów), według Ciebie można w ten sposób zinterpretować", nigdy słówko wszystkie nie stanowiło dla mnie problemu, a raczej niezrozumienie różnicy między pierwszym stwierdzeniem a drugim, więc nie wkładaj mi w usta czegoś, czego nie napisałam.

Nadal myślę, że interpretacja z chorobą psychiczną jest tu nie na miejscu. Juz któs w komentarzach delikatnie Ci zasugerował, że takie rozumienie jest dość kontrowersyjned, bo filmy o schizofrenikach robi się jednak trochę inaczej.
Dobre studia tej choroby to np. filmy Polańskiego( Lokator czy Wstret), a nawet Dzień Świra, film na którym jako jednyny nie smiał sie mój znajomy psychiatra, bo widział na nim tragedie wielu ludzi, którzy do niego przychodzą. Skrzywienie zawodowe? Nie sądzę, bo nie miał takich skojarzeń na filmach sci-fi.

Nie wiem co myśli o Metropii, ale oglądając na ekranie ludzi wierzących w kosmitów nie nawiązywał do swoich pacjentów, mimo, że miewał takie przypadki. Dlaczego? Adaś Miauczyński - realny człowiek, realny świat, współczesna rzeczywistość, można rozpoznać objawy chorobowe. Film sci-fi, bohater potrafi latać, widz sie nie dziwi, bo to jest wpisane w konwencje filmu, bohater jest nieśmiertelny, widz znów się nie dziwi, bohater słyszy głosy w głowie, które nie są chorobą, tak jest to możliwe, ale tylko w filmie sci-fi. Tym bardziej, że skoro interesuje cię temat tych chorób powinnaś wiedzieć, że na początku choroby rzadko zdarza się, żeby osoba była świadoma swoich objawów, bo brak jej wtedy krytycyzmu, a bohater Metropii, słysząc głosy od razu niepokoi się, że jest chory.

Co do Kafki, to nigdy specjalnie nie interesowało mnie to, że prawdopodobnie był chory, bo nie jestem zwolenniczką popularnej dzisiaj maniery grzebania autorom w życiorysach i interpretowania utworów przez ich pryzmat, bo często zaciemnia to rzeczywiste przesłanie.

Tak jak pisałam nie spotkałam się natomiast z interpretacjami powieści surrealistycznych(nie fantasy) Kafki. Nie zaprzeczyłam jednak, że takie mogą istnieć, więc nie wiem z czym miałam "trafić" bądź nie. Jesli takie są, to ok, myślę jednak że nie ciesza się aż tak dużą popularnością, bo nie są to po prostu najważniejsze wnioski wynikające z tych książek. Mysle, że zamiarem autora nie było bezpośrednio dokonanie analizy choroby bohatera, ale przekazanie nam istotniejszych od tego rzeczy. Tak samo jak w Metropii, ktoś dostrzega tam chorobę psychiczną bohatera, ale interpretowanie całego filmu jako studium choroby jest moim zdaniem przesadzone.

Na koniec jedna uwaga. Porównaj nasze wypowiedzi i zastanów się która z nas jest bardziej napastliwa, zanim znów się wściekniesz.
Rzeczy, które uznałaś za złośliwe w moim "wpisie pełnym pretensji":
- wyraz słowotok uzyty wobec Twoich wypowiedzi, więcej się z tego nie będę tłumaczyć, bo wydaje mi się, że dość jasno się okresliłam

rzeczy, które ja mogłabym uznać za niemiłe:
-mam "słabe docinki"
-"nie sprawiają inteligentnego wrażenia"
- moja "wypowiedź nie wnosi nic do dyskusji"
- moje "osobiste wycieczki"
- "płytko postrzegam interpretację"
- moje "złośliwosci niskiego lotu" , które zgodnie z tym co piszesz sprowadzają sie do tego, że śmiałam zinterpretować Twoją reakcję na mój komentarz, jako dość niewspólmierną, biorąc pod uwagę ilość rzeczy niefajnych które mi napisałaś.
- posądzanie mnie ciągle o złe intencje dojechania komuś i złośliwości,

Dobrze by było, żebyś przed zarzucaniem tego wszystkiego mnie, zastanowiła się jak Ty w tym wyglądasz. I może przypomnij sobie jak ludzie piszą napastliwe i złośliwe komentarze w internecie, bo nie uważam, żeby mój mozna było do takich zaliczyć.

Wierz mi, że potrafię być niemiła i byłoby się u Ciebie do czego złośliwie przyczepić, jak np. do błędów ortograficznych ("po łepkach"), ale zdarza się to każdemu, pisałaś pewnie na szybko, być może pod wpływem emocji, nie oceniam tego, z tym, że skoro juz porównujesz swoje komentarze do pracy pisarzy i dziennikarzy to warto na to zwrócic uwagę.

Ok, byc może znów w coś "nie trafiłam", choć jak poprzednio nie celowałam w nic specjalnego, poza próbą wyjaśnienia mojego poglądu, a przypadkiem może po prostu rzeczywiście trafiłam tylko w jakiś czuły punkt, stąd nieporozumienie.

ocenił(a) film na 8

Słuchaj, sprawdź sobie naprawdę znaczenie tych paru słów (m.in. "słowotok"), bo naprawdę (nie z mojej winy przecież) używasz ich bez sensu. Powtarzam Ci, że słowotoku nie definiuje się długością tekstu (kluczowa jest forma). W żadnym sensie. Na nic się nie zda Twoje tłumaczenie, że chodziło o sens potoczny, bo z potocznym rozumieniem tego słowa Twoje wypowiedzi nadal nie mają sensu. Po prostu nieprawidłowo posługujesz się konkretnymi wyrazami. Przy Twoim spojrzeniu powieść, jako że jest długim tekstem, jest słowotokiem, a to przecież bzdura. Zupełnie błędnie stosujesz szereg słów. Zanim kolejny raz wyskoczysz z gadulstwem, to czy mogłabyś w ogóle zwrócić uwagę na istnienie ogromnej różnicy między wypowiedzią pisaną, a mówioną? A potem jeszcze na budowę/składnię konkretnych tekstów?

Przy czym nie musisz mi tłumaczyć kolejny raz, że według Ciebie ktoś (i w tym też ja) widzi wszędzie choroby psychiczne. Kolejny raz Ci powtórzę, że "Metropia" stanowi rzadki wyjątek, będąc filmem, na który można spojrzeć również (nie wyłącznie!) jako na studium schizofrenii. Według Ciebie można w ten sposób interpretować wszystkie utwory s-f. Ja się z Twoim twierdzeniem nie zgadzam. Nie rozumiem po co usiłujesz mi to wmawiać.

Co do bajek i halucynacji, problem w tym, że Ty nadal niesamowicie spłycasz psychikę ludzką jak i choroby psychiczne. Przy Twoim podejściu to wszystko rzeczywiście wydaje się bardzo nieciekawe, ale powtarzam Ci kolejny raz, że w tym temacie nie było stosowane tak płytkie spojrzenie i stąd też wziął się zachwyt dla zgrabności tego filmu przy spojrzeniu nań jako na "świat widziany i odczuwany przez schizofrenika". I kolejny raz napiszę, że byłoby ok, gdybyś stwierdziła, że Tobie taka interpretacja nie podchodzi i tyle. Mogłaś napisać równie nic nie wnoszącą wypowiedź, ale pozbawioną docinków i bym Ci nic nie odpisała, bo nie miałabym do tego żadnych zastrzeżeń. W tej chwili zachowujesz się tak jakbyś pozazdrościła autorowi tej interpretacji pomysłu i nie mając nic do zaoferowania od siebie chciała się wyżyć przez ośmieszenie tego, co dla innych ma wartość i poszerza ich horyzonty. Niezbyt przyjemne zachowanie.

@ "nigdy słówko wszystkie nie stanowiło dla mnie problemu, a raczej niezrozumienie różnicy między pierwszym stwierdzeniem a drugim, więc nie wkładaj mi w usta czegoś, czego nie napisałam"

No więc ponownie Ci wytłumaczę. Piszesz o interpretacjach dotyczących postrzegania bohaterów utworów s-f. Wszyscy bohaterowie utworów s-f są bohaterami utworów s-f (tak już łopatologicznie to ujmując), więc jeśli piszesz, że coś można zastosować do wszystkich bohaterów s-f, to siłą rzeczy twierdzisz tym samym, że do wszystkich utworów s-f, bo tylko ci bohaterowie występują w tych utworach. To tak jakbyś miała problem ze zrozumieniem, że kiedy piszesz o każdym jabłku, to masz na myśli każdy owoc jabłoni. (Tylko nie próbuj się teraz ratować owocami ze szczepionych na jabłonce gałązek innych gatunków drzew...).

Słuchaj, nie interesuje mnie Twój znajomy psychiatra. Dla Ciebie to może być jakaś wyrocznia. Ja mam swój rozum jak i swoją wiedzę na temat choćby schizofrenii i w związku z tym mogę ocenić czy mi pasuje dana interpretacja czy nie (czy do mnie przemawia, czy oceniam ją jako sensowną, czy stanowi przyczynek do mojego rozwoju). Przypominam Ci kolejny raz, że nikt nikogo nie zmusza do przyjmowania jakiejś interpretacji za sensowną. Im więcej możliwych interpretacji danego utworu tym ciekawiej. Ja jestem w stanie rozpatrywać dany utwór z punktu widzenia różnych interpretacji. Jeśli Ty musisz mieć tylko jedną, bo nie umiesz się otworzyć na kilka punktów widzenia zgodnych z zupełnie innymi interpretacjami, to masz gorzej, ale to nie zmienia tego, że nikt Cię do niczego tu nie zmuszał, więc bądź łaskawa nie atakować ludzi zdolnych do szerszego spojrzenia.

@ "Tym bardziej, że skoro interesuje cię temat tych chorób powinnaś wiedzieć, że na początku choroby rzadko zdarza się, żeby osoba była świadoma swoich objawów, bo brak jej wtedy krytycyzmu, a bohater Metropii, słysząc głosy od razu niepokoi się, że jest chory."

Najwidoczniej za mało poznałaś samych chorych czy opisów odczuć pochodzących od samych chorych. Aczkolwiek nawet z teorii wiadomo, że na początku chory często czuje że coś jest nie tak i dopiero później traci to rozeznanie oddalając się coraz bardziej od wcześniejszego sposobu postrzegania (właśnie akurat na początku, jeśli w ogóle, jest w stanie zauważyć coś "chorego"). Przy czym ludzie potrafią też zastanawiać się nad tym czy ich własne myśli - to, co się "mówi" w głowie to są głosy i szczerze mówiąc, uważam, że to nawet całkiem rozsądne.

Natomiast co do Adasia Miauczyńskiego to pewna forma nerwicy do niego pasuje, ale nie schizofrenia, więc nawet mimo że nerwica w końcu może rozwinąć się w schizofrenię (choć oczywiście nie musi), to jednak nie jest to zbyt sensowny przykład. Aczkolwiek to dobry przykład doszukiwania się chorób psychicznych na siłę jak i patrzenia na ludzi przez pryzmat psychiatrii (zawsze źle kończącego się dla pacjentów widzenia w całkiem uzasadnionych ich zachowaniach symptomów choroby), tyle że wyszło, że jednak nie ja to robię, więc trochę się podłożyłaś, bo przecież to mi chciałaś udowodnić tego rodzaju zachowania.

@ "Co do Kafki, to nigdy specjalnie nie interesowało mnie to, że prawdopodobnie był chory, bo nie jestem zwolenniczką popularnej dzisiaj maniery grzebania autorom w życiorysach i interpretowania utworów przez ich pryzmat, bo często zaciemnia to rzeczywiste przesłanie. "

Ale tu nie chodzi o to, że on był od razu chory. Za bardzo wszystko upraszczasz (znowu). Kafka po prostu miał pewne odchylenia (tak jak ma - z tymże różne i o różnym stopniu nasilenia - większość osób czy nawet wszyscy, co nie określa ich od razu jako chorych) czy inaczej mówiąc zabrakło mu w życiu pewnych rzeczy, doświadczeń, warunków itd., które pozwoliłyby mu na wykształcenie wystarczająco silnego poczucia samostanowienia, egzekwowania prawa do własnych decyzji, własnego życia, własnej prywatności. To bardzo silnie usposabia do schizofrenii, ale taka osoba wcale nie musi skończyć jako schizofrenik. Istotne jest to, że inaczej patrzy na świat, a to widać w jej twórczości. I to jest piękne. Ja tego nie postrzegam jako jakichś ułomności, nie spłycam choroby psychicznej do absurdalnych zachowań, bo wiem, że ma ona głęboki sens nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się pełna abstrakcji. Mnie interesuje podejście strukturalne jak i psychologia głębi. Kafka zdrowszy psychicznie (według klinicznego sposobu oceny) nie byłby tak fascynującą osobą i nie potrafiłby stworzyć tego, co stworzył. Postrzegałby świat w zupełnie inny sposób. Najprawdopodobniej w ogóle nie miałby skłonności do pisania.

@ "Tak jak pisałam nie spotkałam się natomiast z interpretacjami powieści surrealistycznych(nie fantasy) Kafki."

Napisałam "fantasy", bo pisałaś o Kafce w ramach wypowiedzi o s-f, a jeśli już operujemy tego typu gatunkami to jednak jest to bardziej fantasy niż s-f. Z tym się chyba zgodzisz.

@ "Jesli takie są, to ok, myślę jednak że nie ciesza się aż tak dużą popularnością, bo nie są to po prostu najważniejsze wnioski wynikające z tych książek."

Ustalmy po prostu, że nie czytasz książek z zakresu psychiatrii i psychologii. I ok, nie każdego musi to interesować, ale skoro Cię to nie interesuje, to może jednak nie szafuj tak tym orzekaniem co jest popularne czy zauważane przez innych.

@ "Mysle, że zamiarem autora nie było bezpośrednio dokonanie analizy choroby bohatera, ale przekazanie nam istotniejszych od tego rzeczy. "

A kto mówi o analizie choroby bohatera? Tworząc twórca przekazuje ogromnie dużo z siebie - zarówno treści świadomych jak i podświadomych czy nieświadomych. Zazwyczaj w ogóle nie analizuje siebie tylko po prostu się otwiera, co w konsekwencji pozwala czytelnikom/widzom spojrzeć na świat jego oczami, zobaczyć to, co on, czy w ten sposób w jaki on to widzi. Innymi słowy daje dostęp do innych stanów psychicznych, innych doświadczeń, innej osobowości, innego sposobu postrzegania. A to wszystko poszerza świadomość (czytelnika/widza). Dlatego to takie wspaniałe źródło wiedzy i przyczynek do rozwoju. Wystarczy tylko się na to otworzyć, zamiast patrzeć tak na sucho i powierzchownie, na siłę wszystko intelektualizując i szufladkując.


Wiesz co, ale świetne jest zakończenie Twojego wpisu. U siebie zauważyłaś jedynie ten nieszczęsny słowotok użyty zupełnie bez sensu (co oczywiście nadal podtrzymuję), a u mnie jako niemiłe w stosunku do Ciebie wymieniasz stwierdzenie, że Twoje docinki są słabe. Super. Czyli jestem niemiła, bo nie doceniłam lotności Twoich docinków. Niemiłe z mojej strony jest też według Ciebie to, że stwierdziłam, że Twój wpis nie wnosi nic do dyskusji. A powiedz uczciwie, wnosi coś? Inne osoby pisały tu o różnych swoich spostrzeżeniach, skojarzeniach itp. - to wnosiło coś do dyskusji. Ty jedynie skrytykowałaś cudzą interpretację wykoślawiając ją w dodatku i, łagodnie rzecz ujmując, sugerując mi, że powinnam tę interpretację odrzucić, bo..? Bo Tobie ona nie pasuje. Próba narzucenia mi uboższego spojrzenia na ten film jak i kwestie dotyczące ludzkiej psychiki, to według Ciebie wnoszenie czegoś wartościowego do dyskusji?

I jeszcze jako niemiłe uznajesz też to, że stwierdziłam, że płytko postrzegasz omawianą interpretację. To jest stwierdzenie faktu przecież. Ograniczyłaś schizofrenię do samych halucynacji i stwierdziłaś (a raczej zaczęłaś mi wmawiać, co zresztą kontynuujesz), że przy moim toku myślenia u każdego bohatera s-f można doszukiwać się choroby psychicznej. Nie umiesz przyjąć do wiadomości, że coś takiego nie zachodzi przy moim toku myślenia. Skąd to Twoje przekonanie, że lepiej wiesz od innych co oni myślą? A jeśli Ci piszą, że myślą co innego niż Ty stwierdzasz, że są dla Ciebie niemili... Bardzo to dojrzałe. No weź, kurcze, jesteś strasznie męcząca.


I zaszalałaś z tymi błędami ortograficznymi :) Czepianie się tego typu błędów robi faktycznie druzgoczące wrażenie. Wybacz, ale ja się nie wypieram tego, że zdarzają mi się jakieś błędy. I rzadko też spotykam osoby, którym się nie zdarzają. Jak ktoś nie ma argumentów to czepia się błędów. Normalka. Tylko zastanów się (zwłaszcza biorąc pod uwagę długość moich wpisów), która z nas wypada w tej chwili żałośnie.

I w dodatku jeszcze wytykasz mi, że napisałam "łepkach". Zajrzyj do słownika - najlepiej książkowego PWN - masz wyraz "łep" jak i "łepek" tak samo jak "łeb" i "łebek". Masz też na określenie kogoś mądrego "łepski" lub "łebski". Chyba lepiej by było, żebyś najpierw sama sprawdziła poprawność jakiegoś wyrazu zanim pokusisz się o kolejny tego typu lotny (tak, piszę to z przekąsem) przytyk.

i... :).... tak, tak, "pisałam pewnie pod wpływem emocji" - to jest złośliwość niskiego czy wysokiego lotu? Według mnie niskiego, ale Ty się pewnie znowuż obrazisz za tak surową ocenę. I, słonko, nie porównuję wpisów na forum dyskusyjnym do np. powieści, ale jest to tekst pisany z zachowaniem pewnych zasad stylistycznych. Jeśli Tobie czyjś wpis wyłącznie ze względu na długość kojarzy się ze słowotokiem, to tak samo powinnaś określać jakikolwiek artykuł, esej czy powieść jako słowotok. I nadal ma się to nijak do gadulstwa.

Jak już chcesz doszukiwać się jakiegoś czułego punktu, w który u mnie trafiłaś (co samo w sobie jest dość ciekawe - to doszukiwanie, bo Ty niby taka miła i nie nastawiona na personalne rozgrywki...), to ustalmy, że chodzi o to, że nie lubię złośliwych ignorantów i osób, które szufladkują osoby z problemami psychicznymi jako zachowujące się po prostu absurdalnie i bez sensu. Schizofrenia jest chorobą, która wiąże się z samą istotą człowieczeństwa i faktycznie, tak, boli mnie, kiedy ktoś spłyca schizofrenię, a schizofrenika postrzega w stylu "ot, wariat z halucynacjami". Z tymże no niestety nie trafiłaś z tym, że chodzi o jakiś słaby punkt w tym sensie, że udało Ci się wypatrzeć i trafić w moją słabą stronę. Tu chodziło o krzywdzące postrzeganie i traktowanie innych ludzi.

No i druga, również ważna, sprawa to to, że starałaś się ograniczyć cudzą chęć do zastanawiania się nad filmem i dzielenia się swoimi pomysłami, skojarzeniami, myślami. To bardzo destrukcyjne i anty rozwojowe zachowanie. Im więcej osób w ten sposób ludzi zniechęca, tym potem mniej ciekawych wpisów na forach, bo osoby, które mogłyby je napisać są już zmęczone tego rodzaju nagonką na twórcze jak i samodzielne myślenie oraz umiejętne artykułowanie myśli.

użytkownik usunięty
Eleonora

Tak jak napisłam nie będę już powtarzać tego co chciałam przekazać moją wypowiedzią na temat interpretacji filmu, odniosę sie tylko do kilku nowych rzeczy, które pojawiły się w Twoim wpisie, ale też zrobie to tylko raz, bo nie mają one zbytniego związku z tematem, skupiłaś się raczej na mojej osobie i jej ocenie, co chyba nie jest dla odbiorców tego portalu aż tak interesujące.

Radzisz mi, żebym sprawdziła sobie znaczenie paru słów, a wymieniasz tylko słowotok, który zgodnie za Twoją sugestia z poprzedniego wpisu "weż i to sprawdź", mimo, że nieraz słyszałam uzycie tego słowa w potocznym znaczeniu gadulstwa, "wzięłam i sprawdziłam". Korona mi z głowy nie spadła, a nawet w pierwszym lepszym wygooglowanym słowniku synonimów, który podałam Ci poprzednio w nawiasie napisano, że są to synonimy. A jeśli chodzi o użycie tego słowa w stosunku do wypowiedzi pisanej, tak, stosuje się też i w tym znaczeniu, wystarczy wklepac hasło i pierwsze co wyskakuje to "minimalizm czy gadulstwo, o sztuce pisania wierszy". Na Twoim miejscu jeśli Ty się z czymś nie spotkałaś wcześniej radziłabym najpierw to samemu sprawdzić, a później pisać komuś "weź sprawdź sobie". Nie napisałaś też jakimi "innymi wyrazami nieprawidłowo sie posługuję", więc domyślam się, że w rzeczywistości chodzi o ten jeden. To samo z "po łebkach", również w przeciwieństwie do Ciebie sprawdziłam to i łepek właśnie w przypadku tego związku frazeologicznego "po łebkach" pisze się właśnie tak.

Kolejnych akapitów nie skomentuję, bo musialabym się przekomarzać z Tobą na rzeczy zupełnie nieostotne,demetować niesłuszne wnioski z moich wypowiedzi, co nie jest mi szczególnie potrzebne do szczęścia lub po prostu nie rozumiem o co CI chodzi ( np. z "podkładaniem siebie", kiedy piszę nie o sobie, a o moim znajomym, żeby pokazać, że mimo iz może mieć on skrzywienie zawodowe to jednak nie takie żeby racjonalizować choroba psychiczną bohatera filmu s-f, bo nawet on tego nie robi, nie ma to za bardzo zwiazku ze mną, więc naprawdę nie wiem o co chodzi z "podkładaniem siebie", nie wspominając juz o przykładzie z jabłkiem, który jest dla mnie ciężki do rozszyfrowania,więc nie wnikam)

Nie będę wchodzic też w dyskusje na temat etapów schizofrenii, ani ja ani Ty nie jesteśmy w tej dziedzinie specjalistkami, napisałam co wiem na temat tego jak to przebiega, Ty masz inne zdanie, nie będę w to wchodzić z osobą, która nie zajmuje sie tym zawodowo.

Co do tego czy mój wpis cokolwiek wnosi dyskusji lub nie, to już pozostawiam to ocenie innych, bo to, że nie zgadzam się z popularną tu interpretacją i tłumaczę dlaczego moim zdaniem jest błędna, dla jednych ma znaczenie, dla innych nie, więc radziłabym unikać uniwersalnych stwierdzeń z Twojej strony, które tak naprawdę są tylko Twoja subiektywną opinią.

Na zarzuty że narzucam cos komuś bądź spłycam, a nawet prowadzę nagonkę na twórcze myslenie nie będę odpowiadać bo są one bezzasadne. Staram się raczej zachęcać do myślenia, ale logicznego, bo racjonalizowanie filmu s-f choroba psychiczna bohatera, może doprowadzić do, stosujac eufemizm, dość odważnych wniosków, czego przykładem jest nawet sama wasza dyskusja, w której doszliście nawet do tego, że filmowy wybuch nastapił tylko w głowie głównego bohatera. Nie będę rozwijać tego tematu, ale brzmi to bardziej absurdalnie niż używanie szamponu, który powoduje kontrolę nad człowiekiem. Możesz napisać, że nie zrozumiałam czy jestem "ignorantką", ale starama się myśleć racjonalnie i niespecjalnie podoba mi się dopisywanie do dzieła rzeczy których tam nie ma.

Myślę, że oceniając czyjąś wypowiedź w ten sposób jak to robisz dobrze by było, gdybyś podawała argumenty je popierające, bo większość zarzutów, które mi stawiasz nie mają miejsca. "to ustalmy, że chodzi o to, że nie lubię złośliwych ignorantów i osób, które szufladkują osoby z problemami psychicznymi jako zachowujące się po prostu absurdalnie i bez sensu" Nie wiem w którym miejscu dostrzegasz moje "krzywdzące postrzegania osób chorych psychicznie". To, że ludzie w tej chorobie mają halucynacje to jest fakt, jak można to uznac za obrażliwe. Tak jak i nie wiem do których moich wypowiedzi odnosi sie reszta Twoich zarzutów.

Na koniec sugeruję, żebyś jeszcze raz zastanowiła sie nad pewną różnicą:
"pisałaś być może pod wpływem emocji" - zasugerowanie komuś, i to dość grzeczne, że się zdenerwował NIE JEST OBRAŹLIWE, nawet jeśli źle odczytałam reakcję, to powiedzenie komuś "chyba sie zdenerwowałaś, coś Cie uraziło" nawet jeśli nie jest zgodne z prawdą, bo się nie obraziłas, tylko ja to tak odczytałam, nie ma na celu obrażenia kogokolwiek. Chociąz przyznam, że zabawnie było obserwować, jak solennie zapewniałaś, że w ogóle nie czujesz się urażona, po czy zostałam zasypana opiniami na mój temat takimi jak : nieilnetligentne wypowiedzi, ignorancja, złośliwość (której nadal nie podałaś przykładów, poza słowotokiem i obrażaniem sie na odczytywanie twoich reakcji), żałosne, jesteś męcząca. I to są stwierdznia OBRAŻLIWE. Ja nigdy nie użyłam wobec Twoich wypowiedzi lub Twojej osoby tak mocnych słów, chociaż tak jak pisałam, czytając Twoje wpisy byłoby po czym "pojechać".

użytkownik usunięty
Eleonora

Ok, dodaję jeszcze jeden wpis, bo rano nie miałam zbyt dużo czasu i pisałam na szybko i nie odniosłam sie do wszystkiego co chciałam, także wybacz, że w dwóch turach,ale mam nadzieję, że tym to zakończę. Postaram się odpowiedziec na rzeczy, które próbujesz argumentować, a tak jak zapowiadałam ominąć Twoje argumenty ad personam, chociaż będzie to niełatwe zadanie, bo mieszasz osobiste uwagi na mój temat z właściwym przedmiotem tej dyskusji, postaram się więc, choc pewnie nie obędzie się bez odnoszenia do tego co piszesz o mnie.

Nie wiem w jakim świecie żyjesz, chyba nie w sci-fi, bo w rzeczywistym, przeciętny człowiek nie obraża się za takie rzeczy jakie mi wytknęłaś. Trudno mi uwierzyć, że ten standard zachowań nie obowiązuje Ciebie, i jeśli rzeczywiście kiedy ktoś z Twojego otoczenia mówi Ci :"chyba się zdenerwowałaś" albo "być może zrobiłaś to pod wpływem emocji" Ty się o to obrażasz, to współczuję tym osobom. Chociaż z drugiej strony skoro potrafisz zaprzeczyć nawet zasadom polskiej ortografii, nie powinno mnie dziwić, że i z tym się nie zgadzasz. Tak naprawdę, gdybyś wykazała minimalą ilość dobrej woli wobec mnie mogłabys to odczytać pozytywnie, że wprawdzie oceniasz mnie i moje wypowiedzi dość niefajnie, ale w jakiś sposób usprawiedliwia Cię to, że sie zdenerwowałaś. Zdaje sobie sprawę, że nie mogę oczekiwać po Tobie żadnego pozytywnego spojrzenia na jakąkolwiek moja wypowiedź dlatego powiedzmy, że rozumiem, że nie zinterpretowałaś tego pozytywnie, ale z kolei tak negatywna interpretacja mojego stwierdzenia "chyba sie zdenerwowałaś" jest po prostu błędna. Na dodatek, cokolwiek na ten temat sądzę, nie robię juz wstawek oceniających Twoje reakcje, natomiast mimo moich sugestii, co do Twoich dość bezpośrednich ocen mnie, nic sie nie zmienia w Twoim zachowaniu, a nawet brniesz w nie coraz dalej, przez co dowiaduję się o sobie coraz więcej niezbyt miłych rzeczy.

Oceniane intencji drugiej osoby, nawet jeśli dyskusja odbywa się w gronie dobrze nam znanym nie jest przyjętym argumentem, bo jest to dośc ciężkie do udowodnienia kto tak naprawdę czym się kierował. Tym bardziej odczytywanie zamiarów osoby, którą zna się jedynie z komentarzy na internecie jest bardzo ryzykowne, bo istnieje duża szansa pomyłki. A Ty robisz to wobec mnie na każdym kroku, zostałam już posądzona o niecne zamiary wobec Ciebie, osób umysłowo chorych i chyba reszty swiata też, skoro piszesz, że przyświeca mi cel zniechęcenia ludzi do twórczego myślenia, do tego kierują mną złośliwość a nawet zazdrość.

Generalnie nie przeszkadzało mi to, że tak o mnie myślisz do momentu kiedy zaczęłaś zarzucać mi "krzywdzące traktowanie innych ludzi", a szczególnie tych psychicznie chorych. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę jakiego kalibru jest to zarzut, oskarżanie kogoś o wysmiewanie się z ludzi chorych, gdy nie podaje sie żadnych argumentów na to, że miało to miejsce jest dość poważną sprawą.

Nie zauważyłam spłycania przeze mnie tej choroby,odwołuję sie po prostu do jej objawów, które są powszechnie znane. Słowa "wariat" użyłam w kontekście, który wyraźnie wskazywał na to, że nie podoba mi się robienie wariatów z bohaterów, którzy za takich nie mogą być uważani, co w żaden sposób nie jest obraźliwe. Nie chciałam wcześniej wyciągać tego argumentu,ale zmuszasz mnie do tego. Prawdopodobnie zainteresował mnie ten wątek dlatego, że bliska mi osoba jest chora psychicznie. Co nieco na ten temat więc czytuje, jak również znam tę chorobe od praktycznej strony, bo dość często obcuję z ta osobą jak i z jej znajomymi ze szpitala. Dlatego posądzanie mnie o złe intencje w stosunku do tego typu osób jest dość jak to określasz "nie na miejscu". I moim zdaniem takie osoby gorzej odbierają robienie z tej choroby nie wiadomo czego i przypisywanie jej niezwykłości, niz jak to określasz moje "spłycanie". Przynajmniej osoba z mojego otoczenia woli, jeśli traktuje sie to po prostu jako przydarzającą się niektórym ludzką tragedię, którą po prostu trzeba leczyć, a nie niezwykłe zjawisko, które sprawia, że czuja sie jeszcze bardziej inni niz reszta. I tak, ona sama czasem w żartach uzywa wobec siebie słowa "wariat" i nie obraża się gdy robią to inni.

Tak jak ryzykowne jest, użyję Twoich ulubionych stwierdzeń "płytkie" i "uproszczone" ocenianie kogoś i jego intencji tylko na podstawie kilku wpisów, tak i ocena i interpretacja tekstu jeśli nie opiera się na logicznych argumentach może byc błędna. Nie wiedziałaś jakie książki czytam, z kim przebywam itd. a jednak usłyszałam wiele rzeczy na mój temat, które wypowiadasz z taką pewnością, że rzeczywiście, aż Ci jej zazdroszczę. Nie pisałaś nawet prawdopodobnie, sądzę że, tylko "Ustalmy po prostu, że nie czytasz książek z zakresu psychiatrii i psychologii" lub "Najwidoczniej za mało poznałaś samych chorych czy opisów odczuć pochodzących od samych chorych". Jeśli czegos nie wiesz to radzę nie ryzykować takimi stwierdzeniami.

Staram się sprawdzać najpierw to co piszę jeśli nie jestem czegoś pewna, i tak, przed napisaniem, że interpretacja Kafki przez pryzmat choroby psychicznej nie jest popularna sprawdziła to, bo sama nie spotkałam sie wcześniej z takową. W googlach, kiedy wklepałam, utwory Kafki choroby psychiczne lub schizofrenia nie zauważyłam niczegona ten temat na pierwszych dwóch stronach z linkami, spróbowałam znależć więc interpretacje konkretnego utworu, na wiki jest podanych aż 6 najpopularniejszych interpretacji procesu i w żadnej nie ma nic na temat choroby psychicznej. Wnioskuję więc z tego, że pewnie jakbym poszukała dłuzej cos bym znalazła, bo ufam, że wiesz co piszesz, ale chyba nie są to jednak popularne teorie skoro nie mozna ich tak łatwo znależć.

Wydaje mi się, że ma to zwiażek z tym o czym pisałam, nie jestem znawcą literatury, ale wrócę do tego czego uczono mnie w szkole jeśli chodzi o interpretacje. Podstawą była wtedy ksiązka Umberto Ecco "Interpretacja i Nadinterpretacja", która Ci polecam, opisywała ona przypadki zbyt daleko idącej interpretacji i zaznaczała, że granicą powinien byc zawsze zdrowy rozsądek, czego w moim mniemaniu brak przy omawianej interpretacji Metropii. Na dodatek mówiła również, żeby nie przesadzać właśnie z miesznaiem życia prywatnego autora do tego co chciał przekazać i wyraźnym odgrodzeniu autora od podmiotu lirycznego. Bo tak naprawdę jak Ty nie znasz mnie i moich intencji, tak i nie wiemy, czy autor np. nie miał akurat wtedy rozstroju zołądka i czuł się na tyle źle, że w danym momencie napisał coś przygnębiającego. Rozumiem umiejscowienie autora w epoce i ogólne wnioski z tego kim był przy interpretacji utworu, ale zastanawianie sie co by było gdyby i czy Kafka by pisał, gdyby urodził sie dziś, a nie kiedyś albo gdyby nie miał skłonnności do schizofrenii jest dla mnie nierozsądną stratą czasu. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy się tym zajmują, ale mnie osobiscie to nie interesuje i nie jest mi potrzebne do odbierania jakichkolwiek utworu. Tak juz wiem, co usłyszę...."płytkie"

Zanim więc znów się zaczniesz obrażać na mnie za siebie i za cały swiat i mówić mi że kogoś, a szczególie Ciebie atakuję, spójrz na siebie i na swój stosunek do mnie. I zanim odpiszesz mi najprawdopodobniej cos w stylu " To Ty spojrz na siebie" uargumentuj to najpierw, zacytuj moje wypowiedzi, które uznajesz za obraźliwe, atakujące, złośliwe itd. Ja wymieniłam ich jednak sporo i nie odnoszą się one do tego, że nie zgadzasz sie ze mną, jak to piszesz "A jeśli Ci piszą, że myślą co innego niż Ty stwierdzasz, że są dla Ciebie niemili", nie przekręcaj więc moich słów i jeszcze raz proszę nie wkładaj mi do ust tego czego nie piszę. Wymieniłam teraz i przedtem konkretne oceniające mnie i moje wypowiedzi stwierdzenia, które możnaby uznać za obraźliwe, wybrałam przykłady, bo jest ich więcej, a jednak ja nigdy nie robiłam z nich tragedii, za to Ty mimo, że nie uzyłam żadnego obraźliwego określenia na Ciebie (w stylu "nie wnosisz nic tutaj" a też mogłabym tak napisać o Tobie, ale myslę, że jest to dośc niegrzeczne), Twoje wypowiedzi ( określanejako "niskiego lotu", zdaje sie, że mogłabym znaleść sporo wypowiedzi, które mogłabym tak określić), czy nawet samą interpretację ("jest płytka"), czujesz się przeze mnie atakowana. Może zastanów się najpierw zanim zaczniesz kogoś o coś oskarżać, czy jest to zgodne z prawdą, czy raczej jest to tylko Twoja interpretacja, niekoniecznie słuszna.


ocenił(a) film na 8

Co jest pewne to to, że napisałaś przedwczoraj: "więc ostatni raz napiszę o tym samym. Więcej tego robić nie bedę, cokolwiek odpowiesz", ale widać nie jesteś zbyt słowna, bo znowuż wracamy do tych samych kwestii. I oczywiście wśród nich nieszczęsnego słowotoku... a niby miałaś pisać o czymś nowym...
Powtarzam Ci więc jeszcze raz - zacznij widzieć różnicę między tekstem pisanym i mówionym i zacznij też zwracać uwagę na treść jak i formę komentowanego tekstu. Gadułą nazywamy kogoś, kto dużo gada (to przede wszystkim - gada - nie pisze). Bywa, że komuś, kto dużo mówi, zwłaszcza jeśli robi to szybko, powie się np. "ależ masz słowotok", ale ma się to nijak do sytuacji, gdy ktoś sobie dyskutuje z umiarkowaną w dodatku częstotliwością na forum dyskusyjnym. To się nazywa dyskutowanie, a nie gadulstwo, czy słowotok. Wpisujesz się do tematu, który założyłam trzy lata temu, w którym nie ma aż tak wielu wpisów i na podstawie długości, któregoś czy którychś postów, ignorując ich formę, treść jak i częstotliwość pojawiania się, upierasz się, że można nazywać je słowotokiem jak i gadulstwem. To niedorzeczne.

@ "wystarczy wklepac hasło i pierwsze co wyskakuje to "minimalizm czy gadulstwo, o sztuce pisania wierszy""

Świetnie, tylko czy poza tym, że znalazłaś to stwierdzenie pokusiłaś się o chwilę zastanowienia nad jego znaczeniem?? Bo z tego, co napisałaś wynika jasno, że nie.

Co do łepków i łebków nadal jednak widzę, że dopuszczalne są obie formy także i w tym konkretnym wyrażeniu. Ponadto nadal uważam za żałosne czepianie się błędu ortograficznego w dyskusji na temat filmu. Rozumiem, że można jakiś błąd zasygnalizować, co jest nawet pomocne dla osoby, która go popełniła, ale żeby stosować to jako "argument w walce"? Żeby pisać rozmówcy, że byś się mogła tak po nim przejechać itd. Litości, dziewczyno, co za poziom.

A potem jeszcze mieć pretensje, że jestem niemiła widząc w tym coś żałosnego. Zresztą "żałosne" było w pytaniu. Jeśli nie uważasz, że to było żałosne zagranie z Twojej strony, to nie możesz równocześnie twierdzić, że dotyczyło to Twojej osoby.


@ "Kolejnych akapitów nie skomentuję, (...) nie rozumiem o co CI chodzi ( np. z "podkładaniem siebie", kiedy piszę nie o sobie, a o moim znajomym..."

Nie skomentujesz, ale komentujesz. Wytłumaczę więc, choć to było napisane w bardzo jasny sposób. Uparcie wmawiasz mi, że z moim tokiem myślenia widzę wszędzie choroby psychiczne, podczas gdy ja wyraźnie stwierdziłam (kilkakrotnie, bo dla Ciebie to wciąż zbyt skomplikowane...), że z filmów s-f, które można byłoby interpretować jako opowiadające o osobie chorej psychicznie przychodzi mi do głowy tylko "Metropia". Jednocześnie piszesz o swoim znajomym, który choć w filmach s-f nie widzi samych szaleńców (tak jak i ja nie widzę!), to przejawia tendencję do widzenia przejawów chorób psychicznych w całkiem normalnych zachowaniach. Czyli w toku wmawiania mi, że w związku ze swoim tokiem myślenia widzę wszędzie wariatów dajesz przykład kogoś, kto prezentuje inny tok myślenia niż mój i w przeciwieństwie do mnie dużo więcej utworów niż mi kojarzy mu się z chorobami psychicznymi.

W dodatku w toku całego tego wmawiania mi co ja niby myślę, bo Ty przecież lepiej wiesz ode mnie..., w kółko wymieniasz utwory nie należące do s-f, a żeby było jeszcze ciekawiej jako oczywisty przykład filmu o szaleństwie wymieniłaś "Lokatora" Polańskiego, choć interpretacja tego filmu nie jest wcale taka oczywista, a Roland Topor - autor "Chimerycznego lokatora" (którego "Lokator" jest wierną ekranizacją) prezentował styl bardzo podobny do Kafki z tymże z dużo większym naciskiem na zamierzone "zabawy umysłowe" w sensie snucia zabawnych zakręconych i irracjonalnych fantazji jak np. w opowiadaniu, w którym wampir jest na znaczku pocztowym i pije ludzką krew raniąc ofiary ząbkami znaczka... no, ale... dla Ciebie twórczość Kafki, który pisał dużo poważniej i przekazywał w swoich dziełach dużo więcej na temat swoich osobistych lęków czy fobii ogólnoludzkich.... dla Ciebie twórczość Kafki jest niezbyt wyraźnie lub wprost niezauważalnie związana z kwestiami psychologicznymi zahaczającymi o zdrowie psychiczne, natomiast "Chimeryczny lokator" Topora to bez dwóch zdań studium choroby psychicznej. Cóż... ciekawe...

@ "nie wspominając juz o przykładzie z jabłkiem, który jest dla mnie ciężki do rozszyfrowania,więc nie wnikam"

Rzeczywiście trudno zrozumieć, że tak samo jak każdy owoc jabłoni jest jabłkiem tak też każdy bohater utworu s-f jest bohaterem utworu s-f.

@ "Nie będę wchodzic też w dyskusje na temat etapów schizofrenii, ani ja ani Ty nie jesteśmy w tej dziedzinie specjalistkami, napisałam co wiem na temat tego jak to przebiega, Ty masz inne zdanie, nie będę w to wchodzić z osobą, która nie zajmuje sie tym zawodowo."

Ja Ci tylko wyjaśniłam jakie są fakty. To nie jest kwestia mojego zdania. Twój brak akceptacji faktów nie spowoduje ich zniknięcia.

@ "Co do tego czy mój wpis cokolwiek wnosi dyskusji lub nie, to już pozostawiam to ocenie innych"

Jestem jedną z tych "innych", więc skoro pozostawiasz to też mojej ocenie, wpisując się w dodatku do tematu założonego przeze mnie, w którym to temacie zadaję konkretne pytania i kierując swój wpis do mnie, dlaczego piszesz mi że jestem taka strasznie niemiła stwierdzając, że Twój wpis nie wnosi nic do dyskusji?

Wracasz do tego w kółko aż w końcu piszesz: "Ty mimo, że nie uzyłam żadnego obraźliwego określenia na Ciebie (w stylu "nie wnosisz nic tutaj" a też mogłabym tak napisać o Tobie, ale myslę, że jest to dośc niegrzeczne"

Czy naprawdę widzisz jakąkolwiek logikę w napisaniu w temacie założonym przeze mnie, w którym zadaję pytania, że moje wypowiedzi nie wnoszą nic do dyskusji? :)))
Dziewczyno, przecież ja założyłam ten temat i zadając konkretne pytania tym samym określiłam jego treść i dałam początek potencjalnej dyskusji. Nie byłoby tej dyskusji gdyby nie pojawiły się odpowiedzi na moje pytania. Akurat ta dyskusja na tym się zasadza, więc w jaki niby sposób miałoby mieć sens pisanie do mnie, że nic nie wnoszę do dyskusji, mimo że ją zakładam??


@ "Co do tego czy mój wpis cokolwiek wnosi dyskusji lub nie, to już pozostawiam to ocenie innych, bo to, że nie zgadzam się z popularną tu interpretacją i tłumaczę dlaczego moim zdaniem jest błędna"

Jak na razie Twoje tłumaczenie polega na tym, że utrzymujesz, że zgodnie z przyjętym w tej interpretacji sposobem myślenia, który określasz jako mój tok myślenia, prawie każdy (a potem stwierdzasz że każdy, ale to już zostawmy..) utwór s-f można interpretować jako opowieść o bohaterach/bohaterze chorym psychicznie. Do znudzenia powtarzam Ci, że nie masz racji, bo stosując swój tok myślenia jak na razie widzę tylko jeden film s-f, który daje się w ten sposób zinterpretować i jest nim "Metropia". Błędna jest więc nie tyle dana interpretacja co Twoje jej rozumienie skoro tak zupełnie inaczej postrzegasz ów tok interpretacji.

Wiesz, prawdę mówiąc nie rozumiem w ogóle jak można się tak o wszystko obrażać. Kiedy wpisuję się w jakimś temacie kogoś, kto o coś pyta, to z góry jestem świadoma, że niekoniecznie mój wpis tej osobie czy komukolwiek innemu coś da. Jeśli napisze mi, że nic nie dał, to trudno - szkoda, że nie byłam pomocna i tyle. A Ty się obrażasz. To jest odlot.

@ "Na zarzuty że narzucam cos komuś bądź spłycam, a nawet prowadzę nagonkę na twórcze myslenie nie będę odpowiadać bo są one bezzasadne."

Rany boskie, ile można... No przecież wmawiasz mi od samego początku, że stosując mój tok myślenia można zobaczyć chorobę psychiczną w dowolnym utworze s-f!
Twierdzisz, że samo pojawienie się czegoś nietypowego czyli krasnoludki na przykład można by tłumaczyć chorobą psychiczną bohatera i to nie jest według Ciebie spłycanie??

@ "To, że ludzie w tej chorobie mają halucynacje to jest fakt, jak można to uznac za obrażliwe."

No i tłumacz to przed sobą dlaczego można czy nie można co tam sobie dowolnie dopowiesz uznać za obraźliwe. Mnie to nie bardzo interesuje, bo ja się tak łatwo jak Ty nie obrażam. Ale problem w tym, że ograniczyłaś schizofrenię do halucynacji ignorując zupełnie złożoność i sensowność tego, co się dzieje z i w głowie schizofrenika. I z tych względów dajesz potem jako przykład te nieszczęsne krasnoludki, a o Kafce piszesz tak jakby było czymś obraźliwym, to że miał te swoje fobie. Jakby to go jakoś dyskredytowało.

Ty jesteś naprawdę komiczna. Najpierw walisz wywód jak to niby nie ma nic wrednego w gadkach typu "oho, trafiłam w twój czuły punkt", a następnie piszesz: "przyznam, że zabawnie było obserwować, jak solennie zapewniałaś, że w ogóle nie czujesz się urażona"
Nie rozumiesz, że tymi słowami stwierdzasz, że miło Ci było patrzeć jak to niby mnie poniżasz celnymi ciosami? Ty naprawdę nie widzisz takich rzeczy? Faktycznie nie dotknęłaś mnie, ale czy Ty naprawdę nie rozumiesz co pokazujesz pisząc teksty w stylu "miło było patrzeć jak rozmówca się wije"?

Zrozum, to że Ci odpisuję krytykując jakieś Twoje wypowiedzi czy zachowania, to nie znaczy, że dotykasz nimi moich słabych stron. Fatalnie jednak świadczy o Tobie to, że tak bardzo chcesz to zrobić. I Ty jeszcze pytasz o przykład złośliwości? Dosyć to rozbrajające.

Co do bycia męczącą to no przecież jesteś męcząca. Nie możesz przyjąć do wiadomości nawet tego, że ktoś myśli co innego niż mu wmawiasz...

@ "Ja nigdy nie użyłam wobec Twoich wypowiedzi lub Twojej osoby tak mocnych słów, chociaż tak jak pisałam, czytając Twoje wpisy byłoby po czym "pojechać"."

No tak, faktycznie, mogłaś przecież pojechać po błędach ortograficznych. Ale zaraz... czy przypadkiem tego nie zrobiłaś? ... i obraźliwym jest stwierdzenie czy choćby sugestia, że to było żałosne, tak? Oj, dziewczyno....

@ "mieszasz osobiste uwagi na mój temat z właściwym przedmiotem tej dyskusji"

Przedmiotem tej dyskusji był film "Metropia", a potem ktoś tu zaczął pisać o długości cudzych wypowiedzi, które w potocznym sensie rozumienia słowotoku mogą być ponoć uważane za objaw schizofrenii..... Choć wydawałoby się, że forum dyskusyjne jest miejscem przeznaczonym do dyskusji i w związku z tym długie wpisy są mile widziane, bo jak by nie było przy użyciu króciutkich prawdziwej dyskusji prowadzić się nie da.

@ "Nie wiem w jakim świecie żyjesz, chyba nie w sci-fi, bo w rzeczywistym, przeciętny człowiek nie obraża się za takie rzeczy jakie mi wytknęłaś"

To jest znowuż praca Twojej wyobraźni i skłonność do ignorowania cudzych wypowiedzi połączona ze skłonnością do wmawiania. Przecież nigdzie nie napisałam, że się obraziłam. Rozbawiłaś mnie tym, że wypisałaś bardzo śmieszną listę rzeczy niemiłych, które w stosunku do Ciebie napisałam wymieniając tam takie rzeczy, które naprawdę ciężko w ten sposób traktować. Ty zaczęłaś pisać o obraźliwych tekstach, więc chyba Ty jesteś bliższa bycia obrażoną lub już obrażoną (i to seryjnie .. :) ...). Zastanawiam się w tej chwili na ile Ty kontrolujesz co piszesz i na ile dopuszczasz do siebie sygnały/wypowiedzi z otoczenia.

@ "Tak naprawdę, gdybyś wykazała minimalą ilość dobrej woli wobec mnie mogłabys to odczytać pozytywnie, że wprawdzie oceniasz mnie i moje wypowiedzi dość niefajnie, ale w jakiś sposób usprawiedliwia Cię to, że sie zdenerwowałaś."

:)) Słońce, ale czy Ty naprawdę sama w to wierzysz? Że jak mi jeszcze wmówisz, że pisałam pod wpływem emocji i jak dodatkowo uda Ci się wmówić, że się na Ciebie obraziłam, to nagle świat zrobi fikołka i szereg faktów zmieni się wedle Twojego chcenia? Od wmawiania zaczęłaś i na wmawianiu kończysz. Tak, jesteś męcząca. Tak, irytujesz mnie swoim uporem w kwestii narzucania mi nie moich poglądów jako moje. I tak, irytujesz mnie tym, że nie piszesz tu na temat, że w pierwszym lub drugim wpisie nie napisałaś czegoś na temat, a skupiłaś się na wmawianiu i docinkach personalnych. I tak, irytujesz mnie, że robisz to dalej. Choć również tak, przyznaję, że także nie piszę już na temat dyskutując za to o tym co postrzegasz jako miłe, a na co się obrażasz... Jednak... nie, nie napisałam niczego pod wpływem emocji i wszystko co napisałam podtrzymuję. I czy to znaczy, że czeka mnie dalsza część wmawiania? Czy przestajesz dopiero wtedy, gdy Twój rozmówca umęczony już do końca podda się i da sobie wmówić wszystko, co mu tak zaciekle wmawiasz?

@ "Na dodatek, cokolwiek na ten temat sądzę, nie robię juz wstawek oceniających Twoje reakcje"

Przecież cały tekst poprzedzający to stwierdzenie zawiera omówienie moich zachowań, a nawet odczuć.... :) ..... już faktycznie słabnę :) ..... najpierw informujesz mnie na co się obrażam, kiedy, na ile, czym się denerwuję, jak na co reaguję, a potem piszesz, że nie oceniasz moich reakcji.....

.....Ty, a może tak, bo przecież Ty oceniasz swoje wymysły na temat moich reakcji, czyli faktycznie nie oceniasz moich (faktycznie moich - prawdziwych - reakcji).

Dalej widzę ciąg dalszy "nieoceniania" mnie...

@ "oskarżanie kogoś o wysmiewanie się z ludzi chorych"

Cytuj zamiast zmyślać.

@ "Nie zauważyłam spłycania przeze mnie tej choroby,odwołuję sie po prostu do jej objawów, które są powszechnie znane. "

Tyle, że jakimś dziwnym trafem przy Twojej wizji schizofrenii pasuje ona do opisu większości utworów s-f, co nie zachodzi jeśli ma się jakieś pojęcie o tej chorobie. Czyli np. jeśli nie myśli się, że wystarczy wizja czegoś nierzeczywistego, co uznamy jako halucynacje.
Dziewczyno, spłyciłaś temat. I tyle, i trudno, i nie masz się o co obrażać. Nikt (i ja też !!) nie ma zamiaru mieć do Ciebie pretensji o to, że tak to upraszczasz i spłycasz, ale irytującym jest gdy równocześnie usiłujesz przekonać kogoś innego, by zaczął spłycać tak jak Ty. Ot i omówienie sedna sprawy. Może w końcu zrozumiesz w czym rzecz.

@ "Słowa "wariat" użyłam w kontekście, który wyraźnie wskazywał na to, że nie podoba mi się robienie wariatów z bohaterów, którzy za takich nie mogą być uważani, co w żaden sposób nie jest obraźliwe. "

Tłumacz się dalej. Twoje jak zwykle wytłumaczalne jako potoczne (już naprawdę do znudzenia) użycie danego słowa nie zmienia tego, że ja ze swoim tokiem myślenia nie robię ze wszystkich wariatów, więc może wróć do samego początku i spróbuj przyjąć to wreszcie do wiadomości zamiast pisać kolejne wywody na temat tego, co było dla Ciebie niemiłe, obraźliwe i jak mnie oceniasz choć niby w ogóle mnie nie oceniasz chociaż mogłabyś po mnie tak bardzo pojechać, i tak dalej, i tak dalej....

@ "I moim zdaniem takie osoby gorzej odbierają robienie z tej choroby nie wiadomo czego i przypisywanie jej niezwykłości,..."

Problem w tym, że nie robię ze schizofrenii niezwykłości, którą raczysz tu opisywać. W zasadzie to wręcz przeciwnie, bo zdaję sobie sprawę z tego, że każdego można i to wcale nie tak trudno, wpędzić w schizofrenię, więc nie za bardzo jest to jakaś niezwykła inność JAK RACZYSZ MI WMAWIAĆ. Zaczynasz mi tradycyjnie wmawiać nie mój stosunek do tej choroby. To jest ciężkie doświadczenie, ale nie dyskredytujące osoby chorej. To napisałam. Ty, jak sądzę, usiłujesz mi wmówić jakieś naiwno iddylliczno romantyczne nastawienie do tego schorzenia. Jak zwykle się mylisz i to kolejny przykład na to, że lepiej opisywać własne poglądy zamiast w kółko cudze. Może więc zaczniesz się w końcu powstrzymywać.

Napisałaś, że nie sądzisz by wizje Kafki były w psychologii czy psychiatrii postrzegane jako dobry przykład osoby o znikomym poczuciu bezpieczeństwa ontologicznego, czy osobowości schizogenicznej. Gdybyś sporo o tym czytała - o schizofrenii szczególnie - raczej byś na ten przykład wpadła w którejś książce, a nawet jeśli nie, to słysząc o tym uznałabyś, że kurcze, faktycznie, to fantastycznie dobry obraz tego rodzaju osoby. Dlatego napisałam: "Ustalmy po prostu, że nie czytasz książek z zakresu psychiatrii i psychologii". Skoro o tym piszesz teraz w taki sposób w jaki piszesz, to domyślam się, że to Cię dotknęło, jednak ja naprawdę nie mam siły przekonywać Cię, że w psychologii to znane spojrzenie. Piszesz, że nie sądzisz -> ok -> nie zetknęłaś się z tym - dla mnie wniosek jest taki, że nie czytałaś książek na te tematy. No i druga sprawa to właśnie to Twoje przekonanie, że utwory s-f da się tłumaczyć chorobami psychicznymi, choć kiedy się coś nie coś na temat owych chorób wie, to nie ma się takiego zdania. Stąd był wniosek, że nie czytasz na ten temat.

Co do ""Najwidoczniej za mało poznałaś samych chorych czy opisów odczuć pochodzących od samych chorych"", to napisałaś, że zapadająca na schizofrenię osoba nie zdaje sobie początkowo sprawy, że jest chora. Fakty są jednak takie, że może sobie nie zdawać sprawy, ale jeśli sobie zdaje sprawę to właśnie na początku choroby. Jasne, że jak takiego kogoś uda się wyleczyć/wyzdrowieje (bo może sam - bez leczenia), to też będzie widzieć różnicę między stanem zdrowy a chory, ale jeśli choroba jest w pełni rozkwitu, to chory nie umie określić co jest np. halucynacją. Jeśli według Ciebie na początku choroby chory _nie_może_ zauważać, że dzieje się coś dziwnego (zauważać choroby), to po prostu nie poznałaś żadnych takich przypadków, mimo że one istnieją i mogłabyś je poznać np. czytając o nich - bezpośrednie wypowiedzi chorych jak dany okres czy dane rzeczy odczuwali lub ogólne wypowiedzi psychiatrów piszących o tym. Sama stwierdzasz, że się z czymś takim nie zetknęłaś, więc tym samym sama stwierdzasz, że nie zapoznałaś się z tego rodzaju wypowiedziami. Nie napisałam nic, czego sama byś nie napisała. Faktycznie nie miałabym podstaw by to pisać, gdybyś sama nie napisała, że informacja ta jest Ci nieznana.

Co do google i wkipedii, to używam ich na okrągło, ale nie udawajmy, że jeśli czegoś nie ma w wiki czy googlach to to nie istnieje. No i też są często błędy w wikipedii, to tak przy okazji. I powtarzam raz jeszcze, że nie twierdziłam, że to ma być interpretacja w takim sensie o jakim piszesz, czyli, że Kafka pisząc to chciał opisać historię osoby z problemami psychicznymi. Chodzi o to, że twórczość Kafki jest bardzo osobista i zawiera świetny opis jego odczuć, lęków, postrzegania świata. Jejku, wyżej już to tłumaczyłam przecież.


Co do nadinterpretacji to jest też szkoła tworzenia twórczych interpretacji tak daleko idących, by np. utwór z np. XIX wieku miał opisywać wydarzenia z wieku XX - czyli stuprocentowe odejście od "co autor miał na myśli" na rzecz twórczego myślenia i rozwijania swoich umiejętności jak i ogólnie umysłu. Jak pisałam, ja cenię różne ciekawe interpretacje (byle to faktycznie były interpretacje, czyli byle pasowały do całości utworu) i wiem jak bardzo stymulują rozwój. Nie odpowiada mi myślenie, że tylko jedna interpretacja jest tą prawdziwą, co zresztą często nawala z tego względu, że jeśli autor sam nie zdradzi co chciał przez coś wyrazić to nigdy nie będziemy mieć pewności, że dobrze trafiamy.
Aczkolwiek oczywiście jeśli ktoś chce to może iść tą drogą i odrzucać różne pomysły jako nadinterpretacje, ale jest to zabijanie twórczego myślenia, no niestety. I nie ma się co obrażać. Interpretacja to też jednak twórczość, jest to twórcze myślenie.

Moim zdaniem najważniejsze jest to, co komuś daje dana interpretacja, co wnosi do jego rozwoju. Dlatego też nie widzę niczego złego w stwierdzeniu, że nie przemawia do nas jakaś interpretacja i my ją odrzucamy, nam nie pasuje, ale widzę już coś złego w przekonywaniu innych, że powinni postąpić jak my, zaakceptować to, co my akceptujemy, odrzucić to, co my odrzucamy. I tu dochodzimy zarówno do narzucania innym swojego zdania i woli jak i do zabijania ich twórczego myślenia. O to miałam do Ciebie pretensję i to podtrzymuję. Za to zupełnie nie mam żadnych negatywnych odczuć, pretensji czy czegokolwiek co do tego, że Tobie dana interpretacja nie pasuje, nie przemawia do Ciebie, nie kupujesz jej.

@ "zastanawianie sie co by było gdyby i czy Kafka by pisał, gdyby urodził sie dziś, a nie kiedyś albo gdyby nie miał skłonnności do schizofrenii jest dla mnie nierozsądną stratą czasu"

Nie zastanawiam się co by było gdyby było tylko stwierdzam, że przy jego stylu pisania i osobowości pisanie ma na swój sposób wartość terapeutyczną lub inaczej - daje pewne poczucie towarzystwa, sensu, bezpieczeństwa. Właśnie takie pisanie takiej osobie. To jest silna potrzeba, silny pociąg. Bez tych nazwijmy to niedostatków szczęścia człowiek nie odczuwa tego specyficznego pociągu, a jeśli w ogóle pisze to zupełnie inaczej. Dla Ciebie taka wiedza jest niepotrzebna czy myślenie o tym jest stratą czasu, ale to jest kwestia zainteresowania psychologią. I teraz znowuż możesz poczuć się dotknięta, ale kiedy ktoś mocno interesuje się psychologią i człowiekiem, to siłą rzeczy będzie zainteresowany sztuką i w ten właśnie sposób, że będzie wyłapywać w niej symbolikę podświadomości, treści nieświadome itd. i ogólnie w ogóle drugiego człowieka jak i różne rzeczy uniwersalne dla wszystkich ludzi. To wszystko się przenika. Tak jak mitologie czy religie - nie da się w to nie wnikać interesując się np. psychologią głębi. No i nie tylko tą - w ogóle psychologią. I tak samo jak kultury, obrzędy. Praktycznie we wszystkim co robi człowiek i jak to robi jest przejaw jego psyche, jest psychologia.

I powtarzam kolejny raz, nie przeszkadza mi, że Ciebie nie interesuje takie zagłębiające się w temat patrzenie, ale nie narzucaj innym swojego światopoglądu. Mogłabyś?

I daj już spokój z tym udawaniem, że ja się o coś obrażam skoro sama w kółko wypisujesz listy fragmentów, które Cię dotknęły i były tak ogromnie niemiłe nawet jeśli były zwyczajnym stwierdzeniem faktu. Mogę uznać, że jesteś nadwrażliwa i fakt, wtedy należałoby się szczególnie z Tobą obchodzić. Z drugiej jednak strony usiłuję Cię traktować normalnie, więc sama dla siebie nie przesadzaj już z tym pokrzywdzeniem i nie nadawaj zwykłym wypowiedziom jakichś odjechanych znaczeń.

użytkownik usunięty
Eleonora

Uwaga, znów atakuję!

Napisałaś w tym wpisie pięć razy, że nie jesteś obrażona. Skoro więc tak bardzo nie życzysz sobie tego słowa ok, dołaczy do całego spisu słów, których no właśnie, dlaczego mam ich nie uzywac w stosunku do Ciebie? Czy jak napiszę „bo ich sobie nie życzysz, z sobie tylko znanych powodów”, będzie dla Ciebie ok, czy znów wywoła słowot lawinę? Napisałaś tez tyle razy, ze to ja jestem tutaj obrażona, ok, mogę być obrażona, mnie to nie przeszkadza. Za każdym razem pisałam, że cytuję wyrazy, stosowane przez Ciebie, które moga być uznane za obraźliwe, ale jak dodawałam: "ja z nich nie robie tragedii". No ale dobra, zgodnie z Twoim życzeniem, jestem obrażona!

Generalnie uwielbiam takie dyskusje, "chyba jesteś obrażona" "ja nie, to Ty jesteś obrazona", "rozśmieszyło mnie coś w Twoim wpisie" "nie, to Ty jestes komiczna". Więc ok, obrażam się, obrażam się o to, że przekręcasz moje słowa (nigdy nie pisałam, że Kafki nie mozna interpretować tak jak Ty to opisujesz, napisałam ze nie spotkałam się z tym i nie jest to popularne ), udajesz, że nie rozumiesz pewnych rzeczy, które piszę, nie posądzę Cie tak jak Ty mnie o "nieinteligentne" wypowiedzi ( tak, za to "nieinteligentne" jestem smiertelnie obrażona), a z "niesłowna" to juz naprawdę przesadziłaś, bo tu mnie masz. nie wybaczę ci też, że oskarżasz mnie o rzeczy, których nie robię, i piszac o nich uzywasz dość przesadzonych słów jak nagonka. I nadal nie wiem w jaki sposób "narzucam swój poglad komukolwiek", argumentujac po prostu to co mówię, ale ok. Prosiłam, zebyś wskazywała konkretne miejsca mojego wpisu, które potwierdzają rzeczy, które mi zarzucasz, próbowałas, doceniam, ale nie mnie oceniać czy to Ci wyszło...

Bo jesli chcesz wiedzieć na czym naprawdę polega moja "złośliwość" która Cie oczywiscie nie dotyka, (ani Ciebie, ani oczywiście Twoich słabych punktów) to Ci wytłumaczę. Nie używam mocnych słów, nie piszę wprost nic obraźliwego, mimo Twoich sugestii nie smieję się z Ciebie, tylko z pewnej Twojej niekonsekwencji, do której Cie w żaden sposób nie podpuszczam, po prostu tak wychodzi, że niektóre rzeczy okazują sie dość zabawne, nie moja wina. Nie piszę też, że Twój tekst jest "komiczny" czy "żałosny", w ogóle go nie oceniam. Ja Cię tylko CYTUJĘ w różnych kontekstach, a interpretację pozostawiam czytelnikom i Tobie. Nie moja wina, że wnioski nasuwają się same a ja nie muszę nic dodawać w stylu, uwaga, to było "niskiego lotu". Ty tez mnie cytujesz, co mi się podoba, bo przynajmniej rozumiem o co może Ci chodzić i z którym moim poglądem się nie zgadzasz , ale w żaden sposób i w żadnym, nawet najgorszym kontekście moja cytowana wypowiedź nie brzmi w taki sposób, że mogłabym ją uznać za złośliwość, bo staram się uważać na słowa. Napisz teraz jak chcesz, "to nie o to chodzi! Ty po prostu stosujesz docinki takie jak "może trafiłam w Twoje czułe miejsce" i to jest paskudne! "Ale ja wtedy nie jestem niestety w stanie przyznać się do złośliwości, bo to jest odczytywanie przeze mnie Twojej reakcji, nie musi być ono zgodne z prawdą, ale złośliwościa nie jest.

Na dodatek, pokonałaś mnie! Długością swojego tekstu, z którym sobie jednak nie poradzę z uwagi na brak warunków czasowych i brak poczucia sensu wykazywania Ci pewnych rzeczy. Zakończę jednak pozytywnie, bo w sumie, tak, powinnam skończyć dwa wpisy temu, bo osiagnęłam cele o które mi tu chodziło, ale jak mnie wprowadzając do swojego wpisu misje ochrony osób przeze mnie pokrzywdzonych oskarżyłaś, że spłycając schizofrenie, robię chorym ludziom jakąś przykrość, no to wybacz, musiałam sie odnieść . A teraz sukcesy tej naszej dyskusji:
Po pierwsze, po łopatologicznym wytłumaczeniu Ci po raz trzeci o co mi chodzi z tym, że się nie zgadzam z taką interpretacją zauważylam, że przestałaś udawać, jak w dwóch swoich pierwszych wpisach, że nie wiesz o co mi chodzi i pisać coś o co mi wcale nie chodziło, w trzecim wpisie napisałaś wreszcie dokładnie to co chciałam tu przekazać, czyli moje uzasadnienie dlaczego mi się to nie podoba, wprawdzie nie zgadzajac sie z tym i oceniajac to bardzo negatywnie, masz do tego prawo, mnie to nie przeszkadza, jestem przyzwyczajona do ostrych ocen, ale uspokoiłam się, jak zobaczyłam, że na pewno wiesz o co mi chodzi.

Druga sprawa to wytkniecie błędu ortograficznego. Nie usprawiedliwiałam się z niego w poprzednim wpisie, dalam Ci szansę jeszcze mocniej po tym pojechać, bo domyslalam się że do tego wrócisz. I dawało mi to dość dużą satysfakcję, bo (mam nadzieję, że to jakos zniesiesz) przyznawałaś mi tym rację. Nazywając moje wytknięcie Ci błędu załosnym i nie na poziomie najbardziej zaciekle to krytykowałas, o wiele bardziej niż inne moje wypowiedzi. I w pełni się z Toba zgadzam, bo wytykanie komus błędów ortograficznych jest chamstwem (piszę to bez ironii) i taki miało to cel. Zanim wytknęłam Ci bład napisałam o tym, że nie czuję się specjalnie źle z tym co piszę, bo nie uważam moich wpisów za wyjątkowo "niskiego lotu", jak to Ty je określiłaś i nawiązałam do tego, że troche mi jednak brakuje do chamskiego komentarza który można spotkac w internecie i że taka osoba miałaby po czym pojechać. Żeby nie byc gołosłowną, podałam Ci próbkę w postaci wytkniecia błędu ortograficznego, która i tak nie była do końca w stylu osób, ktore piszą takie rzeczy, bo załagodziłam to zaznaczjąc, że osobiście uważam, że każdemu może sie zdarzyć i nie przeszkadza mi to. Zaperzając się więc ( moge uzyć tego słowa czy też Ci sie nie podoba?) i oceniając go jako w ogóle sam koniec świata i szczyt wszystkiego potwierdziłaś, może nie wprost, ale mimochodem, że z resztą moich "złosliwych" tekstów nie jest może jednak tak źle.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8

Wiesz co, jakoś nie widzę sensu w dalszym ciągnięciu rozważań na temat tego, co uznajesz za niemiłe, na co jesteś choć nie jesteś obrażona itd., itd.. jak i w dalszym dowiadywaniu się od Ciebie jak wyglądają moje poglądy, myśli, intencje (ba! Ty nawet informujesz mnie, że przyznałam Ci w czymś rację, co nie miało miejsca), bo przecież ja sama nie mogę mieć o tym pojęcia i moje twierdzenie, że mam na coś zupełnie inne spojrzenie niż mi raczysz wmawiać jest jak widać nic nie znaczące. Ty wiesz lepiej.

Nie będę więc odpisywać na Twój post z tymże zaznaczam (choć Ty zapewne i tak nie przyjmiesz tego do wiadomości, bo przecież Ty wiesz lepiej co ja myślę...), że absolutnie nie znaczy to, że zgadzam się z jego treścią. Podtrzymuję wszystkie swoje dotychczasowe wypowiedzi. Z niczego się nie wycofuję.

-----------------------------------------------------------------------
UWAGA DO OSÓB, KTÓRE ODWIEDZĄ TEN TEMAT:

Chciałabym zaznaczyć, że wpisy z ostatnich dni nie odzwierciedlają tematyki ani stylu wcześniejszej części tego tematu i jeśli ktoś jest zainteresowany dyskusją o filmie, pod którym jesteśmy może swobodnie zignorować te ostatnie długie wpisy i nie zrażać się do wcześniejszych, bo jednak jest wśród nich szereg bardzo ciekawych spostrzeżeń jak i odpowiedzi na różne pytania. Wbrew temu jak teraz to wygląda dyskusja w tym temacie naprawdę dotyczyła filmu "Metropia". Zachęcam więc _zainteresowane_filmem_ osoby do dzielenia się swoimi spostrzeżeniami, skojarzeniami czy ogólnie interpretacjami tego filmu.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Jeny, tyle tu zostało napisane, że najzwyczajniej w świecie się tu można zgubić jak w nieznanym lesie. Jak przesłanie tego filmu może być niezrozumiałe? Jest to animacja oparta na motywach powieści Georga Orwella "1984" - zapraszam do lektury, może wtedy więcej się wyjaśni. Powstała również adaptacja tej książki (tu ciekawostka), której premiera miała miejsce w 1984 roku. Czy tak trudno dostrzec, że główny bohater w pewnym momencie swojego życia uświadamia sobie, że każdy szczegół jego życia jest kontrolowany. Jest on podsłuchiwany, "wewnętrzny głos" mówi mu co ma robić, podczas gdy jest on celowo ogłupiany po to, aby się nie obudzić - co jest oczywiście metaforą zaczerpniętą zapewne z Matrixa. Bohater nie wie jak świat wygląda na prawdę, jest tak jak jest i przyjmuje, że musi tak być, podczas gdy jest on sterowany, planowany. Przedstawiona jest również pogoń głównego bohatera do prawdy. Jak każdym normalnym człowiekiem, kieruje nim ciekawość. Po wielu latach życia w ułudzie, zaczyna zadawać pytania: kim jestem, dokąd zmierzam, jak to ma cel? Oto całe przesłanie filmu. Nic nadzwyczajnego, aczkolwiek przedstawione w ciekawej formie. Proste, urzekające i dające do myślenia.

ocenił(a) film na 8
lux_in_tenebris_

Skojarzenie z Orwellem i podobnymi wizjami nasuwa się natychmiastowo i to jest ta oczywista pierwsza interpretacja. Ta najłatwiejsza i mówiąc brutalnie, najbardziej prymitywna w sensie prostoty pomysłu jak i braku wysiłku ze strony widza. Takich wizji było już wiele zarówno w kinie jak i w literaturze. Nic nowego. Ponieważ jednak w "Metropii" występuje sporo dość mocno abstrakcyjnych czy/i naciąganych pomysłów (przynajmniej na pierwszy rzut oka), więc byłam ciekawa czy aby na pewno tylko tyle można z niej wyciągnąć - czy tylko ten już wielokrotnie wałkowany temat świata totalitarnego, czy jednak nie można w tym filmie zobaczyć czegoś więcej no i dostałam na to pytanie odpowiedź twierdzącą. Pojawiło się szereg ciekawych uwag co do możliwych innych sposobów interpretacji. Jak i szereg pomysłów na to jak wytłumaczyć pewne sceny filmu wydające się nonsensownymi.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Film w piękny sposob tłumaczy końcowy utwór muzyczny towarzyszący nam w trakcie napisów końcowych: Dare – Krister Linder
Infinitely small
Nieskończenie małe

My moth heart
Moje serce ćmy

Yet ocean deep
A jednak oceanicznie głębokie

Timeless and dark
Ponadczasowe i mroczne

Interpretacja:
Otwarcie ukazuje serce narratora jako kruche, niczym serce ćmy, lecz pełne emocjonalnej głębi. "Ponadczasowe i mroczne" sugeruje trwający ból lub smutek, co idealnie wpisuje się w dystopijny klimat filmu Metropia.

Inescapable
Nieuniknione

Your soft spot
Twoje czułe miejsce

Lethal the game
Zabójcza gra

Fatal the light
Fatalne światło

Merciless flame
Bezlitosny płomień

Interpretacja:
Te wersy opisują niebezpieczeństwa otwarcia się na miłość. „Czułe miejsce” i „bezwzględny płomień” podkreślają zarówno pokusę, jak i ryzyko związane z odsłonięciem własnych uczuć, co odpowiada motywowi kruchości ludzkiej natury w filmie.

Who would dare to Love again
Kto odważyłby się kochać ponownie

If all cuts and every burn would awaken
Jeśli każde cięcie i każdy oparzony ślad obudziłby się

and open wide the wounds again
I znów otworzył rany

Who would dare to Love again, my friend
Kto odważyłby się kochać ponownie, mój przyjacielu

Interpretacja:
Refren wyraża wahanie przed ponownym zaangażowaniem się w miłość po doświadczeniu bólu i złamanego serca. Oddaje strach przed powtórzeniem przeszłych cierpień, tak jak bohaterowie filmu zmagają się z systemem, który ich zranił.

I'm a whisper in your snowstorm
Jestem szeptem w twojej zamieci

Veiled in a dream shadowing suns
Zasłonięty w marzeniu, przysłaniając słońca

But if I could shed my armor
Ale gdybym mógł zrzucić moją zbroję

Lay in your arms, sink in your death
Położyć się w twoich ramionach, zanurzyć w twojej śmierci

Pass through to you
Przejść przez ciebie

Interpretacja:
Te linie obrazują pragnienie porzucenia ochronnej maski, by poddać się pełnemu zaufaniu i bliskości, nawet jeśli wiąże się to z ryzykiem utraty samego siebie.

I could dare to Love again
Mógłbym odważyć się kochać ponownie

Even if the world awaken the pain
Nawet jeśli świat obudziłby ból

Lashing out pulling me down back in
Zadając ciosy, wciągając mnie z powrotem w mrok

I could dare to Love with you, my friend
Mógłbym odważyć się kochać z tobą, mój przyjacielu

Interpretacja:
Nawet w obliczu cierpienia narrator widzi możliwość ponownego pokochania, jeśli dzieliłby to z drugą osobą.

If I dare to Love again
Gdybym odważył się kochać ponownie

I expose myself to anything Life brings
Wystawiłbym się na wszystko, co przyniesie życie

and all the threats are there again
A wszystkie zagrożenia znów by się pojawiły

Only, this time I'm with You, my friend
Tylko że tym razem jestem z Tobą, mój przyjacielu

Interpretacja:
Końcowe wersy podkreślają siłę więzi z drugą osobą, która daje odwagę do stawienia czoła wszelkim zagrożeniom. Bycie z kimś bliskim przynosi poczucie bezpieczeństwa, które umożliwia podjęcie ryzyka miłości.

Informacje o utworze
Data wydania: 15 sierpnia 2010
Muzyka i tekst: Krister Linder
Mastering: Christofer Stannow
Ghostfriend NYC

Mam nadzieję, że to tłumaczenie i interpretacja będą pomocne!