Jak to u mistrza Carpentera. Sama historia ciekawa, choć nie jestem wielkim fanem tego filmu. Gdyby nie reżyseria Carpentera, film byłby najwyżej średni, a tak i tak do niego wracam i wracać będę-co Carpenter, to Carpenter.
Ścisła czołówka Carpentera, przewyższa "Coś", gorsza tylko od "Ataku na posterunek 13" i "Halloween". Doskonały przykład na to, jak dobry może być bezkrawy horror (wszak nie ma tu ani kropli krwi).
Przewyższa "Coś"? Hmm... "Ucieczkę z Nowego Jorku"?, "Oni Żyją"? Ok, co kto lubi.