Tak, bardzo zazdroszczę ludziom nie rozumiejącym tego filmu, jego przekazu, sensu, tego co przeżywają bohaterowie. Zazdroszczę Wam tego.
Chciałbym kiedyś przeżyć coś podobnego jak Bob i Charlotte.
p.s.
Scarlett grająca taką szarą myszkę - genialna.
Hmmm... wiem, że podłączam się po roku od poprzedniego komentarza, ale - droga @idj95 ten film jest właśnie o tym...
Obejrzałem "Między słowami" ponownie i nie przestanie mnie zachwycać, bo wg mnie pokazuje subtelnie historie które się zdarzają, a obiór jej zależy od osobistych doświadczeń odbiorcy. Film pokazuje, że życie może sprawić nam psikusa i postawić "prawdziwe zauroczenie" na naszej drodze (bo "miłość" to pewnie zdecydowanie za duże słowo na tą historię), ale w imię człowieczeństwa i racjonalności można i trzeba nad tym zapanować, bo... nie żyjemy sami na tym świecie.
Oczywiście, że w tym filmie zaistniała "zdrada emocjonalna", ale na takową trudno zapanować. Ważne jak się skończyło... Co Bob wyszeptał Charlott to tajemnica, ale każde udało się w swoją stronę i to jest jasne...
I na końcu.... myślę, że ten film każdy odbiorca rozumie inaczej - głównie przez pryzmat swoje doświadczenia życiowego. Człowiek aktywny i dobrze czujący się z sobą (jak @mmence powyżej - mający mało casu i wiele zainteresowań, takich które nie wymagają interakcji z innymi) na prawo odbierać go jako "nudny". Ktoś kto przeżył zdradę , lub jest w fazie aktywnej zazdrości a partnera może odczuwać ten film jako prawdziwie "bolesny" i zagrażający fundamentom jego bytu (mam na myśli postawę a'la @idj95). W kimś melancholijnym obudzi to pragnienie przeżycia podobnej historii . A dla kogoś kto przeżył niespełnioną miłość a mimo tego uporządkował swoje życie, i jest szczęśliwy ten film to... prawda o życiu...
Pozdrawiam,
Dlaczego co? Chodzi ci o powód niezawierania więzi z osobami płci przeciwnej? Z powodu lojalności wobec współmałżonka. Szanuję poczucie bezpieczeństwa w związku, a elementami tej wartości jest niedawanie powodów do niepewności, podejrzeń, zazdrości.
Oboje żyli raczej w iluzorycznych związkach przynajmniej tak to odebrałem te 5 czy tam 6 lat temu. Nigdzie też chyba nie pisałem że popieram zdradę - bo nie popieram.
Chodziło mi wtedy tylko o relację między głównymi bohaterami. Gdzie wydawało się że znaleźli drugą połówkę w którą wtedy chyba dosyć mocno wierzyłem ;)
Z jednej strony, uważam ze film jest niebezpieczny dla osób aktualnie kimś zauroczonych, osamotnionych lub pogubionych w życiu (tak jak bohaterowie lub... ja), bo oglądając taki film, też chcą przeżyć cos takiego - tak jak napisałeś. Ot, niewinna historia z niewinnym zakończeniem. Taka relacja może zostawić spuściznę, jeśli zainteresowanym będzie ciężko zachować dystans (tak długoterminowo, w głowie) i zaczną pojawiać się tęsknotki i chęć np. odezwania się do drugiej osoby a wtedy zrobi się syf. Albo po prostu w głowie zrobi się syf. Moim zdaniem to po prostu szalenie trudne zachować dystans i jak gdyby nigdy nic iść dalej.
Inna kwestia (tematem rzeką) jest emocjonalny i fizyczny pociąg do nieodpowiednich partnerów (wg norm społecznych lub emocjonalnie różnych - z resztą ile ludzi, tyle kryteriów). Ale skoro własnie ich pragniemy, to czy są nieodpowiedni? Bohaterowie nie byli dla siebie odpowiedni, bo oboje byli w zwiazkach, ale rezyserka otworzyła im furtkę do tego romansu podkreślając brak porozumienia w ich związkach, co było słabe akurat. Czy druga osoba mozemy sie zainteresowac tylko wtedy, kiedy nam sie w zwiazkach nieuklada? A moze po prostu ktos jest interesujacy i jestesmy ciekawi, chcemy taka osobe poznac, pocalowac, powąchac (bohaterowie dążyli do tego przez cały pobyt)? A moze jestesmy psychopatami i chcemy przyciagnac do siebie niedostepne, lub wrecz przeciwnie - pogubione osoby, zeby połechtac swoje ego? Co nami kieruje? No i własnie dlatego jestem pogubiona;)
Muszę przyznać że świetny komentarz.
Ja pisząc ten post lata już temu (7! Matko jak ten czas leci) byłem w takim etapie życia jak napisałaś (w zasadzie to miksie tych 3 przymiotników)
Pewnie dlatego ten film na mnie tak zadziałał. Tylko chciałbym podkreślic raz jeszcze - nie popieram zdrady. Ja w tym filmie widziałem dwójkę samotnych ludzi i trafiła mnie ich relacja bo widziałem w tym coś "magicznego", romantycznego i wtedy też tego im zazdrościłem.
Gdyby poszli kolokwialnie mówiąc "na całość " film był by totalnie inny w odbiorze.
Oczywiście twierdzę że drugą osobą możemy się zainteresować po zakończeniu związku żeby była jasność :)
A co nami kieruje? Każdy szuka w życiu czegoś innego a w dużej mierze jesteśmy egoistami i dlatego to wszystko jest tak skomplikowane. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Ja rowniez nie popieram zdrady, zwlaszcza (a moze tylko) emocjonalnej ,ktora moim zdaniem miala miejsce w tym filmie. Zdrada to nie zawsze tylko seks.
Przypuscmy ze zadne z bohaterow nie byloby w zwiazku. Moim zdaniem historia potoczylaby sie dok;ladnie tak samo. Ani nie poszliby na calosc... i ten zwiazek też by sie nie rozwinal. Troche smutne, a jednak troche wdzięczne, bo jednak dobrze cos przeżyć w tym naszym krótkim zyciu.