Nota na film webie zdecydowanie za niska. Ci co oglądali to dali niższa ocenę niż 7 nastawiali się na bardzo łatwą komedię romantyczną albo czego nie zrozumieli.
W/g mnie 8/10 w swoim gatunku.
Warto obejrzeć? Dobry w swoim gatunku?
Komedia romantyczna ma to do siebie, że bawi i wzrusza. Jest zabawna i romantyczna. A to nie było ani romantyczne ani zabawne. Ani razu się nie zaśmiałam. Taki denny film, że szkoda gadać! Cała historia mdła i nieciekawa. Nic nowego nie pokazali. Jak dla mnie klapa. I
NUUUUUUDA
no i ten ciągły seks na ekranie, to miało być soft porno ??? czy wchodzi jakaś nowa zasada im więcej seksu tym lepiej film się sprzeda? Być może bo ten film to komercyjny gniot.
A ocenę na film webie ma zawyżoną!
ha ha ha.
Po pierwsze. To nie byla komedia romantyczna, jakbyś nie zauważyła, panno krytykantko.
Po drugie - film wcale nie jest ani denny, ani mdły, a tym bardziej nie jest klapą. Patrząc na to, co dzieje się teraz z kinematografią (nie tylko amerykańską, ale głównie) jest naprawdę dobry. Ostatnimi czasy do kina mozna się wybrać jedynie (nie liczac paru wyjątków) na przeładowane efektami specjalnymi obrazy, których treść i fabuła zastapione są formą. Beznadzieja.
"Miłość i inne..." nie jest wyjątkowy, nie jest specyficzny, nie wyróżnia się fabułą. Tak naprawdę opowiada oklepaną historię miłosci zakończoną happy endem. Jednak wzrusza. Daje możliwość zastanowienia się nad sobą. Troche wieje "Słodkim listopadem", ale zdecydowanie różni się zakończeniem.
A twoje komentarze typu ciągly seks, soft porno. Żałosna jesteś. Nic nie było tam wulgarnego, wszystko opierało się na subtelności, momentami mocniej wyeksponowanej. Chyba soft porno nie widziałaś.
A używając określenia komercyjny gniot, popisujesz się tylko nieznajomością znaczenia tych słów. Gdzie ten film jest komercyjny?
Komercyjny to już predzej jest Avatar (bez obrazy dla fanów, zresztą mi samej sie podobał nawet).
Przykro mi ale mimo twojego wysiłku nie dostrzegłam w tym filmie nic więcej...
Biedna jesteś, że nie udaje Ci się iść na nic lepszego do kina. Bo według mnie powstało ostatnio dużo dobrych filmów a ten "Dramat" "Komedię" "Romans' czy jakkolwiek go nazwiesz jest po prostu kolejnym z kolei filmem o tak zwanej miłości. Wieje pustką i nudą. Pozdro
P.S. soft porno użyłam jako przerysowania :) jeśli wiesz co mam na myśli
Ok, rozumiem. SOFT porno. Naprawde wielkie przerysowanie. BARDZO wielkie:P
Oczywiście, że jest filmem o miłości itd. Ale nie jest gniotem.
No biedna biedna, bo może teraz pojawilo się parę ciekawych filmów ale ze 3 miesiace temu kiedy akurat zalezało mi na kinie nic nie było.
Ostatnio oglądam wszystko online. Za 10 zł mam nieograniczoną ilość filmow przez cały rok. Niektóre jakością nie grzeszą, ale inne sa naprawdę niczego sobie. Ten film właśnie widziałm online i cieszę się, że nie wydałam pieniędzy na kino. Być może stąd moja ocena jest wyzsza i bardziej obiektywna.
A do kina chodzę dla przyjemności, gdy chcę się naprawde uśmiać albo bać.
PS> Nadal nie wytłumaczylaś nadużycia określeń komercyjny gniot:)
PS2. Nie wysilalam się. Takie moje zdanie.
Moim zdaniem BARDZO dobrze pasuje do tego filmu.
Powiedzmy tak, są gusta i gusta.
Niech będzie, że określę ten film jako lekki, łatwy(bo choć to przykre, tak młoda kobieta już chorowała tak poważnie to nie jest to tematyka trudna w odbiorze i interpretacji) i nudny. W tej kategorii jest dobry. Dlatego napisałam, że jest klapą.
Słowo gniot odnosi się tutaj do tego, że film jest odgrzewaną mieszaniną już nam znanych filmów, motywów i nie wnosi w moje życie kompletnie nic. Jak już napisałam wcześniej MNIE nie rozbawił ani nie wzruszył. Od połowy filmu czekałam kolejno na wydarzenia, które były banalnie przewidywalne. Nie powiesz mi, że nie. Więc jak tu się nie nudzić na takim filmie.
Ale jak widać takie filmy cieszą,
A co do kina to polecam kina studyjne. Bardzo dużo ciekawych a nie reklamowanych na billboardach filmów. Można poznać aktorów, reżyserów z różnych stron świata i niewiele zapłacić.
Kina studyjne mówisz. ciekawe.
Owszem, są gusta różne.
Owszem film był przewidywalny, oklepany i tak dalej, i tak dalej... Opowiada historię przemieloną i przeżutą tysiące razy lata wcześniej. Jednak mi się podobał. Odprężyłam się na nim, był lekki i miły, gdyż za pewniaka brałam szczęśliwe zakończenie.
A moje zdanie jest inne niż Twoje, więc gniotem na pewno "Miłości..." nie nazwę, bo według mnie na takie miano nie zasłużył.:)
Pozdrawiam.:)
Popieram. Totalne flaki z olejem, film o niczym i o wszystkim co już było. Ani nie śmieszny, ani nie wzruszający. Po prostu nijaki. Szkoda czasu.
też dałam 8/10... fakt może to nie 'typowa komedia romantyczna' ale film miał swoje 'śmieszne momenty', więcej wzruszających... i dzięki temu całość super:)
Trochę zabawny, trochę smutny, dobrze się oglądało. No i zaspokaja względy estetyczne, ach ten Jake...
W sam raz na samotny wieczór przy coca-coli. Na prawdę dobrze mi się oglądało, a zwłaszcza klatę Jake'a. Och przecież to ma być lekkie kino z happy endem. Film jest ok w swoim gatunku.
Nieporozumienie 1/10... naciagane, namieszane, wleczace sie, nadymane pseudorefleksja nad zyciem achy ochy fuj!
gusta rozne i kazdy ma swoje zdanie:)
Ja uważam, że był rewelacyjny. Szkoda tylko, że na początku ryłam ze śmiechu, a na końcu zrobili dramę straszną, która do mnie nie trafiła. Ale nie zmienia to faktu, że film mi się podobał, Hathaway i Gyllenhall zagrali świetnie, do tego ładnie wyglądają jako para na ekranie ^_^ Ja jestem "za" :) Nie ma co się zastanawiać nad filmami, do wszystkiego trzeba lajtowo podejść. Może film obejrzałaś w złym momencie :P
nie ma co sie zastanawiac?:D moze nad ktorymi nie ma, dla mnie np nad tym:) moment nie moment, no dawno mnie tak film nie irytowal, ale masz racje, ladna para:D
3/10
Po pierwsze - za dużo nagości, krępuje mnie gapienie się na piersi Anne Hathaway. Serio. Ponadto zgadzam się z komentarzem, jakoby film miał naśladować soft porno. Główny bohater bzykał się po kolei z każdą kobietą pokazującą się na ekranie!
Film nie skłonił mnie też do refleksji. Nad czym mam się zastanawiać? nad śmiercią, nad uczuciem? nad przemijaniem, nad lekiem na Parkinsona czy viagrą? Widziałam setki dramatów czy komedii romantycznych na wyższym poziomie. Film nie porywa.