Pomysł na film wydaje się być naprawdę dobry. Choroba z którą sobie trudno poradzić, humor i miłość. Jednakże... mimo iż darzę ogromną sympatią aktorów odgrywających główne role tak w tym wypadku uważam że nie podołali wyzwaniu. Chłopakowi który gra z początku Złego Chłopca ciepło bije z oczu, Dziewczyna która niby z nikim nie chce się wiązać swoja postawą aż prosi aby ktoś ją przytulił. Aktorzy wydają się zaprzeczać każdemu słowu które wypowiadają, nawet ich postawa nie jest chłodna lecz sztuczna. Jedyny dobry fragment filmu jest wtedy, gdy Jamie i Maggie jeżdżą po różnych miejscach w celu zrobienia czegoś z chorobą. Widać po nim wewnętrzną walkę w której trudno mu pogodzić miłość i świadomość tego, do jakiego stanu parkinson może doprowadzić Maggie, boi się tego, że z czasem postępowania choroby, jego uczucia też zaczną się zmieniać na gorsze. Maggie zaś widzi z jakim zaangażowaniem Jamie chce jej pomóc zwalczyć parkinsona i wydaje się odczytywac jego obawy których spodziewała się na samym początku znajomości. Reszta filmu to kompletny chaos bo wątpię by tak krytyczny zabieg był celowy. Do tego całość daje odczucie wybrakowania. Film nie jest jakiś tragiczny ale wątpię bym zatrzymała się na nim przerzucając kanały w nudny wieczór.