Pomysł ciekawy, ale chaotycznie wykonany. Zainteresowałam się tytułem ze względu na Guillaume Caneta i on mnie nie zawiódł. Gra aktorska ogólnie była dobra, nawet dzieci grały przekonująco i uroczo.
Coś jednak poległo na etapie scenariusza. Film trzymał w niepotrzebnym napięciu (nastawiłam się na kino rodzinne) i wiele scen było niezrozumiałych (nie wiem w końcu czy scena z wieszaniem wydarzyła się naprawdę. Nie do końca też zrozumiałam końcówkę: bo czy to byli oni, czy zupełnie inni staruszkowie, którzy podłapali 'zabawę'? w taki razie co: główni bohaterowie dali się naprawdę zabetonować?).
Toksyczne relacje miedzy głównymi bohaterami bardziej smuciły niż śmieszyły.
Jednym słowem: umiarkowana przyjemność.
Zgadzam się, film jest chaotyczny, stanowi dziwaczną mieszankę różnych stylów. Wydaje mi się jednak, że taki właśnie miał być w zamierzeniu. Nie ogląda się go tak zupełnie lekko z powodu ciągłych zmian w narracji, niespodzianek i często nie do końca zrozumiałych zwrotów akcji. Jednocześnie m.in. to odróżnia go od sztampowej komedii romantycznej (zwiastun i opisy są rzeczywiście mylące) czy melodramatu. Oczywiście mamy tu ich elementy, reżyser jednak swobodnie nimi żongluje. Bawi się. Okrasza swój film ironicznym sosem. Przynajmniej ja tak to widzę.
Wielką zaletą filmu jest mnogość interpretacji, jakie oferuje. Być może bohaterowie pozostawali przez całe życie w toksycznej, ale ekscytującej relacji, rozstawali się i wracali do siebie, a w końcu, zmęczeni świadomością, iż nigdy się to nie skończy, postanowili wykorzystać chwilę czystego szczęścia i uczynić ją swoim ostatnim wspomnieniem. Może kąpiel w świeżym betonie była po prostu częścią gry, czynem spontanicznym, lekkomyślnym i dziecinnie beztroskim, jak wszystko, co do tej pory robili. A może jeszcze inaczej- historia miłości Juliena i Sophie była szczęśliwa, lecz prosta, pragną więc na starość pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa, dziecinności, grając w "wyzwania" i jednocześnie fantazjując na temat tego, co by było, zaczęli grać o wiele wcześniej.
Cały film jest swego rodzaju grą, która aż się prosi, by wziąć w niej udział i spróbować odgadnąć rzeczywiste losy bohaterów. Z mojej strony- challenge accepted :)
Wow, bardzo ciekawie powiedziane :) Ja osobiście zrozumiałam ten motyw staruszków, jako wyciskacz łez, w sensie "mogli się pięknie zestarzeć, ale ich miłość i tak nie byłaby piękniejsza i intensywniejsza od tej którą uwiecznili nurkując w betonie". Tak żeby nie zrobiło się za poważnie i smutno.
Moim zdaniem główni bohaterowie zgineli .
Moim zdaniem dali sie zabetonowac, zeby juz nie grac w te gre, tj powiedziala moja poprzedniczka. Ci staruszkowie plus te sceny ich pocalunkow to bylo ich niebo lub jak by moglo byc, gdyby umieli normalnie zyc ;)
Co do powieszonego faceta: on sobie to wyobrazal/ snil o tym, poniewaz brakowalo mu adrenaliny.