W życiu nie widziałam tak dennego filmu. Porównywanie go do "Kiedy Harru spotkał Sally" (opis dystrybutora) czy "Amelii" jest więcej niż grubą przesadą. Ani nie śmieszny, ani nie bajkowy, ani romantyczny. Nudny jak cholera!!! Co najwyżej absurdalny. Szkoda aktorów.
Kiedy Harry poznał Sally to kicha do tego filmu, ale to już zależy od gustu. Jak dla mnie 10/10, zarówno jako komedia, jak i romans, a to mało który film potrafi tak połączyć, aby obie sfery były wyważone.
Hmm... Jak dla mnie "Kiedy Harry poznał Sally" to klasyka. Bardzo przyjemna.
Natomiast "Miłość na żądanie" pozostawia uczucie zmęczenia. To jest love story dwójki psychopatów na kwasie. Oni mają jakieś spaczone poczucie humoru i spaczony stosunek do rzeczywistości, i wreszcie do samych siebie. Osobiście szkoda mi Guillama Caneta, który jest jednym z moich ulubionych aktorów francuskich, uważam, że ma wielką charyzmę, ale w tym filmie poległ. W ogóle cały film poległ. Nie podzielam zachwytów, chociaż oczywiście o gustach się nie dyskutuje ;)