Film który będę pamiętał zawsze ZAWSZE, wymykający się z klasyfikacji, zarówno jest jak i nie jest komedią/romansem/dramatem. Nie da się go konkretnie określić i zaszufladkować. To co zobaczyłem to czyste piękno, tu Amelia nie ma nic do gadania, to jest film pokazujący miłość z tej innej strony, tej której ludziom brakuje, miłość która rani wszystkich dookoła. To nie jest jakiś kolejny amerykański gniot w którym wiadomo jak się wszystko potoczy i skończy. W końcu to jeden z tych wspaniałych filmów po których dziewczyna mi ryczy. Bo wzrusza. Bije pokłony kinu europejskiemu, bo są powody.
Jednego tylko nie potrafię zrozumieć, czy beton to tylko scena symboliczna, a tak naprawdę zostali ze sobą do starości...(jak to możliwe, że robotnicy na budowie nie zobaczyli, ze tam ludzi zalewa...) czy może beton był na serio (brr) a staruszkowie jako symbol siły łączącego ich uczucia?
W ogóle ta scena mi się ciągle śni i powraca do mnie...
Jeśli chodzi film jestem tego samego zdania, przepiękne kino, które jednak potrafi zrozumieć mała grupa osób. Osobiście podziwiam wybór piosenki Edith Piaf, która genialnie pasuje do fabuły filmu :) Coś pięknego i niespotykanego.
jak na razie jedyny temat z ktorym sie calkowicie zgadzam, niewiarygodny film, wczoraj obejrzalem i caly czas nim zyje...
Właśnie obejrzałam film. Jeszcze strasznie go przeżywam i nie mogę się na niczym skupić...
Oglądałam go w gronie koleżanek i najfajniejsze jest to, że każda z nas odebrała film na swój sposób, każda potraktowała go inaczej, indywidualnie... I wydaje mi się, że taki był właśnie zamysł twórców.
Bo tak jak już ująłeś, zakończenie jest niedopowiedziane... I bardzo dobrze... Niech każdy widz potraktuje go odrębie.
Osobiście uważam, że "blok betonowy" był metaforą czy też symbolem, tak jak jeszcze w dzieciństwie, główny bohater latał wśród chmur, czy też para wyobrażała sobie siebie jako Adama i Ewę.
Pozdrawiam ;]