PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=610244}

Miłość

Amour
2012
7,7 49 tys. ocen
7,7 10 1 48922
8,1 72 krytyków
Miłość
powrót do forum filmu Miłość

To nie jest film o miłości tylko o eutanazji! W tytule powinien być znak zapytania...W którym miejscu jest tam pokazana miłość? Mamy obraz człowieka opiekującego się chorą, bliską osobą, która odmawia hospitalizacji. Jego opieka jest wymuszona przyrzeczeniem. Zatrudnia opiekę pielęgniarską. Wszystko zmierza do przewidywalnego finału. Ale czy przerwanie cierpienia bliskiego jest dowodem miłości??? Chyba tylko egoizmu bo jak mówi gł bohater- "jestem wykończony"... Każdy kto choć trochę zna się na medycynie z łatwością odczyta, że jego finalne halucynacje są najpewniej wynkiem jego choroby- cukrzycy i stwierdzanych wcześniej "spadków insuliny". Ten film to ważny głos w dyskusji o eutanazji. Zdecydowanie nie o miłości. Myślę że Haneke sobie z nas przewrotnie i szyderczo zakpił. Film studyjny, zrobiomny minimalnym nakładem środków reżyserskich. Bez ścieżki dzwiękowej. Poza grą aktorów w gł rolach (zwłaszcza Emanuelle Riva) które są wybitne, film jest na wielu płaszczyznach słaby. Rozglądając się po sali kinowej widziałem na twarzach wielu widzow rozczarowanie- ale oczywiście nikt z kina nie wyjdzie bo "złota palma..."

ocenił(a) film na 9
elmacio

Ja muszę przyznać, że jest to (moim zdaniem) jeden z gorszych filmów Haneke. Wcześniejsze były zdecydowanie lepsze, ale to w końcu HANEKE. Czuć, że to jego film- nietypowe ujęcia kamerą, zwracanie ogromnej uwagi na szczegóły i kracja ludzi, tak bardzo dla niego typowa. Ja jednak myślę (a przynajmniej chcę wierzyć), że czyn Georgesa nie był oznaką słabości, czy egoizmu, lecz właśnie miłości. Chciał ukrócić jej cierpienia.
Zastanawia mnie kilka rzeczy. Jedną z nich jest to, co tak właściwie stało się z nim, kiedy już zabił swą żonę, ubrał ją w stosowny strój i przystroił poduszkę, na której spoczywała jej głowa, kwiatami? I jeszcze ta scena z Evą. Kiedy miała miejsce? Na początku filmu widzimy jak policja przychodzi do ich domu i odnajduje zwłoki Anny. Scena z Evą była już po tym, jak ciało zostało zabrane? Hmm..

ocenił(a) film na 3
esther_greenwood

Cieszy mnie Twój głos, bowiem byłem zakoczony tendencyjnymi wypowiedziami innych użytkowników gloryfikującymi ten "słaby" film. Stąd mój głos w dyskusji. Doszukiwanie się w tym filmie tzw drugiegi dna jest zupełnie bezcelowe. W kwestii metaforycznej niektórzy będą konfabulowć na temat symbolicznego wspólnego finalnego wyjścia Georgesa i Anne, znaczenia gołębia wlatującego do mieszkania, wymiaru duchowego cierpienia Anne i wielkodusznej postawy Georgesa, który dokonuje eutanazji... Oczywiście jako osoba chora na cukrzycę zapewne działał w stanie ograniczonej poczytalności- skrajny stres, niewyspanie, zmęczenie powoduje hypoglikemię a stąd łatwo o "niepoczytalność", ponadto łatwo o halucynacje wzrokowe (Anne w finalnej scenie) i i słuchowe (Anne gra na fortepianie). W świetle prawa byłby zapewne uniewinniony.
Zauważmy że jak Georges bierze Anne za rękę (przed uduszeniem jej) ona słysząc jego głos i opowieść uspokaja się..... Zatem może to byłoby "właściwe panaceum" na jej cierpienie... Ale nie on woli zakończyć swoje męki....
Czy ktoś z Sznownych forumowiczów był kiedyś w hospicium??? Widział ile tam jest bólu i cierpienia? Zatem co zasugerujmy rodzinom ich bliskich zbiorowe wstrzykiwanie chorym chlorku potasu...

ocenił(a) film na 7
elmacio

Zgadzam się, że film podchodzi ironicznie do miłości. Jeśli jest w nim pokazana jakaś miłość, to tylko do samego siebie. Natomiast mimo, że film boli, to na pewno nie jest słaby, choćby ze względu na fakt, że wstrząsa widzem emocjonalnie. EutaNaziści będą mówić przy okazji tego dzieła o "prawdziwej, łaskawej, cierpliwej miłości", ale nie przejmowałbym się szczególnie ich poglądami. Osoba, która na prawdę kocha, nigdy nie zabije ukochanej osoby - prędzej sama umrze.
Tak na marginesie - wyszedłem z kina zdruzgotany tym filmem. Czytając recenzje byłem przygotowany na film o prawdziwej miłości, która mimo, że jest "stara" musi jeszcze przetrwać kilka ciężkich chwil, a nie na duszenie poduszką. Ten film jest bardzo ważny, ponieważ z dokumentalną dokładnością obrazuje tą "litość". Złota Palma wg mnie w pełni zasłużona.

ocenił(a) film na 3
Mietek_Aniol

Moja niska ocena tego filmu wynika z faktu dużego rozczarowania... Temat miłości jest trudny i lubię jak kino pokazuje jej nietypowe choć wciąż życiowe meandry. Można też było spodziewać się po Haneke, że w tym temacie dojdzie paralelą reżyserską gdzieś niekonwencjonalnie. Zatem eutanazja, ale dlaczego tak bezrefleksjnie i banalnie prosto???
Bo oprócz jak słusznie zauważasz "dokumentalnego zapisu" z wykonania wyroku na chorej Anne film nie ma głebi...
I proszę nie dajmy sobie wmówić, że Złota Palma obliguje do wysokich not., a tor myślenia i wrażliwość jury cannenskiego nie musi być tożsama z naszym...

esther_greenwood

popełnił samobójstwo gazem

ocenił(a) film na 9
filmuamator

hmm.. chyba coś przeoczyłam

ocenił(a) film na 9
elmacio

To jest film o miłości, o poddaniu jej ostatecznej próbie i o jej końcu, najtragiczniejszym z możliwych. O rozpadzie psychofizycznym jednego z partnerów i nieumiejętności obchodzenia się z chorobą/śmiercią/starością współczesnego człowieka. "Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym" mówi Anna do ucznia, mąż który po przyjściu do domu nie wskakuje w kapcie, a w sportowe buty i wiele innych sygnałów, że Ci ludzie nie są na to co czeka ich na końcu drogi przygotowani. W tytule powinna być kropka, nie znak zapytania. Miłość obojga małżonków jest pokazana w scenie powrotu z koncertu i bezsprzecznie w staraniach męża, by żonie pomóc w zmaganiach z chorobą. Nie można jednoznacznie stwierdzić, że ofiarowana pomoc żonie jest wymuszona, na początku robi to z pełnym oddaniem i zaangażowaniem, ale się zwyczajnie przeliczył w swoich siłach. Nie mogę powiedzieć, że jakikolwiek film Haneke mi się podobał, a jednak widziałam już bodaj wszystkie, dlaczego? Bo ten reżyser jak niewielu trafia w sedno spraw najważniejszych, nigdy nie dając odbiorcy jednoznacznej odpowiedzi, nurtuje, zmusza do przemyśleń, również przez prowokację, pokazywania przemocy czy śmierci z najbliższej i najboleśniejszej perspektywy. Tak jest w "Białej wstążce", "Ukrytym", "7 kontynencie" - dlaczego rodzina popełnia samobójstwo? kto i dlaczego maltretuje dzieci? dlaczego mąż zabija chorą żonę? Może robi to w afekcie, w akcie bezsilności, może jak piszesz z egoizmu, nie daje rady, przeliczył się, a może z miłości, która jest przecież współodczuwaniem, a jeśli z miłości, to musimy miłość definiować w inny sposób i tu zaczyna się kolejna kwestia, czy w imię miłości można zbić, czyli decydować o życiu i śmierci najbliższej osoby? To jest kunszt autora, nie jego słabość, pokazać na przykładzie relacji dwojga ludzi cały wszechświat relacji międzyludzkich. "Haneke sobie z nas przewrotnie i szyderczo zakpił", on sobie zawsze z widza kpi, taka już jego przewrotna natura, sam twierdzi, że nie ogląda swoich filmów. Dlaczego je więc robi? "Miłość" zrobił wg. mnie by nie spłycać, by nie upraszczać i nie ułatwiać Europejczykom bezrefleksyjnego podejście do eutanazji, zupełnie nie miałam wrażenia, by ten film był afirmacją eutanazji, jest studium rozpadu człowieczeństwa, bolesnym i bezpośrednim, rozpadu "miłości" i człowieka, każdego z nich z osobna tak żony jak i męża

ocenił(a) film na 3
mag_roc

Cenię Twoje zdanie. Bierzesz sobie na swoje inteligentne i wrażliwe kobiece barki trudne zadanie obrony tego filmu... Zabawne że zostałem sprowokowany do zabrania głosu tylko faktem że nikt w recenzjach i na forach nie zauważył że film dotyka problemu eutanazji... W społeczeństwie francuskim, w Belgii, Holandii temat jest oswojony, a projekt we Francji (dziwne że teraz?!) niemal gotowy do wdrożenia (http://www.rp.pl/artykul/915328.html)
Śr. ocena filmu 8,2 jest zdecydowanie nieadekwatna. Kunszt gry aktorskiej doceniłem i wiem że te kreacje miały oddać ducha wizji Haneke na swoje dzieło... Zachwyty typu: arcydzieło, artystyczny, nie dla wszystkich, itd...znam i jako osoba o wyrobionym guście filmowym nie podzielam. Haneke sobie zakpił, bo pod płaszczykiem "miłosci" przemycił subtelnie temat eutanazji.
Przepraszam Cię ale dowód miłości pod postacią rozmowy o wyłamanym zamku i zdejmowanie żonie płaszcza (w scenie powrotu z koncertu) jest jak dla mnie delikatnie mówiąc niewystarczający. A scena w której wspominają swój pierwszy raz? Beznamiętna, Anne kwituje wspomnienie krótkim "było miło"... W filmie widziałem tylko wzajemne zobowiązanie, kontrakt i obowiązek wobec człowieka z którym się przeszło się przez życie...
Na koniec, widzałaś kiedyś całujących się czule dwoje staruszków w parku? Żałuj, bo choć oni robią to inaczej niż my młodzi, ale w ich oczach widać właśnie miłość, której w tym filmie nie dostrzegam...

ocenił(a) film na 9
elmacio

w sentymentalizmy autor nigdy się nie bawił, całujący się staruszkowie mogą być wzruszający, ale niekoniecznie. film ukazał związek dwojga ludzi w podeszłym wieku w sposób nieegzaltowany, naturalny, mąż był "niemożliwy", ale żonie oddany. oni się lubili, lubili ze sobą rozmawiać, chodzić na koncerty, przekomarzać, subtelna nić porozumienia, oni się kokietowali, tak to odczułam. przemilczanie kwestii (jakichkolwiek) nie jest dobre, autor zabiera w sprawie ważnej głos i nie robi tego jednoznacznie tak jak wynika z Twojej interpretacji, film jest głosem w sprawie eutanazji, na pewno. już dzisiaj można pojechać do Szwajcarii i eutanazji w Europie dokonać, tu nie chodzi o dostępność metody i o jej propagowanie, Haneke mimo podeszłego wieku ciągle pozostaje enfant terrible filmu - on ukazuje (choćby przez obraz córki, ale również małżeństwa) odejście ludzi do zagadnień esencjalnych, takich jak umieranie, z czym np. Hindusi nie mają najmniejszego problemu. żona się swojej choroby wstydzi, dla męża jest ona zbyt uciążliwa, jest zmęczony, córka jest jedynie poirytowana, więc kto ma się zająć tą kobietą? do wyboru pozostaje - instytucja (hospicjum) lub przyspieszona śmierć (eutanazja) - każde z tych rozwiązań jest okrutne i Haneke tą absolutną nieporadność, bezsilność, nieumiejętność w obchodzeniu się naturalnie w sprawach jak najbardziej naturalnych ukazał, bez artystowskich udziwnień i co najważniejsze bez sentymentalizmu, patosu i moralizatorstwa, a trudno o takich sprawach mówić w obrazach nie jest łatwo

ocenił(a) film na 9
mag_roc

ps. to, że film dotyka problemu eutanazji jest oczywiste i czytałam o tym przed premierą (czyli przed rokiem), łączenie nazwiska autora z propagandą proeutanazyjną jest dość śliską/toporną tezą, tak jak ukazanie całujących się staruszków, by widz (wyrobiony;) uwierzył, że łączy ich uczucie

ocenił(a) film na 3
mag_roc

Otóż, chyba się nie zrozumieliśmy... Nie twierdzę, że Haneke jest "europejskim propagatorem eutanazji" lecz że temat został przez niego źle opracowany. To rzeczywiście wielkie opus magnum, w którym Haneke "bez udziwnień" pokazuje naszą "nieporadność, bezsilność, nieumiejętność w obchodzeniu się naturalnie w sprawach jak najbardziej naturalnych"... Zatem jaki to jest głos Hanekego w kwestii eutanazji??? To tak jakbym parafrazując pewnego polityka powiedział: że jestem za a nawet przeciw...
Niepotrzebnie wprowadził wątki które "wyrobiony widz" wychwyci. Czy widz (nawet wyrobiony) może na podstawie tego filmu powiedzieć że Georges zrobił dobrze czy źle? Czy kierował się swoim egoizmem, pseudo-miłością czy altruizmem...? Interpretacja Georgesa jako cukrzyka z halucynacjami, częściowo niepoczytalnego wydaje się może też zasadna? Przeglądałem nie wszystkie "recenzje" i fora" lecz zauważyłem że na filmwebie jakby nie zauważano kwestii eutanazji w "Miłości"...
Zatem na postawione pytanie: O czy jest ten film? Należy odpowiedzieć "o eutanazji" właśnie a nie o "miłości".
Czy za to mamy cenić to "arcydzieło" że w ogóle wprowadza do przestrzeni publicznej w Polsce dyskusję o eutanazji?
Bo jeżeli nasza rozmowa miałaby być tego ilustracją to Haneke osiągnąl swój cel...

ocenił(a) film na 3
elmacio

ps. Nie mówiłem że zabrakło mi tutaj "całujących się staruszków".. W tym filmie taka scena byłaby po prost foux pas...

ocenił(a) film na 9
elmacio

bardzo mnie ucieszył twój wpis! dlaczego taka radocha? bo sobie sam odpowiedziałeś jakie intencje miał autor i stary drań robiący widza w konia, też by zatarł ręce - film i zachowanie bohatera jak sam piszesz jest niemożliwy do jednoznacznej, jedynej słusznej i jedynej właściwej interpretacji. eutanazja może być postrzegana jako wyzwolenie od cierpienia, ale może też być uważana za morderstwo, obie tezy są słuszne i niesłuszne jednocześnie i o to staremu draniowi chodziło - byśmy nie podchodzili do eutanazji jak do fenomenu w kategoriach pro/contra, a każdy przypadek traktowali indywidualnie.
autor, jak każdy artysta przetwarza to, co go samego dotyka, "inspiracją" była samobójcza śmierć jego 90 letniej ciotki, której, jak twierdziła żyć się nie chciało i choroba w jego związku (nie powiedział kogo jego, czy żony). pytał wówczas małżonkę, czy zrobiłaby "to" dla niego, gdyby był sparaliżowany i nie chciał dłużej żyć, jego żona mu kategorycznie odmówiła, Haneke stwierdził na końcu trochę po szelmowsku - wielka szkoda, że nie może na nią liczyć, jednakże szanuje i docenia postawę swojej żony, choć uważa, ze każdy powinien o tym decydować sam - Anna nie zadecydowała, że chce umrzeć, to mąż zadecydował za nią, a to jest wielka różnica, czy miłość upoważnia nas do podejmowania takich decyzji o życiu i śmierci męża, czy żony? open end, każdy musi sobie odpowiedzieć sam i w niektórych krajach EU będzie musiał...
ps. para całujących się staruszków byłaby w tym filmie wysoko nie na miejscu;-)

ocenił(a) film na 3
mag_roc

Mnie również ucieszył Twój wpis, cenię Twoją wrażliwość i rozumiem Twoje postrzeganie tego filmu w kategoriach "wielkiego opus magnum". Natomiast ja po obejrzeniu arcydzieła Hanekego obawiam się, że tak ja piszesz skoro "inspirował się samobójstwem swojej ciotki", to "Miłość" może być właśnie inspiracją i świetną receptą na rozwiązanie problemu przewlekłej choroby w wielu domach pod płaszczykiem pseudo-miłości...
Haneke nie mówi namjednoznacznie, czy mamy postrzegać Georgesa jako mordercę czy wybawiciela... Wg interpretacji zlaicyzowanego społeczeństwa zachodnioeuropejskiego Georges będzie wybawicielem, w świetle prawa i wg mnie będzie właśnie mordercą... Film ten bowiem nie pokazuje miłości obojga staruszków, lecz jest dokumentalnym zapisem zbrodni, rozpoczynając tylko dyskusję o eutanazji w społeczeństwach świeckich...
Temat który Haneke wziąl na warsztat po prostu go przerósł, bowiem nie miał odwagi postawić się po jednej ze stron.
Może teraz "wyrobiony widz wychwyci" wątek eutanazji uświadamiąjąc sobie, że reżyser zakpił sobie z nas dotykając tego problemu w zawoalowany sposób i że wielu formowiczów żałuje tak wysokiej noty...

ocenił(a) film na 9
elmacio

chyba Ciebie ten temat przerósł ;) - zabrakło Ci subtelności w podchodzeniu do materii, dostarczasz stereotypowych ideologicznych rozwiązań trudnych kwestii, i co Ty ciągle z tym "opus magnum", przeczytałeś to w jakiejś recenzji i powtarzasz do znudzenia - Haneke jeszcze się trzyma, jeszcze zakpi sobie z nas nie jeden raz, nie zapowiedział, że tym filmem zakończył karierę, po 'Białej wstążce' mam wrażenie, że się dopiero rozkęca. tylko ślepiec nie potrafi dostrzec, że ten film dotyczy "eutanazji", to że Geoge sam za żonę zdecydował komplikuje problem, nie upraszcza, jak Ty to robisz - białe/czarne, pro/contra i nic pomiędzy, w takich kategoriach żaden artysta nie myśli i nie tworzy, to by było beznadziejnie nudne

ocenił(a) film na 3
mag_roc

Czyli najlepiej zrobić film o "pseudo-miłości" z "artystycznym za a nawet przeciw eutanazji" i rozkochać w sobie wrażliwego inaczej, bezkrytycznie rozkochanego we mnie widza...
Heneke po prostu zaliczył wpadkę z "Miłością" (z miłością wierz mi czasem tak bywa...;) )
Po dobrej, pozostawiającej widza w tak intrygującym niedopowiedzeniu "Białej wstążce" teraz spektakularna porażka... Coż, nie on pierwszy, chociażby przypomnę genialną "Cienką czerwoną linię" Terensa Malicka i jaki gniot pod postacią "Drzewa życia" tegoż właśnie reżysera... No chyba, że też "przerósł mnie film"...:)

ocenił(a) film na 8
mag_roc

Bardzo dobrze powiedziane. W pełni się z tym zgadzam.

ocenił(a) film na 5
elmacio

nie wiem co autor/reżyser miał na myśli, ale skupiając się na samym temacie miłości można uznać, że faktycznie tytuł może być prowokacją. patrząc na relacje w całej rodzinie to tej miłości raczej nie widać. ludzie od siebie uciekają. córka niby się pojawia, ale na chwilę, płacze, ale w żaden sposób nie pomaga. często padają słowa typu - co tu robisz, nie spodziewałem się, nie chcę cię tu. wszystkie dialogi są prowadzone podręcznikowo (naprawdę miałam wrażenie, jakby ktoś bardzo powoli czytał książkę do nauki francuskiego z przykładowymi dialogami), co według mnie wprowadza pewną sztuczność. skupiamy się na małżeństwie z wieloletnim stażem, które żyje sobie w zgodzie - łączy ich miłość. gdy przyjrzymy się temu z bliska zauważymy, że oni tak naprawdę żyli obok siebie. mieli wspólne pasje, zainteresowania, mieli o czym rozmawiać (muzyka, literatura), ale wzruszające opowieści z dzieciństwa wypłynęły dopiero po tylu latach - być może nie mieli wcześniej czasu na taką intymność. analizując z kolei samą chorobę, to według mnie mogli sobie pozwolić na wynajęcie opiekunki na każdy dzień (córka też oferowała pomoc, wystarczyło powiedzieć). sparaliżowana żona krzyczała pół dnia i uspokajała się, gdy słyszała opowieści męża, gdy trzymał ją za rękę. ten twierdził, że nie potrzebuje pomocy, ale zamiast być przy żonie pozwalał jej krzyczeć. ok - może to powtarzało się tak często, że już mu się nie chciało. a może tej miłości było w nim jednak za mało. nie jestem fanką Haneke, więc moje odczucia są pewnie podyktowane generalnie wrażliwością na jego dzieła - generalnie film mnie zwyczajnie znudził. a z kina nie wyszłam nie przez nagrody, tylko dlatego, że nie lubię jak ludzie przeszkadzają w jakiś sposób podczas seansu:) poza tym nie można krytykować czegoś, czego się nie widziało do końca:)

ocenił(a) film na 3
lena_s_2

Brakowało mi tutaj takiego właśnie wpisu... Już myślałem, że tylko ja "nie zakochałem się w Miłości..."
Może film dlatego właśnie wydaje się być tak koszmarnie długi, gdyż reżyser...chciał pokazać jak trudno jest wytrwać w "miłości"? ;)

ocenił(a) film na 8
lena_s_2

też bardzo cenna inetrpretacja. Tyle że dla mnie to winduje to dzieło na 9.

ocenił(a) film na 9
elmacio

Kompletnie się nie zgadzam z Twoją interpretacją :) Końcówka filmu mnie zaskoczyła, ale dla mnie to co zrobił Georges to absolutnie nie był czyn egoistyczny i wynikający ze zmęczenia sytuacją.
Zwróć uwagę na to, że Anna chciała popełnić samobójstwo gdy Georges był na pogrzebie ale nie udało jej się. Odmawiała przyjmowania pokarmu i picia. Ona nie chciała żyć w takim stanie, ale na jej przyspieszoną śmierć nie zgadzał się właśnie Georges. Pamiętasz jak na początku filmu opowiada jej historię o tym jak rozpłakał się wracając z kina? Powiedział, że samego filmu nie może sobie przypomnieć ale doskonale pamięta co wtedy czuł. Tuż przed zabójstwem Anny również opowiada historię o tym jak wyjechał na obóz, na którym niesamowicie się męczył, był przymuszany do wielu rzeczy. Myślę, że wtedy zdał sobie sprawę, że jego żona czuje dokładnie to samo tylko wielokrotnie silniej bo jej sytuacja była o wiele gorsza. To był moment, w którym podjął decyzję, że pomoże jej umrzeć, tuż przed samym uduszeniem.

ocenił(a) film na 3
Lidki

Oczywi ście wolno nam się różnić w kwestii eutanazji (przypomnę może def:: jest to przyśpieszenie śmierci osoby nieuleczalnie chorej). Może z racji zawodu patrzę na to z innej strony...Nie będę próbował Cię tutaj przekonywać, że etycznie jest ona złem, odbieramy życie i "bawimy się" w Boga. To nie jest forum do rozstrzygania takich spraw światopoglądowych...
Co do samego filmu, ad rem, nie wiem z czym sie ze mną "kompletnie nie zgadzasz"... Czy że film nie jest o milości, czy że nie jest o eutanazji...? To czy Georges był "zmęczonym sytuacją egoistą", dręczonym halucynacjami cukrzykiem, nie upoważniało go do zdecydowania za ciężko chorą żonę i do zabicia jej...
Na koniec, uśmiechnąłem się gdy napisałaś: "Georges(...) powiedział, że samego filmu nie może sobie przypomnieć, ale doskonale pamięta co wtedy czuł..." bowiem ten film (jako wg mnie kiepski merytorycznie i warsztatowo) powoli staram się wyrzucać z pamięci, a na pytanie co mi po "Miłości" zostało...wiem co czułem: nudę, rozczarowanie i szok z wysokich ocen...

ocenił(a) film na 9
elmacio

Można się długo zastanawiać co jest etyczne a co nie - dla jednych eutanazja to udawanie Boga czy zwykłe zabójstwo, a dla innych akt najgłębszego współczucia i wybawienie. Nie roztrząsajmy tego bo to początek dyskusji bez końca, a ja po pierwsze nie mam na coś takiego ochoty, a po drugie nie mam do końca wyrobionego zdania. Co do tego czy film jest o eutanazji mogę się zgodzić częściowo bo przecież poruszono tam całą masę innych problemów, z których najważniejszym było chyba samo mierzenie się z chorobą pokazane z kilku perspektyw.
Napisałam, że uduszenie żony poduszką nie wynikało ze zmęczenia sytuacją, a ze zrozumienia jej sytuacji, to było spełnienie prośby, którą wielokrotnie wyrażała. Niby każdy może wszystko interpretować po swojemu, ale moim zdaniem nie ma tu na to miejsca bo uczucia bohatera są przedstawione w dosyć jasny, jednoznaczny sposób.
Co do tego czy to miłość to myślę, że tak. Mamy do czynienia z parą, która przeżyła razem dziesiątki lat (wyczyn w dzisiejszych czasach, zwłaszcza na zachodzie), oboje nadal darzą się uczuciem, w obliczu choroby Anny Georges podejmuje wyzwanie i opiekuje się nią. Samolubność Georgesa polegała na czymś zupełnie przeciwnym niż piszesz - on chciał ją zatrzymać przy sobie wbrew jej woli i wbrew jej cierpieniu więc ta eutanazja była niejako wyrazem miłości i poświęcenia. Gdyby chciał tylko pozbyć się kłopotów oddałby ją do szpitala czy hospicjum, nie sądzisz?

ocenił(a) film na 3
Lidki

Niestety jesteś niekonsekwentna.. Piszesz "w kwestii eutanazji nie mam do końca wyrobionego zdania" ale, piszesz dalej "(...)ta eutanazja była niejako wyrazem miłości i poświęcenia." A właśnie że masz, bo taką interpretacją podkreślasz, że to był akt wybawienia!
Nie można być "za a nawet przeciw", relatywizować zbrodni jeśli się jest wychowanym w tradycji chrześcijańskiej.

Otóż moja rada, nie wstydźmy sie na forach swoich poglądów, dyskutujmy merytorycznie, bez chamstwa i przedstawiajmy swoje racje, ale nie róbmy tego co Haneke czyli wprowadźmy temat eutanazji do ogólnej dyskusji niczym kij w mrowisko i nie opowiadajmy sie po jednej ze stron. No chyba że znanym reżyserom i jego wielkim "arcydziełom" wszystko wolno......

ocenił(a) film na 9
elmacio

Nie jestem niekonsekwentna tylko patrzę z perspektywy bohatera, staram się zrozumieć jego pobudki i tok myślenia. Weź pod uwagę, że on prawdopodobnie był ateistą bo to Francja po pierwsze, a po drugie o Bogu to się tam nawet nie zająknęli więc nie mogę oceniać tego co myślał i robił przez pryzmat religii.

Poza tym moje dylematy związane z tym tematem są bardziej osobiste - nie wiem jak ja bym postąpiła zarówno będą tą chorą osobą jak i kimś jej bliskim kogo poproszono o "pomoc". Nie chcę więc nikogo przekonywać bo nie jestem w stu procentach pewna, która strona ma rację. Natomiast cała ta batalia przeciwników legalizacji eutanazji wydaje mi się kompletnie bezsensowna. Co z tego, że w Polsce to nielegalne skoro za naszą południową granicą już tak? Nie trzeba wiele, kilka tysięcy złotych i już. Po drugie nie możemy ograniczać wolnej woli danej człowiekowi przez Boga i na siłę chronić ludzi przed grzechem. Ta decyzja dotyczy tylko i wyłącznie osoby, która ją podejmuje, nikt inny nie będzie przez to cierpiał, nikt inny nie poniesie konsekwencji więc odebranie komuś możliwości wyboru jest trochę jak nawracanie go ogniem i mieczem. Co innego przekonywać, agitować, nakłaniać, mówić o konsekwencjach a co innego w taki mechaniczny sposób ingerować w czyjeś postępowanie. Podsumowując, żeby nie było kolejnych nieporozumień związanych z tym co teraz napisałam, nie mam zdania o samej eutanazji, mam za to wyrobioną opinię o jej legalizacji czy delegalizacji.

ocenił(a) film na 3
Lidki

Pozwól sobie jedną rzecz wyjaśnić...Każdemu teoretycznie wolno popełnić samobójstwo a caly problem przedstawionej w filmie sytuacji polega na tym że to Georges zdecydował za Anne...i dokonał eutanazji....

W drugiej kwestii dalej nie rozumiem... czyli eutanazję nie wiesz czy popierasz ale chcesz jej zalegalizowania? Niebanalnie liberalne stanowisko...
Ponadto czy sugerujesz wywożenie nieuleczalnie chorych z Polski do Czech celem wykonania eutanazji?
Widzisz prawo w UE opera się na pewnych filarach ale wiele kwestii nie reguluje szczegółowo właśnie pozostawiając je krajom członkowskim. W ten sposób poszanowane są różne historia, korzenie i tradycja poszczególnych krajów. Pewine jeżdzisz po krajach UE i rozmawiasz z cudzoziemcami. Nie zauważyłaś jak wiele światopoglądowo nas różni? Ale to nie oznacza że ich prawa, przekonania, normy etyczne są lepsze, a my jesteśmy jacyś zacofani....Bo nowożytna Europa ma tylko podwaliny dziedzictwa antycznego (grecko-rzymskiego), w warstwie światopoglądowej jest bardzo zróżnicowana. Stąd proste kopiowanie innych standardów etyczno-moralnych byłoby ślepą uliczką kosmopolityzmu...

ocenił(a) film na 1
elmacio

Przeczytałam na razie tylko początkowe posty. I znów, już po raz drugi, bardzo się cieszę, że ktoś też na ten film patrzy trzeźwo i bez "ahtystycznego" podniecenia surowo krytykuje manipulacją Hankego. Tutaj dyskusja w podobnym tonie - zapraszam do zapoznania się albo dopisania:
http://www.filmweb.pl/film/Mi%C5%82o%C5%9B%C4%87-2012-610244/discussion/Czy%C5%B Cby,2049813
(Osobiście tam się więcej wypowiadam, w innym miejscu w necie jeszcze szerzej, wyjasniając mechanizmy, jakie kierują odbiorcami filmu i na czym, moim zdaniem, polega ta zgrabna gierka).

ocenił(a) film na 3
Federica

Zachęcam Cię do przeczytania tu z całego wątku;)
Zapoznałem się (z grubsza:) ) z podanym przez Ciebie linkiem do analogicznej dyskusji- wydaje się że tu "temperatura" jest delikatnie mówiąc mniejsza...ale zasadniczo dotyczy tego samego. Smutne że wielu forumowiczów ta dyskusja przerasta.
Pozdrawiam, masz lajka...:)

elmacio

Myślę, że powiedzenie, że ten film jest o eutanazji jest jego przesadnym spłyceniem. Na pewno nie jest tylko o miłości ani tylko o śmierci. Nie uważam też, że film jest ironiczny, bo też nie rozumiem, co jest ironicznego w pokazywaniu ludzkiego nieszczęścia. Ja w tym filmie zobaczyłam i historię miłości, i niejednoznaczny czyn głównego bohatera i przejmującą historię choroby. Na pewno nie jest banalny i prosty, przynajmniej ja do tej pory nie mogę rozstrzygnąć, co tak naprawdę kierowało głównym bohaterem.

Może dlatego, że znałam blisko ludzi, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji? Tzn. ich historia nie miała finału takiego jak w filmie, tamta pani "po prostu" zmarła, ale przez wiele lat była niesamodzielna i zajmował się nią mąż. Ogólnie sądzę, że nie należy koncentrować się tylko na finale filmu. Pokazuje on przecież współczesne podejście do starości, do śmierci, do choroby. Pokazuje jak ludzie nie umieją sobie z nimi radzić, jak próbują je wyprzeć. Córka krzyczy na ojca, żeby "coś zrobił", że "tak nie można", a przecież nic więcej nie da się zrobić. Dozorca gratuluje, jak świetnie on sobie radzi, a przecież emocjonalnie on wcale sobie nie radzi, rozdziera go cierpienie. Ten pan jest zupełnie sam ze swoim bólem, a kobieta którą tak kochał gaśnie na jego oczach i przestaje być osobą, którą znał, coraz trudniej im się porozumieć. Nie próbuję usprawiedliwić głównego bohatera, ale też nie uważam, że należy go osądzać. Ilu jest takich ludzi, którzy sami już niemłodzi i nie tak sprawni jak dawniej sami muszą opiekować się swoimi chorymi małżonkami i nikt ich w tym nie wspiera, nikt nie próbuje ich zrozumieć? Chowają się w swoich domach i tym łatwiej przez to o nich zapomnieć, ale to nie znaczy, że nie istnieją. Czy w ogóle istnieje coś takiego jak miłość na dobre i na złe? Czy można sobie coś takiego przyrzec i nigdy nie złamać słowa? I czy tylko ja zadałam sobie takie pytania? Może w związku z tym nie zrozumiałam filmu?

ocenił(a) film na 3
Maria__Awaria

Tylko parę słów do Twojego komentarza...
Nie zauważyłem aby ktoś mówił tu "że film jest ironiczny"... Mówię tutaj o "zręcznej manipulacji reżysera" i "zakpieniu z przesadnie rozkochonego w reżyserze widza"

Nie wiem co wspólnego ma przykład, który podałaś do analogii do filmu... Mówisz o naturalnym odejściu osoby której do końca towarzyszył mąż Jak sie to ma do eutanazji??? Czyli, że film jest super tylko to zakończenie...?
Poza tym, czy można mówić o filmie "Miłość" w oderwaniu od finału??? Przecież to właśnie przez takie zakończenie filmu rozpętała się cała burza o eutanazji i to tylko jest sukcesem reżysera... A jej zwolennicy z krajów zachodnioeuropejskich specjalnie ten słaby film gloryfikują, "wzmacniając" go złotą palmą...

ocenił(a) film na 9
elmacio

Polecam świetny moim zdaniem artykuł Jakuba Sochy w dwutygodniku (http://www.dwutygodnik.com/artykul/4068-bedzie-gorzej.html) i przede wszystkim pomijając oczywistości takie jak: problem eutanazji (propagowanie czy niepropagowanie), starości, niemożności przełożenia swoich doświadczeń na drugą osobę, co prowadzi do braku komunikacji (patrz Socha), czy nawet problem sztuki (Miłości do Sztuki, bo też takie interpretacje tytułu się pojawiają), sądzę, że musimy zdać sobie sprawę z jednej podstawowej rzeczy: film to nie prawdziwe życie. Czegokolwiek by autor tu nie pokazał i w jakikolwiek sposób by tego nie zrobił, zawsze pozostaje to akt wymierzony w widza. Literatura już dawno o tym pamięta, że jak bardzo nawet byśmy chcieli ukazać prawdziwie rzeczywistość jest to absolutnie nie możliwe! Przy filmie, czy jego interpretacji, często się o tym zapomina. Film, to sztuka, nie rzeczywistość. Może być mimetyczny, ale zawsze jest to mimesis - imitacja. Mając to na względzie, nie można zarzucać Haneke, czy jakiemukolwiek innemu autorowi, manipulacji, bo sztuka zawsze jest manipulacją. To jest jej zadanie.
Poza tym, jak ktoś już pisał powyżej, spłycanie interpretacji filmu jedynie do eutanazji wydaje mi się być kompletnie nie na miejscu. O ile eutanazja niesie za sobą automatyczne konotacje, to jednak Miłość, jest pojęciem zdecydowanie bardziej niesprecyzowanym, i jeżeli chodzi o tytuł filmu, to chyba celowo dwuznacznym.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 3
nataliiir

Pozwolę jednak się z Tobą niezgodzić...
Może od koNca...;)
Słowo "miłość" uważasz nadaje się dobrze na tytuł bo się "dobrze kojarzy", ale już "pejoratywna" eutanazja nie...No przecież ja nie sugerowałem, że wolałbym aby tytuł tego filmu brzmiał : Humanitarna eutanazja"...Upieram się tylko że w tytule powinien być znak zapytania, taka prosta inerpunkcyjna sugestia, abyś to Ty widzu zdecydował... Wiedziałbym wtedy że reżyser CELOWO nie daje nam odpowiedzi, waha się i nie opowiada po jednej ze stron. Ale Haneke poległ, tytułem próbując narzucać widzom interpretację, nie dając w fabule oręża na poparcie tytułowej miłości. Stąd mój główny zarzut niespójności przekazu w treści w odniesieniu do tak sformuowanego tytułu. Można zawsze powiedzieć że "poczciwy staruszek przed filmową emeryturą nami zmanipulował".. Ale jaki był jego główny cel tej manipulacji? Manipulacja dla manipulacji? Żeby z nas zakpić? Tego nawet on sam nie mówi, a wszystkie opinie recenzentów odnośnie przekazu filmu to są zwykłe dywagacje i desperackie poszukiwanie "drugiego dna"...
Co ciekawe wielu propagatorów "Miłości" kręci nosem na sformułowanie "eutanazja" w kontekście tego filmu, toż to po prostu zwykłe duszenie poduszką jako wybawienie z choroby...Czyli stosując Twoją poetykę, nie używajmy sformuowań o pejoratywnych konotacjach tylko nazwijmy "to" inaczej...może używajmy "akt miłosierdzia"? Bo przecież eutanazja= "dobra śmierć", a eugenika= "dobrze urodzony"...

Piszesz: "Film, to sztuka, nie rzeczywistość.". Otóż nie każdy film "to tylko film" a na pewno nie każdy film jest "dziełem sztuki"...
Artysta poprzez film który nazwiemy arcydziełem może rzeczywistość w pewien sposób kreować, zmieniać świat przez zmianę naszego myślenia... Wtedy nazwiemy takie dzieło sztuką podobnie jak literatura, muzyka, malarstwo itd... Na pewno masz takie filmy które zmieniły Twoje postrzeganie rzeczywistości?
A czy "Miłość" zmienia nasze myślenie o eutanazji? Nie, bo jak piszą nawet zwolennicy Hanekego to tylko "zręczna manipulacja" i "przekaz niejednoznaczny"...

ocenił(a) film na 9
elmacio

Widzę, ze zupełnie się nie zrozumieliśmy ;) Od razu zaznaczam, ze każdy przecież ma prawo do swojej opinii, ja Twojej zmieniać nie chcę :) pozwól jednak, że spróbuję wytłumaczyć o co mi chodziło. Pomocna tu będzie opinia mojego mężczyzny na jednym z forów:

"[..] Miłość ujęła mnie też dlatego, ponieważ dowodzi o tym, że nie ważne jak długo ludzie się kochają, jak długo się znają i jak bardzo siebie szanują - nigdy nie będą tworzyć ze sobą pewnej całości. Zawsze do głosu dochodzić będzie czysto ludzki egoizm. Ze strony bohaterki mogliśmy to obserwować w momencie, gdy nie pozwalała się nad sobą użalać i gdy z determinacją szukała sposobu na ułatwienie sobie codziennego życia. W przypadku bohatera możemy się spierać, czy jego decyzja z końca filmu była uwarunkowana czysto pobudkami humanitarnymi, czy chodziło tu właśnie o niego? To jest pytanie, które stawia Haneke: czym jest tak naprawdę miłość, skoro człowiek w pewnych sytuacjach jest w stanie zabić ukochaną osobę.

Film po prostu otwiera oczy na pewne sprawy. W momencie, gdy pojawia się tragedia taka jak w tym filmie, osoby trzecie należą tak naprawdę do jakiegoś innego wszechświata. W ogóle ich żal, chęć pomocy, czy ból nie są konieczne, a wręcz niepotrzebne i przeszkadzające. Nigdy takie osoby nie będą w stanie zrozumieć, choć ułamka tego co przeżywają ludzie dotknięci jakąś tragedią. A martwienie się, pocieszanie, wyrażanie bólu to tak naprawdę robienie dobrze naszemu sumieniu. Powracamy do egoizmu."

To jest interpretacja bardzo zbliżona do mojej. Jak widzisz można mieć wiele poglądów na ten film i nie nazywałabym tego wcale "szukaniem drugiego dna". Myślę, że o to Haneke chodziło, mówiąc banalnie, aby zmusić nas do jakiegoś wysiłku intelektualnego, do poszukiwania swojej interpretacji. Teraz dosłownie nasunęła mi się jeszcze jedna myśl związana ogólnie z samym procesem odbioru dzieła. Otóż, zauważmy jak człowiek zawsze próbuje znaleźć sens. Rzeczy, które nas przerastają, których nie rozumiemy muszą zostać specjalnie zinterpretowane, odniesione do logiki, żeby w ogóle móc je przetrawić i zdzierżyć ;) pisał już o tym E.Aronson. to a propos tych wszystkich, którzy, jak to określiłeś "desperacko poszukują drugiego dna".

Sądzę, że ku naszemu lepszemu zrozumieniu swoich wypowiedzi, powinnam zdefiniować jak rozumeim pojęcie 'manipulacja' i 'dzieło sztuki'. Używając w swojej poprzedniej wypowiedzi słowa "manipulacja" miałam na myśli jedynie przekoloryzowanie, naciągnięcie pewnych elementów np. takiego dzieła/utworu dla swoich własnych pobudek. Słowo to użyte przeze mnie w tym kontekście jest pozbawione elementów pejoratywnych. Dlaczego? Bo wg mnie manipulacja czy machinacja rzeczywistości na potrzeby filmu, książki itp. nie jest czymś złym, a wręcz przeciwnie. Nie oczekujmy od Haneke, że odda swój jakiś głos w sprawie, nie jest zwykłym moralistą. Autor przedstawia świat (patrz sama nazwa "świat przedstawiony") zawsze za pomocą manipulacji. Nie oznacza, to, że chce z nas zakpić czy nas oszukać (co czasem sie zdarza i też nie musi byc czymś złym ;) tylko chce tak wywrócić cos do góry nogami, żebyśmy przez wynaturzenie, tego co widzimy, mogli sami to "odwracając" (proces interpretacyjny jest zawsze przyjemny) zrozumieć. Oczywiście zawsze po swojemu, bo jak mówi współczesna krytyka literacka (niestety z teoretycznego punktu widzenia pole lepiej rozwinięta niż krytyka filmowa) "there is no one reading of a text".
Jeżeli chodzi o pojęcie "dzieło", to nie myląc z arcydziełem ;) rozumiem przez to wszystko, co się rusza i nie rusza, a moze byc nazwane sztuką ;) patrz pojęcie - text, który nie odnosi się już jedynie do tekstów pisanych,a do wszystkiego co coś przekazuje (F.Jameson).

Dobrze, więc ja wyjaśniłam już chyba wszystko ze swojej strony, mam jednak kilka pytań do Ciebie.
Nie pisałam nic o tym, że Miość jest dobrym tytułem, "bo się dobrze kojarzy" jak piszesz, więc zupełnie nie rozumeim Twojego argumentu, gdybyś mógł go sparafrazować odnosząc się bezpośrednio do mojej poprzedniej wypowiedzi, byłabym wdzięczna.
Ponadto, nie rozumiem też, co chcesz powiedzieć w ostatnim paragrafie: "Otóż nie każdy film "to tylko film"", z tego co pamiętam nie napisałam, ze wg mnie każdy film, to tylko "film" i co miałoby to oznaczać? Sądzę też, ze mylisz pojęcia "dzieła" i "arcydzieła", a przynajmniej moje postrzeganie tych pojęć jest zupełnie inne jak już wcześniej zaznaczyłam.
Pozdrawiam i czekam na odpowiedz ;)

ocenił(a) film na 3
nataliiir

Proszę bardzo, jak sobie życzysz odpisuję…
Na początek wybacz ironię;) To urocze że Ty i Twój chłopak myślicie jednotorowo...ja i moja mama też jesteśmy jednomyślni że pojęcie „zabić z miłości” to temat rzeka… tyle że nie odnosi się do tego filmu, bo w tym filmie „zamiast miłości widać tylko wzajemne zobowiązanie, kontrakt i obowiązek wobec człowieka z którym się przeszło przez życie...”

Widzisz używanie cudzysłowia przeze mnie służy nie tylko do cytowania np Twojej wypowiedzi do której się odnoszę, ale także stosuję go aby podkreślić użyty przeze mnie kolokwializm. Może teraz lepiej się zrozumiemy…
Piszesz film to nie prawdziwe życie, a ja to parafrazuję kolokwialnie „film to tylko film”... Ty nie użyłaś sformuowania „arcydzieło” (a wierz mi w kontekście tego filmu wielokrotnie to słyszałem co jest uważam gruuuubą przesadą)- ja używam go w swoich wypowiedziach tu tak samo sarkastycznie jak "wielkie opus magnum"
Piszesz „film to sztuka,…” Ja pozwoliłem sobie to tylko doprecyzować… Bo chyba miałaś na myśli że kino to sztuka, a film to ewentualnie dzieło sztuki, tak samo jak teatr- spektakl teatralny, malarstwo- obraz itd…
Na koniec, powinnaś przeczytać cały wątek gdyż nie chciałbym się powtarzać (uwaga będzie cudzysłów;) ) …
Haneke zrobił zz "Miłości" para-artystyczne „za a nawet przeciw eutanazji” A w tej kwestii nie można pozostać „w rozkroku” Jakby w Polsce było np. referendum w tej sprawie to odpowiedziałabyś „nie wiem”? Wolno nam się różnić ale nie cierpię obojętności i ignoranctwa...Dante pisze w "Boskiej komedii": "Dla obojętnych nie ma miejsca ani w Niebie ani w Piekle..."
Pozdr.
PS. Odniosłem się do Twojego zdania: ”O ile eutanazja niesie za sobą automatyczne konotacje, to jednak Miłość (tytuł bo z dużej litery), jest pojęciem zdecydowanie bardziej niesprecyzowanym” Skoro już komentujesz wątek, w którym w pierwszym poście odniosłem się do wadliwego wg mnie tytułu filmu to...widać nie zrozumiałem co myślałaś łącząc w jednym zdaniu w tym kontekście słowa: eutanazja-automatyczne konotacje-miłość-pojęcie niesprecyzowane

ocenił(a) film na 9
elmacio

Nie wiem skąd te nerwy, na merytoryczną dyskusję nie ma tu jednak miejsca, o czym Filmweb boleśnie mi przypomina. Poziom naszego wzajemnego niezrozumienia jest tak wysoki, że poświęcanie czasu na tłumaczenie czegokolwiek wydaje mi się zbyteczne. Pozdrawiam

ocenił(a) film na 3
nataliiir

Brawo! I kto tu jest "nerwowy". Oczywiście najlepiej jest "strzelić focha" na zasadzie "nikt mnie tu nie rozumie..."
Ja na pewno tą dyskusją nie jestem zdenerwowany, moze jesli juz to zirytowany ciagłym argumentem typu "nie zrozumiałeś filmu, przerósł Cię itd", a osoby mające się za "intelektualistów", "ludzi kultury", "wyrobionych widzów" myślą "wróć do swoich konsoli do gier i filmów typu Transporter bądź American Pie...". Śmieszą mnie takie uogólnienia i uproszczenia. Zachęcam wszystkich, ktorzy myślą jaki "wysoki poziom wrażliwości filmowej" przedstawiają osoby, które gloryfikują "Miłość", aby sprawdziły w profilach tych osób jakim filmom daja one 10/10. Z definicji systemu ocen 10 to arcydzieło filmowe... Oczywiście o gustach się nie dyskutuje...
Co do Filmwebu to nie mam pretensji że ludzie na różnym poziomie intelektualnym zabierają tu głos, temu służy otwarte forum, aby każdy kto ma swoją opinię mogł ją wyrazić i nie można się obrażać że ktos ma inny światopogląd (oczywiście przy zachowaniu kultury dyskusji)...

Ale wracając do filmu....

ocenił(a) film na 3
elmacio

Nie przypadkowo przywołałem kilka postów powyżej film Malicka "Drzewo życia". Żal mi było tych wszystkich, którzy "desperacko doszukiwali sie tam drugiego dna". Widząc "Miłość", czytając recenzje, mam identyczne wrażenie- analizy typu: znaczenie gołębia w filmie, wyłamanego zamka w drzwiach, 2 pielęgniarek (dobrej i złej), finalna "scena wyjścia" itd... Otóż reżyser Wami manipuluje, chciał nadać niby-głębię w słabym filmie, nie mając koncepcji jak "oryginalnie" pokazac problem eutanazji. Przecież ten film to "para-dokumentalny zapis zbrodni", który mogłby wydarzyć za Waszymi drzwiami? Trzymając sie tej konwencji to po co wprowadzanie niby- metafor? Zatem mamy tu zarzut nielogiczności przekazu...Reżyser robi tak tylko po to, aby "rozkochany we mnie widz" powiedział: "ale wspaniałe dzieło, tyle symboliki". To nic że film staje sie przez to niespójny...
Szanowni kinomaniacy... Ponadto naprawdę nie dostrzegacie też niemerytoryczności przekazu dzieła Hanekego?
To nie jest tylko "zwykly film z niefortunnym zakończeniem z duszeniem poduszką". Nie wolno nie dostrzegać zasadniczego wątku- eutanazji (obojętne jakie "konotacje" wywołuje u Was to słowo)...
Holandia (moze tego nie wiecie), wycofuje się z programu eutanazji z uwagi na fakt masowego nadużywania tego procederu (zwłaszcza przez rodziny przewlekle nieuleczalnie chorych z czysto egoistycznych pobudek). W Holandii ten film pewnie nie znajdzie aprobaty, bo oni właśnie "na własnej skórze" po latach doświadczyli nieudanego eksperymentu z eutanazją... W Polsce ludzie nie mają zielonego pojęcia o etyce, wypisują bzdury o "zabiciu z miłości", nie wiedzą jakie zagrożenia sie z tym wiążą i dają sie np. nabrać na "banalną historyjkę o niby-miłości"... Zatem czy ten film stanowi właściwy merytorycznie glos w dyskusji o eutanazji???
Sztuką nie jest stworzenie filmu dla "wrażliwego inaczej widza" który będzie tylko "poruszeniem" tematu... Od wielkiego reżysera oczekiwałbym niekonwencjonalnego ujęcia tej tematyki... A tu co???
Podkreślam jeszcze raz, nie twierdzę że Haneke jest "europejskim propagatorem eutanazji" (bo nie znam jego otwartej wypowiedzi w tej kwestii, a poza tym ten film jest głosem "za, a nawet przeciw"...), ale że mamy tu do czynienia z czystym koniunkturalizmem Hanekego... Bo wiedząc, że we Francji toczy sie właśnie dyskusja o eutanazji to najlepiej zrobić film, który będzie "na czasie"...

ocenił(a) film na 10
elmacio

elmacio,
jak kogoś pokochasz i przeżyjesz z nim kilkadziesiat lat - zrozumiesz dlaczego ten tytuł (jesli nie rozumiesz teraz i tak Cie on mierzi),
pytajnik w tytule byłby śmieszny, wykrzyknika tez tam nie ma, więc nie panikuj:)
uroczy jest ten Twój ton wyższości i znawstwa, zwroty "drodzy kinomaniacy", "może nie wiecie, ale..." - nie chce mi się tu wypisywać więcej, bo szkoda czasu
słowa o koniunkturaliźmie hanekego - daruj sobie, chyba go z kimś mylisz... czemu by to miało mu służyć?
rozumiem, że rezyser powinien robić filmu o wszystkim tylko nie o tym co na czasie???? skąd ten pomysł????? z drugiej strony płaczesz, że nie powiedział czy jest za czy przeciw w tej palącej kwestii... to ma się twoim zdaniem wypowiadać czy nie????
można by bawić się tu i zadać Ci klasyczne pytanie czy dla uratowania 10000 osób można zabić jedna jesli jest to jedyne mozliwe rozwiązanie? świat nie jest czarno-biały, a my tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono...
eutanazja nie jest zasadniczym wątkiem tego filmu
odpowiedz sobie na pytania:
czemu nasz bohater nie pozbył się zwłok żony? czemu pisał do niej listy?
Podaj mi proszę kilka tytułów, które lepiej, cytując Cię: "niekonwencjonalnie" opowiadają o miłości?
Duzo moralizujesz, więc ja pozwolę sobie też na zdanko: po obejrzeniu Miłości zamiast tracić czas na filmwebie można pójść do hospicjum jako wolontariusz i wykazać się czynem....
P.S.1 Nie jestem zwolenniczką eutanazji
P.S.2 Film jest świetny

ocenił(a) film na 3
wyrocznia

wyrocznio,
- I kto tu stosuje "mentorski ton"??? Oczywiście Twój staż małżeński wynosi kilkadziesiąt lat stąd znasz "temat" z autopsji i teraz na emeryturze pisujesz sobie na filmwebie dla zabicia czasu...:)
- Tytuł "Miłość" pasuje tak do tego filmu jak "pięść do nosa". Stąd moje dywagacje. Film ten pokazuje bowiem tyle miłości w tej rodzinie ile jest w "Rodzinie Addamsów"...
- pytasz czemu ma służyć zrobienie "filmu na czasie"? Proszę Cię, naprawdę tego nie rozumiesz czy udajesz??? Może właśnie zdobyciu "złotej palmy"? Zrobię film który w tej "palącej kwestii" będzie właśnie nijaki czyli dla "każdego coś miłego", nie opowiem się po żadnej ze stron, nafaszeruję go niespójnymi wątkami i brawurowymi tekstami typu "jak byłam mała to słyszałam jak się kochaliście i to mnie uspokajało..." oraz niby-symboliką, wykasuję ścieżkę dźwiękową, ponadto przy mojej "wyrobionej" reputacji mam gotowy przepis na sukces...
- pytanie które zadałaś odnośnie dylematów typu 1000 za 1 nie wiem jak się ma do tego filmu? Chyba coś w tym filmie mi jednak umknęlo...;) Ale chwię "pociągnę" ten wątek... Pomieszał Ci się chyba ten film z Szeregowcem Ryanem (przy zachowaniu proporcji)... Można pójść dalej w Twoim etycznym rozumowaniu- to ile można żyć wg Ciebie poświęcić? 1 za 1000 to tak, a już 1 za 10? Potem powiedz rodzinie zabitego, że ta śmierć jest dla dobra ogółu, a Ty "wyrocznia" zdecydowałaś głosem sprawiedliwego że to na niego padło...
- eutanazja nie jest zasadniczym wątkiem? A co wobec tego jest?
- Georges, świetnie zagrany przez Trintignant, jest cukrzykiem, z powodu okresowych spadków glikemii ma halucynacje (Anne przy fortepianie, finalna scena "wyjścia" ) Dlaczego nie pozbył się zwłok? A niby po co? Jak? Miał ją wziąć na plecy, zakopać w ogródku, a sąsiadom powiedzieć że wyjechała do spa? A kto udowodni że nie umarła z przyczyn naturalnych? Przecież odebrał jej tylko "dopływ powietrza" co również mogło mieć miejsce jakby się "naturalnie zakrztusiła"... Tak, ten film to świetna recepta na pozbycie się problemu przez ludzi o podobnym systemie wartości... Pisał listy? Może dręczony wyrzutami sumienia czuł potrzebę takiej pokuty i ekspiacji...Poza tym trzeba było jakoś wpleść gołębia do "akcji"
- w sprawie hospicium...nie masz pojęcia czym się zajmuję, więc proszę nie stosuj takich uproszczeń pod moim adresem
PS1- jestem przeciwnikiem eutanazji
PS2- film jest słaby

ocenił(a) film na 3
elmacio

PS3- filmy z "niekonwencjonalnym" ujęciem miłości...? Proszę bardzo: Oldboy, Przełamując fale, Siedem dusz, Niebezpieczne związki, Piknik pod wiszącą skała, Pokuta, itd

ocenił(a) film na 3
wyrocznia

Jeszcze doprecyzuję...
Cała historia w filmie jest banalnie prosta i pełna merytorycznych błędów... Film swoim tytułem sugeruje "miłość", kończy sie eutanazją. Ot taka reżyserska prowokacja...Ok, przyjął Haneke taką konwencję (wolno mu) fimu toczącego się za naszymi drzwiami, filmu para-dokumentalnego niby o zwykłej rodzinie. Chciał zaszokować finałem z eutanazją, czy skutecznie? Naprawdę spodziewaliście się że Anne na skutek działania "siły miłości“ Georgesa miała wstać, po czym by żyli długo i szczęśliwie?
Film bazował na prostych zależnościach logicznych dla ludzi etycznych inaczej: starość-ciężka choroba...tu zapala się lampka- rozważ eutanazję bezsensownego życia... Ale mamy geniusz Hanekego!
Jeżeli człowiek cierpi z bólu- stosuje się chyba środki p/bólowe, jeżeli ma objawy psychiczne- leki p/psychotyczne itd. Gdzie tu jest obecna współczesna medycyna? Lekarz rodzinny w takim ciężkim stanie w jakim była Anne był u niej raz w tyg??? Pielęgniarka co drugi dzień??? A pacjentką opiekuje się niedołężny chory mąż? Jest XXI wiek! Czy medycyna we Francji jest na gorszym poziomie niż u ludów pierwotnych???
Film jest niemerytoryczną uproszczoną manipulacją widzem. I to bardzo niesmaczną...

ocenił(a) film na 8
elmacio

Uśmiałem się nieprzeciętnie czytając wypowiedzi autora tego tematu :) Każdą merytoryczną dyskusję potrafi sprowadzić do jednego krótkiego fragmentu z filmu - eutanazji. Jeśli w tym filmie nie widzisz nic więcej to współczuję. Nie uważam też samego filmu za arcydzieło, ale jest to film bardzo porządny. Zapewne jesteś jakiś prawnikiem, bo rozstrzygasz wszystko albo za albo przeciw, albo czarne albo białe, nie ma pomiedzy, ale w miłości tak nie ma, bo inaczej każdy byłby w życiu sam i nie ma dwóch takich samych sytuacji. Są natomiast takie, w których nie jesteśmy w stanie jednoznacznie określić czy jest to złe czy dobre. Rozbawiły mnie również wspomniane przez kogoś pocałunki starszych ludzi- trochę czasu żyję, ale ciężko mi sobie skojarzyć taką scenę, nie wiem czy kiedykolwiek widziałem. Poza tym wydaje mi się, ze w starszym wieku namiętność między partnerami jest już nie ta i związki nie muszą wyglądać tak jak w momencie gdy ma się te 20-30 lat...

ocenił(a) film na 3
adryanusz_88

Widzę że jesteś bardzo "rozrywkowy" skoro ten film i dyskusja o nim Cię śmieszy...
Jeżeli masz taką samą intuicję w życiu jak do "mojego zawodu" no to ja współczuję...
Merytorycznie nie mam za bardzo do czego odnieść w Twojej wypowiedzi...
Wyrwałeś gdzieś w oderwaniu od kontekstu coś o pocałunkach staruszków...U Hanekego? To byłoby przecież biograficzne foux paus
Jak pożyjesz jeszcze "trochę więcej czasu" to zobaczysz, że pocałunek, miłość i namiętność nie są zarezerwowane dla grupy wiekowej 20-30...A dojrzały związek kochających się ludzi to nie np. trzymanie się pod rękę dla zachowania równowagi...

ocenił(a) film na 8
elmacio

Jak wygodnie naciągać słowa pod swoją interpretację.... Gdzie napisałem, że mnie film bawił? Jasne jak pożyje to zobaczę, chociaż śmiem w to wątpić, bo prędzej zobaczę ludzi ok 70 lat trzymających się pod rękę aniżeli całujących. Pocałunki odnosiły się do tego, że ktoś wcześniej wspomniał iż zabrakło ich do uwiarygodnienia miłości pomiędzy bohaterami...

użytkownik usunięty
adryanusz_88

Co jest merytorycznego w Twojej wypowiedzi? Skarciłeś autora wątku, który jako jeden z nielicznych na tym forum trafnie przejrzał intencje Hanekego, i nie dałeś nic w zamian. Bo ten stek banałów, który byłeś łaskawy napisać, trudno nazwać głosem merytorycznym.

elmacio


Filmu nie oglądałam i teraz jakoś mi się odniechciało zupełnie.

Natomiast chciałabym odnieść się do tak mocno artykułowanego tu słowa - eutanazja.
"Jeżeli człowiek cierpi z bólu- stosuje się chyba środki p/bólowe, jeżeli ma objawy psychiczne- leki p/psychotyczne itd. Gdzie tu jest obecna współczesna medycyna? Lekarz rodzinny w takim ciężkim stanie w jakim była Anne był u niej raz w tyg??? Pielęgniarka co drugi dzień??? A pacjentką opiekuje się niedołężny chory mąż? Jest XXI wiek! Czy medycyna we Francji jest na gorszym poziomie niż u ludów pierwotnych???"
Jako że autor postu zdaje się sugerować, że "zna się na medycynie", to mam pytanie: czy wiesz jakrealnie wygląda opieka paliatywna (nie dodaję" w Polsce", bo jest wieki za ludami pierwotnymi)? A czy znasz problem przewlekłego odchodzenia z pozycji rodziny chorego?
I tu kolejna kwestia - czym innym jest towarzyszenie odchodzącemu jeśli jest on w opiece stacjonarnej, hospicjum, niejako "z doskoku", gdzie owszem spędzasz z nim kilka godzin, czasem i cały dzień, ale potem wracasz do spraw dnia powszedniego i tak, masz świadomość "problemu", nie zapominasz, cierpisz nawet. Jednak zupełnie czym innym jest doświadczać tego na co dzień, patrzeć, słyszeć to umieranie 24h/7dni w tygodniu i tak kolejne tygodnie miesiące czasem lata. Na to potrzeba niesamowicie silnej psychiki i charakteru. A czy współcześnie jesteśmy tacy silni? Szczerze wątpię. Wystarczy spojrzeć: byle pretekst- rozpadają się związki; ktoś kogoś zabija dla paczki fajek lub "bo się zdenerwował". Wiem uogólniam, ale jednak. Jesteśmy wygodni. Wytyczne są takie, że wszystko musi być super-hiper, wszystko pod kontrolą, zgodnie z planem. A tu nagle taki nowotwór czy inna choroba o podobnym finale, wymyka sie spod tej kontroli, to on dyktuje warunki, podporządkowuje sobie funkcjonowanie nieraz całych rodzin. Nie jesteśmy na to przygotowani, bo przecież nam się należy! Należy się przeżyć życie bezproblemowo.

A z upływem czasu jest coraz gorzej. Leki przestają pomagać. Całymi dniami patrzysz jak gaśnie ktoś, kogo kochasz najbardziej - matka, żona, własne dziecko. I nie jest to tak godne odejście, jak to ma z założenia wyglądać. Tak naprawdę jest to koszmarne cierpienie, i odchodzącego i jego bliskich. Nie chodzi tu tylko o ból w sensie fizycznym, choć i ten jest nie do pominięcia.

Zaznaczam, że nie popieram eutanazji. A przedstawiona wcześniej w dyskusji jej "wersja holenderska" jest właściwie wypaczeniem znaczenia tego słowa. Eutanazja to nie "utylizacja staruszków". Z definicji może mieć jedynie zastosowanie tylko w takich sytuacjach jak opisałam powyżej, w ostateczności. I nie, nie jestem kolejną "przeciw, a nawet za". Jestem natomiast w stanie wyobrazić sobie, że nie każdy to wytrzyma. Słabość? Możliwe, ale nie każdy jest herosem charakteru. I nie sugeruję "zbiorowego wstrzykiwania chlorku potasu". Tym razem to niebezpieczne uogólnienie.
Absolutnie nie odnoszę się też do kwestii czy eutanazję można postrzegać w kategoriach "aktu miłości". To temat do rozważań etycznych i może niekoniecznie to forum jest na to miejscem właściwym.

Padły powyżej te piękne słowa Szymborskiej. "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono" - tak prawdziwe. Wygłaszane przez nas poglądy i schematy zachowań tak naprawdę są tylko projekcją "co by było, gdyby było". Ale nie jest! Nikt nie jest w stanie przewidzieć ze 100% dokładnością swojej reakcji na jakąś sytuację, do momentu aż się w niej nie znajdzie. I naprawdę swoim najgorszym wrogom nie życzę doświadczania powolnego cierpienia kogoś najdroższego.

Proszę nie odbierać mojej wypowiedzi w kategoriach ataku na kogokolwiek czy jego poglądy; ze szczególnym uwzględnieniem osoby i poglądów Autora wątku. Przyjmuję je i szanuję. Intencją moją było tylko uwidocznienie kilku odcieni szarości w tej czarno-białej konwencji przyjętej przez Autora. W medycynie i w życiu tak mało jest tych czarno-białych granic, a tak wiele szarości.
Przepraszam jeżeli było to nieco poza tematem dyskusji - potraktujmy to jako wolne przemyślenia na wolnym forum.

Pozdrawiam.


PS. "W filmie widziałem tylko wzajemne zobowiązanie, kontrakt i obowiązek wobec człowieka z którym się przeszło się przez życie.....wdziałaś kiedyś całujących się czule dwoje staruszków w parku? Żałuj, bo choć oni robią to inaczej niż my młodzi, ale w ich oczach widać właśnie miłość, której w tym filmie nie dostrzegam..."

Zgadzam się, że taka wciąż romantyczna miłość po wielu latach przeżytych wspólnie jest piękna. Co więcej, życzyłabym sobie takiej. Jednak jest to zjawisko o tyleż piękne, co rzadkie. I stawianie jej jako - jeśli nawet nie jedynego, to zasadniczego - filara związku w starszym wieku jest, w mojej opinii, niewłaściwe. Czym jest małżeństwo jeśli nie właśnie wzajemnym zobowiązaniem (nie lubię słowa kontrakt), ”na dobre i na złe” (to nie jest banał). Czy jeśli obiecałeś coś komuś, kogo kochasz, szanujesz go, przeżyliście RAZEM 30-40 lat (współcześnie ewenement), to nie macie wobec siebie jakiegoś rodzaju "obowiązku"? Poczucia odpowiedzialności za siebie nawzajem. Czy może być większy "obowiązek" niż dobro i troska o człowieka, z którym dzielisz życie? Jeśli nie to, to co? Kredyt, który wzięliście na 30 lat? To jest według mnie dojrzała miłość. I dopiero dopełnieniem tego są emocje, miłość romantyczna. Jeśli trwa cały ten czas, to możesz mówić o wielkim szczęściu. Zawsze warto chwilę się zastanowić, co oprócz emocji czujesz do swojego wybranka/wybranki. I to zanim coś sobie obiecacie. A największym testem dla każdej miłości są dopiero problemy. I ta jest naprawdę silna, która przetrwa pomimo.





ocenił(a) film na 7
elmacio

Szczerze Ci powiem że dobrze że założyłaś ten temat. Myślę że jest w nim duże pole do popisu bo w filmie można dostrzec wiele interpretacji. Bowiem możemy mówić o wielu miłościach. Z jednej strony można wnioskować że główny bohater zabił swoją żonę a następnie sam się zabił. Nie wiemy czy gnębiło go sumienie czy po prostu nie mógł bez niej żyć. Z drugiej strony rzeczywiście aluzja do eutanazji jest wręcz oczywista. Ja osobiście jej nie popieram szczególnie gdy osoba dotknięta chorobą sama nie może o sobie decydować. Głęboko myślałem że gołąb, symbol miłości, nadziei i pokoju będzie znakiem że film zakończy się happyendem czyli w tym wypadku spokojną i godną śmiercią bohaterki. Scena w którym mąż dusi żonę mnie osobiście poruszyła, zaskoczyła i wstrząsnęła. Myślę że każdy lobby znajdzie na siłę jakiś temat aby utwierdzić większość w tym że mają rację. Oczywiście "Miłość" fabułą i estetycznym klimatem wręcz idealnie się nadaje do użycia w jakiś poza filmowych celach.

Dla mnie osobiście film nie jest słaby. Trochę przypomina Teatr Telewizji i ogląda się go naprawdę dobrze. To że po jego obejrzeniu film budzi dyskusję, skrajne emocje oraz mnogość interpretacji tylko pokazuje że film jest naprawdę bardzo dobrym dziełem. Z dziesiątkami i wybitnością byłbym wstrzemięźliwy ale nie ulega wątpliwości że "Miłość" to ciekawy choć smutny i przygnębiający film o którym można długo polemizować.

ocenił(a) film na 1
elmacio

Zgadzam się w zupełności. Nie odnalazłam w tym filmie miłości. Ktoś kto naprawdę kocha nie odbiera życia w imię miłości.

Sandra474

Zajęcie definitywnego stanowiska wobec czynu bohatera tego filmu jest arogancją. Kiedy można mówić o miłości? Miłość to dobro. Miłość, nawet ta największa, nie wyklucza jednak policzka wymierzonego chorej, umierającej żoniem odmawiającej picia. Mąż wielokrotnie powtarza pytanie -Co ty byś zrobiła na moim miejscu? Co? odpowiedzi nie dostaje. Tej odpowiedzi nie ma, nigdy nie będzie. Tak jak nie będzie odpowiedzi na pytanie, co jest dobre dla umierającego. Od miłości aż kipi w tym obrazie. Może, by ją dostrzec trzeba samemu przeżyć sytuacje graniczne, jedną z nich jest towarzyszenie śmierci bliskiego. Etyka nie jest sztywnym szkieletem norm. To żywy twór, który staje po stronie dobra. Bywa, że dobra indywidualnego i nie ma tam mowy o egoizmie.

ocenił(a) film na 7
elmacio

Nie uważasz, że on to zrobił, by uratować godność swojej żony? Nie wiem, czy chciałbyś być sparaliżowany i majaczyć - mi by było wstyd i czułabym się upokorzona. Lepsza jest godna śmierć czy ciągłe, poniżające cierpienie bez szans na wyzdrowienie? Jedyny mój zarzut jest taki, że to nie on powinien ją zabić - nikt o zdrowych zmysłach nie uśmierci bliskiej sobie osoby i to w dodatku poduszką. Mógł zawołać lekarza, który podałby humanitarnie zastrzyk. Z drugiej jednak strony jest to niemoralne i nie do końca jestem pewna, czy tak powinno się rozwiązywać problem nieuleczalnej choroby. To są wybory, których żaden człowiek nie chce doświadczyć.