na miłość boską, prawie przy każdym filmie, każdego twórcy bardziej ambitnego kina widzę
posty o treści "Nie podobał mi się, ale nie mogę powiedzieć tego głośno bo FANATYCY zaraz
na mnie naskoczą" albo "Był beznadziejny, nudny - daję 1". Pytam się tych ludzi:
1. Jaki wy macie problem ze swoim życiem, że nie dostrzegacie niekiedy subtelnego piękna
filmu, czy w ogóle sztuki. To tak jakbyście przez życie szli bezrefleksyjnie, albo jakbyście mało
doświadczyli
2. Dlaczego osoby doceniające ten, czy inny film tego, czy innego reżysera od razu nazywane
są fanatykami? To są ludzie widzący w filmie coś więcej. Po prostu. A osoby z ograniczonym
polem widzenia powinni trochę poszerzyć swoje horyzonty. W kontekście tego akurat filmu -
wystarczy popracować krótko, wystarczą 2 tygodnie, w hospicjum albo domu Caritas, żeby
zrozumieć absolutne piękno tegoż filmu.
3. Dlaczego się idzie na takie filmy, lub w ogóle się je ogląda, skoro to nie wasz typ kina/filmu?
Rozumiem, że mogą się pojawić argumenty jak to wspomniane przeze mnie "poszerzanie
horyzontów", ale to nie polega na wypisywaniu na filmwebie obelg, lub prowadzeniu wielkich
dyskusji na 300 postów, w których więcej obrażania się, niż rzeczowej dyskusji...
Wyraziłem tylko swoją opinię, którą staram się nie obrazić nikogo. Odnoszę się nie tylko do
Hanekego, ale tez do Kieślowskiego, Felliniego, Bergmana, Allena, przy których to filmach
padają właśnie takie a nie inne komentarze. Dlaczego dopuszcza się do głosu i karmi
gimnazjalne trolle.
Amen.
To samo czułem na seansie "Drzewa życia", gdzie skutecznie 50% sali utrudniało mi doświadczanie :<
1. film i sztuka, to nie tylko "subtelne piękno". często wymagają też intelektu i pewnej wiedzy. ludzie są różni. deal with it.
2. no ja mam wątpliwości, czy doświadczenia z hospicjum tutaj pomogą. film porusza kilka tematów. nie tylko cierpienia umierającego i osoby, która się nim opiekuje. uważam, że "Miłości" nie powinno się oglądać jedynie na poziomie emocjonalnym. poza tym, mam wrażenie, że wykreowałeś sobie trochę fałszywą opozycję: ja - wrażliwy widz, który dostrzegam więcej versus gawiedź, która powinna pozostać przy kinie rozrywkowym, bo z "ambitnego kina" i tak nic nie wyniesie. a rzeczywistość zawsze wygląda inaczej, sztuka jest demokratyczna. każdy ma do niej dostęp. każdy też zauważy w danym dziele coś innego. to zależy zarówno od wrażliwości jak i pewnego przygotowania i wiedzy o świecie. swoją drogą, gdyby na filmy Austriaka przychodzili tylko znawcy, wówczas nie osiągnęłyby komercyjnego sukcesu, a na tym chyba każdemu, mniej lub bardziej zależy, czyż nie?
3. a Ty czytasz te "dyskusje na 300 postów"? jeśli tak, to współczuję i życzę więcej dystansu, bo czas i energię warto spożytkować "ambitniej". umieszczam to słowo w nawiasie, bo jakoś za nim nie przepadam ;) bardzo subiektywne pojęcie-wytrych, którego się nadużywa w dyskusjach, żeby kogoś przekonać do swoich racji.
a, dopiero teraz zauważyłem, że pytanie skierowałeś do "tych ludzi". bo ja, mimo że trochę się z Tobą nie zgadzam, to mimo wszystko siedzę po tej samej stronie barykady. może mam tylko trochę więcej dystansu i widzę jasno pewne mechanizmy, na które nie mamy żadnego wpływu, albo bardzo znikomy.
1. Popatrzmy na przykład. Artysta robi w galerii kupę za gablotą, zbliżają się krytycy są zachwyceni, mówią co za piękno, prostota, co za przekaz. Gablota unosi się, odchodzą od tego miejsca w pośpiechu bo to zwyczajnie śmierdzi, wybiega artysta z krzykiem: Czy nie dostrzegacie subtelnego piękna już?
Zastanawiam się czy taka odpowiedź wystarczy. Dla mnie piękny np jest Hitlerjugend Quex, bo na tym filmie płakałem i w taki prostu klasyczny sposób zaprezentował jak młodzi ludzie dają się porwać nowej ideologii. Piękny film! Nie wstydzę się tego, ale wątpię żebym więcej znalazł tak zachwyconych jak ja, tym bardziej, że nie należę do żadnych neonazistów i nie noszę na sobie napisu Gott mit uns choć jestem chrześcijaninem.
Nie wiem co to jest piękno sztuki, ale wiem co mi się podoba, a co nie. Dalej nie będę pisał bo traktat można napisać:)
2. Zastanawiam się czy to nie jest jakieś ograniczenie filmu. Może już nie długo na plakatach będzie: To film dla chorych na raka, na cukrzyce, na aids. To nie jest film dla ludzi, którzy nie cierpią na śmiertelne choroby. Film potrafi się bronić bez doświadczenia rzeczywistości, to coś dodatkowe, co może ale nie musi zaistnieć. Po za tym nikt nikogo nie zmusza każdy ma prawo wypowiedzieć się na temat swoich odczuć, mnie nigdy nie raziło, gdy ktoś mi powiedział, że Tarkowski to nudziarz, a Zwagincew the beściak, bo ja akurat uważam na odwrót - Zwagincew nudziarz, Tarkowski geniusz. Jeśli chodzi o Miłość to na tyle dobrze posklejany film jeśli chodzi o fabułę, że nie trzeba nawet doświadczyć przypadku ciężkiej choroby by mieć własne zdanie na temat tego co przedstawiono na filmie, twój argument raczej wygląda jak chwytanie się brzytwy przez tonącego, żeby za wszelka cenę ratować arcydzieło, które raczej nim nie jest. Nie jest to najlepszy film Haneke moim zdaniem, nie jest też arcydziełem, ale jakie czasy takie arcydzieła. Co nie zmienia faktu, że dla Ciebie może być arcydziełem, jeśli jesteś pewien, że to twoje zdanie.
3. To kolejne ograniczanie. Wydaje mi się, że masz w pogardzie sztukę filmową tylko sobie z tego nie zdajesz sprawy. Co ci przeszkadza, że ludzie idą na film, który może nie być w ich stylu? Ja pamiętam jak mi było ciężko na pierwszym poważnym filmie, a jednak opłaciło się, dzisiaj bez tego rodzaju magii nie mógłbym żyć. W ogóle mam wrażenie, że to jest właśnie taka fanatyczna wypowiedź, takie typowe gadanie, że jestem fanem kina, nienawidzę ludzi, którzy nie doceniają dobrego kina, którzy wpieprzają w kinie popcorn i rozmawiają w trakcie seansu. A ja na przykład uważam, że właśnie po to jest kino, żeby łączyć przyjemności patrzenia i konsumowania. Na pierwszych seansach kina niemego publika omawiała co widzi na ekranie, ja się ciągle z tym spotykam w moim kinie studyjnym dlatego uwielbiam tam chodzić, jak ludzie starsi i w średnim wieku między sobą komentują co widza na ekranie, wspaniałe doświadczenie, zbliża do ludzi, w przeciwieństwie do pogardy jaką się niektórzy kierują. Kino jest dla ludzi, nie powinno dzielić. Ludzie mają prawo do swojego zdania, mają prawo powiedzieć, ze na ekranie widzą gówno, nawet mają prawo zostać do końca seansu, bo cały film to nie pół, no i co najważniejsze, każdy ma inny smak, każdy ma swój gust i każdy ma swoją potrzebę, którą załatwia w kinie. A komentarze do tego służą by wypowiedzieć zdanie swojej duszy, co z tego, że czasem człowiek reaguje agresywnie, wulgarnie - ja zawsze to powtarzam nie ma różnicy między miłością i nienawiścią to takie same emocje (czy pośrednio o tym nie mówi Miłość Haneke;)