PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=610244}

Miłość

Amour
2012
7,7 49 tys. ocen
7,7 10 1 48922
8,1 72 krytyków
Miłość
powrót do forum filmu Miłość

Jestem w stanie zrozumieć oburzenie niektórych widzów, wywołane filmem austriackiego reżysera. Osoby te nie mogą pojąć, jak można było zakończyć film opowiadający o miłości pary starszych ludzi, sceną brutalnego zabójstwa żony dokonanego przez męża, który podobno tak bardzo ją kochał. Widzowie ci uważają, że fakt zatytułowania filmu "Miłość" jest przejawem skrajnego cynizmu reżysera. Jakby tego było mało, to jeszcze ten wstrętny wytwór cynicznego twórcy, otrzymuje główną nagrodę na najważniejszym europejskim festiwalu, a krytycy jednogłośnie okrzykują go arcydziełem sztuki filmowej.
W tej sytuacji ci oburzeni widzowie nie widzą innej możliwości wyrażenia swojego sprzeciwu, jak tylko poprzez ocenienie go na 1 lub 2 (góra 3) w dziesięciogwiazdkowej skali filmwebu.
Ale czy takie potraktowanie filmu przez tych widzów jest sprawiedliwe w stosunku do reżysera ? Zastanówmy się przez chwilę na spokojnie, bez emocji.
Moim zdaniem, gdyby Haneke był zagorzałym zwolennikiem i propagatorem eutanazji, to zrobiłby zupełnie inny film.
Oto przykładowy zarys takiej fabuły :
Przez pierwszą połowę filmu widzimy parę kochających się bardzo starszych ludzi. Są zawsze razem, pomagają sobie, dużo rozmawiają, wykonują względem siebie czułe gesty, patrzą na siebie z czułością itd. itp. W połowie filmu kobieta nagle zapada na śmiertelną chorobę, która szybko postępuje i wiąże się z narastającym cierpieniem. W pewnym momencie żona oświadcza zrozpaczonemu mężowi, że nie chce już się dłużej męczyć i że bardzo by chciała zakończyć już swe życie, które dzięki ich miłości, uważa za w pełni udane i szczęśliwe. Mąż szanuje jej decyzje i postanawiają udać się do prywatnej kliniki w Szwajcarii, w której legalnie przeprowadza się zabiegi eutanazji. Następnie widzimy najważniejszą scenę w filmie, czyli scenę umierania starszej kobiety. Młody, sympatyczny pan doktor rozmawia z naszymi bohaterami, a następnie Anne otrzymuje substancję chemiczną, która powolutku wnika do jej krwiobiegu w postaci kroplówki. Mąż i żona ze wzruszeniem patrzą sobie głęboko w oczy i trzymają się za ręce. Anne powoli zamyka oczy i po cichutku odchodzi do świata zmarłych. W ostatniej scenie widzimy Georgesa siedzącego w fotelu w salonie, w ich mieszkaniu i przeglądającego album ze starymi zdjęciami, na których zostały uwiecznione piękne chwile ich przepełnionego miłością życia. Georges ma na twarzy uśmiech szczęścia. Z rozrzewnieniem włącza odtwarzacz i słucha Impromptu, Opus 90 - No. 3 Schuberta. Koniec.

Gdyby reżyser nakręcił taki film, sprawa byłaby jasna. Byłoby to wyraźne zademonstrowanie przez artystę swych osobistych poglądów na temat eutanazji.
Ale Haneke nie chciał zrobić takiego filmu. To niezwykle mądry człowiek. Widać, że nie na darmo studiował filozofię i psychologię. Doskonale wiedział, że temat, którego się podjął jest bardzo delikatny. Nie chciał propagować poprzez swój film żadnej idei. Powstrzymał się od wyrażania własnej opinii. Zauważmy, że nawet w wywiadach tego nie robi, nie chcąc nikogo urazić. Chciał prawdopodobnie zrobić film, który będzie poruszający, piękny i prawdziwy, w tym sensie, że pokazujący prawdziwych ludzi ze swoimi słabościami, a nie papierowe postaci, które są jedynie nośnikami określonych idei.
I to mu się doskonale udało.
Scena śmierci żony jest właśnie dlatego taka brutalna, nieprzyjemna i powiązana z przemocą ze strony męża, że Haneke nie chciał odbierać argumentów żadnej ze stron tego sporu światopoglądowego, jaki w każdym kraju wiąże się z tematem eutanazji.
Również samo zakończenie filmu, dopuszczające możliwość pojawienia się u Georgesa choroby psychicznej, bardzo silnie przemawia za tym, że Haneke wcale nie usprawiedliwia zachowania swego bohatera ani nie stara się przedstawić go jako wzór do naśladowania.
Ta niezwykła delikatność, z jaką została przedstawiona historia w tym filmie przypomniała mi o innym wybitnym dziele - o "Lourdes" Jessiki Hausner. W tamtym filmie reżyserka również pozostawia widzom ocenę tego, co zobaczyli na ekranie.

ocenił(a) film na 6
atotocoto

Ten zachwyt światka filmowego to hipokryzja nic więcej. (festiwale, nagrody filmowe są przyznawane często z pobudek polityki wewnętrznej tegoż światka, a raczej polityki pieniężnej, a nie z pobudek artystycznych). Są ludzie, którzy nie potrafią myśleć za siebie i kierują się oceną innych, z tych warstw wyrasta grupa zachwyconych, którzy ślepo wierzą krytykom, oraz grupa oburzonych, którzy skupili się na temacie jaki większość wyłuskała z tego filmu, ale jest jeszcze grupa, która ma własny smak kina. Ja osobiście lubię Haneke, w młodości zachwycałem się jego filmami, potem zobaczyłem trochę więcej i już zachwytu nie było. Po Białej wstążce już wiedziałem, że Haneke idzie inną drogą, ale zdecydowanie mu nie wyszło, co jak widać nie przeszkodziło nagrodzić taki tytuł. Co do Miłość mam mniej mieszane uczucia, ale Haneke zrobił zwyczajny dramat jakich wiele od lat mamy w kinie. Owszem od strony technicznej nie ma się do czego przyczepiać, ale od strony tematycznej owszem. Haneke nie byłby sobą gdyby nie zatytułował filmu o eutanazji tytułem Miłość. Dla mnie w ogóle to nie jest film o eutanazji, ale na pewno jest dobrym przykładem do rozważań na ten temat. To jest autentycznie film o miłości, o jej destrukcyjnej mocy i tyle. Haneke słynie z dawania po twarzy swoim widzom, wychodziło mu to różnie, moje ulubione tytuły to Pianistka, Czas wilka, Ukryte te filmy zrobiły na mnie wrażenie. Miłość też powinna znaleźć się na tej liście, choć nie jest arcydziełem jak przekrzykują się krytycy, nie jest też filmem zjawiskowym, ale jest właśnie to co lubie u Haneke, opowiada o morderstwie żony przez staruszka z powodu choroby i określa tak wspaniałym tytułem. Daje widzom po pysku niezależnie jak będa to interpretować. Za to sobie cenię Haneke, zawsze dawał widzom po pysku, ale jego wcześniejsze filmy nie przekonują mnie, dopiero pełnię osiągnął w Pianistce. Bo jeśli to jest film artysty, który mówi nam co myśli o eutanazji to nie rozumiem, bo gdyby to jeszcze zrobił nie wiem jakiś mniej konkretny reżyser to okey, ale Haneke, po co mu to i co mnie obchodzi co myśli o eutanazji Haneke, to jest jego sprawa, on ma dawać po gębie swoim widzom! Za to go cenię.

ocenił(a) film na 9
mariouszek

Co do samego oceniania filmu nie będę się spierał,bo to rzecz gustu.Jak dla mnie "Miłość" Hanekego jest filmem rewelacyjnym.Choć mówię to z pozycji osoby,która nie widziała innych jego filmów.Może,gdy uda mi się zobaczyć np. "Pianistkę",to zmienię zdanie.To czy zasłużył na Złotą Palmę,czy nie,to też kwestia sporna.Choć spierałbym się,że Haneke zrobił dramat zwyczajny,taki jakich wiele ostatnio w kinie.Moim zdaniem to nie taki zwyczajny dramat,bo dotyczy starszego małżeństwa.Historia może zwyczajna,ale przez to jakże bardzo realna.Starość i proces starzenia to ważny temat,a bardzo rzadko poruszany.No bo wiadomo,że w większości jesteśmy epatowani wszechobecną młodością.I moim zdaniem temat ten będzie się stawał co raz bardziej powszechny.Co do samej eutanazji,to już wchodzimy w kwestię światopoglądową.I tutaj z Tobą się nie zgodzę.Jedna grupa nazwie eutanazję zabójstwem,morderstwem,a druga określi ją mianem wybawienia.W tym konkretnym przypadku osoba,która ma negatywny stosunek do eutanazji oczywiście powie,że to tytuł przewrotny.Miłość wiele ma imion.Kiedyś ktoś powiedział mniej więcej,że człowiek nie może wybrać warunków w jakich się rodzi,ale może poniekąd zdecydować w jaki sposób chce umrzeć.I tak jak powiedział autor wątku,gdyby Haneke chciał z głównego tematu swojego filmu uczynić eutanazję,to właśnie tak potoczyłaby się ta historia.Ten film w moim odczuciu,traktuje głównie właśnie o miłości,ale nie o takiej miłości jaką zazwyczaj serfuje się nam na co dzień,ale miłości w wieku podeszłym,która jest już zupełnie inna.

ocenił(a) film na 6
flaga87

jest wiele filmów traktujących o starości, ale nie chodziło mi o podobieństwo tematyki ileż o formę, natomiast nie uznaje innego spojrzenia na eutanazje jak tylko jedną, że jest zbrodnią, a co gorsze wobec samego siebie i tyle, to moje zdanie i w życiu nie zgodze się poprzeć coś takiego, to tak jak z Adolfa Hitlera zrobić świętego.

ocenił(a) film na 9
mariouszek

A ja z kolei nie mogę zgodzić się z porównywaniem ludzi,którzy zgodzili się wykonać eutanazję do Adolfa Hitlera,to znaczne nadużycie,no ale to kwestia światopoglądowa.

ocenił(a) film na 9
flaga87

Rzecz jasna nie twierdzę,że każda wykonana eutanazja jest zapewnieniem człowiekowi godnej śmierci.Za przykład niech posłuży działalność Ludwiga Minelli,który wspiera osoby w popełnianiu samobójstw,które są całkowicie zdrowe,a mają tylko chwilową depresję związaną z np. zawodem miłosnym.Godzenie się na uporczywą terapię,która nie przynosi żadnych rezultatów,a tylko pozwala na przedłużenie wegetacji i cierpień nie ma nic wspólnego z humanitaryzmem.

ocenił(a) film na 3
atotocoto

Witam, znowu możemy polemizować nad wymową tego filmu. A to znaczy, że reżyser swój cel osiągnął.
Po pierwsze primo, dla mnie zachwyty jakiegoś grona gości nie są żadnym argumentem. Nagrody podobnie, zobacz jak na psy zeszła nagroda Nobla, która rozdawana jest z klucza poprawności politycznej. Świętej pamięci, wybitny polski krytyk filmowy Aleksander Jackiewicz powiedział kiedyś, że będąc wielokrotnie na festiwalach filmowych, w Cannes w szczególności, widzi, że większość nagród głównych jest dawana z różnych kluczy: np coś się należy gospodarzom, coś dawno nie nagradzanemu Mistrzowi, a coś z klucza politycznego czy innego. Mówił, że te prawdziwe i zasłużone nagrody to np FIPRESCI czyli krytyków filmowych czy Ekumeniczna.
Po drugie primo, nie należy uprawiać relatywizacji, bo nie spotkałem się z wpisem, że Haneke jest "zagorzałym zwolennikiem i propagatorem eutanazji". On poprzez swoją sztukę, a "film to najważniejsza ze sztuk", próbuje, moim zdaniem, oswoić ludzi z problemem eutanazji. A ponieważ w tej chwili chodzi w nimbie Mistrza Sztuki Filmowej, i słusznie, więc jest słuchany pilnie i często jego kadr znaczy wiele. Choć w dziedzinie, w której zabiera głos może być ignorantem.
Po trzecie primo, sugerowanie innego scenariusza filmu jest dużym nadużyciem i próbą manipulacji. Bo można przedstawić jeszcze inne warianty rozwoju akcji. Haneke to nie jakiś pierwszy z brzegu ideologiczny reżyser, który kręci coś bo jest naciskany czy jest na to zapotrzebowanie. To inna półka i na tym też polega perfidia tego filmu. Tego reżysera nie można zlekceważyć. Porusza ważny temat, robi to delikatnie, stara się ważyć kadry, grają tam wybitni aktorzy więc to wszystko razem swoje waży. Ciekawe czy gdyby zrobił film o innej wymowie czy też byłby noszony na rękach przez osoby, które okrzyczały ten film arcydziełem?
Po czwarte primo, znam kilka osób, które też studiowały psychologię czy filozofię i wolę milczeć o ich mądrości. Na studiach nie zdobywa się mądrości tylko wiedzę, a potem mówi się cytatami z innych autorów co ma uchodzić za mądrość(?), a nie jest.
Po piąte primo, może nie chciał propagować żadnej idei, ale jakoś tak wyszło. Wymknęło się. Już poprzedni, raczej średni film, tego reżysera budził moje obawy co do jego kondycji twórczej. Mimo, że oceniłem go dość wysoko, za wysoko. Wpisał się też, może nieoczekiwanie, w pewne zapotrzebowanie na takie filmy.
Po szóste primo, i tu pełna zgoda Haneke stworzył warunki do dyskusji na temat eutanazji i pozostawił widzom prawo do oceny.
Po siódme primo, być może kryje się w tym filmie, nieudana w "Białej wstążce", próba ekspiacji autora, Austriaka rodaka Hitlera, za to co ten kraj dał cywilizacji w XX wieku lub po prostu zwykła wątpliwość nachodząca starszego, inteligentnego pana żyjącego w "cywilizacji śmierci". I tu jego strach lub obawy o swoje zachowanie w sytuacjach ostatecznych. Stąd moja, kiedyś, sugestia na temat badania odbioru dzieła.
I na koniec Haneke przedstawia Geogesa jako człowieka przegranego, to prawda, który swoją miłość przegrał, stchórzył.
I tak ja mogę dopuścić rozumienie tytułu filmu. Poprzez odwrócenie znaczenia. Bo z prawdziwą miłością czyn Georgesa niewiele ma wspólnego.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
pessoaa

Zgadzam się ze stwierdzeniem, że nagroda na festiwalu i zachwyt krytyków nie zawsze muszą oznaczać, że film jest absolutnym arcydziełem. Ja w każdym razie nigdy nie przywiązuję dużej wagi do przyznanych filmowi nagród i do tego, co napisali tzw. fachowcy od kina i staram się ocenić film samodzielnie, korzystając z własnego smaku, własnego światopoglądu, własnych doświadczeń życiowych itd. Napisałem o Złotej Palmie dla "Miłości", mając na myśli tych widzów, których ten film poruszył w sensie negatywnym. Fakt, że "Miłość" została przez większość krytyków na świecie uznana za arcydzieło i że film ten dostał główną nagrodę w Cannes, jest dla tych oburzonych widzów dodatkowym policzkiem. Gdyby film Haneke był jakimś małym filmem eksperymentalnym, jakimś elitarnym filmem offowym dla maniaków odwiedzających małe kina studyjne, to nie wydawałby się im tak groźny. Ale "Miłość" to film zdecydowanie "pierwszoligowy". I tylko o ten aspekt mi chodziło.
Zgadzam się również z tym, że ukończenie kilku fakultetów nie daje nikomu dożywotniej gwarancji na nieomylność. Pisząc o tym, że Haneke studiował psychologię i filozofię (a także sztukę teatralną), miałem na myśli to, że jest to specyficzny typ filmowca. Najczęściej reżyserzy filmowi zaczynają jako młodzi ludzie, kręcący reklamy telewizyjne i marzący o zrobieniu przeboju kasowego, który będzie trampoliną do światowej kariery. Haneke to typ twórcy, który traktuje swą działalność nie jako sposób na kolorowe życie, nie jako sposób na zarabianie pieniędzy, ale jako misję moralną, wynikającą ze świadomego wyboru intelektualisty, który bez kina świetnie poradziłby sobie w życiu.
Nie zgadzam się natomiast z Twoim stwierdzeniem, że Haneke, poprzez swój film, próbuje oswoić ludzi z problemem eutanazji. Uważam, że eutanazja w ogóle nie była obiektem jego zainteresowania podczas pracy nad "Miłością". Bardzo możliwe, że zajmie się tym fascynującym tematem w którymś z kolejnych filmów, ale tu chodziło mu o przedstawienie relacji dwojga kochających się ludzi, z których jedno niebawem zakończy swoje życie.
"Miłość" jest w 90 % filmem realistycznym, pokazującym dwoje starszych ludzi i ich codzienne zmaganie się z trudami życia, a w 10 % filmem metafizycznym, tajemniczym, próbującym uchwycić magię i istotę miłości. Widzimy zachowania i słyszymy dialogi, które są bardzo życiowe, bardzo prawdopodobne. Widz ma wrażenie, że widzi prawdziwych ludzi, a nie postacie, które były potrzebne reżyserowi jedynie do przedstawienia pewnych idei. I na tym właśnie polega wielkość tego filmu. Wielu reżyserów - intelektualistów wpada w pułapkę własnego intelektu i, skupiając całą swą uwagę na problemach czysto filozoficznych czy ideowych, traktuje po macoszemu sferę emocjonalną prezentowanej opowieści. Przykładem takiego dzieła może być "Teoremat" Pasoliniego.
Mam wrażenie, że jesteś wyraźnie uprzedzony do Haneke. Kilkakrotnie powtarzałeś, że jest Austriakiem i rodakiem Hitlera. O ile w przypadku filmu "Pianistka" (którego akcja rozgrywa się w Wiedniu i który powstał na podstawie głośnej i kontrowersyjnej powieści Jelinek) "austriackość" reżysera nie była bez znaczenia, o tyle "Miłość" jest filmem, który równie dobrze mógł powstać w Czechach, Hiszpanii lub Finlandii i którego problematyka nie ma żadnego związku z określonym państwem, jego historią czy jakąkolwiek ideologią narodową. Akcja filmu "Miłość" dzieje się w Paryżu, bohaterami filmu są Francuzi, grani przez francuskich aktorów, którzy mówią po francusku. W tym filmie nie ma nic austriackiego, nic germańskiego. Jest Paryż - piękne, stare miasto, obiekt westchnień milionów ludzi na całym świecie, miasto kojarzące się z romantyczną miłością. Nie ma Austrii i nie ma eutanazji. Haneke ukrył się za swoimi bohaterami. Nie chciał zanudzać nas swoją "austriackością" i nie chciał przekonywać nas do swoich osobistych poglądów na temat miłości, starości, śmierci, eutanazji, Boga itd. itp. I w tym właśnie przejawia się wielka dojrzałość i mądrość tego reżysera, która skłoniła mnie do stworzenia tego forumowego tematu.

ocenił(a) film na 10
atotocoto

Również pozdrawiam.