Tobe Hooper pokazał klasę. Ok, film nie jest niczym rewelacyjnym, ale też na starcie był przegrany bo wpadł pomiędzy dwa podobne i niestety lepsze filmy. Mam tu na myśli Draculą Badhama i remake Nosferatu Herzoga. Więc film był w dość przegranej sytuacji, zwłaszcza że to produkcja telewizyjna. A jednak, miana klasyku się doczekał.

Film został dziś skrócony z trzech godzin do godziny 14 minut, i to widać, nawet bardzo. Żałuje że nie miałem okazji zobaczyc pełnej wersji.

Początek, może być nużący ale mnie nawet wciagnął i nie odczuwałem nudy. Często na ekranie panuje mrok, szarość lub zgniłę odcienie zieleni. W filmie można wyczuć troszeczkę gotycyzmu.

Film, jak na produkcję TV zrealizowany został bardzo dobrze, i w bardzo klasyczny sposob, na przykład sztuczna mgła. Sam film wygląda dość teatralnie, ale wychodzi mu to na plus. Podobały mi się też wszystkie zbliżenia pod koniec scen, kiedy kadr zatrzymuje się nieruchomo, mamy szybkie zbliżenie po którym następuje wyciemnienie. Bardzo klasyczne. Jest to bardzo miły smaczek dla fanów horrorów, z resztą takowych w filmie jest dużo.

O ile fabuła jest dość prosta i nie dzieje się w niej w sumie aż tak dużo, to film bardzo ciekawi i wciaga. Bywały momenty naiwne i głupawe (jak to u Kinga), jednak wcale one obrazowi nie ujmują. Wręcz przeciwnie.

No i nasz główny wampir wygląda rewelacyjnie. Coś w stylu Grafa Orlocka, jednak jeszcze bardziej szkaradne. Naprawde, odwalono kawał dobrej roboty.

Naprawde żałuję że nie miałem okazji zobaczyć pełnej wersji "Miasteczka Salem". Póki co, film oceniam na 7/10 i polecam każdemu fanowi horrorów o wampirach i klasyków lat 30-60.