Twórcy zdecydowali się w znacznym stopniu odbiec od książkowego oryginału? Mnie pytanie to nurtowało przez prawie połowę seansu.
Dopiero wtedy się zaczęło. Wtedy zrozumiałem, że z wierności powieści zrezygnowano na rzecz klimatu. Uzyskano efekt o wiele lepszy niż twórcy adaptacji z roku 1979, gdzie (moim zdaniem) klimatu nie było wcale.
Ponadto genialne kreacje aktorskie stworzyli Rudger Hauer jako Pan Barlow, Dan Byrd jako Mark Petrie (szkoda tylko, że pozbawili go okularów) i Donald Sutherland jako Richard Straker - wszyscy trzej są wręcz idealni do tych ról.
Największą pomyłką z kolei jest Rob Lowe w roli Bena Mearsa. Inni aktorzy przynajmniej pod względem fizycznym nie przypominali postaci z powieści. Wśród nich mógłbym ewentualnie zaakceptować Roberta Mammone'a jako Doktora Cody'ego.
Na dokładkę nad filmem czuwa znakomita muzyka, a na dodatek są świetne efekty specjalne.
Co zaś najlepsze - zakończenie, choć, tak jak i początek i ponad połowa reszty filmu, odbiega od książkowego oryginału, jest dwuznaczne.
Czuwający nad całością Mikael Salomon przewyższył tym samym Toby'ego Hoopera i stworzył swój najlepszy film.
Rob Lowe własnie do roli Bena Mearsa mi pasował no może poza tym że ma niebieskie oczy a nie czarne,ale
Sutherland jakoś niespecjalnie mi pasował,a swoją drogą Barlow najpierw był siwy a potem odmłodniał i miał już czarne włosy,ale to taki szczególik mogli dać Hauerowi perukę,ale chociaż zafarbować włoski.mimo zmian w scenariuszu ta wersja jest o klasę a nawet dwie lepsza od tej z 1979 wg mnie oczywiście.
na poczatku chciałam powiedziec ze film zepsuty , ale po przeczytaniu Twojej opinii zmienilam zdanie, faktycznie jest wiele plusów i jeszcze raz sie przyjrzalam np efektom specjalnym czy kreacjom aktorskim. Zrozumiałam jedna rzecz , otoz jest to mini serial , a nie film zatem pewne sceny sa rozciągniete na tyle ,ze poczakowo wydawaly mi sie zbyt groteskowe, przerysowane, ale w końcu to S. King. Wiec tak mialo byc . Odkurzylam ostatnio Carrie , jest niezle .
Akurat Carrie to jedna z najgorszych adaptacji. Najgorzej wypadły przerobione sceny: pierwszej miesiączki, tych, w których Carrie jest z matką (szególnie śmierć Margaret White), zarzynanie świni, scena balu i zakończenie.
Za najbardziej udane adaptacje uznaję niezależnego "Boogeymana", pierwsze "Dzieci kukurydzy" i "To". Wysokie miejsce ma u mnie również "Misery").
Teraz przymierzam się do obejrzenia "Cujo", "Jazdy na kuli" i "Przeklętego" (swoją drogą nie wiem skąd taki polski tytuł filmu - tytuł oryginalny "Thinner" i polski tytuł książki "Chudszy" - to pasuje jak najbardziej).
a widzisz , po prostu mamy troche inne gusta , mi sie "TO" nie bardzo podobało,
Carrie lubię ponieważ to staroć no i z sentymentu (1 ekranizacja)
za to po Misery ( tu sie zgadzam) do tej pory nie lubie zimy, (dawno nie ogladalam ostatnio chyba w wieku 16 lat) Kathy Bates jak zwykle na swoim zlowieszczym poziomie , zawsze pozostanie dla mnie morderczynią lub psychopatką,
Dzieci kukurydzy tez zdecydowanie tylko 1 czesci
szczególnie lubię filmy o nawiedzonym domach zatem niekończąca sie "Czrwona Róża" też u mnie w czołówce// pozdrawiam
"Czerwonej Róży" nie widziałem i nie wiem czy obejrzę. Wszak nie było książki, tylko scenariusz autorstwa Kinga.