Nie dziwi mnie Oscar dla tej produkcji. Jest dokładnie taka jakiej oczekiwała akademia- banalna, pouczająca, może i przerysowana, ale bliska sercu każdego Amerykanina. A że taka mieszanka narodowości i doniosłych scen w jednym filmie wyda się mi, Polaczkowi trochę zbyt kiczowata, to już nie problem akademii.
O rasizmie było już wiele dzieł. To jest chyba najbardziej dosłowne. Ksenofobia, uprzedzenia, jawna nienawiść do koloru skóry jest piętnowana na każdym kroku i nie ma sceny żeby ten temat się nie przewinął. Trudno to wszystko brać na poważnie, zwłaszcza w ostro umoralniającej końcówce, która przypomina jeden wielki, ckliwy videoclip. Może i podejście do tematu, jest czasem zaskakujące, ale ten nawał oczywistości czasem trudno było znieść.
Na szczęście całość ratują świetni aktorzy, dynamiczny scenariusz oraz fakt że reżyser nie potrafi nudzić. Irytować może i umie, ale nie nudzić. Dlatego seans zleciał szybko, kilkoma pomysłami mnie nawet zaskoczył, a niektóre obserwacje nawet wychodzą ponad schemat. Od strony technicznej zastrzeżeń również nie mam żadnych. Dlatego myślę że 6 to idealna nota...