Absolutnie nie chcę ujmować wagi rasizmowi, uprzedzeniom i stereotypom wszelkiego
rodzaju, jakie zostały ukazane w filmie. Dla mnie jednak są one w dużej mierze tylko
pretekstem do pokazania ponadkulturowej i ponadrasowej emocji, jaka drzemie w każdym
z nas. Gniew, złość, frustracja. Najlepiej było to widoczne w wypowiedzi Sandry Bullock - "od
paru dni jestem zła, jest we mnie gniew, który nie wiem skąd się bierze". Nieżyczliwa
urzędniczka, nadużywający swojej władzy policjant, sfrustrowana żona, ledwo wiążący
koniec z końcem sklepikarz, dwóch młodych ludzi z marnymi szansami z powodu biedy -
takie postaci możemy spotkać w każdym mieście i nie muszą mieć nic wspólnego z
odmiennością rasową, czy religijną. To, co ich łączy, to gotowość do obarczenia innych
swoim gniewem, że coś w życiu im nie wyszło, że zdarzył się nienajlepszy dzień. Ten gniew
nie dotyczy Ameryki, dotyczy każdego z nas.
Warto zwrócić uwagę na wieloznaczności , których jest pełno w tym obrazie . Film udowadnia nam , jak łatwo popełnić błąd przy zero-jedynkowej ocenie danego człowieka . Jak wiele sprzeczności tkwi w każdym z nas , gdzie dobre i złe czyny nasze przeplatają się wzajemnie i nigdy tak naprawdę nie wiemy jak zareagujemy w danej sytuacji . Często jest to dla nas równie wielki szok i zdziwienie jak dla osób długo już nas znających :)