Z tego co mówi mój wykładowca, to USA to kraj w którym rasizm był, jest i zapewne będzie. I nie można go inaczej postrzegać jak tylko w tych kategoriach. Obejrzałam Crash i zrozumiałam o co mu chodzi. Jakoś kwintesencją jest dla mnie scena, gdzie "zły" policjant przychodzi do taj babki o dziwnym imieniu;) i twierdzi, że powinna być wdzięczna białym, bo wielu lepiej wykształconych białych jej posady nie dostało (affirmation action?. Ogólnie film zrobił na mnie duże wrażenie, zaraz się chyba z rozpędu zabiorę za Brokeback Mountain.

Tak jest bardzo często, ze "czarny" z tymi samymi kwalifikacjami albo nawet gorszy,i dostaje pracę bo pracodawca boi się ew. pozwu o dyskryminacją i tak to sie nakręca.
To samo władza policjantów mad obywatelem (scena zatrzymania auta i "przeszukania").
Film jest chyba z 2004 roku gdzie bez przerwy były pomarańczowe alerty ogłaszane i takie zachowania uchodziły na sucho policemanom.
Obraz jest tu bardziej prawdziwy niz w innych filmach z Hollywood.

Nie mogę powiedzieć że byłam w Stanach, byłam w Nowym Jorku i Los Angeles i jeżeli chodzi o kwestie rasizmu jest to jak niebo i ziemia. NY - prawdziwe multi kulti. Natomiast to co widziałam i słyszałam w LA powróciło w pamięci po obejrzeniu tego filmu. To nie jest film o rasizmie w USA, to jest film o rasizmie w Los Angeles, najbardziej rasistowskim mieście w jakim byłam. I nie jest to tylko moja opinia...Scena w której Ludacris wkurza się, że musi jechać autobusem, po czym kradnie samochód żeby się poczuć lepiej może być dla nas gnieżdżących się w metrze, autobusie, tramwaju, niezrozumiała bo w L.A. autobusami jeżdżą prawie sami kolorowi, białych na ulicy prawie nie ma bo przemieszczają się samochodami. Podobał mi się ten film bo jako pierwszy pokazał prawdziwe oblicze rasizmu, nie jako uprzedzenia białych do czarnych tylko wzajemnej niechęci wszystkich ras i kolorów skóry. W L.A. niechęć ta ma swoje uzasadnione podstawy, np. czarni mają pretensje do latynosów że zabierają im pracę. Podsumowując - w USA jest rasizm ale NIE AŻ TYLE, akcja dzieje się w L.A. i tam rasizm wygląda dokładnie tak jak pokazano w "Crash"....

Pisząc "niechęć ta ma swoje uzasadnione podstawy, np. czarni mają pretensje do latynosów że zabierają im pracę" chodziło mi o to, że rasizm w L.A. nie jest niechęcią kolesia o czarnym kolorze skóry do kolesia z mlecznoczekoladową cerą. Latynosi i murzyni żyją w L.A. w tym samym obrębie, na tym samym terytorium w związku z czym konkurują ze sobą o pracę a tak się składa że latynosi są bardzo pracowici, murzyni za to leniwi i nie przepadający za pracą. Sama pretensja czarnych do latynosów nie jest więc uzasadniona. Czarni próbują wmawiać rasizm ludziom o innym kolorze skóry, np. na Hollywood Boulevard podszedł do mnie młody chłopak chcąc wcisnąć mi swoją płytę, pouczona wcześniej przez swojego faceta żeby nie wdawać się w gadkę z czarnymi akwizytorami swoich muzycznych wypocin, powiedziałam "no, thanks" na co usłyszałam od razu "don't you like black boys?". Jest to tylko jeden z przykładów.