7,6 152 tys. ocen
7,6 10 1 151760
6,5 47 krytyków
Miasto gniewu
powrót do forum filmu Miasto gniewu

Dawno nie widziałam tak kiczowatego obrazu, w tej kategorii przebija nawet "Seven Pounds" (Siedem dusz) oraz "The Pursuit of Happyness" ( W pogoni za szczęściem). Brawo. Mistrzostwo!

ocenił(a) film na 10
Adilka1

Dokładnie, zaletą tego forum jest to, iż jedni nie muszą przekonać drugich, że białe jest czarne, a czarne jest białe, i jeszcze nikt nas tutaj nie oskarży o rasizm:)

Adilka1

jeśli to kicz - tandeta, o miernej wartości lub braku wartości artystycznej i intelektualnej, lecz technicznie dopracowany, to niech każdy film będzie takim kiczem! Ale wówczas krytycy akademii filmowej mieliby rzeczywisty problem w przyznaniu Oscara.

Otóż, droga pani, o tym czy jest to kicz decydują właśnie krytycy filmowi i prawdziwi znawcy - eksperci w tej dziedzinie. To oni są reprezentantami gustów tej epoki. Jeśli film zdobywa uznanie zarówno rzesz widzów, jak i ekspertów, to film NIE MOŻE BYĆ KICZEM, gdyż nie mieści się w definicji kiczu. Sceny, które pani wymienia nie są kiczowate - są proste, ale nie pozbawione wartości; porównanie do ślubu to chyba wyolbrzymienie...

Film jest bardzo wartościowy - pod względem artystycznym, intelektualnym, a przede wszystkim etycznym. Nie wiem jak mocno trzeba mieć przewartościowany system wartości, aby uważać inaczej. W końcu żyjemy w postnowoczesności i każdy może mieć "swój smak", choćby był najobrzydliwszy z obiektywnego punktu widzenia.

ocenił(a) film na 8
krych_1499

jak to powiedziales, 'droga pani' pisze w sposob, tak rezolutny, tak rozwinięty, jakby postradała wszystkie rozumy. Myśle jednak, ze nie dużo ma wspólnego w realnym życiu, z jak to nazwała, kiczem pokazanym w filmie.

kon0pp13

Uzywam tylko poprawnego jezyka polskiego, a przynajmniej sie staram. Co w tym zlego? Mam uzywac gwary czy grypsery? :-) Jesli chcesz dyskutowac to rzeczowo, o filmie, a nie o moim stylu pisania, podaj lepiej argumenty, bo wychodzisz na ignoranta. To nie jest kacik poezji czy forum literackie, prawda ;-)?

ocenił(a) film na 8
Adilka1

Połowę z tego co napisałaś nie jest w języku polskim i choć to przykre nie zdajesz sobie z tego sprawy. Ktoś mógłby nazwać cię ignorantką lub hipokrytką albo jedno i drugie.

Ciemny46

Pisze czesto pod wplywem alkoholu, az sie dziwie, ze mimo wszystko zachowalam jasnosc wywodu ;-)
Coz, niech mnie tak nazwa. Wole oszczerstwa niz ten film ;-)

ocenił(a) film na 8
Adilka1

To bardzo ciekawe, ale nie o to mi chodzi. Nawet nie czytałem tego co pisałaś wcześniej, a tylko odniosłem się do posta wyżej. Bo napisałaś że używasz poprawnego języka polskiego jednocześnie pisząc "Uzywam" zamiast "Używam". itp

Ciemny46

Racja :-/ a to tylko przeciez jeden z bledow. W dodatku plote bzdury, uwzywajac na ogol skandynawskiej klawiatury i norweskich znakow czasem. Alto raczej zwykle zaniedbanie niz hipokryzja.

ocenił(a) film na 8
Adilka1

"Uzywam tylko poprawnego jezyka polskiego"-Adilka1, a więc hipokryzja po przez zaniedbanie :D

Ciemny46

Wciaz zwale wine na klawiature skandynawska :-P

Adilka1

Gardzę rasizmem, ale ten film to przegięcie. Kicz do potegi n-tej i to dosławnie od pierwszych sekund (nawet nie minut).

użytkownik usunięty
the_men_from_okinawa

nie no początek dało się jeszcze obejrzeć, ale z każdą minuta było coraz gorzej. na zakończenie miałem ochotę otworzyć sobie żyły.

:D

ocenił(a) film na 8
Adilka1

żałośni pseudokrytycy i wielcy znawcy kina, ale cóż poradzić, zawsze znajdzie sie pare osób myślących, że są madrzejsi od gówna :)

ocenił(a) film na 1
Adilka1

tak, straszny film
i oskary za poprawność polityczną :-|

ocenił(a) film na 10
mmmmkay

W USA rasizm to temat dalej aktualny, wiec jesli to nazywacie kiczem, brawo.

gosiukukuk

Nie temat jest kiczem, a realizacja i rozwiazania fabularne, to wynika z powyzszych opinii. Brawo!

ocenił(a) film na 10
Adilka1

Przeczytałam wszystkie i o dziwo, zrozumiałam ;) Przepadam za filmami, które są zaskakujące, ale nie zagmatwane i niepotrzebnie udziwniane jak to się mowi.. przerost formy nad treścią. Więc dodam, oby więcej takiego kiczu :)

ocenił(a) film na 7
Adilka1

Odświeżam po ponad roku, bo po przeczytaniu wszystkich twoich wypowiedzi, które najsensowniej i najbardziej przekrojowo oddały nastawienie do obrazu ze wszystkich tutaj, uznaję, że temat nie został wyczerpany.

Na wstępie dodam, że ostatnio mam alergię na za przeproszenie "lewackie p*@rdolenie" o tym jak to Murzyni mają w USA źle, albo jak to uciska się Latynosów, wyklucza ich ze społeczeństwa etc. Wszędzie jest ziarno prawdy, obie strony jak to zwykle bywa nie są bez winy, jednak szum medialny, powstający dookoła "dyskryminacji mniejszości rasowych" jest moim zdaniem nieproporcjonalny do rzeczywistości i powiedziałbym przeciwskuteczny.

Podchodziłem więc do tego obrazu z bardzo dużą dozą sceptycyzmu. O dziwo jednak, film okazał się traktować o wszystkim, poza właśnie rasizmem i dyskryminacją na tle rasowym.

Zacznijmy od tego, że LA jest narodowościowym tyglem, gdzie, niczym na Bałkanach, miesza się i ściera niesłychana ilość grup etnicznych i kulturowych. Ludzie wyrwani z różnych światów żyją obok siebie, z czym wiąże się konieczność bezpośrednich interakcji, rodząca nierzadko sytuacje konfliktowe. To właśnie o nich, patrząc przez szkło powiększające, stara się moim zdaniem opowiadać film. Kluczowym momentem w odbiorze obrazu jest bodajże pierwsza (jedna z pierwszych w każdym razie) scena filmu, gdzie jeden z bohaterów mówi na temat samochodu jako bariery w kontaktach międzyludzkich. Ta wypowiedź, a także fakt, że żadne z zachowań postaci nie jest poddane odgórnej, zewnętrznej ocenie, utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że film traktuje właśnie o relacjach międzyludzkich, zachodzących w dziwnym, może sztucznym, ale też fascynującym miejscu jakim jest betonowa dżungla LA. Patrzenie na ten obraz jak na "przypowieść o skutkach rasizmu" jest moim zdaniem nietrafnym i niepotrzebnym szufladkowaniem, które odsuwa na bok ciekawą i wbrew pozorom wcale nie tak bardzo oklepaną tematykę. Sami bohaterowie, z których nikt nie jest bez skazy, niejako uczą nas w pokrętny sposób żeby nie oceniać pochopnie, gdyż każda sytuacja ma wiele odcieni, a jednoznaczne zło i dobro nie istnieją. Przykładem najbardziej dobitnym jest tu postać młodego policjanta, który gardzi metodami pracy swojego partnera, kreuje się na jedynego obrońcę Czarnych w całym LAPD, a z drugiej strony jako jedyny z głównych bohaterów zostaje mordercą. W LA na dobrą sprawę nic nie jest oczywiste, a drobny konflikt czy brak zrozumienia między ludźmi z różnych środowisk może okazać się dosłownie zabójczy. Ludzie jednak żyją tam obok siebie od lat i mimo tego, że obok siebie też od lat giną, to jednak znajdują z różnych przyczyn nici porozumienia. Główną prawdą tego filmu nie jest zaś moim zdaniem nagana rasizmu, co raczej pokazanie, że człowiek, który z jednej strony gardzi Czarnymi czy Żółtymi, może ich z powodzeniem ratować, tak samo jak obrońca Czarnych i Żółtych może ich z powodzeniem zabijać.

To tyle w kwestii rysu tematyki, którą samą w sobie uważam za ogromny (i niestety jeden z niewielu) plus filmu.

Co do kiczowatości - nie będę powtarzał argumentów przytoczonych wcześniej - zgadzam się w całej rozciągłości. Zabiła mi ona film, od 60 minuty moja ocena filmu zaczęła spadać gwałtownie. Paradoksalnie, pomimo że nie wiem czy byłoby to możliwe, żałuję, że film nie został zrobiony w Polsce, przez Polaka, a przynajmniej przez Europejczyka. Amerykanie mają to do siebie, że zazwyczaj ich zdolność odbioru i przetwarzania subtelnych sygnałów i symboli jest bliska zeru, z tym upośledzeniem emocjonalno-kulturowym wiąże się też to, że dopóki nikt im nie przy#^&rdoli ekranem w twarz, nie zauważą, że są w kinie i że ktoś chce im coś przekazać. Padł tu argument, że film był faworyzowany, bo był amerykański. Zgadzam się z tym, w tym sensie, że Amerykanie tworzą filmy dla siebie i nikt im tego bronić nie może. Ten obraz był stworzony typowo pod wpływy z biletów, stąd ta obrzydliwie ckliwa końcówka, do której pod względem mdłości mogę porównać chyba tylko koniec 4 sezonu doktora House. Przyznaję rację, nie dało się tego oglądać. Jeśli jednak spojrzałoby się na to przez pryzmat debilizmu przeciętnego Amerykanina, to ostatnie sceny wcale już takie banalne nie są. Właśnie dlatego, z lichej 6tki podciągnąłem ocenę tego obrazu na solidną 7ke, a może też dlatego, że te pierwsze 60 minut, zanim film się stał banalny do bólu, oglądało się nad wyraz dobrze.

xxx.

no i burza bedzie, bo film sie ludziom podoba. Tez poczatkowo jakos mi to szlo, ale wlasnie mi przyp... niezle w twarz ;-)

Nie ma ludzi z gruntu zlych, ani perfekcyjnie dobrych, ale cham i prostak raczej szlachetnym bohaterem moze zostac tylko w takim filmie. Bo inna kwestia jest to, ze moze komus pomoc, nawet zycie uratowac, ale ta niewysublimowana egzaltacja...

xxx.

Swoja droga w calej rozciaglosci sie zgadzam... Od "lewackiego pier..." do "uposledzenia emocjonlano-kulturowego" Amerykanow. Genialnie napisany komentarz. No i zarys tematu i problematyki (chyba jej ciezar powalil film na lopatki) - swietnie. Nie to, co moje metne wypociny sprzed lat :-P

ocenił(a) film na 7
Adilka1

jak już napisałem, bardzo mi miło :)

nie badz taka krytyczna wobec swych komentarzy, coś mnie w końcu skłoniło do napisania mojego.

użytkownik usunięty
gosiukukuk

nie nazywam kiczem tematu, tylko sposób w jaki został zrealizowany.
reżyser na maksa chciał wywołać u widza wzruszenie, co nie bardzo mu wyszło..

ocenił(a) film na 3
Adilka1

Zgadzam się z Aldiką. Film jest kiczowaty. Wczoraj obejrzałem go z dziewczyną i przy niektórych scenach, które w zamierzeniu twórców miały wzruszać, skłonić do refleksji wywoływały u mnie uśmiech. Filmowi brakuje autentyczności, momentami cała ta baśniowa otoczka, na którą składały się muzyka, praca kamerą przyprawiały o mdłości. I to nachalnie wciskane hasło: rasizm jest fuj. Pomijam już schematy powielone z innych obrazów, bo można je powtórzyć, ale umiejętnie - tutaj nie wyszło.

Adilka1

moim zdaniem trochę przesadzasz. aż tak kiczowaty nie był. ale to raczej kwestia gustu - i wrażliwości.

ocenił(a) film na 7
Adilka1

Temat bardzo wrażliwy i bardzo ważny, ale podany w taki hollywoodzki sposób. Owszem robi wrażanie, muzyka genialna, ale temat podany w taki jakiś ckliwy sposób. Może to moja wina, bo zasiadając do niego oczekiwałem arcydzieła a według mnie dostałem po prostu dobry film, poruszający ważny temat. Nie powiedziałbym, że to jest kicz, ale o niego się ocierający.